Wprawdzie Józef Chełmoński jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów polskich żyjących w XIX wieku, jednak wiedza na jego temat zwykle ogranicza się do suchych faktów brzmiących jak formułki z podręczników do historii sztuki. Chełmoński to zdecydowanie ktoś więcej niż twórca Bocianów i Babiego lata. To malarz, który szukał połączeń między sztuką a naturą, miłośnik roślin i zwierząt. Przez chwilę światowiec, a później – samotnik. To mąż, który wziął rozwód w skandalicznych okolicznościach, to ojciec, który nie traktował dzieci sprawiedliwie. I wreszcie: to człowiek z krwi i kości, a z duszy – artysta.
1
Miał fotograficzną pamięć
Jako realista Chełmoński miał doskonale rozwinięty zmysł obserwacji. Możliwe, że po części była to jego wrodzona wrażliwość na otaczający świat. Na pewno jednak była to umiejętność wypracowana dzięki wymagającemu nauczycielowi, Wojciechowi Gersonowi. Ten nakazywał przychodzącym do niego początkującym malarzom rysować gipsowe figury aż do osiągnięcia perfekcji. O efektach nauki u Gersona pisał Stanisław Witkiewicz:
„[…] wszyscy uczniowie Gersona wyszli od niego przygotowani do pojmowania odtwarzania każdego kształtu, jaki w naturze spotkali. Gdziekolwiek się znaleźli, na wsi czy w mieście, w salonie czy w polu, obracali się swobodnie i potrafili wszystko rysować…”1.
Jedna z anegdot dotyczących Józefa Chełmońskiego mówi, że kiedy nie był w stanie realistycznie namalować rozmieszczenia mięśni w nodze konia, to jego znajomy i rzeźbiarz Antoni Kurzawa przyniósł mu odciętą nogę zdechłego zwierzęcia, a malarz zawzięcie studiował obiekt tak długo, aż mięso zaczęło się psuć2. Determinacja w byciu coraz lepszym artystą zaowocowała znakomitymi efektami:
„Niektóre ruchy koni, które trwają ułamki sekundy, Chełmoński malował, choć dopiero w kilkanaście lat potem wynaleziono momentalną fotografię, która stwierdziła ścisłość jego błyskawicznych spostrzeżeń”3.
Artysta nie tylko malował z fotograficzną precyzją, lecz także był posiadaczem fotograficznej pamięci. Była to obiegowa opinia, a dla jej potwierdzenia przywoływano pewną historię: grupa malarzy wyruszyła w plener. Każdy bez wyjątku pracowicie szkicował, prócz Chełmońskiego, który leżał na trawie i palił fajkę. Następnego dnia w pracowni Chełmoński zaczął ku zaskoczeniu znajomych robić precyzyjne szkice. Opowiadał im, co umieszcza na płótnie:
„Oto tak, widzicie, trzmiel usiadł na kwitnącej koniczynie, tak znów łątka kołysała się na uginającej się pod nią kiści wysokiej trawy, tak znów wyglądały jaskółki z dołu widziane, tak znów w nagłych skrętach powrotnych, taką sylwetką topole rysowały się na horyzoncie, i tak dalej”4.
Podobno pamięć wzrokowa Chełmońskiego była tak dobra, że artysta w pracowni potrafił malować ze szczegółami pejzaże, które widział wiele miesięcy wcześniej na Ukrainie.
2
Wynajmował słynną pracownię… w hotelu
Przez jakiś czas Chełmoński przebywał w Monachium, gdzie doskonalił swój warsztat malarski. Artysta powrócił do Warszawy w 1874 roku i wraz z przyjaciółmi, innymi malarzami – Antonim Piotrowskim, Stanisławem Witkiewiczem i Adamem Chmielowskim – zaczął rozglądać się za pracownią, w której wszyscy czterej mogliby tworzyć. Znalezienie takiego miejsca nie było łatwe:
„Znaleźliśmy w Europejskim Hotelu jedyną naówczas pracownię w Warszawie, ale mieszkał w niej – krawiec. Otóż wspólnymi siłami finansowymi daliśmy mu 150 rubli odstępnego, żeby się wyniósł”5.
