O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Symcha Trachter. Mistrz umiaru



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Mecenasem artykułu jest:
żydowski instytut historyczny, niezła sztuka

Mówiono o nim, że jest mistrzem umiaru, „który wie, gdzie jest granica eksperymentu i ma dość sił, by opanować szalejący w nim temperament”1. Chętnie porównywano (i porównuje się) go ze słynnym Chaimem Soutinem. Symcha Trachter — bo o nim mowa — wystawiał swoje prace zarówno w żydowskich instytucjach kulturalnych, jak i w Kazimierzu Dolnym czy stołecznym Instytucie Propagandy Sztuki.

Symcha Trachter, fotografia, malarz, polski, żydowski, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Jego dzieła były wielokrotnie komentowane przez uznanych międzywojennych krytyków sztuki. Dziś — po kataklizmie II wojny światowej i wielu latach powojennego zapomnienia — jest artystą nieznanym szerszemu gronu miłośników sztuki. Okazją do ponownego odkrycia jego interesującej twórczości jest monograficzna wystawa zorganizowana w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.

Symcha Trachter, Pejzaż, Kazimierz Dolny, malarstwo polskie, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Miasteczko | 1929, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Korzenie

Symcha Binem Trachter przyszedł na świat 16 września 1894 roku w Lublinie jako syn Szymona Trachtera i Chawy Liby z Gutermanów. Pochodził z zamożnej rodziny mieszczańskiej. Jego ojciec był kupcem tekstylnym, prowadzącym „Hurtową sprzedaż wyrobów żyrardowskich, manufaktur i półwełnianych towarów fabryki R. Kindlera”2. Rodzinny sklep mieścił się w domu Trachterów, znajdującym się przy ulicy Lubartowskiej 382/3. Ulica ta była wówczas najbardziej reprezentacyjną arterią komunikacyjną lubelskiej dzielnicy żydowskiej3. Trachterowie posiadali również obszerny plac i kamienicę na warszawskich Nalewkach4. Symcha nie wywodził się zatem — jak wielu jego kolegów po fachu — z ubogiej, ortodoksyjnej rodziny żydowskiej.

Wiele wskazuje na to, że mógł mieć liczne rodzeństwo. Nie znamy jednak jego liczby. Wiadomo jedynie, że w latach 20. XX wieku Trachter regularnie korespondował z bratem Pinkusem. Niewiele wiadomo również o dzieciństwie artysty. Nie ulega wątpliwości, że wcześnie zaczął przejawiać zainteresowania malarskie. Nie były one w pełni akceptowane przez rodziców należących do zamożnej klasy średniej, marzących o innym przebiegu kariery swojego syna, jednak ostatecznie wspierających go w wyborze i wysyłających mu na ten cel pieniądze.

Pomimo początkowych trudności Symcha w 1911 roku wyjechał do Warszawy i podjął naukę w stołecznej Szkole Sztuk Pięknych. W pracowni Stanisława Lentza doskonale opanował rysunek z natury, czego świadectwem są już wczesne szkice młodego adepta sztuki.

W 1916 roku Trachter przeniósł się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zgodnie ze swoim życzeniem dostał się do pracowni Jacka Malczewskiego. Z tego okresu pochodzi najstarszy zachowany rysunek autorstwa Symchy — portret młodej kobiety o imieniu Aniela.

Symcha Trachter, Portret Anieli, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Portret Anieli | 1916, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Symcha Trachter, Portret Anieli, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Portret Anieli (detal) | 1916, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Wiadomo, że praca ta wzbudziła uznanie autora Melancholii5. Od 1917 roku Trachter kształcił się w pracowni Stanisława Dębickiego. Jego profesorami byli również Teodor Axentowicz i Stanisław Kamocki. Z ostatnim z wymienionych często wyjeżdżał na plenery malarskie, m.in. do podkrakowskich Paczółtowic. O tym, że twórczość Kamockiego wywarła silne piętno na kształtującej się wciąż manierze ucznia, świadczą wczesne pejzaże Trachtera malowane ok. 1920 roku. Uczelnia krakowska i jej wykładowcy — czołowi reprezentanci Młodej Polski — dali Trachterowi solidne przygotowanie artystyczne.

