Jan Matejko to malarz powszechnie znany, postać wręcz pomnikowa. A jednak jego prywatne życie dalekie było od ideału: problemy z pieniędzmi, ze zdrowiem, z dziećmi, a nade wszystko z żoną. Teodora Matejko, bo o niej mowa, już za życia mistrza owiana była czarną legendą, uznawano ją powszechnie za prawdziwe przekleństwo artysty. Czy to cała prawda o ich związku?
Narodziny miłości
Jan Matejko swoją przyszłą żonę znał „od zawsze”. Ojciec Teodory, Antoni Giebułtowski, zaprzyjaźniony był z ojcem Jana, Franciszkiem Matejką. Obie rodziny mieszkały blisko siebie, przy ulicy Floriańskiej w Krakowie, a dzieci Giebułtowskiego pobierały u Franciszka Matejki lekcje muzyki. Młodzi Matejkowie (Jan miał siostrę i pięciu braci) przyjaźnili się z synami Giebułtowskiego: Stefanem i Stanisławem. Ten drugi na wiele lat został serdecznym przyjacielem malarza.
Jan jako chłopiec często bywał u Giebułtowskich. W jego własnym domu było tłoczno i niezbyt zamożnie. Choć Giebułtowscy nie byli lepiej sytuowani, to odnalazł u nich to, czego najbardziej potrzebował: rodzinne ciepło. Jego matka, Joanna, osierociła go, gdy miał zaledwie siedem lat.
Teściowa jak matka
Drugą matką – jak sam mówił – stała się dla niego pani Paulina z Sikorskich Giebułtowska, która zawsze okazywała wątłemu półsierocie dużo serdeczności.
Jej mąż, Antoni Giebułtowski, był z wykształcenia prawnikiem i pracował jako urzędnik w Trybunale Sądu Wolnego Miasta Krakowa, nieznajomość niemieckiego uniemożliwiła mu jednak pięcie się po szczeblach kariery. Skromny budżet domowy wspomagała stancja dla chłopców prowadzona przez jego żonę. Z pewnością Giebułtowscy byli ludźmi kulturalnymi i wrażliwymi na sztukę. Jak już wspomniano, ich dzieci uczyły się gry na instrumentach, a sam pan domu w wolnych chwilach chętnie chwytał za pędzel.
Młody Matejko tak mocno wrósł w rodzinę Giebułtowskich, że w 1853 roku zabrali go ze sobą na wakacyjny wyjazd do Wiśnicza, gdzie od niedawna mieszkała ich najstarsza córka Joanna ze świeżo poślubionym mężem Leonardem Serafińskim. Mając w perspektywie pobyt na wsi, Paulina Giebułtowska pomyślała o chorowitym Jasiu. W zamian za gościnę początkujący malarz miał sportretować Joannę. Od tego czasu regularnie bywał w Wiśniczu, wiele razy też wykonywał podobizny członków rodziny – m.in. trzy lata później namalował wizerunki państwa Serafińskich, a w 1858 roku powstały portrety Antoniego i Pauliny Giebułtowskich.
Najmłodsza córka Giebułtowskich Teodora była od Matejki o osiem lat młodsza. Bliscy nazywali ją Teosią, Osią lub Ośką, później zaś korzystała ze zdrobnienia Dora.
Według przekazów była ślicznym dzieckiem, uwagę zwracały zwłaszcza jej ogromne oczy o niespotykanej fiołkowej barwie. Za tą uroczą aparycją krył się jednak żywiołowy temperament, niepasujący do dobrze ułożonej panienki. W latach pięćdziesiątych Jan zapewne nie poświęcał dziewczynce wiele uwagi – zwłaszcza że absorbowały go zupełnie inne sprawy.
W 1851 roku trzynastoletni Matejko zaczął uczęszczać do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Jego ojca niezbyt cieszył wybór tak niepewnego zawodu, ale chłopak był pewny swojego malarskiego powołania. Szybko dał się poznać jako uczeń ambitny i pracowity. Po ukończeniu szkoły miał uzupełniać edukację za granicą, co było przyjętą praktyką wśród młodych artystów. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca. Najpierw w 1859 roku przebywał przez kilka miesięcy w Monachium, a w kolejnym roku zaliczył jeszcze krótszy epizod studiów w Wiedniu. Fatalnie czuł się z dala od ojczyzny, nie podobały mu się metody nauczania, a przy okazji prezentował prawdziwy antytalent do nauki języków obcych. Wrócił więc tam, gdzie było jego miejsce, czyli do Krakowa.
Teodora w tym czasie z dziecka zmieniała się w panienkę. Wysłano ją na pensję, gdzie miała zdobyć stosowne wykształcenie. Jak można się domyślić – niezbyt rozległe.
Z pewnością miała szansę uczyć się języków: niemieckiego i francuskiego. Dziewczęta szkolono także w rysunku i muzyce, by lepiej prezentowały się w towarzystwie. Teosia miała talent do jednego i drugiego. Do dziś zachowały się jej rysunki, a ze wspomnień jej siostrzenicy Stanisławy Serafińskiej wiadomo, że wykonywała rozmaite kunsztowne robótki. Do tego przepięknie śpiewała. Nie miała jednak szans rozwijać się w żadnym z tych kierunków – nie taką rolę przewidywano dla panny z dobrego domu. Gdy o wiele później postanowiła kształcić swój głos, zostało to uznane za kolejny eksces i przejaw rozrzutności.
Młody malarz cały czas utrzymywał ożywione kontakty z zaprzyjaźnioną rodziną. Bywał u nich także po śmierci Antoniego Giebułtowskiego w 1859 roku oraz po tym, jak w 1862 roku owdowiała Paulina z najmłodszą córką przeniosła się do Serafińskich. Nie wiadomo tylko, kiedy głównym powodem tych wizyt stała się chęć spotkania Teodory.
Podeptany pierścionek!
Jedna z najsłynniejszych anegdot na temat Matejków dotyczy nieudanych zaręczyn Jana z Teodorą w 1862 roku. Szesnastoletnia panna miała w furii rzucić oferowanym przez malarza pierścionkiem, dając popis swojego temperamentu. Dopiero pod wpływem matki zdecydowała się przyjąć konkurenta. Czy było tak naprawdę? Historia przekazana została przez sekretarza Matejki, Mariana Gorzkowskiego, który nie przepadał za Teodorą i niejednokrotnie naginał fakty na potrzeby swojej opowieści, warto więc spojrzeć na nią z pewnym dystansem. Pierścionek znajdujący się dziś w Domu Matejki – najpewniej „ten” pierścionek – nosi jednak ślady drobnych uszkodzeń1.
Choć rodzina Teodory znała i lubiła Matejkę, to bardzo możliwe, że nie wszyscy byli zachwyceni pomysłem małżeństwa. Malarz nie wydawał się najlepszą partią Leonardowi Serafińskiemu, który po śmierci Antoniego Giebułtowskiego stał się prawnym opiekunem nieletniej Osi. Matejce do sławy i stabilnej sytuacji zawodowej było jeszcze daleko. Na razie ciężko pracował i biedował, choć nie dawał tego odczuć ukochanej, którą zasypywał podarkami.
Paulina Giebułtowska z kolei „Jasia, tego poczciwego chłopaka, kochała uczuciem macierzyńskim – przeczuwała, jaki to będzie dobry mąż. Mniej pewna była własnej córki. Opowiadała nieraz o trudnościach z usposobieniem gwałtownym i zaciętym Teosi”2. Podobne obiekcje miał ponoć ojciec artysty, który uważał Teodorę za panienkę złośliwą i krnąbrną.
Ostatecznie do zaręczyn doszło w 1862 roku. Stan narzeczeński przyszłych państwa Matejków ciągnął się dość długo. W tym czasie spotykali się w towarzystwie przyzwoitek – nieraz małych siostrzenic Teodory: Helenki i Stasi. Poza tym pisali do siebie listy, w których Jan niezmiennie nazywał narzeczoną swoją „Najdroższą Panią”.
Skąd ta zwłoka? Wydaje się, że zakochanemu Matejce wcale nie spieszyło się do realizacji matrymonialnych planów, a do tego we wszystko wplątała się historia. Na początku 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe. Matejko pragnął dołączyć do zbrojnego zrywu, został jednak od tego pomysłu odwiedziony przez bliskich: wątły, chorowity i nieobeznany z bronią nie był dobrym kandydatem na powstańca. Do walki ruszyli jego bracia Edmund i Kazimierz oraz brat Teodory Stefan, który nigdy już nie wrócił do domu. W tej sytuacji nikt nie miał głowy do ślubów.
W końcu jednak, po dyplomatycznej interwencji pani Giebułtowskiej, 21 listopada 1864 roku Jan pojął Teodorę za żonę. Uroczystość odbyła się w kościele karmelitów na Piasku. Choć obecna była tylko garstka najbliższej rodziny, Matejko zadbał o spektakularną oprawę, jakby żywcem przeniesioną z własnych obrazów. Zachwyt budziła przede wszystkim suknia panny młodej, osobiście zaprojektowana przez artystę.
Stanisława Serafińska, obecna na ślubie jako mała druhenka, wspominała:
„Był to rodzaj kontusza z rozciętymi na wyloty rękawami, z długim trenem z doskonałego białego kaszmiru, cały podszyty jedwabiem. Spódnica do tego także biała jedwabna, krótsza niż zwierzchnie ubranie”3.
Wspaniały strój Teodory podziwiać możemy na reprezentacyjnym portrecie, który jej mąż namalował w kolejnym roku. Obraz został wprawdzie zniszczony (o okolicznościach tego zdarzenia będzie jeszcze mowa), ale Matejko wykonał w 1879 roku jego wierną replikę, która znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Portret to przede wszystkim popis mistrzostwa w oddawaniu drobnych detali i struktury tkanin. Patrząc na niego, możemy z łatwością wyobrazić sobie jedwabie, kaszmiry i koronki, w które spowita była panna młoda. Przede wszystkim jednak możemy spojrzeć na nią oczami męża i trochę lepiej zrozumieć, co tak bardzo go w niej pociągało.
Rodzinna sielanka?
Matejko nie namalował nigdy tradycyjnego portretu ślubnego, ale można przypuszczać, że – bardzo w swoim stylu – zakamuflował go w obrazie historycznym. Chodzi o Zygmunta Augusta i Barbarę Radziwiłłównę, dzieło inspirowane jednym z najsłynniejszych romansów w dziejach Polski. Choć obraz ukończony został dopiero w 1867 roku, to Matejko pracował nad nim już w roku swojego ślubu.
Królowi nadał własne, choć wyidealizowane rysy, a namiętnie przytulonej do niego królowej – twarz swojej młodej żony. Nie ma wątpliwości, że Dora była jego królową, a już na pewno władczynią jego wyobraźni. Na swoich obrazach obsadzał ją w nieskończenie wielu rolach: królowych, dam, a nawet wnuczki Wita Stwosza. Czy to nie prawdziwe szczęście ożenić się z własną muzą?
Poza historycznymi wizjami było jednak codzienne życie toczące się w mieszkaniu na piętrze kamienicy przy ulicy Krupniczej, które „maleńkie było, ale składne i ładnie urządzone”4. W oficynie tego samego budynku znajdowała się pracownia Matejki. Malarz spędzał w niej teraz dużo czasu. Jego kariera właśnie zaczęła nabierać rozpędu, a to dzięki Kazaniu Skargi.
Medalowany, chłopiec ciaciany
Obraz ukończony w 1864 roku spotkał się z dużym uznaniem, a w kolejnym roku został wysłany na paryski Salon. Jego śladem podążyli młodzi małżonkowie, odbywając swoją pierwszą większą podróż. Gdy Matejko został nagrodzony medalem, uradowana Teodora pisała w liście: „Jasiek jest medalowany, chłopiec ciaciany”5.
Jeszcze w tym samym roku Matejków spotkało kolejne szczęście – urodził się ich pierwszy syn Tadeusz. Później przyszła pora na dwie córki: Helenę urodzoną w roku 1867 i dwa lata młodszą od niej Beatę. Najmłodszy Jerzy, zwany Iziem, przyszedł na świat w 1873 roku. Był to czas, kiedy Matejko z wielką czułością szkicował żonę.
W mieszkanku przy Krupniczej zrobiło się gwarno i ciasno. Choć Matejko uwielbiał dzieci, to bardzo chętnie wysyłał je na wakacje do Wiśnicza i Koryznówki (letniego domu Serafińskich).
Wystarczy spojrzeć na jedną z jego karykatur, by przekonać się dlaczego. Widzimy na niej malarza pracującego nad swoim słynnym Kopernikiem pod surowym spojrzeniem rozpartej w fotelu żony i wśród hasających po pokoju dzieci.
Jak wyglądało w tym okresie małżeństwo Matejków? Zapewne sporo było w nim napięć i konfliktów związanych z prozaicznymi, codziennymi kłopotami – jak w większości rodzin.
Jeśli jednak sięgniemy po ich listy, przekonamy się, że nie brakowało też czułości. Teodora z jednego z letnich wyjazdów pisała:
„Przecudny dzień, jak dawno nie było. Tylko Ciebie brak, by można było iść z Tobą na nasz ulubiony zamek. (…) Teraz mam ogromny apetyt na Ciebie, mój drogi, ucałować w aksamitki ojczusia i wszystkie kosteczki. Ale nie ma mojego Jasia, trzeba się obejść”6.
Jej mąż zaś kończył jeden z listów słowami:
„Do najbliższego, a najserdeczniejszego zobaczenia i ucałowania ocząt i rączek Twoich, moja ukochana, Żono moja najmilsza”7.
Szaleństwo Teodory
Trudno powiedzieć, kiedy wszystko zaczęło się psuć. Wydawałoby się, że sytuacja Matejków systematycznie się polepszała. Jan w 1873 roku został dyrektorem Szkoły Sztuk Pięknych, a przede wszystkim był już ważną personą w świecie sztuki. Wykupił od rodzeństwa kamienicę przy ulicy Floriańskiej, po uciążliwej przebudowie rodzina w 1874 roku mogła przenieść się do znacznie wygodniejszego lokum. Do tego w 1876 roku malarz nabył majątek w Krzesławicach, Matejkowie zyskali więc własną letnią posiadłość i nie musieli już korzystać z uprzejmości krewnych.
A jednak atmosfera w domu stawała się coraz gorsza. W latach siedemdziesiątych Teodora zaczęła chorować: tyła, skarżyła się na bóle. Winna była cukrzyca, której wówczas nie umiano skutecznie leczyć. Pani Matejkowej zalecano wyjazdy do wód i uśmierzanie dolegliwości morfiną. Dora, która nigdy nie miała łatwego charakteru, coraz częściej była dla swoich bliskich wręcz nieznośna. Do legendy przeszła jej skłonność do kłótni i zmienność nastrojów, co dziś łatwo możemy wytłumaczyć wpływem choroby i narkotyku. Nie pomogła też z pewnością rodzinna tragedia, która rozegrała się w 1878 roku, kiedy przyszła na świat najmłodsza córka Matejków, Regina. Dziecko było ciężko chore i po niecałym miesiącu cierpień zmarło.
Do jednej z największych awantur w domu przy Floriańskiej doszło w 1876 roku. Wówczas oprócz Matejków mieszkała tam także owdowiała Joanna Serafińska z córkami. Pod nieobecność żony artysta poprosił o pozowanie do obrazu starszą z nich – Stanisławę. Jej piękny portret w stroju historycznym znany jest pod tytułem Kasztelanka.
Praca nad nim odbywała się za zgodą matki dziewczyny. I wszystko potoczyłoby się może bez problemów, gdyby nie to, że Jan postanowił o niczym nie mówić Teodorze. Ta, gdy nieoczekiwanie wróciła z uzdrowiska i odkryła w pracowni nowy obraz, wpadła w szał. Cisnęła wówczas do ognia swój portret w sukni ślubnej. Z Kasztelanką nie poszło tak łatwo, bo malowana była na desce. Wobec tego Dora zażądała, żeby zniszczył ją Jan. Z wściekłości zerwała także stosunki z własną siostrą i jej rodziną. Mogłoby się wydawać, że ta przesadzona reakcja na niewinne pozowanie jest jawnym dowodem szaleństwa Teodory. Być może jednak starzejąca się muza poczuła, że jej pozycja jest zagrożona i występek męża odebrała jako najgorszą z możliwych zdrad.
Na szczęście dla nas Matejko oszukał małżonkę, pokazując jej odpiłowane i nadpalone narożniki obrazu, który bezpiecznie ukrył w pałacu Tarnowskich.
O stanie małżeństwa Matejków wiele mówi obraz Utopiona w Bosforze namalowany w 1880 roku. Jest to nieco zmodyfikowana wersja pracy wykonanej w 1872 roku podczas podróży do Stambułu.
Artysta zilustrował scenę topienia niewiernej małżonki sułtana Hassana. Okrutnego aktu dokonuje sługa, a sam władca patrzy na wszystko z boku. W drugiej wersji malarz nadał historii rys autobiograficzny. W rolę sułtana wcielił się sam, żona to oczywiście Teodora, a sługą wykonującym wyrok jest – wspomniany już wcześniej – Marian Gorzkowski. Był on od 1876 roku sekretarzem Szkoły Sztuk Pięknych, a także najbliższym współpracownikiem i towarzyszem Matejki. To właśnie jemu zawdzięczamy pierwszą biografię malarza – bezcenną ze względu na zawarte w niej wspomnienia, a zarazem niewolną od przeinaczeń i naginania faktów. Swojej niechęci do Teodory sekretarz nigdy nie krył i z pewnością odegrał swoją rolę w oddalaniu się małżonków od siebie.
Szpital psychiatryczny
Wszystko zawaliło się w 1882 roku. Wówczas Teodora (podstępem i przy czynnym udziale Gorzkowskiego) została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym. Powodem był jej pogarszający się stan emocjonalny. Czy jednak prawdą jest, że Matejko bał się o życie własne i dzieci, jak donosi jego sekretarz? Trudno powiedzieć, z pewnością jednak małżeńskie życie niewiele już miało wspólnego z sielanką. Choć jesienią kolejnego roku Teodora opuściła szpital, to nigdy nie wróciła na Floriańską. W następnych latach przebywała naprzemiennie w wynajętym mieszkaniu, w Krzesławicach albo w kolejnych lecznicach. Małżeństwo w zasadzie przestało istnieć, ograniczając się do smutnej szarpaniny urzędowej – podczas gdy Teodora próbowała uzyskać świadectwo zdrowia, Jan dążył do uznania jej za niepoczytalną.
Malarzowi także nie było w tym czasie lekko, został przecież sam z całym domem na głowie. A dom ten nie był bynajmniej spokojną przystanią. Mimo szacunku, jakim się cieszył, Matejko wciąż miał kłopoty finansowe, związane m.in. z wydatkami Teodory i utrzymaniem Krzesławic. Wielu trosk przysparzały dorastające dzieci. Synowie, Tadeusz i Jerzy, nie byli zainteresowani nauką i chyba żaden z nich nie wiedział, co chciałby robić w życiu. Problem z córkami polegał natomiast na… konieczności chodzenia z nimi na bale.
Matejko nienawidził tego typu wydarzeń, z Teodorą nie bywał niemal nigdzie – córki jednak ktoś musiał wprowadzić do towarzystwa. Nawet gdy w końcu udało się szczęśliwie doprowadzić do ich zamążpójścia, nie obyło się bez nieprzyjemności. Gdy w 1891 roku ślub miała brać Helena, Teodora szantażowała rodzinę, że nie da córce swojego błogosławieństwa, jeśli nie zostanie z niej zdjęta kuratela sądowa. Ostatecznie uroczystość spędziła w powozie pod kościołem. Nie mniej nerwowa atmosfera panowała na późniejszym o rok ślubie Beaty.
Teodorę i Jana w pewnym sensie połączyła dopiero śmierć. 1 listopada 1893 roku żona była przy łóżku artysty do ostatniej chwili. Sama zmarła trzy lata później, 25 sierpnia 1896 roku. Oboje pochowani są w rodzinnym grobowcu na cmentarzu Rakowickim.
Na koniec pozostaje pytanie: czy Teodora z Giebułtowskich naprawdę zamieniła życie Jana Matejki w koszmar? Za próbę odpowiedzi niech posłużą słowa biografki artysty, Marii Szypowskiej:
„Życie Matejki z Teodorą nie było nieustannym piekłem – ale nieustannym przerzucaniem się od piekła do nieba najwyższych uniesień. Nigdy nie była to szara zwyczajność (…) Matejce jego pasje codzienne („pasje” – gwałtowne uczucia i „pasje” – męczarnie) po prostu były niezbędne do życia, do malowania postaci pełnych pasji. Nie nadużywał alkoholu, nie sięgał po narkotyki, miał za to swoją Teodorę”8.
Bibliografia:
1. Antecka J., Buyko M., Teodora moja miłość. Życie codzienne Jana i Teodory Matejków, Olszanica 2014.
2. Gorzkowski M., Jan Matejko. Epoka lat dalszych, do końca życia artysty, z dziennika prowadzonego w ciągu lat siedemnastu, Kraków 1898.
3. Serafińska S., Jan Matejko. Wspomnienia rodzinne, Kraków 1958.
4. Sołtysik M., Klan Matejków, Warszawa 2019.
5. Szypowska M., Jan Matejko wszystkim znany, Poznań 2016.
Mecenasem artykułu
jest:
Krakowski Dom Aukcyjny
Krakowski Dom Aukcyjny zadebiutował aukcją sztuki współczesnej i dawnej w 2019 roku. Jednocześnie od 2003 roku – jako Galeria Sztuki ATTIS – prowadzi działalność w zakresie sprzedaży dzieł sztuki oraz organizacji ekspozycji malarstwa. Już 26 maja 2020 najbliższa aukcja, na której do kupienia będą dwa niezwykłe portrety autorstwa Jana Matejki »
KDA jest członkiem Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich. Specjalizuje się w malarstwie polskim XIX i XX wieku. Spośród ciekawszych przeprowadzonych transakcji można wymienić sprzedaż wybitnej olejnej pracy Henryka Siemiradzkiego Z ostatniej plagi Egiptu czy też największego do tej pory na polskim rynku sztuki obrazu Sotera Jaxy-Małachowskiego Finale z 1915 roku. Krakowski Dom Aukcyjny sprzedał do prywatnych kolekcji także wiele innych wybitnych dzieł sztuki – prace Juliusza i Wojciecha Kossaków, Jacka Malczewskiego, Aleksandra Kotsisa, Teodora Axentowicza, Leona Wyczółkowskiego, Bronisławy Rychter-Janowskiej, Wlastimila Hofmana, Witkacego czy też artystów bardziej współczesnych: Edwarda Dwurnika, Jerzego Dudy-Gracza, Tadeusza Kantora, Adama Marczyńskiego, Jerzego Nowosielskiego, Alfreda Lenicy, Henryka Stażewskiego i wielu innych. Prace z oferty KDA wielokrotnie miały okazję zasilić polskie kolekcje muzealne.
- J. Antecka, M. Buyko, Teodora moja miłość. Życie codzienne Jana i Teodory Matejków, Olszanica 2014, s. 30. ↩
- S. Serafińska, Jan Matejko. Wspomnienia rodzinne, Kraków 1958, s. 87. ↩
- Ibidem, s. 132. ↩
- Ibidem, s. 133. ↩
- J. Antecka, M. Buyko, op. cit., s. 71. ↩
- Ibidem, s. 81–82. ↩
- M. Szypowska, Jan Matejko wszystkim znany, Poznań 2016, s. 154. ↩
- Ibidem, s. 158. ↩
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023
To zaiste niesamowita historia! Związki artystów z ich “Muzami” mają tyle niesamowitych barw i odcieni! Ciekawe też jak rozwinęłyby się talenty Teodory, gdyby dać im szansę. To dopieroż jest tragiczna i niezrozumiana postać. Przypomina mi bardzo żonę Wyspiańskiego, która dla odmiany popadła w alkoholizm. Niełatwe jest życie z artystą!