Mężczyźni skromnie umeblowali pracownię, znajdowały się w niej jedynie najpotrzebniejsze przedmioty. Być może te ascetyczne warunki sprzyjały wytężonej pracy i zagrzewały do walki o lepsze jutro. Wysiłek artystom się opłacił – to wtedy powstawały cenione dziś obrazy, na przykład słynne Babie lato Józefa Chełmońskiego. Pracownia w Hotelu Europejskim była miejscem swobody i znakomitych w skutkach eksperymentów twórczych. Przyjaciele dzielili się nie tylko obserwacjami na temat wzajemnego warsztatu, lecz także narzędziami czy nawet płótnami, co wynikało oczywiście z oszczędności. Dla przykładu mężczyźni wspólnie zamalowali obraz Siemiradzkiego6, a odnaleziony ostatnio Wieczór letni Chełmońskiego został namalowany na szkicu Piotrowskiego7.
Choć treścią dnia dla tych artystów było malowanie, to potrafili także korzystać z uroków życia w wielkim mieście. Stanisław Witkiewicz zapoznał swoich przyjaciół z aktorką Heleną Modrzejewską prowadzącą swój salon. Józefa Chełmońskiego łączyły z aktorką serdeczne relacje, a ta często nabywała od niego obrazy. Przebywanie u Modrzejewskiej zaowocowało kolejnymi znajomościami, to u niej artysta zapoznał się m.in. z Sienkiewiczem.
3
Rozwiódł się w atmosferze skandalu
Podczas studiów w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie Chełmoński zaprzyjaźnił się z Emanuelem Fechnerem. To w jego domu rodzinnym godzinami przesiadywała grupa młodych artystów, wśród których był także Chełmoński. Nieuniknione było więc poznanie innych członków rodziny, których ponoć cechowała dobroć serca. Jedno z tych Fechnerowych serc – należące do Pauliny, siostry Emanuela – nie pozostało obojętne na Józefa. Z rozbrajającą szczerością sytuację tę opisał Antoni Piotrowski:
„[…] Chełmoński, był zarazem najbrudniejszy i najbardziej oberwany, ale bestia była muzykalna i oryginalna, więc biedna Polichna zakochała się bez pamięci w brudasie”8.
Miłość Pauliny została odwzajemniona przez malarza, dzięki czemu para stała się narzeczeństwem. Szczęście nie trwało jednak długo, ponieważ malarz po wyjeździe do Monachium zaczął być oschły w stosunku do dziewczyny i niedługo potem zerwał zaręczyny. Kiedy wiele lat później okaże się, że Chełmoński poniesie klęskę na polu miłosnym – i te niepowodzenia będzie postrzegać jako zasłużoną karę za złe potraktowanie niewinnej Pauliny9.
Drugą wielką miłością malarza okazała się Maria Korwin-Szymanowska. Poznał ją na późniejszym etapie swojego życia, w Paryżu. Choć zaręczyny pary nastąpiły szybko i niespodziewanie, to rozwój relacji z Marią nie przebiegł tak gładko jak z Pauliną. Z relacji Marii wiemy, że w dniu oświadczyn nie czuła się jeszcze swobodnie w towarzystwie Józefa, który był jej tak naprawdę obcy. Całe spotkanie przebiegło zaś bardzo niezręcznie – kiedy para płynęła na Saską Kępę, Chełmoński postanowił… zabić komara na ramieniu dziewczyny i porządnie ją wystraszył10.
