Lekko zezowata dziewczyna wyłania się z tła niczym senne widziadło. Jej frontalna poza przywodzi na myśl sposób, w jaki w dawnych wiekach przedstawiano groźnych proroków. Prosty strój i warkocz nie są w stanie odciągnąć uwagi widza od przytłaczająco intensywnego spojrzenia tej tajemniczej postaci. Czy przemawia przez nią zwykła hardość? A może jednak coś więcej? Pod względem ekspresji emanującej z oczu rywalizuje z nią Teresa Roszkowska, której błękitne oczy hipnotyzują na podobieństwo rozfalowanej toni oceanu. Subtelnej i eterycznej Madonnie kazimierskiej towarzyszą nie tylko anioły, sierp Księżyca i słoneczna tarcza, ale również – niczym w średniowiecznych tablicach fundacyjnych – niewielkie modele kazimierskiej fary i tamtejszej willi Antoniego Michalaka.
Zaciekle naturalistycznie przedstawiona, karykaturalna twarz Pijaka kontrastuje z lśniącymi jak emalia przedmiotami: szklanką i fajką. Rzeźbiarz Alfons Karny, ukazany na zaginionym portrecie, przypomina natomiast tajemniczego magika, który już za chwilę powoła do życia tajemniczego stwora. Ów tajemniczy znak potencjalności zdaje się czekającego tylko na jeden demiurgiczny gest, aby nabrać pełnej mocy i wypełznąć z siermiężnego worka. Bywa jeszcze dziwniej.
W rycinie Pereat mundus, vivat ars półnagi malarz w kusych spodenkach w paski wciela się w rolę świętego Jerzego walczącego ze złem tego świata symbolizowanym przez tyleż anonimową co nieszczęsną parę. Jego rumak – zapewne mitologiczny Pegaz – ma wielkie królicze uszy. Jeszcze większe zaskoczenie mógłby wzbudzić zaginiony rysunek Dziad i baba, nawiązujący tematycznie do opowieści pod tym samym tytułem pióra Józefa Ignacego Kraszewskiego. Śmierć pod postacią komicznie wyglądającego szkieletu wyposażonego w ostrza noży zamocowane niczym narty atakowała w nim karykaturalnie powyginane tytułowe postaci – chudą, szpetną Babę i uwiecznionego w samych slipach Dziada o twarzy trolla. Pośród wijących się, przerażonych bohaterów-embrionów, godnych filmu z gatunku science fiction, powiewały banderole z początkowymi fragmentami tekstu autora Starej baśni.
Jan Gotard w swojej twórczości płynnie przechodził od motywów zabawnych do tego, co niepokojące i zanurzone w atmosferze grozy. Bywało, że potrafił przerażać widza nie tylko wyglądem nasyconych zewnętrzną brzydotą postaci, ale nawet niecodziennymi efektami oświetleniowymi, prowadzącymi do „spirytualnej” dematerializacji sportretowanych osób.
Już ten krótki przegląd uzmysławia nam oryginalność twórczości i szeroką skalę talentu Jana Gotarda, o którego dziełach mieliście przed chwilą możliwość już co nieco przeczytać.
W latach 20. XX wieku malował głównie werystyczne, gładkie jak emalia sceny rodzajowe ukazujące postaci z tzw. społecznych marginesów o karykaturalnie przerysowanych, naznaczonych bólem i cierpieniem rysach. Alkoholików i hazardzistów malował również w latach 30. Czarno-zielonkawy koloryt artysta zamienił jednak wówczas na jasne, świetliste tła. Zamiast tworzyć „caravaggionistyczne”, ostre kontrasty światłocieniowe zaczął coraz radykalniej zacierać kontury. Najchętniej tworzył swoje obrazy na desce dębowej albo sklejce, samodzielnie gruntując podobrazie1. Malował szpilką, którą z pietyzmem i niespotykaną cierpliwością rozprowadzał nakładane laserunkowo farby2. Osiągał w ten sposób sobie tylko właściwy efekt wyrafinowanego sfumata, którego nie powstydziłby się sam Leonardo da Vinci.