Symcha Trachter, Sad, malarstwo polskie, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Sad | ok. 1928, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Naukę w Krakowie artysta na krótko przerwał w 1918 roku. Wyjechał wówczas na pół roku do Wiednia, gdzie uczęszczał na zajęcia tamtejszej Akademii Sztuki. Po powrocie kontynuował studia w krakowskiej Akademii. W przeciwieństwie do wielu kolegów nie był krytycznie nastawiony do twórczości czołowych malarzy Młodej Polski. Z listu pisanego 26 stycznia 1920 roku dowiadujemy się, że doceniał m.in. Leona Wyczółkowskiego, który jego zdaniem należał „do pierwszorzędnych rysowników w Polsce, którzy tak dobrze odczują architekturę starych domów, ruin, drzew”6.

Po ukończeniu krakowskich studiów wrócił do rodzinnego miasta. Szybko zdobył popularność w lokalnym środowisku artystycznym, znajdując nabywców na większość swoich prac. W 1921 roku wykonał serię monochromatycznych, rysowanych czarną kredką widoków Lublina. Ukazał na nich m.in. klasycystyczną Bramę Grodzką, ulicę Podwale oraz kościół św. Wojciecha z dawnym szpitalem św. Łazarza.

Lublin. Brama krakowska, pocztówka, niezła sztuka

Lublin. Brama krakowska | Lata 1905-1912

Nie pominął również najpiękniejszego zabytku dzielnicy żydowskiej: synagogi Maharszala, której wnętrze drobiazgowo odtworzył. Widoki ulic i zaułków kreślone jego ręką mają w sobie wiele fantazji, z lubością rejestrował na kartach papieru najdrobniejsze ślady starzenia się szacownych staromiejskich budowli.

Krzywizny ścian oraz ubytki tynków i pokryć dachowych odtwarzał nerwową, nieco drapieżną kreską. Ponura czerń podkreślała zły stan techniczny malowniczych, lecz chylących się ku upadkowi kamienic. Lublin Trachtera niepokoi, nie oferując widzowi „łatwych”, pocztówkowych obrazków.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Lublin, ul. Podwale w Lublinie, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Fragment ulicy Podwale w Lublinie | 1921, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Rysunki lubelskie — choć przejawiają wiele cech dobrze opanowanego realistycznego warsztatu — zdradzają już fascynację zdyscyplinowaną dynamiką i deformacją, które zdominują dojrzałą twórczość malarza. Wrażenie delikatnego rozwibrowania płaszczyzny obrazu cechuje natomiast olejny widok lubelskiej Bramy Krakowskiej, namalowany przez Trachtera ok. 1924 roku. Jak zauważył Jakub Bendkowski, malarz uchwycił w nim ulotność chwili, zdradzając zainteresowanie malarstwem impresjonistów7. Wieczorne słońce przebiega po ścianach budynków, nasycając miejski pejzaż radosnym, subtelnym światłem.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Brama krakowska w Lublinie, Lublin, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Brama krakowska | ok. 1924, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Paryż

Senna atmosfera prowincjonalnego Lublina wkrótce przestała wystarczać ambitnemu młodemu malarzowi. W 1925 roku Trachter wyjechał w podróż do Paryża. Miał pozostać tam przez 4 lata. Podczas kilkuletniego pobytu we Francji nastąpiło ostateczne ukształtowanie się własnego, oryginalnego stylu artysty. Symcha studiował malarstwo w prywatnej Académie Ranson. Jego profesorem był Roger Bissière — znany malarz i ceniony pedagog.