Mimo że artysta nie zrobił na Marii najlepszego pierwszego wrażenia, para się pobrała. Ślub odbył się w 1878 roku, kiedy Maria miała siedemnaście lat, a Chełmoński – o jedenaście lat więcej. To był początek ich wspólnego wystawnego życia, a mogli sobie na nie pozwolić, bo Chełmoński zarabiał wtedy bardzo dobrze. Niestety kilka lat później wraz z problemami finansowymi pojawiły się też problemy małżeńskie. Józef z Marią przenieśli się do Polski, a ich priorytety życiowe stały się skrajnie różne. Chełmoński bowiem zamykał się przed światem w swojej nowej pracowni w Kuklówce, a żona, przyzwyczajona do luksusowego życia w Paryżu, z utęsknieniem czekała na powrót lepszych czasów. Rok 1894 uznaje się za czas, kiedy małżeństwo Chełmońskich całkowicie się rozpadło11, a wszystko wydarzyło się w atmosferze skandalu. Chełmoński zarzucał małżonce, że ta go zdradziła, dlatego gdy okazało się, że jest w ciąży, wyrzucił ją z domu. Podobno już wcześniej dopuszczał się wobec niej przemocy, bił ją i oblewał zimną wodą12.
4
Nie uznał jednej ze swoich córek
Józef z Marią doczekali się siedmiorga dzieci. Niestety dorosłości dożyły tylko cztery córki Chełmońskich, a troje potomków zmarło w wieku dziecięcym (dziewczynka Hanna oraz chłopcy: Józef i Tadeusz). Ta rodzinna tragedia zbiegła się w czasie z innymi – w domu narastały problemy finansowe, a małżeństwo Chełmońskich przeżywało kryzys. Po rozpadzie związku rodziców Jadwiga, Maria i Zofia postanowiły zostać z ojcem, a ten ograniczał im możliwość widywania się z matką. Dom w Kuklówce, który Chełmoński zamieszkiwał razem z córkami, nazywał żartobliwie „córnikiem”.
Jedyną córką, która pozostała u boku matki i trzymała jej stronę, była najmłodsza Wanda. Nie powinno to dziwić – Chełmoński odtrącił dziewczynę, przypuszczając, że może nie być jego biologicznym dzieckiem. Wanda z kolei przymuszała się do spotkań z ojcem, a kontakty z nim były przyczyną jej smutków i rozczarowań13. Jakby na przekór artyście Wanda wybrała podobną do niego ścieżkę życiową i została malarką. Kształciła się pod okiem nie swojego ojca, a wuja – Władysława Ślewińskiego. Karierę zrobiła – podobnie jak Chełmoński – w Paryżu. Przed wyjazdem ojciec powiedział jej, że z malarstwem nie należy igrać. Słowa te stanowiły rodzaj przestrogi. Wanda podchodziła do swojego zajęcia poważnie i osiągnęła sukcesy na polu artystycznym. Ukończyła także historię sztuki na Sorbonie, a prywatnie przyjaźniła się z Olgą Boznańską.
5
Był religijny, ale nie znosił jezuitów
Józef Chełmoński uduchowiony i wrażliwy na niewidzialne piękno był zawsze, a tworzenie sztuki uważał za świętą pracę. Wpływ na postrzeganie świata przez malarza miał z pewnością jego nauczyciel rysunku, o którym Chełmoński pisał tak:
„Przy wykładach swoich zaszczepiał Gerson wzniosłe wyobrażenia o powołaniu artysty, który według jego pojęcia powinien być jakby kapłanem i apostołem swych idei w sztuce, ma dla niej być gotowym do wszelkich ofiar. Nie trudno zrozumieć, że takie pojęcie o sztuce, i o zadaniu artysty, budziły w jego uczniach najgłębsze uszanowanie do tego świętego powołania […]”14.
Szczególnie na ostatnim etapie życia, po przeprowadzce do Kuklówki, Józef stał się osobą bardzo religijną. Warto przywołać tutaj wspomnienie malarki Pii Górskiej dotyczące wizyty w kościele: „Obok nas klęczał na ziemi człowiek w fałdzistym bronzowym płaszczu, brodaty, trochę już siwiejący. […] zakrył twarz rękoma i zobaczyłam, jak jego siwiejąca broda poczyna lekko drgać. Płakał”15.