Miarą perfekcji i cierpliwości Gotarda jest fakt, że na większości spośród jego obrazów nie sposób odnaleźć jakichkolwiek śladów nakładania farby. Są jak samoistne byty, powołane do życia mocą jakiejś tajemnej czarnoksięskiej sztuki.
Dzieła Gotarda chętnie porównywano do obrazów tworzonych przez niemieckich artystów z kręgu Nowej Rzeczowości (niem. Neue Sachlichkeit) oraz płócien Amerykanina Ivana Le Lorraine’a Albrighta3. Przesadna gestykulacja i mimika wielu osób sportretowanych przez polskiego malarza budzi też skojarzenia z twórczością głuchoniemego dziewiętnastowiecznego warszawiaka Feliksa Pęczarskiego.
Bliższych i dalszych analogii poszukiwano również w sztuce dawnej, w szczególności w dziełach caravaggionistów, holenderskich „małych mistrzów”, Hieronima Boscha, Pietera Bruegla starszego, Albrechta Dürera czy Piera della Francesca4. Choć Gotard z pewnością inspirował się malarstwem renesansu i baroku oraz wykazywał pokrewne zainteresowania co koledzy po fachu działający w Republice Weimarskiej, to poszczególne cytaty i nawiązania wchłaniał jak gąbka, a następnie przetwarzał, dostosowując do własnego stylu. Rację miał chyba kolega artysty, grafik Wiktor Podoski, który uważał, że Gotard:
„[…] nie jest w stanie nikogo naśladować, nie może, nie potrafi być kimś innym, tylko sobą. Choćby nawet chciał. Byłby takim w każdym miejscu i czasie. Stajemy przed obrazem jak przed faktem dokonanym. Ale tu faktem jest ta indywidualność, drapieżna w swej bezwzględności. Można jej ulec lub odejść. Nie można jej poprawiać”5.
Tradycyjna historyczno-artystyczna „wpływologia” traci więc moc w odniesieniu do prac tego wybitnego polskiego artysty. Jako twórca „osobny” na zawsze pozostanie dla nas enigmą.
Wydaje się, że istotą ekspresji obrazów Gotarda takich jak Pasjans, Pijak czy Kabalarka pozostaje ich nadrealna, niemożliwa do opisania słowami atmosfera. Skłoniła ona Annę Turowicz do uznania, że „jednym z kluczowych zagadnień jego sztuki jest kondycja człowieka skazanego na byt między zjawiskami zmysłowymi a doświadczeniami duchowymi, przynależącemu do obu światów, do żadnego w pełni”6.
Czy tak było w istocie? Czy rzeczywiście, jak uważa Turowicz, nawet oczy dziewczynek malowanych przez artystę świadczą o doświadczaniu „rozdarcia, świadomości piętna śmierci”?7 Choć wydaje się to prawdopodobne, to nie mamy na to żadnych bezsprzecznych dowodów. Trudno natomiast zaprzeczyć, że jednymi z najbardziej charakterystycznych cech twórczości Gotarda są skłonność do iluzjonistycznej precyzji technicznej, stylizatorskie przerysowanie form oraz stosowanie groteski jako podstawowej formuły przedstawiania8. Balansowanie – m.in. w rycinach takich jak Alchemik i Prometeusz – między tym, co trywialne, a tym, co wzniosłe, oraz predylekcja do przedstawiania wyniszczonych twarzy ludzi pochodzących z tzw. marginesu społecznego to charakterystyczne cechy jego trudnej do zdefiniowania artystycznej osobowości. Niczym w teorii abstrakcji Kandinsky’ego, zdają się one wynikać z jakieś tajemniczej „wewnętrznej konieczności”, do której nie miał ani nie ma dostępu żaden poznający umysł. Poza samym Gotardem.
