Kalendarze, plakaty, kubki, koszulki i notesy oraz czekoladki – prace niewielu artystów tak intensywnie krążą we współczesnej kulturze wizualnej jak dzieła Alfonsa Muchy. Któż nie kojarzy wizerunków pięknych kobiet w rozbujałym ornamencie, pośród bogatej roślinności odwzorowanych na różnej maści gadżetach? Czy tak otoczeni „Muchą” potrafimy jeszcze docenić jego twórczość, która poza niewątpliwym potencjałem komercyjnym zaliczana jest do najważniejszych przejawów europejskiej secesji? Czy Mucha to coś więcej niż „tylko reklama”?

Alfons Mucha, Jesień i Zima, z cyklu Pory roku | 1896, kolekcja prywatna, źródło: Wikipedia.org
Per aspera…

Alfons Mucha, źródło: Wikipedia.org
Alfons Mucha, urodzony w 1860 roku w Ivančicach na Morawach, nie pochodził z rodziny artystycznej. Jego ojciec pracował jako woźny sądowy, więc zapewniał wieloosobowej rodzinie raczej skromny byt. W małym Alfonsie dostrzeżono jednak liczne talenty, nie tylko ten rysunkowy, ale również wokalny i muzyczny. Jako jedenastolatek był chórzystą w kościele pw. św. Piotra w Brnie, niestety w wyniku mutacji musiał porzucić śpiewanie i w 1875 roku wrócił do rodzinnego miasta, gdzie został sekretarzem gminnym. W międzyczasie próbował realizować się artystycznie, m.in. projektując elementy scenografii teatralnej. Chcąc zmienić swoją sytuację, ubiegał się o przyjęcie do praskiej Akademii Sztuk Pięknych, jednak bezskutecznie – w odpowiedzi na swoje podanie otrzymał następujący komentarz: „Proszę sobie poszukać innego zawodu, w którym będzie Pan mógł być bardziej użyteczny”1.
Pod koniec lat 70. Mucha postanowił szukać szczęścia w Wiedniu. Został zatrudniony w firmie Kautsky-Brioschi-Burghardt, która zajmowała się przygotowywaniem teatralnych teł i dekoracji. W stolicy Austro-Węgier także nie zagrzał długo miejsca – w 1881 roku pożar strawił jeden z najważniejszych wiedeńskich teatrów i Mucha został zwolniony, ponieważ firma nie potrzebowała już tak dużego zespołu. Przeniósł się wówczas do Mikulova – mniejszego miasta, gdzie koszty utrzymania były niższe. Los wreszcie się do niego uśmiechnął, ponieważ właśnie tam zaczął trudnić się malowaniem obrazów i poznał swojego pierwszego mecenasa – hrabiego Khuen-Belasiego.
- Alfons Mucha, red. S. Mucha, Warszawa, 2007, s. 155. ↩