Tym mizernie wyglądającym mężczyzną był oczywiście Chełmoński, który w niczym nie przypominał bywalca paryskich salonów. W tamtym okresie artysta bez reszty oddał się kontemplacji i tworzeniu sztuki, nie zaprzątały go przyziemne sprawy, takie jak prezencja czy kobiety.
A skąd mimo żarliwej religijności wzięła się jego niechęć do jezuitów? Bynajmniej nie chodziło o podejście zakonu do wiary. Przyczynkiem nienawiści były kwestie osobiste. Chełmoński przyjaźnił się z Adamem Chmielowskim, malarzem. Ten nieoczekiwanie postanowił wstąpić do zakonu jezuitów. Po jakimś czasie poważnie zachorował, więc serdeczni znajomi postanowili odwiedzić go w klasztorze. Jak się okazało, zakonnicy zdążyli odesłać Adama, bo – jak argumentowali – nie nadawał się do ich trybu życia. Dla Chełmońskiego było to za wiele i wściekły zaczął wykrzykiwać: „I to wy tak postępujecie? Wy chrześcijanie! Wy zakonnicy […]. Zrzucam pył z waszego progu i odchodzę od was na zawsze!”16. Nie były to słowa rzucone na wiatr, bo w późniejszych latach Chełmoński podchodził do jezuitów z pewną rezerwą.
6
Cenił włoski renesans i polski romantyzm
Chociaż Chełmoński gloryfikował naturę i fakt, że jest idealna bez ingerencji człowieka, to nie umniejszał przy tym wytworom umysłów i rąk ludzkich. Cenił sztukę dawnych mistrzów, co nie powinno zaskakiwać, bo do końca życia pozostał wierny naukom, które wpajał mu za młodu Wojciech Gerson. A ten był zdania, że dzieła antyczne i renesansowe są przykładami, które wyrosły właśnie wprost z natury17. Chełmoński nade wszystko cenił spuściznę Leonarda da Vinci, co także było zasługą wykładów Gersona.
Ale to nie odległe dzieła mistrzów włoskiego renesansu sprawiły, że Chełmoński zapragnął być malarzem. Myśl ta narodziła się wraz z ujrzeniem obrazu rodzimego artysty, na dodatek tworzącego za życia Chełmońskiego. Tym obrazem była Śmierć Barbary Radziwiłłówny Józefa Simmlera.
O współczesnych sobie artystach, szczególnie tych, których znał, Chełmoński nie lubił rozmawiać. Był ostrożny w ocenianiu ich dorobku. Na ogół uważał, że sztuka nie jest tematem wartym rozmowy i że szkoda „strzępić języka” przed filistrami18. Wiadomo jednak, że darzył uznaniem Matejkę i Rodakowskiego. Cenił także Wyczółkowskiego, a do innych artystów miał różne zastrzeżenia. Przykładem może być Wyspiański. Nie od razu Chełmoński poznał się na jego talencie, a i późniejsze wzajemne stosunki artystów można opisać jako przyjazną złośliwość19.
Zdaje się, że Chełmoński mniej zastrzeżeń miał do literatury polskiej niż rodzimego malarstwa. Artysta czytał literaturę romantyczną, bliskie były mu idee głoszone przez Adama Mickiewicza, co być może przyczyniło się do umiłowania Pana Tadeusza. Polska epopeja narodowa była jego ulubioną lekturą, przy niej znajdował wytchnienie.