Pragnąc uniknąć domorosłego psychologizmu, przyjrzyjmy się więc dziejom życia Jana Zygmunta Gotarda. Urodził się w Warszawie 15 marca 1898 roku. Jego ojciec – chirurg Henryk Gotard – zmarł w 1912 roku, przeżywszy jedynie czterdzieści osiem lat9. Przyszły artysta, a wówczas uczeń prywatnego gimnazjum filologicznego, został ochrzczony wraz z braćmi Aleksandrem i Stefanem dopiero dwa lata po śmierci ojca10. W 1915 roku zdał maturę i rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim11. Już po trzech semestrach przeniósł się na wydział prawa. W latach 1919–1920 odbył służbę wojskową, walcząc z bolszewikami na froncie litewsko-białoruskim12. Po demobilizacji zrezygnował z dalszej nauki na Uniwersytecie Warszawskim i postanowił wstąpić na wyboistą ścieżkę sztuki. Najpierw uczył się w prywatnej szkole Konrada Krzyżanowskiego. Jako jej uczeń wyjeżdżał na plenery organizowane m.in. w kaszubskich Kartuzach. To w szkole „Krzyżaka” poznał swojego największego przyjaciela – Antoniego Michalaka.
W 1922 roku jego ścieżki zbiegły się ponadto w Kartuzach z przyszłym największym mentorem – Tadeuszem Pruszkowskim. Razem z Michalakiem przeniósł się w 1923 roku do nowo utworzonej państwowej Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie. Z miejsca został wpisany na piąty semestr studiów13. Uczył się równolegle w pracowniach Tadeusza Pruszkowskiego i Władysława Skoczylasa. Już w trakcie pierwszego roku pobytu w szkole wziął udział w pamiętnym pierwszym plenerze malarskim uczniów „Prusza” zorganizowanym w Kazimierzu Dolnym.
To wtedy młodzi adepci sztuki malarskiej odkryli w podziemiach tamtejszego kościoła świętej Anny zmumifikowane szczątki ludzi. Wyrzucone z trumien, leżały bezładnie na posadzce14. Były wśród nich mumie dzieci. Rok później, w letnie gorące dni, stały się one przedmiotem artystycznej fascynacji Gotarda. Do legendy przeszły budzące powszechne zdziwienie pobyty artysty w krypcie i długie godziny spędzone na rysowaniu i malowaniu „truposzów”. Plonem tych osobliwych studiów było kilka zaginionych dzieł ukazujących przerażająco naturalistycznie odmalowane mumie. Z archiwalnej fotografii znamy tylko jeden z tych budzących grozę obrazów, ukazujący zwłoki kobiety z maleńką mumią noworodka. Podobno trzy z nich zakupiła nauczycielka pracująca w stołecznym Instytucie Głuchoniemych, resztę zaś ambasador Stanów Zjednoczonych Stetson15. Stetson zamówił następnie u malarza swój portret. Podobno Gotard – z typową dla siebie bezkompromisowością i pełnym oddaniem najwyższym wartościom w sztuce – uzależnił przyjęcie zlecenia od uwiecznienia na obrazie również sekretarza ambasadora. Zdziwionemu – a może i oburzonemu – zleceniodawcy tłumaczył, że „on ma ciekawą twarz, a pan – nie. Może razem coś z tego wyjdzie”16. Po ukończeniu dzieła okazało się, że na obrazie obaj panowie siedzieli za stołem udekorowanym butelką wina, zaś dygnitarz dzierżył pełny kieliszek trunku. Stetson, reprezentujący kraj, w którym obowiązywała przecież prohibicja, był zrozpaczony. Gotard odmówił jednak wprowadzania jakichkolwiek poprawek. Ostatecznie ambasador ugiął się i zakupił zamówiony portret17.
Koledzy artysty powtarzali po latach również inną anegdotę, zgodnie z którą wspomniana nabywczyni Mumii zaprosiła artystę na kawę do swojego domu. Gotard miał wówczas zobaczyć swoje obrazy powieszone na honorowym miejscu w salonie nauczycielki, która podczas spotkania wyjawiła wielką radość z ich posiadania. Podobno wcześniej odwiedzało ją zbyt wielu ciekawskich gości, a odkąd powiesiła „truposze” w pomieszczeniu służącym do serwowania kawy i herbaty, ich liczba drastycznie zmalała18. Z wielkim ukontentowaniem dodała, że niektórzy wręcz odmówili wstępowania w jej progi, dopóki nie usunie ze ścian tych bulwersujących dzieł19.