Trachter był oczarowany Paryżem, wiele czasu spędzając przede wszystkim w Luwrze. Ówczesny przedmiot jego wielkiej fascynacji nie należał jednak do dzieł niszowych. W słynnej paryskiej świątyni sztuki Trachter podziwiał przede wszystkim … Mona Lisę Leonarda da Vinci. W liście do Wiktora Ziółkowskiego z 12 kwietnia 1925 roku donosił:

„[…] Paryż jest cudny, pracuję z powodzeniem. Co dwa dni jestem w Louvrze. Co za Louvre”8. W jednej z kolejnych relacji pisał z zadowoleniem: „[…] cieszę się powodzeniem u profesorów i u kolegów […] mieszkam bardzo daleko od Akademii, codziennie jadę metrem, prawie ½ godz. Mieszkam niedaleko Montmartru, na V piętrze, mam bardzo ładny pokój”9.

Z listów adresowanych do Wiktora Ziółkowskiego: lubelskiego fotografa-amatora, społecznika i przyjaciela malarzy wyłaniają się pierwsze preferencje artystyczne młodego Trachtera. Cenił Jeana Françoisa Milleta, Henriego Matisse’a, André Deraina i Amedea Modiglianiego, a deprecjonował Auguste’a Rodina, Vincenta van Gogha i Paula Gauguina. Dwóm ostatnim odbierał wręcz prawo do nazywania się malarzami, ich dzieła porównując do pięknych dywanów10. Krytykował stosowaną przez Van Gogha i Gauguina technikę malowania farbami wyciskanymi wprost z tubek.

Symcha Trachter, Słoneczniki, malarstwo polskie, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Słoneczniki | ok. 1917, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Uważał, że „prawdziwy artysta to jest ten, który umie mieszać farby na palecie”11. Najostrzej wyrażał się jednak o twórczości Pabla Picassa, którego nie cierpiał i nazwał w jednym z listów „skończonym idjotą”12. Doceniał jedynie jego umiejętności rysunkowe. Za największego mistrza malarstwa nowoczesnego uważał Paula Cézanne’a. W liście z 22 lipca 1925 roku pisał: „[…] Cézanne’a uważam za największego malarza naszego wieku, to jest malarz, który świetnie maluje światło, słońce, wodę, powietrze, namiętny kolorysta, rysownik znakomity”13. Najbardziej cenił jego martwe natury. Od Cézanne’a przejął wkrótce zaabsorbowanie problemami konstrukcji dzieła plastycznego. Odtąd jego obrazy znamionował rygoryzm formalny i skłonność do precyzyjnego i starannie przemyślanego komponowania dzieła.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Martwa natura | 1931, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Latem 1927 roku lublinianin wyjechał na cztery tygodnie do Fontainebleau. W 2. połowie lat 20. kilkakrotnie przebywał również na plenerach malarskich w okolicach Marsylii, Cannes i Nicei na południu Francji. Wraz z polskim malarzem Eugeniuszem Eibischem i jego żoną Franciszką podróżował po Lazurowym Wybrzeżu. Zachwycił się tamtejszym pejzażem i światłem. Wielkim odkryciem i największą fascynacją ostatnich lat pobytu we Francji była jednak dla Trachtera twórczość Chaima Soutine’a. Dzielił z nim żydowskie pochodzenie i środkowoeuropejskie korzenie. Soutine pochodził bowiem z Mińszczyzny, również mówił po polsku i obracał się w kręgu przybyłych z Polski marszandów14.

Stabilizacja

Do Lublina Trachter powrócił w czerwcu 1929 roku. Postanowił już na stale pozostać w rodzinnym mieście. Otworzył pracownię malarską przy ul. Lubartowskiej 382/3. W 1936 lub 1938 roku ożenił się z Hadesą Wajs i zamieszkał przy Krakowskim Przedmieściu 59. Już wkrótce po powrocie z Francji — w lutym 1930 roku — odbyła się największa wystawa prac Trachtera, zorganizowana w Żydowskim Towarzystwie Krzewienia Sztuk Pięknych w Warszawie.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Lublin, stare miasto w Lublinie, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Lublin. Stare miasto | ok. 1930, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