7
Zrobił karierę w Paryżu
Po zdobyciu doświadczeń artystycznych zarówno w Monachium, jak i w Warszawie Chełmoński nabrał pewności, że powinien obrać nowy kierunek. Okazja ku temu nadarzyła się w 1875 roku i malarz wyjechał do Paryża – była to przecież destynacja idealna dla artystów. Co ciekawe, za granicą nazwisko Chełmońskiego zyskało rozgłos momentalnie, a dopiero później przełożyło się to na uznanie w kraju. Do błyskawicznego zaistnienia malarza w Paryżu przyczynił się organizowany wtedy Salon, na którym Chełmoński wystawił dwa obrazy – Sprawa u wójta i Roztopy. To zdumiewające zamieszanie wokół artysty opisał Henryk Piątkowski, malarz i krytyk sztuki:
„Chełmoński wziął Paryż w ciągu tych paru godzin, które potrzebowała publiczność stolicy świata na obejrzenie oficjalnego Salonu 1876 roku. Wieczorem nazwisko jego widniało w pierwszej linii wszystkich sprawozdań”20.
Podczas tego wydarzenia, wywołującego poruszenie w całym świecie artystycznym, rodzimym malarzem zainteresowało się dwóch największych w tamtych czasach marszandów sztuki – William H. Stewart oraz Adolphe Goupil. Pierwszy z panów zakupił prezentowany na Salonie obraz Roztopy, za to drugi z nich – tworzone wtedy przez Chełmońskiego płótno pt. Noc księżycowa. Polski malarz nawiązał stałą współpracę z Goupilem, prawdopodobnie mieli ze sobą rodzaj umowy na wyłączność. W dużej mierze dzięki tej znajomości obrazy Chełmońskiego sprzedawane były na rynku amerykańskim21.
Ryzyko wyjazdu do Paryża się opłaciło – poza zdobytą sławą Chełmoński otrzymywał wiele dobrze płatnych zleceń. W tamtym okresie dużo pracował i zarabiał, ale jeszcze więcej wydawał. Podobno nie znał realnej wartości pieniądza22, a oszczędność nie była jego mocną stroną. Artysta żył w Paryżu niczym milioner i trwonił pieniądze na zbytki, na przykład bez wahania zakupił drogi fortepian23.
Życie w luksusie nie trwało jednak długo – Chełmoński przez jakiś czas dostawał wiele zleceń, przez co wykańczał obrazy z coraz mniejszą dokładnością. Ponadto tworzone przez niego płótna były odtwórcze, nie dawały mu artystycznej satysfakcji. Później zamówień i pieniędzy było coraz mniej. Ostatecznie malarz postanowił wrócić do kraju i pewnie można by ten fakt postrzegać w kategoriach porażki, gdyby nie to, że wraz z wyjazdem artysta wyzwolił się z oków paryskich salonowych sztuczności i odzyskał upragnione poczucie wolności.
8
Jego największą inspiracją była Ukraina
Krajobraz ukraiński rozbudzał wyobraźnię rzeszy artystów w XIX wieku. Za prekursora wypraw na Ukrainę w celach artystycznych uznaje się Juliusza Kossaka. O pięknie tamtejszego krajobrazu rozpisywali się też tacy malarze jak Leon Wyczółkowski i Stanisław Witkiewicz24.
Chełmoński odwiedzał Ukrainę wielokrotnie, za każdym razem przywoził też stamtąd zapisane w głowie widoki natury, skąd transferował je na swoje płótna. Artysta zjeżdżał do Lechaczychy, gdzie bywał z wizytą u rodziny – w tamtejszym majątku mieszkała ciotka Chełmońskiego, Ludwika Ułaszynowa. Jak relacjonuje Pia Górska, z którą Chełmoński dzielił się swoimi przemyśleniami malarskimi oraz wspomnieniami:
„Ukraina była jego rajem. Wolność, bezgraniczne przestrzenie, «cudownie skomponowane» horyzonty o różnorodnych planach, lasy, jary, chutory – to wszystko wraz z barwnie ubranym ludem, czerstwymi dziewczętami, zgrają lirników i «didów», końskimi targami i chłopską rozśpiewaną gromadą zlewało się w jego pamięci w czarujący kraj swobody i bajki”25.
