„Znałem Malczewskiego od bardzo dawna, ale z tych lat wyraźnie go pamiętam. Drobny i szczupły, delikatnej, bardzo harmonijnej budowy, rozprostowany zawsze hardo i sztywny w karku, zdecydowany w lekkich, młodzieńczych prawie ruchach. Wysoko sklepione, niemal naprzód wysunięte czoło, łysa, jak gdyby pionowo postawiona, ale szlachetnie zaokrąglona czaszka. Czarne, duże, szeroko jak u dziecka otwarte oczy, oczy zmęczone, jak gdyby patrzące gdzieś w dal, jak gdyby1 nie widzące, a takie machinalnie czujne… W długich, nerwowych palcach drży papieros”2.
Słowa Adama Heydla chyba najpełniej oddają faktyczny wygląd mistrza. Porównując zdjęcie artysty z jego malarskim wyobrażeniem siebie samego, trudno jest rozpoznać w tym szczupłym, drobnym mężczyźnie potężnego rycerza sztuki, który dumnie wypina pierś w obronie twórczych ideałów. Wobec malarstwa Jacka Malczewskiego trudno pozostać obojętnym. Obecny właściwie w każdej z większych polskich kolekcji muzealnych, doceniany już od wielu lat przez kolekcjonerów prywatnych, jest nieodłącznym elementem, ba – filarem bogatego krajobrazu malarstwa polskiego.
Malczewski jest oczywiście twórcą ogromnego dorobku artystycznego, którego cechą rozpoznawczą, dla laików, są głównie sceny mitologiczne. Nie bójmy się po raz kolejny nazwać go największym symbolistą w dziejach sztuki polskiej. Jest na wskroś polskim artystą, malującym martyrologię rodaków zesłanych na Syberię, portrety Polaków – czy to jego najbliższych, czy tych, którzy odegrali znaczące role w życiu zniewolonego narodu, ale i malującym polski pejzaż, na którego tle umieszcza mitologiczne stwory skonfrontowane z polskim pastuszkiem i wiejską zagrodą.
Malarstwo Malczewskiego na pierwszy rzut oka może drażnić zbytnią dosłownością wizji, nadmierną cielesnością, która przytłacza, nie mieszcząc się w kadrze, czy znowuż kolorystyką dzieł, w których zdarza się drapieżny dysonans barwny. Dochodzą do tego liczne autoportrety artysty, które prowokują do nazwania go, delikatnie mówiąc, narcyzem.
Im bardziej jednak poznaje się twórczość Jacka Malczewskiego, im głębiej wchodzi się w ten dualistyczny świat polskich bohaterów i rodzimych pejzaży, przemieszanych z mitologicznymi postaciami, tym bardziej chce się w tym świecie zostać i dowiedzieć o nim jak najwięcej.
Radom
Artysta przyszedł na świat 14 lipca 1854 r. w Radomiu3. Na chrzcie, który odbył się w radomskim kościele farnym p.w. Św. Jana, otrzymał imiona Jacek Michał. Jego rodzice – Julian Malczewski oraz Maria z Korwin-Szymanowskich, należeli do zasłużonych, ale zubożałych szlacheckich rodzin. Pomimo finansowych braków potrafili stworzyć trójce swoich pociech – najstarszej Bronisławie (ur. 1853 r.), Jackowi, oraz najmłodszej Helenie (ur. 1861 r.)4 cudowny dom, pełen ciepła, radości i przede wszystkim miłości połączonej z wzajemnym szacunkiem wobec bliskich. Ukochana matka, Maria, zajmowała się domem, ale to ojciec, Julian, pełniący funkcję sekretarza Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w Radomiu, miał największy wpływ na rozwój intelektualny przyszłego malarza.
Julian Malczewski był erudytą, rozmiłowanym w sztukach pięknych, w literaturze Dantego, Szekspira, Goethego, a także w polskiej poezji romantycznej, zwłaszcza w utworach Juliusza Słowackiego. Pozostawał na czasie z wszelkimi nowinkami z dziedziny kultury i sztuki, był kompletnym zaprzeczeniem apatii i marazmu, które mogłyby zawładnąć człowiekiem żyjącym na skądinąd ówczesnej prowincji. Stąd też osobowość Juliana, ale i jego ogromne ambicje, które bardzo często stawały się motorem napędowym wszelkich działań, sprawiły, że mały Jacek dorastał w środowisku nie tylko akceptującym jego marzenia, ale wręcz inspirującym go do wybrania drogi artystycznej. Na długie lata ojciec stał się dla Jacka najważniejszym doradcą, ale i przyjacielem.
Dwór w Wielgiem
Nadchodzi rok 1867, kiedy trzynastoletni Jacek, przemyślaną decyzją ojca, przenosi się do dworu rodziny Karczewskich w Wielgiem, gdzie wraz z trójką swoich kuzynów ze strony matki, Wacławem, Bronisławą i z najmłodszym Kaziem, przygotowuje się do gimnazjum w Krakowie. Nauczycielem chłopców zostaje bardzo szybko Adolf Dygasiński. Humanista i przyrodnik, a przy tym uczestnik powstania styczniowego o „demokratycznych” zapędach, uczy młodych patrzenia na otaczający świat. Jacek przez najbliższe lata uczy się rozpoznawać ptaki, zwierzęta, rośliny i poznaje zwyczaje mazowieckiej wsi. Właśnie w Wielgiem Jacek stawia pierwsze plastyczne kroki. Przerysowuje matejkowskie głowy, biblijne sceny francuskiego symbolisty Gustave’a Doré, kopiuje ilustracje z czasopism, oczywiście wszystko za wiedzą i aprobatą ojca, który podsyła mu jednocześnie przybory malarskie, a nawet gipsowy odlew ręki do rysunkowych ćwiczeń. Niewątpliwie z czteroletniego pobytu w Wielgiem Jacek wyniósł jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz – wierną i konsekwentnie realizowaną przez lata miłość do mazowieckiego pejzażu. Płaski, rozległy, czasem zaakcentowany poziomym pasmem ciemnego lasu krajobraz, który zdominował tło większości dojrzałych kompozycji artysty, doczekał się jedynie – po przeprowadzce do Krakowa, konkurencji ze strony małopolskich pagórkowatych terenów.