W obrazach i rysunkach z początku lat 30. wyraziście zaznaczyły się wszystkie cechy dojrzałego stylu artysty. Twórczo rozwinął on inspiracje płynące z twórczości Cézanne’a i Soutine’a, Od ostatniego z wymienionych przejął ekspresyjną stylizację groteskowo zdeformowanych motywów architektonicznych, impastową fakturę i śmiałą, kontrastową kolorystykę. Na obrazach Soutine’a i Trachtera szaleńczo wykrzywione budynki zdają się falować w dynamicznym ruchu wyznaczanym przez grubo i zamaszyście nakładane, odbijające światło plamy barwne.

Jak zauważył Jakub Bendkowski, Trachtera nie można jednak uznać za biernego naśladowcę Soutine’a15. Pejzaże malowane przez tego ostatniego są zdecydowanie bardziej odrealnione a kolory i kształty swobodnie rozlewają się po płaszczyźnie płótna, płynnie przechodząc jedne w drugie. Kształty malowane przez Trachtera są natomiast znaczone wielokrotnymi, drobnymi uderzeniami pędzla. Grubo nakładane impasty nie pojawiają się w sposób przypadkowy, lecz mają ściśle wyznaczone miejsce w kolorystycznej strukturze dzieła. Twórczość Trachtera jest zdecydowanie bardziej zdyscyplinowana niż dramatyczne i osobiste malarstwo Soutine’a. Jak przystało na miłośnika płócien Cézanne’a, lublinianin precyzyjnie kadrował motywy podpatrzone w naturze. Poddawał je następnie przemyślanej deformacji i stylizował dla nadania całości wrażenia szorstkiej, ekspresyjnej malowniczości. Soutine to szaleńcza spontaniczność i brawura, Trachter — wystudiowana nerwowość i ekspresyjny koloryzm.

Dojrzały styl Trachtera najtrafniej scharakteryzował w 1930 roku Mieczysław Wallis:

„dążenie do tworzenia pięknych harmonii kolorystycznych bez względu na to, czy te harmonie istnieją w rzeczywistości, czy nie; rozkochanie się w farbie olejnej, w jej kleistości, szklistości, blasku, emalii; szeroka, zamaszysta faktura, malowanie płynnie, tłusto, pastoso […] deformacje, walące się domy”16.

Jan Kleczyński słusznie zauważał zaś, że:

„w obrazach S. Trachtera widzimy gwałtowną walkę o opanowanie tej techniki, która się nazywa budowaniem, rysowaniem barwą. Artysta stara się konstruować obraz i jego poszczególne formy barwą, używając farb na podobieństwo gliny, z której by lepił kształt”17.

Symcha Trachter, Irysy, kwiaty, martwa natura, malarstwo polskie, żydowski malarz, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Irysy | ok. 1920, ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Kazimierz Dolny

W latach 30. Trachter wielokrotnie przyjeżdżał do Kazimierza Dolnego. Jego fascynacja tym nadwiślańskim sztetlem musiała być wówczas silna, skoro w maju 1925 roku pisał z Paryża do Wiktora Ziółkowskiego, że zaczyna tęsknić za Kazimierzem, kocha go i żałuje że nie może odwiedzić tego miasteczka zbliżającego się lata18. Świadectwem umiłowania kazimierskiego pejzażu są zachowane rysunki i obrazy olejne Trachtera.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Kazimierz Dolny, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Kazimierz Dolny (Domy obok Jatek) | 1930, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Szkice z Kazimierza diametralnie różnią się od tworzonych niemal dekadę wcześniej rysunków lubelskich. Detaliczny, na poły realistyczny opis Lublina został zastąpiony nonszalancką zamaszystością kreski tylko sumarycznie opisującej kazimierskie budynki i ich detale. Rysunkowe przedstawienia nadwiślańskiego sztetla zwracają uwagę pogodnym humorem i rozwichrzoną malowniczością, balansującą na granicy groteski.