Inspiracja ukraińskimi widokami przyczyniła się do powstania m.in. Czwórki, czyli obrazu obecnie znajdującego się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Płótno wyszło spod pędzla Chełmońskiego w 1881 roku, kiedy przebywał w Paryżu. Co ciekawe, gdy malarz przeprowadził się ze stolicy Francji do Kuklówki, zapomniany obraz pozostawał przez długi czas na paryskim strychu. Dopiero ingerencja osób trzecich sprawiła, że płótno powróciło do kraju26. Fascynacja wschodnim krajobrazem zaowocowała powstaniem nie tylko Czwórki, lecz także wielu innych dzieł, takich jak: Ukraina, Czajki, Dojeżdżacz, Na folwarku czy – do niedawna uważany za zaginiony – Wieczór letni.
9
Jego ulubiony pies wabił się… Kwiatek
Już w okresie młodości Chełmoński zainteresował się naukami przyrodniczymi i zamierzał poświęcić się im w przyszłości. Mimo obranej przez niego innej ścieżki życiowej zamiłowanie do natury nie zniknęło. Chełmoński uwielbiał spacerować po lesie. Każdą pogodę uważał za piękną, zachwycał się też wszystkimi napotkanymi po drodze kwiatami. Bardziej od świata roślinności cenił tylko ten zwierzęcy. Kto wie czy zwierzęta nie były mu cenniejsze od ludzi. Artysta wyrażał nieskrępowany zachwyt, szczególnie kiedy widział konie: „Ach, te śliczne chrapeczki! te najniewinniejsze oczeczka. I ta giętkość szyi, ta nóżka cieniutka, ale ze stali!”27.
Ta niemal dziecięca wrażliwość sprawiała, że Chełmoński nie pozostawał bierny wobec cierpienia zwierząt. W jedną z mroźnych zim kazał porobić dziuple w drzewach, by ptaki mogły się tam schronić. Sam był gotów zmienić swoje plany i przebyć trochę kilometrów, by nakarmić głodnego bociana28. W swoim dworku Chełmoński trzymał wiele psów, a jego ulubieńcem był Kwiatek. Zwierzę najwyraźniej też bardzo kochało swojego pana:
„Pies faworyt Kwiatek był jego nieodstępnym towarzyszem, objawiającym wielki smutek w czasie choroby obłożnej Chełmońskiego i wzruszającą wprost rozpacz po jego zgonie. Pies ten nie je i nie pije, w oczy nikomu spojrzeć nie śmie i skulony w kłębek w kąciku białą plamą przypomina ledwie o swoim istnieniu”29.
10
Szczęście odnalazł w Kuklówce
Gdyby Chełmoński miał do nas przemówić przysłowiami, zdecydowanie powiedziałby: „Pieniądze szczęścia nie dają”. Artysta miał szansę przekonać się o tym w Paryżu – męczyło go pozowanie na światowca i mimo chwilowej uciechy nie pasował do tej roli na dłużej. Trudów takiego życia nie wynagradzały mu nawet intratne zlecenia, których przecież i tak z czasem zabrakło. Chełmoński postanowił wrócić z żoną do kraju, a za pożyczone pieniądze kupił folwark blisko Grodziska, Kuklówkę.
Artysta jeszcze wtedy nie wiedział, że przeprowadzka do Kuklówki otworzy nowy, ale zarazem ostatni rozdział w jego życiu. To tutaj Chełmoński usłyszy o śmierci kolejnych dzieci, poczuje gorycz zdrady, znów dozna dotkliwej biedy. Odetchnie jednak od wielkopańskiej gry pozorów, na nowo spostrzeże piękną w swej prostocie naturę, a dzięki temu odżyje także jego sztuka.
Bo to właśnie malarstwo stało się niepodważalnym priorytetem artysty po przeprowadzce. Od razu po powrocie do kraju Chełmoński manifestacyjnie stwierdził, że nie umyje się i nie uczesze, dopóki nie skończy pierwszego obrazu30. Malarz był zmuszony do pracy w niewygodnej ciasnocie:
„Chełmoński miał początkowo straszne warunki pracy w swym kuklowieckim dworku. Duszne poddasze, źle skoncentrowane światło i tak mało miejsca, że trudno mu było odejść od obrazu. Potem zarobił na tyle, iż mógł podwyższyć ścianę i wybudować pracownię. Ale i tutaj sposoby jego malowania były bardzo dziwne, podyktowane raczej bezradnością niżeli zwyczajem – oto malował często nie na sztalugach, ale na płótnie przybitym na ścianę!”31.
Choć artysta godził się na wszelkie niedogodności życiowe, to zauważalnie zgorzkniał. Potępiał każdy najmniejszy przejaw sztuczności, na przykład tkaniny o kwiatowym wzorze (uważał, że „Niemiec wymyślił różę z gałgana”32). Krytykował także osoby używające kwiatowych zapachów (wykrzyknął niegdyś: „Laboga! I gadaj teraz z ludźmi, kiedy oni i lilje nawet doją!”33). Nic dziwnego, że Chełmoński w okolicy zyskał opinię dziwaka i odludka, nawet bliscy odwracali się od niego. Nie utyskiwał i na takie okoliczności, bo zyskał dzięki nim ceniony przez siebie spokój i mógł bez reszty oddać się swej świętej pracy – tworzeniu. Artysta żył w Kuklówce blisko trzy dekady, odszedł w kwietniu 1914 roku.
Bibliografia:
1. Dobosz A., Józef Chełmoński „Wieczór letni”, portal Niezła Sztuka, http://www.niezlasztuka.net (dostęp: 30.07.2024).
2. Górska P., O Chełmońskim. Wspomnienia, Radziejowice 2014.
3. Górska P., Paleta i pióro (wspomnienia), Kraków 1956.
4. Kucówna Z., Matuszczak T., Józef Chełmoński na fotografiach i we wspomnieniach, Radziejowice 2014.
5. Matuszczak T., Szczęśliwie odnaleziony obraz Józefa Chełmońskiego, po raz pierwszy wystawiony publicznie!, portal Niezła Sztuka, http://www.niezlasztuka.net (dostęp: 30.07.2024).
6. Masłowski M., Malarski żywot Józefa Chełmońskiego, Warszawa 1965.
7. Rzontkowska K., Chełmoński, Warszawa 2017.
8. Sadowski S., Z Paryża do Kuklówki, Stowarzyszenie Promocji Twórczości Villa Foksal, http://villafoksal.org (dostęp: 30.07.2024).
9. Sosnowska J., Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880–1939, Warszawa 2003.
Muzeum Narodowe w Warszawie
W historii sztuki polskiej Józef Chełmoński należy do najwyżej cenionych malarzy, a jego twórczość zajmuje miejsce szczególne. Wykreowane przez niego wizje natury, widoki wsi i sceny z życia jej mieszkańców od przeszło stu lat są uznawane za kwintesencję „polskości” w malarstwie XIX i początku XX wieku. Chełmoński, romantyk, obdarzony żywiołowym temperamentem, ogromną siłą witalną i poczuciem humoru, tworzył w sposób instynktowny i intuicyjny, niezależny od jakichkolwiek założeń programowych. Odznaczał się znakomitym zmysłem obserwacji i zdolnością zapamiętywania najbardziej ulotnych wrażeń, które następnie utrwalał na płótnie.
Układ wystawy będzie odzwierciedlał najważniejsze dziedziny malarskich zainteresowań Chełmońskiego: ukaże go jako kronikarza codziennego życia wsi, artystę zafascynowanego końmi, ich urodą, charakterem, żywiołową dynamiką ruchu, wreszcie jako wrażliwego obserwatora natury, dostrzegającego także duchowy, religijno-mistyczny wymiar jej bytu. Tak zaprojektowana ekspozycja stworzy okazję do nowego, krytycznego spojrzenia na malarstwo Chełmońskiego. Wystawa stanowi zwieńczenie projektu badawczego realizowanego wspólnie przez Muzea Narodowe w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Będzie jej towarzyszył pełny katalog dzieł malarskich Józefa Chełmońskiego.
- K. Rzontkowska, Chełmoński, Warszawa 2017, s. 11. ↩
- Zob. P. Górska, O Chełmońskim. Wspomnienia, Radziejowice 2014, s. 57–58. ↩
- Z. Kucówna, T. Matuszczak, Józef Chełmoński na fotografiach i we wspomnieniach, Radziejowice 2014, s. 14. ↩
- M. Masłowski, Malarski żywot Józefa Chełmońskiego, Warszawa 1965, s. 145. ↩
- Z. Kucówna, T. Matuszczak, op. cit., s. 17. ↩
- Ibidem, s. 25. ↩
- A. Dobosz, Józef Chełmoński „Wieczór letni”, portal Niezła Sztuka, http://www.niezlasztuka.net (dostęp: 30.07.2024). ↩
- M. Masłowski, op. cit., s. 78. ↩
- Ibidem, s. 124. ↩
- Ibidem, s. 90. ↩
- Ibidem, s. 261. ↩
- J. Sosnowska, Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880–1939, Warszawa 2003, s. 66. ↩
- Ibidem, s. 66. ↩
- P. Górska, O Chełmońskim…, op. cit., s. 60. ↩
- Ibidem, s. 10. ↩
- Ibidem, s. 45. ↩
- M. Masłowski, op. cit., s. 62. ↩
- P. Górska, O Chełmońskim…, op. cit., s. 56. ↩
- M. Masłowski, op. cit., s. 288. ↩
- Ibidem, s. 178. ↩
- T. Matuszczak, Szczęśliwie odnaleziony obraz Józefa Chełmońskiego, po raz pierwszy wystawiony publicznie!, portal Niezła Sztuka, http://www.niezlasztuka.net (dostęp: 30.07.2024). ↩
- Z. Kucówna, T. Matuszczak, op. cit., s. 35. ↩
- K. Rzontkowska, op. cit., s. 5. ↩
- Ibidem, s. 15. ↩
- P. Górska, Paleta i pióro (wspomnienia), Kraków 1956, s. 88–90. ↩
- P. Górska, O Chełmońskim…, op. cit., s. 53–54. ↩
- Ibidem, s. 85. ↩
- Ibidem, s. 86–87. ↩
- M. Masłowski, op. cit., s. 317–318. ↩
- M. Masłowski, op. cit., s. 234. ↩
- P. Górska, O Chełmońskim…, op. cit., s. 50. ↩
- Ibidem, s. 85. ↩
- Ibidem, s. 85. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Józef Chełmoński – 10 faktów, których nie wiedzieliście o tym artyście - 22 września 2024
- Krzysztof Kamil Baczyński – katastroficzny poeta, nieznany artysta rysownik - 1 sierpnia 2024
- Rydlówka i jej historia – od posiadłości artystów, przez miejsce akcji „Wesela”, po oddział Muzeum Krakowa - 20 października 2023
- „Chłop potęgą jest i basta” – o wiejskich i wielkomiejskich aspektach życia i twórczości Włodzimierza Tetmajera - 28 lipca 2023
- „Cóż wiesz o pięknem? Kształtem jest Miłości”. Norwid – Sztukmistrz o wielu talentach - 24 września 2021
- Malczewski, Pruszkowski i Hofman. „Anhelli” w malarstwie - 29 listopada 2020
- August Zamoyski – arystokrata, buntownik, rzeźbiarz - 1 kwietnia 2020