Kraków
Zaplanowaną koleją rzeczy w 1871 r. Jacek wraz z kuzynami i nadal pod opieką Dygasińskiego, przenosi się do Krakowa. W gimnazjum Św. Jacka uczy się w klasie o profilu klasycznym. Jest bardzo dobrym uczniem, należy do ścisłej czołówki prymusów. Nie rezygnując ze swoich artystycznych marzeń, zapisuje się jednocześnie na prywatne lekcje do Leona Piccarda. Dzięki znajomościom ojca, który nadal czuwa nad rozwojem intelektualno-plastycznym syna, poznaje sławnego i szanowanego Józefa Brandta, a także m.in. „Wojtka” Kossaka.
Sam Kraków, z wielowiekową tradycją i bogactwem średniowiecznej architektury, robi na młodym Jacku ogromne wrażenie. Po wakacjach 1872 r., spędzonych oczywiście w rodzinnych stronach, młody Malczewski zapisuje się do pracowni Władysława Łuszczkiewicza jako wolny słuchacz. Julian Malczewski, doceniając zdolności, ale i ogromną pracowitość syna, zaczyna mierzyć jeszcze wyżej. Chce by Jacka wziął pod swoje skrzydła sam Jan Matejko – geniusz malarski, który rządził wówczas niepodzielnie polską sztuką i zbiorową wyobraźnią rodaków. Pośrednictwem w nawiązaniu znajomości zostaje obarczony Piotr Hubal-Dobrzański, z czasem bliski przyjaciel Jacka, który w przyszłości wielokrotnie posłuży mu jako model do wielu kompozycji. Dobrzański przedstawia szkice Jacka Matejce, który w liście z dn. 26.XI.1872 r. pisze do ojca chłopaka o „niepoślednim talencie malarskim”5.
I od tej chwili nie ma już odwrotu. Młody Jacek, zafascynowany Matejką, opuszcza gimnazjum, za zgodą ojca, i zapisuje się w lutym 1873 r. do Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie. Mijają kolejne miesiące nauki i mimo, że młody Jacek wciąż podziwia Matejkę, to w listach do ojca przewijają się coraz częściej nuty zwątpienia co do poziomu krakowskiej uczelni. Ojciec mu w liście przyznaje, że „Koledzy wisusy, profesorowie rutyniści, bez wyższego polotu”6, ale przekonuje syna, że warto pozostać na miejscu, bo zagraniczne szkoły i tak nie są mu w stanie zaoferować niczego lepszego w dziedzinie edukacji artystycznej. Natomiast Matejko nadal uważa, że powinien ćwiczyć się w malarstwie historycznym, a w liście do Juliana Malczewskiego, z dn. 6.08.1875 r. widzi w nim swojego następcę – „kontynuatora własnego imienia”7.
Jacek zniecierpliwiony jednak miałkością i niskim poziomem swoich nauczycieli, decyduje się na wyjazd do paryskiej École des Beaux-Arts jesienią 1876 r. Ze względów finansowych – cały czas pozostaje na utrzymaniu ojca, w stolicy Francji spędza jedynie rok akademicki, co i tak wiele mu daje. W pracowni klasycysty Henriego Lehmanna ćwiczy nieustannie rysunek, osiągając poziom warsztatu, o którym koledzy z krakowskiej uczelni mogą tylko pomarzyć. Jesienią 1877 r. wraca do Krakowa i do matejkowskiej szkoły. Jest to już tylko formalność, a w liście do ojca padają znamienne słowa „W cudzych chomątach nie mogę jakoś maszerować”8.
Jacek nie może i nie chce być dziedzicem matejkowskiej spuścizny – malarstwa historycznego. Ma swoją wizję sztuki, głowę przepełnioną historiami z poezji Słowackiego. Nie chce malować przeszłości – dla niego zamierzchłej, jest romantykiem, który w Paryżu tworzy już pierwsze szkice do późniejszych kompozycji z Anhellego, czy Lilli Wenedy.
Rozpoczyna się więc samodzielna droga twórcza młodego, pewnego swoich wyborów artysty. Własna pracownia i własna wizja sztuki to początki niezależności, choć jeszcze nie finansowej. Kwitnie również życie towarzyskie Jacka w samym Krakowie, w gronie sprawdzonych przyjaciół, do których należą m.in. historyk i krytyk sztuki Konstanty Górski, kolekcjoner Ludwik Michałowski i malarz Włodzimierz Tetmajer. Jacek przebywa w gościnie lwowskiej u Piotra Hubala-Dobrzańskiego, u hrabiostwa Husarzewskich w Horodyszczu na Podolu, czy w Rozdołach Karola Lanckorońskiego. W 1880 r. zwiedza północne Włochy wraz z Marcelim Czartoryskim – przyjacielem z okresu paryskiego. Niemal cały 1882 r. spędza w Radomiu i jego okolicach, gdzie pisze Luźne kartki, będące wspomnieniem młodych lat w Wielgiem.
Jesienią 1883 r. odnosi sukces wystawiając Śmierć Ellenai w warszawskim Salonie Krywulta i w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych. Sukces artystyczny wzmacnia społeczny oddźwięk dzieła, które rok później zostaje zakupione ze składek publicznych do zbiorów krakowskiego muzeum.
Niestety, ten sukces zawodowy dyskontuje śmierć ukochanego ojca w styczniu 1884 r. Julian Malczewski umiera, pozostawiając po sobie długi zaciągnięte przede wszystkim na kształcenie i utrzymanie syna. Jeszcze w tym samym roku, jesienią, Jacek wyjeżdża jako kronikarz dokumentujący w rysunkach i szkicach wyprawę zorganizowaną do Azji Mniejszej przez hrabiego Lanckorońskiego, której efektem jest szereg akwarel, ok. 40 rysunków i pięć prac olejnych namalowanych w późniejszych latach. W 1890 r. artysta po raz kolejny z Lanckorońskim uda się na wyprawę, tym razem do Włoch, gdzie największe wrażenie zrobią na nim zbiory sztuki zgromadzone we Florencji.
W tym czasie powstają też prace rozpoczynające cykl syberyjski, pierwsza wersja Na etapie, czy Zesłanie studentów. Od końca lat 80-tych powstają prace zainspirowane folklorem ukraińskim, ale i ludowością podradomskiej wsi – charakterystyczne dla tego regionu granatowo – białe zapaski ludowe powrócą m.in. w późniejszym cyklu Zatrutej studni. Kolejna podróż, a właściwie kilkumiesięczny pobyt w Monachium (przełom lat 1885–1886), wpływa również zdecydowanie na technikę i kolorystykę prac artysty.
Przychodzi jednak moment, kiedy i życie osobiste artysty zaczyna się stabilizować. Zanim jednak do tego doszło, młody Jacek musiał przeżyć miłosny zawód. Kilka lat wcześniej, dokładnie w 1878 r., miały miejsce potajemne zaręczyny Jacka z Wandą Karczewską, daleką kuzynką, rodzoną siostrą młodych współtowarzyszy nauk pobieranych w Wielgiem. Pierwsza młodzieńcza miłość, która szybko została przerwana przez ojca Wandy – wuja Feliksa, przyniosła ogromne rozczarowanie. Jacek został potraktowany jak ubogi krewny – „chłystek bez pieniędzy”, niegodny ręki ślicznej Wandy, który ośmielił się zamieszać w głowie młodziutkiej pannie. Zdarzenie oziębiło na kilka lat relacje pomiędzy rodziną Malczewskich, a Karczewskimi. Samego Jacka uraziło być może bardziej to, że Wanda bardzo szybko zapomniała o swoim wrażliwym adoratorze, natomiast ojca chłopaka zabolał bardziej fakt odrzucenia syna ze względu na braki finansowe, czym dał wyraz w liście do syna, określając Karczewskich mianem „brukiew i kapusta”9.
Czas jednak leczy rany i podobnie było w tym przypadku. Artyście zdarzyło się na pewno jeszcze nieraz zakochać, zanim spotkał na swojej drodze przyszłą żonę. Cofnijmy się jeszcze do czasów monachijskich, gdzie nie tylko, wg słów Olgi Boznańskiej, Jacek robił spore wrażenie wśród pań, ale krążyła jeszcze plotka – którą przekazywał w liście do małżonki Wojciech Kossak – jakoby miał zostać zięciem samego Józefa Brandta, poślubiając jego pasierbicę – Marię Pruszakównę.
Maria Gralewska. Narzeczona
Wróćmy jednak do roku 1886, kiedy Jacek wraca z Monachium i uczestniczy w weselu córki profesorostwa Janczewskich, gdzie poznaje pannę Marię Gralewską, młodszą od niego o dwanaście lat. Według słów samego artysty z listu do matki „Panna jest prześliczna blondynka – poczciwa, naturalna, miła i nadzwyczaj dystyngowana, nazywają ją tutaj die verzauberte Prinzessin”10. Młodzi zakochują się szybko, zaręczają jeszcze w listopadzie tegoż roku, a w roku następnym, 29 października, biorą ślub w Kościele Mariackim. Świeżo poślubiona małżonka artysty to córka krakowskiego aptekarza Fortunata Gralewskiego, przedstawiciela zamożnej warstwy krakowskiego mieszczaństwa.
Pochodzenie i rodzina żony ma niebagatelny wpływ na dalsze życie i losy młodej pary. Małżonkowie co prawda nie zamieszkują z teściami, ale przez pierwsze lata będą pod stałą „troskliwą opieką” teściowej artysty – Józefy. Na świat przychodzi Julia – 10 października 1888 r., pierworodna i ukochana córka artysty, która z charakteru i wrażliwości jest damską wersją ojca.
Cztery lata później, dokładnie 24 października 1892 r., rodzi się Rafał, drugie i zarazem ostatnie dziecko w rodzinie Malczewskich.
Przychodzi też czas, gdy naturalnym etapem w życiu młodego męża i ojca rodziny staje się uwiecznianie najbliższych oraz scenek z codziennego życia w wielu szkicach i olejnych pracach. Artysta, jeszcze przed ślubem, dowodzi swych uczuć, gdy uwiecznia ukochaną w fenomenalnym Portrecie narzeczonej (1887), czy już jako żonę czytającą Juleczce i Rafciowi bajki na dobranoc (Rodzina artysty, ok. 1896-97). Równolegle do kroniki życia rodzinnego, artysta kontynuuje dotychczasowy nurt swej twórczości.
Powstaje kolejny cykl zainspirowany ludowością – Rusałki (1888), przeznaczony do krakowskiego pałacyku hr. Pusłowskiego. Artysta uczestniczy w zagranicznych wystawach, w Wiedniu (1888) oraz w Monachium (1889).
W latach 90-tych zaczynają powstawać m. in. jedne z najsłynniejszych symbolicznych prac artysty: Introdukcja (1890), Melancholia (1890-94), Błędne koło (1895-96), a także intrygująca Sztuka w zaścianku (1896), czy zamówiony przez hrabiego Ignacego Korwin-Milewskiego reprezentacyjny Autoportret z paletą (1892).
Malarz zyskuje wiernych przyjaciół, zarówno wśród artystów, jak i w arystokratycznym gronie. Wysoko urodzeni przyjaciele, poza wsparciem finansowym, które przekłada się przede wszystkim na zakup lub zadatkowanie prac u artysty, często oferują gościnę w swych posiadłościach, stwarzając tym samym klimat sprzyjający twórczości.
Są to przede wszystkim Rozdoły Lanckorońskich, czy Rogalin hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Z tym ostatnim miejscem wiąże się zabawna anegdota, która stawia w zupełnie innym świetle źródło inspiracji co po niektórych prac. Jesienią 1893 r. Malczewski przebywał właśnie w gościnie u hr. Raczyńskiego, a ponieważ w okolicy panowała wówczas cholera, to artysta miał kategoryczny zakaz spożywania jakichkolwiek owoców. Prawdopodobnie rozbawiony zakazem artysta wymyślił „idącą na Rogalin zarazę”11 i stworzył świetny, a zarazem wieloznaczny obraz pt. W tumanie, który faktycznie przedstawia kobiecą postać, skutą kajdanami, unoszącą się pomiędzy skłębionymi ciałami, jakby wyrastającymi z kurzu polnej drogi. Oczywiście ta anegdota może być wytworem fantazji biografa i krewnego artysty – Adama Heydla, ale niewykluczone, że sam Jacek mógł mieć w jej stworzeniu udział.
Warto dodać na marginesie, że artysta prowokowany dociekliwymi pytaniami o znaczenie poszczególnych symboli, wzruszał ramionami rozdrażniony, bądź cieszył się z faktu, że najtęższe umysły łamią sobie głowy nad znaczeniem jego kompozycji. Kiedy ktoś wyjątkowo natrętnie próbował się dowiedzieć ukrytej pod symbolem prawdy, odsyłał go do Jana Bołoz-Antoniewicza, lwowskiego historyka sztuki – autora pierwszej indywidualnej wystawy prac Jacka Malczewskiego (1903 r. TPSP we Lwowie) oraz dość szczegółowo opracowanego katalogu, mówiąc: „Zapytajcie się o to Bołoza; on jeden najlepiej wie, jak się moje obrazy nazywają i co one znaczą”12. Najlepiej zaś definiuje jego stosunek do symbolizmu – wypowiedź Rafała:
„(…) pewno myślał Ojciec, wiedząc aż zanadto dobrze, że cokolwiek namaluje ludzie będą szukać zagadek, symbolicznych wypowiedzeń, ponieważ wiele lat przedtem opatrzono jego twórczość stampilą symbolizmu”13.
Jak każdy artysta bronił się przed zaszufladkowaniem, zamknięciem go w jednej epoce. W latach 90-tych XIX w. zostają docenione jego prace poza Polską (a raczej poza polskim społeczeństwem), zarówno w Berlinie w 1891 r. – na Międzynarodowej Wystawie Sztuki otrzymuje medal II klasy za Introdukcję, jak i w Monachium na również Międzynarodowej Wystawie Sztuki otrzymuje też medal II klasy za Śmierć na etapie oraz w 1900 r. na Wystawie Światowej w Paryżu zostaje nagrodzony srebrnym medalem za Melancholię. Bierze aktywny udział w organizacjach zrzeszających artystów, zostaje członkiem zarządu Powszechnego Stowarzyszenia Artystów Polskich (1894 r.), jak i współzałożycielem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” (1897 r.). Jest także współzałożycielem wiedeńskiego Vereinigung Bildender Künstler Österreichs Secession.
Uczestniczy w życiu artystycznym Krakowa jako pedagog – współprowadzi Wyższe Kursy Artystyczne dla Kobiet im. Adriana Baranieckiego, a także w 1896 r. obejmuje posadę zastępcy profesora rysunków w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, z której rezygnuje cztery lata później w wyniku konfliktu z ówczesnym rektorem Akademii Sztuk Pięknych – Julianem Fałatem. W 1912 r. powraca raz jeszcze na krakowską uczelnię jako jej rektor, otwierając rok akademicki słynną mową o powołaniu artysty i zasadach, którym musi być wierny tworząc sztukę. W 1913 r. następuje reelekcja artysty na kolejny rok akademicki, zakończony wybuchem I wojny światowej.
W marcu 1898 r. umiera ukochana matka, która po śmierci męża zamieszkała u młodszej córki Heleny w Wielgiem, zamężnej z Wacławem Karczewskim (z nim Jacek przygotowywał się w Wielgiem do gimnazjum i to w jego młodszej siostrze Wandzie był zakochany, która w młodości, nota bene, była serdeczną przyjaciółką rzeczonej siostry Jacka). Śmierć matki rozpoczyna kolejny wielki temat w malarstwie artysty – motyw śmierci. Powstaje Thanatos I (1898) i Thanatos II (1899). W obydwu pracach rolę Thanatosa przyjmuje na siebie młoda, posągowa kobieta, która w rękach trzyma kosę, odwieczny symbol śmierci. Za tło w przypadku pierwszej pracy posłużył modrzewiowy dwór w Gardzienicach – miejsce śmierci ojca, natomiast w drugiej kompozycji akcja rozgrywa się przed domostwem w Wielgiem, gdzie zmarła matka artysty.
W 1899 r. artysta wynajmuje leżącą nad Wisłą willę „Pod Matką Boską” na krakowskim Zwierzyńcu. Było to miejsce ukochane przez samego artystę, jak i jego rodzinę. Rafał, syn Jacka, pisał po latach: „Tam właśnie minęło moje oczadziałe szczęściem dzieciństwo. Mój Ojciec zaś przeżył szczytowe lata twórczości, powodzenia i zmagań z samym sobą”14. Największe wrażenie robił jednak sam ogród położony na tyłach willi, który można odnaleźć w wielu pracach Jacka, jako tło, czy to dla portretu wspomnianego, zaledwie kilkuletniego syna (Portret Rafała z gołąbkami, ok. 1900, wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, dar wnuka Krzysztofa i Krystyny Malczewskich), czy licznych autoportretów.
Powołam się ponownie na słowa dorosłego już Rafała, który opisał to miejsce tak: „Ogród wznosił się terasami wyżej i wyżej aż w pewnym miejscu rozszerzał się znacznie i stawał się prawie płaski. Aż potem znowu biegł w górę, i to ostro, po czym wcinał się w uprawne pola Norbertanek trójkątem podchodzącym prawie do drogi wysadzanej kasztanami idącej na Kopiec Kościuszki. Ogród – radość, ogród – wieczna pogoda i wiosna. Nabój zapachów wabiących motyle – zmierzchnice, huczące jak odrzutowce. Na małej przestrzeni (dla mnie nieogarnionej) rosły byliny, krzewy, drzewa, co tylko mogło istnieć w takim zwierzynieckim raju”15. Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu. Przypatrzmy się życiu prywatnemu artysty nieco bardziej, bo niewątpliwie nadszedł moment, w którym należy ujawnić kolejną postać, która odegrała ogromną rolę w życiu osobistym artysty, a tym samym odcisnęła niesamowicie silne piętno na jego sztuce.
Maria Kinga Balowa
Nie wiadomo kiedy dokładnie, ani w jakich okolicznościach artysta poznał swoją muzę. Wiemy za to z całą pewnością, że rolę muzy, chimery, harpii, w zależności od kaprysu i nastroju artysty, objęła Maria Kinga Balowa, a właściwie Jadwiga Maria z Brunickich Balowa16. Piękna pani, młodsza od artysty o 25 lat, była żoną starosty Stanisława Bala z podlwowskich Tuligłów. Z jednej strony była postacią dość tajemniczą, która nie pojawiła się z imienia i nazwiska w biografiach autorstwa Michaliny Janoszanki17 i Adama Heydla18, wydanych zaledwie kilka lat po śmierci artysty.
Jest oczywiste, że autorzy spokrewnieni z malarzem (Heydel), czy spowinowaceni z jego żoną (Janoszanka), chcieli oszczędzić rodzinie, a zwłaszcza wdowie, publicznego analizowania szczegółów wieloletniego związku pozamałżeńskiego jej męża. Janoszanka wspomniała wyłącznie o nieszczęśliwej miłości, która daje artyście impuls do tworzenia, zaś Heydel pozwolił sobie na umieszczenie większego akapitu traktującego o bezimiennej kobiecie, która darzyła artystę niekłamanym zachwytem: „W życie Malczewskiego, w późnej już dojrzałości, weszła raz jeszcze kobieta. Ku niej biegły jego myśli, jego wzruszenia i zachwyty. Przede wszystkiem zachwyty artysty. Piękna jak misternie wyrzeźbiony klejnot, jak diament rzucająca świetne, różnobarwne, migocące blaski. Samo życie, radość, słońce. Rozjaśniła mu ciemne godziny. Z szumem, pędem, jak meteor wdarła się w jego życie i jak meteor przeleciała, zagasła” 19.
Przyszli kochankowie poznali się prawdopodobnie ok. 1900 r., a ich miłość trwała kilkanaście lat. Malczewski z „Kinią”, bo tak podpisywała swoje listy do niego, utrzymywali dość ożywioną korespondencję, z której nie zachował się żaden list Jacka (zgodnie z umową Balowa je zniszczyła), a pozostało ok. 100 jej autorstwa (widocznie artysta nie dotrzymał danej obietnicy). W Tuligłowach, gdzie specjalnie wybudowano dla niego pracownię, spędzał szczęśliwe chwile, portretując ukochaną i jej bliskich. Otoczony troskliwą opieką pięknej, inteligentnej, wykształconej, bogatej i bywałej w świecie kobiety, artysta odżywał.
Nie trudno domyślić się jak z tym wszystkim czuła się żona Jacka. Mimo że kochankowie starali się zachować pozory, o ich związku wiedzieli wszyscy. Na oficjalnych uroczystościach małżonkowie występowali wspólnie, ale nieoficjalnie najprawdopodobniej każde z nich prowadziło własne życie. Zresztą już od dłuższego czasu związek państwa Malczewskich przeżywał gorsze dni. W Krakowie plotkowano nawet o rozwodzie tych dwojga, do którego jednak nigdy nie doszło. Maria była rozczarowana życiem z artystą uznanym i modnym, który jednak nie miał absolutnie żadnej smykałki do przekucia swego talentu i popularności w majątek. Nastały już czasy, gdy Malczewski stał się niezwykle rozchwytywanym portrecistą, docenianym nie tylko przez artystyczną brać, ale i prywatnych zleceniodawców.
Mimo to nie potrafił zapewnić Marii komfortu życia na poziomie, o jakim marzyła. Nie mogła pozwolić sobie na swobodne podróżowanie „do wód”, turystyczne wojaże po świecie, czy brylowanie na arystokratycznych salonach. Pochodząca z mieszczańskiego domu, zupełnie inaczej postrzegała szczęście rodzinne i powołanie artysty. Już sam fakt poślubienia artysty – malarza, musiał być dla niej i jej pragmatycznego środowiska wyjątkowym kaprysem. Nie rozumiała, a może nie chciała rozumieć twórczości męża. Nie interesowały ją rozterki Jacka, jego rozważania o duchowym powołaniu i roli artysty. Nie widziała potrzeby w dyskusjach i rozważaniach na temat sztuki, ani tym bardziej nie miała zamiaru wspierać małżonka w jego poszukiwaniach artystycznych. Widziała braki w życiu codziennym i na swój sposób próbowała zrekompensować je sobie, otaczając się ludźmi, którzy znowuż nie do końca odpowiadali wrażliwemu artyście. Stąd też drogi małżonków coraz bardziej zaczęły się rozchodzić. Nie pomogły już nawet takie drobiazgi, jak wspólnie dzielony nałóg nikotynowy, czy uwielbienie obojga dla gier karcianych, np. brydża. Marię, śmiało można było określić już mianem hazardzistki, jak pisze Dorota Kudelska: „Z mężem Maria dzieliła upodobanie do gry w karty, na stole leżały często znaczne sumy, co bardzo obciążało długami fundusze domowe, Malczewski spłacał je gotówką lub obrazami”20, chociaż i artysta zdaje się potrafił sporo przegrać w karty…
Jacek nawiązując romans z Marią Balową, uciekał od codziennych problemów, związanych przede wszystkim ze sferą finansową. Będąc niezwykle wrażliwą osobowością twórczą, szukał potwierdzenia swojego talentu malarskiego. Znalazł je u pani Balowej, która bezgranicznie podziwiała jego samego i jego sztukę.
Dlatego artysta coraz bardziej zaczął wycofywać się z życia rodzinnego. Właściwie cały ciężar wychowawczy spadł na barki jego żony, co nie do końca wyszło dzieciom na dobre. Artysta stał się kompletnym przeciwieństwem swojego ojca, który przecież tak bardzo starał się być obecnym i odpowiedzialnym rodzicem w życiu swoich dzieci. Można odnieść wrażenie, że artysta poddał się, pozwalając żonie na decydujący głos w kwestii wychowania i kształtowania przyszłości ich dzieci.
W przypadku Julii zaowocowało to niezbyt szczęśliwym małżeństwem z dużo od niej starszym dziedzicem ziemskim Feliksem Meysnerem (ślub wzięli w 1911 r.). Niewykluczone, że Maria chciała zaoszczędzić córce rozczarowań, które stały się jej udziałem poprzez niedobrane małżeństwo.
Natomiast młodszy Rafał nigdy nie potrafił udźwignąć odpowiedzialności wiążącej się z dorosłością. Nieukończony agronom i filozof21, zdecydował się w końcu zostać malarzem, jak ojciec, tyle, że samoukiem. Przypadkowe małżeństwo z kobietą, którą porzucił, pozostawiając ją samą z dwójką dzieci, bez żadnego wsparcia finansowego, nie świadczyły zbytnio o jego odpowiedzialności. Chyba najpełniej o stosunku ojca do syna mówi świetny portret młodych małżonków Malczewskich, namalowany przez Jacka w 1922 r. Wzruszająca dedykacja „Dzieciom najdroższym” oraz maleńka postać Don Kichota umieszczona za plecami syna, świadczą, że ojciec widział w swej młodszej latorośli błędnego rycerza, o niestałym charakterze, ciągle poszukującego nowych podniet w życiu (Portret syna Rafała z żoną, 1922, wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, dar wnuka Krzysztofa i Krystyny Malczewskich).
Warto jeszcze zaznaczyć, że żona artysty portretowana jest właściwie wyłącznie bez kostiumu symbolicznego. Czasem towarzyszą jej fauny lub inne postacie mitologiczne, kłębiące się za plecami, ale Maria Malczewska zawsze jest sobą – żoną malarza i matką jego dzieci. Kiedy natomiast pojawia się Maria Balowa, to widz może być pewny, że zobaczy jej twarz praktycznie w każdym możliwym kontekście, czy to jako powabną śmierć, groźną meduzę, złowieszczą harpię, demoniczną chimerę, czy łagodną muzę pojawiającą się bezszelestnie u boku artysty (Autoportret z muzą, 1908, wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu).
Rysy pani Balowej artysta nadał także roześmianej, złowieszczej chimerze przeglądającej się w lustrze zatrutej wody w studni, za której plecami widnieje wawelski zamek i zakole Wisły (Zatruta studnia z chimerą, 1905, wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu). Ta praca stanowi jakby prolog do słynnego cyklu pięciu Zatrutych studni, z lat 1905-1906, wśród których w obrazie pod numerem drugim ukryty jest kolejny portret Balowej, okrytej radomską zapaską. Wspomniany cykl został zakupiony do rogalińskiej kolekcji w 1906 r. przez Edwarda Raczyńskiego, który również należał do wielbicieli urody Marii Kingi Balowej.
Widzimy więc, że pani Balowa była kimś bardzo ważnym w życiu twórcy i dlatego, gdy zakończył się związek tych dwojga, Malczewski przypłacił to niemal depresją. Przez długie lata w literaturze przedmiotu funkcjonowało przeświadczenie, że to artysta w przededniu wybuchu I wojny światowej porzucił piękną Marię – poświęcając swą wielką miłość dla ojczyzny, za którą nie mógł już walczyć i oddać swego życia. W rzeczywistości to ukochana kobieta w listopadzie 1913 r. zadecydowała o zakończeniu związku. Do końca nie wiadomo dlaczego tak się stało, ale po raz kolejny, zbliżający się już do sześćdziesiątki Jacek Malczewski, musiał przewartościować swoje życie i zapoczątkować w nim kolejny etap.
Rozpoczyna się okres szeroko rozumianych powrotów, zarówno na gruncie prywatnym – malarz stara się ponownie zbliżyć do żony, oraz zawodowym – wątki syberyjskie, a także wspomnienia lat dziecięcych coraz częściej zaludniają kompozycje z tego okresu.
Jednocześnie wybuch I wojny światowej zmusza go, wraz z rodziną, do opuszczenia Krakowa i jako poddany cesarza austro-węgierskiego, zamieszkuje przez najbliższy rok w Wiedniu. Wojenna zawierucha wpływa na ilość i jakość materiałów malarskich, do których ma dostęp artysta. Pod wpływem wojny i walki o niepodległość Malczewski sięga znów do wątków biblijnych i przywołuje w pracach postać proroka Ezechiela, któremu, podobnie jak Chrystusowi, nadaje własne rysy twarzy.
Pojawiają się w jego pracach też nowi modele, którzy zapełniają miejsce zwolnione po odejściu pani Balowej. Artyście bardzo często pozuje Michalina Janoszanka, która sama będąc artystką, jest spowinowacona i zaprzyjaźniona z rodziną Malczewskich: Julią, z samym Jackiem. Maria z Woźniakowskich Sozańska, ciemnowłosa żona przyjaciela i również malarza Michała Sozańskiego, której w niewielkim portrecie towarzyszy sam artysta z faunimi rogami (Kobieta z faunem «Pokusa»), 1918, wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu), a jej szlachetne rysy można również rozpoznać w obrazach z lat 1914-1918 jako Polonii, Pytii, Eurydyki22 czy X Muzy (1918-19, wł. prywatna, obecnie depozyt w Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu).
W tym kalejdoskopie postaci nie może zabraknąć dość kontrowersyjnej postaci – Mieczysława Gąseckiego, malarza i konserwatora, który w ostatnich latach życia artysty, przyjął na siebie rolę przyjaciela i pomocnika malarskiego. Malczewski widział w nim swego następcę, zaś część bliskich znajomych artysty postrzegała go raczej jako osobę o nie do końca uczciwych intencjach wobec malarza.
Czymś naturalnym, w późnych latach życia, jest oglądanie się wstecz, ucieczka ku bezproblemowym latom dzieciństwa. Wielgie i Gardzienice coraz częściej stają się tłem obrazów mistrza. Powstaje cykl Moje życie (1914-1919) podsumowujący miniony czas i miejsca ważne dla autora.
Tymczasem próby naprawienia relacji z żoną nie kończą się sukcesem. Możemy się tylko domyślać, że Maria nie wybaczyła mężowi wieloletniej zdrady. Jacek więc dużo czasu spędza w Charzewicach u córki, bądź ze swymi siostrami – niezamężną Bronisławą i owdowiałą Heleną. Panie wynajmują kilka pokoi w lusławickim dworze lwowskiego adwokata Adolfa Vayhingera i tam też powstają portrety sióstr oraz autoportrety artysty, dokumentujące upływ czasu – ostatnie wspólne chwile rodzeństwa.
Temat śmierci przewija się coraz częściej w twórczości malarza. Artysta tworzy wizję swej ostatniej podróży pod znamiennym tytułem Mój pogrzeb (1923 r., wł. Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu), w którym spotykają się motywy zaczerpnięte z mitologii starożytnej, religii chrześcijańskiej oraz folkloru radomskiego. W ostatnich latach wspomina Radom, marzy, żeby odwiedzić miasto swego urodzenia jeszcze przed śmiercią.
Niestety artyście nie udaje się zrealizować swoich planów ze względu na wiek, ale i na stan zdrowia. Jeszcze w 1924 r. odbywa się jubileuszowa wystawa malarstwa Jacka Malczewskiego – czcząca 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy twórczej artysty w Krakowie, przeniesiona później do Poznania (1925), Warszawy i Lwowa (1926).
W ostatnich latach życia malarz powoli traci siły, dopada go artretyzm i największy jego dramat – powolna utrata wzroku. Zanika kontur i wyczucie bryły, z której tak słynął. Coraz rzadziej malowane obrazy budowane są właściwie wyłącznie w oparciu o plamę barwną i to przez artystę, który rysunek stawiał na piedestale i wielbił francuskiego klasycystę Ingresa.
W 1926 r. artysta wraca już na stałe do Krakowa, dokładnie do domu przy ul. Anczyca. 8 października 1929 r. umiera, a cztery dni później zostaje pochowany w krypcie kościoła oo. Paulinów na krakowskiej Skałce. Żegnają go tłumy.
Bibliografia:
1. Apanowicz A., Obrazy Jacka Malczewskiego w zbiorach Muzeum Okręgowego w Radomiu, „Rocznik Muzeum Radomskiego 1976”, Radom 1977.
2. Apanowicz A., Autoportrety i portrety Jacka Malczewskiego w Muzeum Okręgowym w Radomiu, „Rocznik Muzeum Radomskiego 1979”, Radom 1980.
3. Apanowicz A., Cenny nabytek Muzeum Okręgowego: prezentujemy, „Wojewódzki informator kulturalny”, 1980, nr 1.
4. Folga-Januszewska D., Rafał Malczewski i mit Zakopanego, t. 1, Olszanica 2006.
5. Grodziński, A., Rodzina Jacka Malczewskiego i jego dzieciństwo spędzone w Radomiu, „Biuletyn kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego”, 1970, nr 1.
6. Grzybkowska T., Mitologia Malczewskiego – katalog wystawy, Kraków 1995.
7. Grzybkowska T., Świat obrazów Jacka Malczewskiego, Warszawa 1996.
8. Heydel A., Jacek Malczewski – człowiek i artysta, Kraków 1933.
9. Jakimowicz A., Jacek Malczewski i jego epoka, Warszawa 1970.
10. Jakimowicz A., Jacek Malczewski, Warszawa 1975.
11. Janoszanka M., Wielki Tercjarz – moje wspomnienia o Jacku Malczewskim, Poznań 1936.
12. Krzysztofowicz-Kozakowska S., Jacek Malczewski – życie i twórczość, Kraków 2008.
13. Kudelska D., Dukt pisma i pędzla. Biografia intelektualna Jacka Malczewskiego, Lublin 2008.
14. Ławniczakowa A., Jacek Malczewski, Warszawa 1976.
15. Polski słownik biograficzny. Brożek Jan – Chwalczewski Franciszek, red. naczelny W. Konopczyński, Kraków 1937.
16. Polski słownik biograficzny, Horoch Mieczysław – Jarosiński Paweł, red. naczelny K. Lepszy, tom X, Wrocław, Warszawa, Kraków, 1962–1964.
17. Polski słownik biograficzny, Sowiński Jan – Stanisław August Poniatowski, red. naczelny H. Markiewicz, t. XLI, Warszawa – Kraków 2002.
18. Posiadała Z.K., Jacek Malczewski (1854–1929). W 150. Rocznicę urodzin i 75. Rocznicę śmierci, (katalog wystawy w Muzeum im. J. Malczewskiego w Radomiu), Radom 2004.
19. Posiadała Z.K., Jacek Malczewski 1854–1929 – jego związki z Radomiem i ziemią radomską, Radom 2004.
20. Jacek i Rafał Malczewscy, red. Z.K. Posiadała, Lublin 2015
21. Puciata-Pawłowska J., Jacek Malczewski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1968.
22. Jacek Malczewski – znany i nieznany. Jubileusz 90.lecia Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, red. Pulnar-Ferdjani I., Szymalak P., Radom 2013.
23. Suchocka D., Jacek Malczewski. Dzieła ze zbiorów Lwowskiej Galerii Sztuki, Olszanica 2004.
- Pisowania zgodna z oryginałem. ↩
- A. Heydel, Jacek Malczewski. Człowiek i artysta, Kraków 1933, s. 152. ↩
- Świadectwo chrztu Jacka Malczewskiego znajduje się w Bibliotece Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, za J. Puciata-Pawłowska, Jacek Malczewski, Wrocław – Warszawa – Kraków 1968. ↩
- Artysta miał jeszcze dwóch braci, zmarłych w wieku dziecięcym: Stanisława Dominika oraz Teodora, zob. Posiadała Z. K., Jacek Malczewski. Jego związki z Radomiem i ziemią radomską, Radom 2004, s. 10. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 43-44. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 58. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 63. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 81. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 95. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 124. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 144. ↩
- K. Wyka, Thanatos i Polska, Kraków 1971, s. 13. ↩
- Rafał Malczewski, Wspomnienie o ojcu, w: Jacek i Rafał Malczewscy, red. Z.K. Posiadała, Lublin 2015, s. 64. ↩
- Rafał Malczewski, op. cit., s. 53 ↩
- Ibidem. ↩
- Zob. D. Kudelska, Dukt pisma i pędzla. Biografia intelektualna Jacka Malczewskiego, Lublin 2008, rozdział Strona Kini, s. 233-286. ↩
- Michalina Janoszanka (1884-1952), artystka, malarka i pisarka, spowinowacona i zaprzyjaźniona z Jackiem Malczewskim, autorka jego apologizującej biografii Wielki Tercjarz – moje wspomnienia o Jacka Malczewskim (1936) – zob. Polski słownik biograficzny, Horoch Mieczysław – Jarosiński Paweł, red. naczelny K. Lepszy, Tom X, Wrocław, Warszawa, Kraków, 1962-1964, s. 552. ↩
- Adam Zdzisław Heydel (1893–1941), profesor ekonomii politycznej na UJ, znawca sztuki, spokrewniony z Jackiem Malczewskim, autor monografii Jacek Malczewski. Człowiek i artysta, Kraków 1933 – zob. Polski słownik biograficzny, Gross Adolf – Horoch Kalikst, Tom IX, Wrocław – Warszawa – Kraków, 1960-1961, s. 497 – 498. ↩
- A. Heydel, op. cit., s. 231-232. ↩
- D. Kudelska, op. cit., s. 178. ↩
- Zob. D. Folga-Januszewska, Rafał Malczewski i mit Zakopanego, Olszanica 2006. ↩
- Zob.: Polski Słownik Biograficzny, Sowiński Jan – Stanisław August Poniatowski, red. naczelny H. Markiewicz, t. XLI, Warszawa – Kraków 2002, s. 29. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Malarz oczami malarzy. Tragiczne losy Wacława Koniuszki - 30 grudnia 2021
- Rafał Malczewski. Od cepra do wariata - 30 lipca 2021
- Dwór w Lusławicach. Magiczne miejsce, które ukochali Malczewski i Penderecki - 14 maja 2021
- Thanatos i motyw śmierci w malarstwie Jacka Malczewskiego - 26 lutego 2021
- Jacek Malczewski „Portret Heleny Marcello” - 30 grudnia 2020
- Jacek Malczewski „Wizja Ezechiela” - 10 września 2020
- Konrad Krzyżanowski „Portret żony” - 2 sierpnia 2020
- Oblicza kobiet w twórczości Jacka Malczewskiego - 24 stycznia 2020
- Jacek Malczewski – rycerz polskiej sztuki - 14 lipca 2017
Miłe Panie! Entuzjastki sztuki!
Pierwszy raz stykam się z Waszym wspaniałym portalem. Przez przypadek. Czytając świetne wspomnienia Magdaleny Samozwaniec “Maria i Magdalena”, wyd. Świat Książki 1912 r., natknąłem się na postać Kini Balowej – muzy Jacka Malczewskiego. Postanowiłem w necie dowiedzieć się więcej o niej. Wybrałem Wasz portal, portal Waszej fundacji. Byłem zaskoczony tak świetnym powyższym artykułem o tych dwóch postaciach.
Poruszyły mnie też Wasze słowa o fundacji, którą założyłyście. Przebija przez nie szczerość i prawdziwa miłość do sztuki. Popieram te głosy krytyczne czytelników potępiające Ministerstwo (nie) Kultury co do odmowy dla Was grantów. Jaki minister (Gliński) widzimy. Umie tylko chojnie łożyć dziesiątki milionów zł na kulturę, ale …. żydowską. Dlatego gotowy jestem też wesprzeć Was finansowo. Uczynię to lada dzień.
Jesteście dobrym przykładem patriotyzmu Polaków – poprzez kulturę do ich serc. Życzę wytrwałości Waszej pięknej postawie. Niech Bóg Wam i Waszemu dziełu sprzyja.
Mocno pozdrawiam
Tadeusz Kalinowski l.66
Dziękujemy pięknie za dobre słowo 🙂 Wsparcie jest nam teraz potrzebne bardzo – więc będziemy wdzięczne ogromnie. I zapraszamy do czytania. 🙂