Przedstawienia zabudowy okolic ulicy Browarnej czy zrujnowanych domów stojących tuż obok żydowskich Jatek to skrajnie subiektywne wyobrażenia kazimierskiego pejzażu. Dorota Seweryn-Puchalska słusznie uznała kompozycje kazimierskie Trachtera nie za klasyczne widoki miasta, lecz zapisy intymnej relacji między artystą a miejscem19. Lublinianin stworzył osobisty, zmitologizowany obraz nadwiślańskiego sztetla. Skrajnie zaniedbane domy, pozbawione podstawowych sanitarnych udogodnień, mocą jego dłoni przemieniły się w fantazyjnie skontrastowane, drapieżne formy. Wbrew pozorom kazimierskie ulice i budynki nie zostały jednak poddane idealizacji. Nabrały paradoksalnego, szorstkiego uroku, emanując wewnętrznym napięciem. Ten charakterystyczny dla Trachtera sposób współistnienia kształtów, połączony z wrażeniem wibracji materii malarskiej, sprawia, że jego dzieła nie pozostawiają widza obojętnym.

Symcha Trachter, obraz, szkic, sztuka polska, żydowski malarz, Rynek w Kazimierzu Dolnym, Niezła Sztuka

Symcha Trachter, Kazimierz Dolny. Rynek | ok. 1930, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. dzięki uprzejmości Żydowskiego Instytutu Historycznego

Kazimierski zaułek, ukazujący podwórko z widocznym po prawej fragmentem tylnej elewacji kamienicy Celejowskiej, to obraz zaskakujący spiętrzeniem i kapryśnością ruchliwych form. Można odnieść wrażenie, że na poły zrujnowane budynki obdarzone są własną, niepokojącą energią. Małomiasteczkowe podwórko wyczarowane przez Trachtera to istna rupieciarnia, w której nadmiernie nagromadzone, tracące czytelność kształty nakładają się na siebie i zdają się dialogować w żywiołowej rozmowie. Ekspresję tego dzieła potęguje wyrafinowane zestawienie przełamanych kolorów i szorstka impastowa faktura, zwracająca uwagę licznymi żłobieniami wykonanymi trzonkiem pędzla w grubo nakładanej farbie20.

Kazimierskie obrazy i rysunki Trachtera są znakomitymi przykładami międzywojennego „stylu ruderowego”. Termin ten został wprowadzony w latach 30. XX wieku przez prawicowego krytyka sztuki, Mieczysława Skrudlika i był wówczas pejoratywnie nacechowany21. W założeniu jego twórcy miał odnosić się wyłącznie do deprecjonowanej przez prawicowe kręgi twórczości artystów żydowskich. W rzeczywistości zasięg estetyki opisywanej tym terminem był znacznie szerszy, obejmując przedstawicieli wielu odmiennych środowisk artystycznych, tak dalekich od siebie jak np. Grupa Krakowska czy krąg „artystów państwowotwórczych”22.

W 1938 roku Trachter przeprowadził się do Warszawy. Jego znakomicie rozwijającą się twórczość przerwały dramatyczne wydarzenia II wojny światowej. Od stycznia 1940 roku artysta przebywał w getcie warszawskim. Wraz z Feliksem Frydmanem i Samuelem Putermanem wykonał wówczas niezachowane malowidło ścienne przedstawiające Hioba, przeznaczone do sali posiedzeń Rady Żydowskiej. W nadziei, że Arbeitsausweis uchroni go przed wysiedleniem, został członkiem utworzonej przy ulicy Mylnej 9a/11 Spółdzielni Artystów, wyrabiającej osełki i proszek do czyszczenia bagnetów23.