Pora wspomnieć też o dramatycznym wydarzeniu, które miało miejsce na plenerze 1924 roku. Gotard, cierpiący od lat na epilepsję, podczas silnego ataku spadł wówczas z Góry Zamkowej. Odniósł wówczas poważne rany głowy i mocno poobijany został przewieziony do szpitala w Puławach. Zachowała się fotografia z tego okresu, ukazująca artystę z zabandażowaną głową siedzącego na łóżku szpitalnym. Pobyt w szpitalu stal się też impulsem do stworzenia znanej tylko z międzywojennej reprodukcji ironicznej litografii Zszywanie czaszki genjusza20. Rekonwalescencja nie trwała jednak długo, gdyż Gotard uciekł ze szpitala, tłumacząc się zaniepokojonym kolegom, że musi dokończyć malowanie rozpoczętych dzieł21.
Artysta wielokrotnie powracał do Kazimierza Dolnego, zaś w latach 30., po osiedleniu się w nim Antoniego Michalaka, okresowo pomieszkiwał w willi przyjaciela na Górze Basztowej. Piękny widok rozciągający z jej okna artysta uwiecznił w zjawiskowo onirycznym pejzażu Widok na Wojszyn.
Nadwiślańskie miasteczko malował i rysował wielokrotnie, w latach 30. chętnie przekształcając widoki podpatrzone w naturze w fantastyczne, baśniowe krajobrazy skąpane w mgławicy miękkich, jakby rozpływających się w powietrzu kresek.
Przytoczone anegdoty świadczą przede wszystkim o bezkompromisowym oddaniu artysty własnej twórczości. Jak powtarzali koledzy, nigdy nie troszczył się o pieniądze, które – gdy akurat przejściowo je posiadał – hojnie rozdawał potrzebującym. Do najbarwniejszych należy historia Babki z syfonem (Panny Józi). Obraz ten, przedstawiający mieszkankę Kazimierza Dolnego, nabył niejaki Z.L. Dobrowolski, który odpoczywając latem w tym nadwiślańskim miasteczku, obserwował proces powstawania dzieła22. Gotard, który nie umiał samodzielnie wycenić obrazu, malowanego z pietyzmem i cierpliwością przez równy miesiąc, otrzymał za niego równowartość miesięcznej pensji Dobrowolskiego. Pensji nie byle jakiej, gdyż nabywca Babki z syfonem pełnił kierowniczą funkcję w polsko-francuskiej spółce23. Niebotyczną wówczas sumę dwóch tysięcy złotych Gotard wykorzystał podobno na zakup własnego gospodarstwa dla borykającego się z poważnymi finansowymi problemami chłopa z podkazimierskiej wsi.
Wobec tej, jak też innych przytoczonych opowieści za nietrafioną uznałbym opinię Joanny Pollakówny, której zdaniem obrazy Gotarda:
„[…] są wizjami materialnego życia w stanie upadku i degrengolady […]. Często gwałtowne w geście, zawsze utkwione w atmosferze tragicznego masochizmu malarza, obsesyjnego w dokładności, z jaką cyzelował szczegół czy rozprowadzał szpilką farbę”24.
Biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy dostępu do psychiki Gotarda, proponuję, aby patrzeć na jego twórczość nie przez pryzmat ewentualnej choroby, masochizmu czy obsesji, ale dostrzegać w niej bezmiar nieskrępowanej fantazji, a przede wszystkim ogrom budzącej podziw sprawności i pracowitości. Być wdzięcznym za pozostawiony nam przez artystę malarski i graficzny dar, raz po raz wzbudzający po dziś dzień kolejne zachwyty oczarowanych widzów.
Autor Pasjansa w czasie II wojny światowej nie chciał ukrywać się w Kazimierzu Dolnym. Wolał być blisko matki i braci w okupowanej Warszawie. Miłość do rodziny przypłacił życiem, ginąc z rąk nazistów w 1943 roku25. Był prawdziwym malarzem alchemikiem, a jego dzieła należą do najoryginalniejszych kreacji w światowej sztuce dwudziestolecia międzywojennego.
Bibliografia:
1. Bartoszewicz W., Buda na Powiślu, Warszawa 1983.
2. Na granicy światów: katalog wystawy twórczości Jana Gotarda 1898–1943, oprac. A. Turowicz, W. Odorowski, Kazimierz Dolny 2006.
3. Pollakówna J., Malarstwo polskie. Między wojnami 1918–1939, Warszawa 1982.
4. Turowicz A., Kazimierz Dolny w twórczości Jana Gotarda, „Brulion Kazimierski” nr 1, 2001.
5. Turowicz A., Wspomnień o Janie Gotardzie ciąg dalszy, „Brulion Kazimierski” nr 2, 2001.
6. Zamoyski J., Łukaszowcy – malarze i malarstwo Bractwa św. Łukasza, Warszawa 1989.
- A. Turowicz, Na granicy światów – sztuka Jana Gotarda, w: Na granicy światów: katalog wystawy twórczości Jana Gotarda 1898–1943, oprac. A. Turowicz, W. Odorowski, Kazimierz Dolny 2006, s. 28. ↩
- Ibidem, s. 28. ↩
- I. Luba, Pereat mundus vivat ars, w: Na granicy światów…, op. cit., s. 44. ↩
- A. Turowicz, op. cit., s. 32–33. ↩
- Ibidem, s. 26 ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 27. ↩
- Ibidem. ↩
- Kalendarium życia i twórczości Jana Gotarda, w: Na granicy światów…, op. cit., s. 12. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 13. ↩
- A. Turowicz, Wspomnień o Janie Gotardzie ciąg dalszy, „Brulion Kazimierski” nr 2, 2001, s. 5. ↩
- W. Bartoszewicz, Buda na Powiślu, Warszawa 1983, s. 88–89. ↩
- Ibidem. ↩
- J. Zamoyski, Łukaszowcy – malarze i malarstwo Bractwa św. Łukasza, Warszawa 1989, s. 41. ↩
- Ibidem, s. 41. ↩
- A. Turowicz, Kazimierz Dolny w twórczości Jana Gotarda, „Brulion Kazimierski” nr 1, 2001, s. 10–11. ↩
- A. Turowicz, Wspomnień o Janie Gotardzie ciąg dalszy…, op. cit., s. 5. ↩
- Ibidem, s. 6. ↩
- Ibidem, s. 5. ↩
- J. Pollakówna, Malarstwo polskie. Między wojnami 1918–1939, Warszawa 1982, s. 73. ↩
- Kalendarium życia i twórczości Jana Gotarda, w: Na granicy światów…, op. cit., s. 22. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Twarze sławnych i zapomnianych. Życie i twórczość Alfonsa Karnego - 17 listopada 2024
- Jan Matejko „Portret Józefa Ciechońskiego” - 7 sierpnia 2023
- Misterium ekspresji. Rzeźby Johanna Georga Pinsla - 5 maja 2023
- Marcello Bacciarelli „Portret Michała Jerzego Mniszcha z córką Elżbietą i psem Kiopkiem” - 29 stycznia 2023
- Wytrwały humanista. Życie i twórczość Tadeusza Kulisiewicza - 15 stycznia 2023
- Między Parchatką a Pociejowem. Życie i twórczość Jana Piotra Norblina - 5 stycznia 2023
- Na wielu strunach. Motyw zesłania w twórczości Jacka Malczewskiego - 9 grudnia 2022
- Paolo Veronese „Alegoria Cnoty i Występku” - 21 listopada 2022
- „Ażeby przedstawić możliwie najwierniej”. Życie i twórczość Bernarda Bellotta zwanego Canalettem - 16 listopada 2022
- „Niech zginie świat, byle żyła sztuka”. Życie i twórczość Jana Gotarda - 13 listopada 2022