Tragiczny epilog. Treblinka

Jednak 25 sierpnia 1942 roku wraz z innymi artystami-spółdzielcami został ujęty przez nazistów i wywieziony do Treblinki, z której już nie powrócił…

Trachter włączył się w kosmopolityczny nurt poszukującej sztuki nowoczesnej, tworzonej pod szyldem szeroko rozumianego postimpresjonizmu. Nie wiemy, jaki był jego stosunek do wiary ojców. Czy dobrze znał jidysz? Z całą pewnością dobrze mówił i pisał po polsku, nie wyróżniając się strojem spośród kolegów „gojów”. Jego intrygująca twórczość o wyrazistym, indywidualnym obliczu najbliższa jest oeuvre dwóch innych polskich malarzy pochodzenia żydowskiego: Samuela Finkelsteina i Henryka Rabinowicza. Na ich tle wyróżnia się jednak intensywnością ekspresji wynikającej z twórczej – i wyjątkowej na polskim gruncie – interpretacji malarstwa Chaima Soutine’a.

Monograficzna prezentacja dorobku Symchy Trachtera, zorganizowana w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie, przywraca temu mało znanemu artyście należne miejsce w polskiej historii sztuki. Na wystawie zaprezentowano imponujący i wyczerpujący zestaw prac wykonanych we wszystkich mediach i technikach, jakimi posługiwał się lublinianin. Warto wybrać się w podróż do wykreowanego przez niego świata. Odnajdziemy w nim wiele napięcia, lecz za każdym razem bujny temperament artysty zostanie okiełznany mocą nieprzeciętnego malarskiego uroku i indywidualnie pojętej plastycznej harmonii.

Wystawa Symcha Trachter 1894–1942. Światło i barwa potrwa do 25.10.2020.

więcej o wystawie »

Wystawa finansowana jest przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszu EOG oraz przez budżet krajowy.


  1. J. Bendkowski (red.), Trachter: Malarz z Lublina, katalog wystawy zorganizowanej w Żydowskim Instytucie Historycznym, Warszawa 2020, s. 188.
  2. Ibidem, s. 13.
  3. Ibidem, s. 13.
  4. Ibidem, s. 13.
  5. Ibidem, s. 118.
  6. Ibidem, s. 75.
  7. Ibidem, s. 180.
  8. Ibidem, s. 84.
  9. Ibidem, s. 87.
  10. Ibidem, s. 89–90.
  11. Ibidem, s. 90.
  12. Ibidem, s. 90.
  13. Ibidem, s. 89.
  14. Ibidem, s. 32.
  15. Ibidem, s. 32-33.
  16. M. Wallis, Sztuki Plastyczne. Symcha Trachter (Żydowskie Towarzystwo Krzewienia Sztuk Pięknych, Królewska 51), „Robotnik. Organ Polskiej Partii Socjalistycznej” 1930, nr 78, s. 3.
  17. J. Kleczyński, Nowe wystawy. Kocioł eksperymentalny w Paryżu. – S. Trachter – P. Lindenfeldówna. — „Ogólna” w „Zachęcie”, „Kurier Warszawski” 1930, nr 64, s. 15.
  18. J. Bendkowski, op. cit., s. 86.
  19. Ibidem, s. 65-66.
  20. Ibidem, s. 198.
  21. Artifex (M. Skrudlik), Malarstwo pod znakiem sławojek, „Goniec Warszawski” 1936, nr 329, s. 6.
  22. Vide: P. Cyniak, Grupa Krakowska i „styl ruderowy”. Na marginesie wystawy „Idzie młodość”, czytelnia online pisma kulturalnego „Fragile”: https://fragile.net.pl/grupa-krakowska-i-styl-ruderowy-na-marginesie-wystawy-idzie-mlodosc/ (dostęp: 4.09.2020 r.).
  23. J. Bendkowski, op. cit., s. 113.

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Piotr Cyniak

Absolwent historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Publikował m.in. w „Quarcie” i „Spotkaniach z Zabytkami”. Interesuje się głównie sztuką polską 1. połowy XX stulecia, w szczególności grafiką artystyczną i ikonografią małych miasteczek. Pasjonat podróży, muzyki dawnej i jazzu.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *