Władysław Podkowiński, Szał uniesień, 1894
olej, płótno, 310 × 275 cm,
Muzeum Narodowe w Krakowie
Fakty są takie: 24 kwietnia 1894 roku na kończącą się już wystawę warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych przyszedł jeden z prezentujących swoje prace malarzy. Poprosił woźnego o drabinę, którą ustawił przy własnym obrazie. Następnie wspiął się na nią, dobył noża i zadał płótnu 16 ciosów. Tyle jeśli chodzi o potwierdzony przebieg wydarzeń. Reszta to tylko plotki i domysły – do dziś nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego Władysław Podkowiński zniszczył swoje najsłynniejsze dzieło: Szał uniesień.
„Kompozycja ta odbierała mu spokój”
Dwudziestoośmioletni wówczas malarz miał za sobą naukę w warszawskiej Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona, krótki pobyt na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu oraz wyjazd do Paryża, w którym zapoznał się z najnowszymi tendencjami w sztuce. Podkowiński dał się poznać w warszawskim środowisku jako śmiały eksperymentator na długo przed wystawieniem i zniszczeniem Szału uniesień. Wcześnie związał się z postępowym kręgiem artystów i krytyków (takich jak Stanisław Witkiewicz czy Antoni Sygietyński) redagujących tygodnik „Wędrowiec”, dla którego wykonywał ilustracje. W 1890 roku, tuż po powrocie z Francji, zadziwił polską publiczność płótnami tworzonymi zgodnie z zasadami francuskiego impresjonizmu. Były to przede wszystkim rozsłonecznione pejzaże, ale także portrety. Wiele z najlepszych plenerowych prac Podkowińskiego powstało podczas wakacyjnych wyjazdów do Mokrej Wsi i Chrzęsnego, gdzie gościł u zaprzyjaźnionych rodzin Maszyńskich i Kotarbińskich. Około 1892 roku w jego twórczości zaczął przejawiać się także drugi nurt, który określić możemy mianem mrocznego symbolizmu. Również z tym kierunkiem malarz zetknął się prawdopodobnie we Francji.
Do tej grupy dzieł zalicza się Szał uniesień – obraz tak odległy od letnich wiejskich pejzaży, jak tylko się da. Podkowiński zdecydował się na monumentalny format (310 × 275 cm), który już sam w sobie robi wrażenie na odbiorcy. Ukazana scena ma charakter fantastyczny, choć trudno nadać jej jakąś literacką nadbudowę.
W centrum ukazana została naga kobieta z długimi rozwianymi włosami na wzburzonym koniu. Ona uśmiecha się z rozkoszą, zwierzę zaś wydaje się oszalałe – czyżby ze strachu? Obie postaci zawieszone są w ciemnej, nieokreślonej przestrzeni, opisanej przez Kazimierza Przerwę-Tetmajera jako „zamęt wichrzących się tumanów chmur i mgławic”1. Tym, co oddziałuje na widza, jest przede wszystkim atmosfera: jednocześnie zmysłowa i demoniczna.
Na pomysł obrazu z nagą kobietą na koniu artysta wpadł podobno jeszcze podczas pobytu w Paryżu. Jak wspominał Stefan Laurysiewicz: „kompozycja ta pochłaniała go wtedy niezmiernie, odbierała spokój […]”. Idea długo ewoluowała, malarz powrócił do niej ok. 1892 roku, kiedy to zaczął wykonywać szereg studiów przygotowawczych. Niektóre z nich przechowywane są dziś w muzeach, dzięki czemu możemy prześledzić zmiany koncepcji. Początkowa wersja, opisana przez Laurysiewicza, utrzymana była w ultramarynie, potem gama barwna znacznie się poszerzyła. Ostatecznie artysta zredukował ją do brązów, czerni i bieli, ograniczył też liczbę szczegółów.
Skandal czy zachwyt?
Gotowy obraz zawisł w gmachu TZSP 18 marca 1894 roku. Z pewnością robił wrażenie i zaskakiwał, niektórych oburzał. Zdziwienie mógł budzić okazały format, zarezerwowany zwykle dla kompozycji o tematyce historycznej. Również zmysłowa naga modelka, pozbawiona mitologicznego kontekstu zapewne gorszyła bardziej pruderyjnych zwiedzających. Wydaje się jednak, że obraz przede wszystkim fascynował. Nowością była niejasna wymowa dzieła i jego nastrój rodem z sennych majaków, a także niczym nieskrępowana emocjonalność i sensualność. Wspomniany już Tetmajer po obejrzeniu Szału pisał o koniu unoszącym kobietę „w bezkres żądz zmysłowych”. Według jego interpretacji „ten rumak szalony to szaleństwo jej pragnień, wulkan jej namiętności lawą zionący i wichrem płomieni […]”2.
Ekstatyczny wyraz twarzy kobiety zdaje się to potwierdzać. Czy jednak kobieta i koń faktycznie się unoszą, czy może raczej spadają? Wielu krytyków skłaniało się raczej ku tej drugiej wersji, widząc w pracy Podkowińskiego nierozerwalny związek zmysłowego uniesienia i destrukcji.
Aura skandalu, ale także nowatorstwo obrazu sprawiły, że wystawę, na której był pokazywany, odwiedzały tłumy – w sumie ok. 12 tysięcy zwiedzających. Co więcej, prasowe recenzje były na ogół pozytywne. Autor kryjący się pod pseudonimem Urbanus pisał na przykład, że jest to „dzieło dojrzałe, na wskroś oryginalne, wartości pierwszorzędnej”3. Zwłaszcza młodzi artyści traktowali Szał jako swego rodzaju manifest nowoczesności.
Skutki „strasznej choroby duszy”
Tym większą zagadką pozostaje przyczyna zniszczenia Szału przez Podkowińskiego. Warszawska publiczność znała już podobną historię: zaledwie cztery lata wcześniej Antoni Kurzawa rozbił w gmachu Zachęty swoją rzeźbę nadesłaną na konkurs. W tamtym przypadku motyw był jednak jasny: niezadowalający wyrok jury. Jeśli chodzi o Podkowińskiego, nie mogło być mowy o poczuciu niezrozumienia czy odrzucenia. Dlaczego więc pociął obraz, nad którym tak długo pracował? Wyjaśnień próżno szukać w wypowiedziach artysty. Wiktorowi Gomulickiemu mówił na przykład:
„Zrobiłem ofiarę z rzeczy, która w danej chwili była mi najdroższą […] I gdybym przynajmniej był pewny, że ofiara nie będzie daremną, że postępek mój zrozumiany zostanie i oceniony!”. Dodawał także, że „[…] chwila była piekielna. Rozdzierane płótno wydawało głos podobny do krzyku. A gdy w otworze, na kilka łokci długim, błysnęło białe drzewo rusztowania, strach mnie zdjął… bo podobne to było do kości bielejących w rozpłatanym trupie”4.
Trudno dziś odgadnąć, czemu artysta miałby składać jakąkolwiek ofiarę, w dodatku tak wiele go kosztującą. W innej wypowiedzi wspominał, że wystawa i tak dobiegała końca, „zamiast więc zwijać go [obraz] na wałek i schować, wolałem skonstatować zawód doznany, zawód całkiem indywidualny”5. O jaki zawód mogło chodzić? Odpowiedzi szukać możemy jedynie w plotkach. Podobno Podkowińskiego trawiło niespełnione uczucie do Ewy Kotarbińskiej, żony zaprzyjaźnionego z nim malarza, Miłosza Kotarbińskiego. To właśnie u nich bywał na wakacjach i to ich synów namalował na swoim popularnym obrazie Dzieci w ogrodzie. Do dziś żywa jest pogłoska, że zmysłowa kobieta z Szału uniesień ma rysy ukochanej artysty. Trudno ocenić, na ile jest to prawdopodobne. Pewne jest jednak, że 12 z 16 ciosów nożem zadał właśnie tej postaci.
Równie pewne jest, że z Podkowińskim już od jakiegoś czasu działo się coś niedobrego. Jak ujął to Aliński na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”: „jadła go straszna choroba duszy”6. Jednocześnie trawiła go choroba fizyczna – gruźlica. Jak donosili znajomi, malarz ostentacyjnie lekceważył zalecenia lekarzy, przyczyniając się do szybkiego postępowania choroby. Zmarł niedługo później, 5 stycznia 1895 roku.
Płótno jeszcze w tym samym roku odrestaurował Witold Urbański, tak by mogło zawisnąć na pośmiertnej wystawie dzieł Podkowińskiego w Zachęcie. W 1901 obraz trafił w ręce Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego i zdobił jego mieszkanie. Potem „Manggha” przekazał go Muzeum Narodowemu w Krakowie i właśnie tam, w Sukiennicach, możemy oglądać go po dziś dzień.
Narodziny legendy
Akt zniszczenia obrazu i rychła, przedwczesna śmierć jego autora sprawiły, że Szał uniesień od razu stał się legendą. Dziś często uważany jest za pracę przełomową, jedno z dzieł, które zapoczątkowały w Polsce symbolizm. Obraz Podkowińskiego wyróżnia się także na tym tle, pozbawiony jest bowiem literackiej treści, rozbudowanych metafor czy kontekstu patriotycznego, które przewijają się na przykład w twórczości Jacka Malczewskiego. Szał odwołuje się bezpośrednio do emocji, oddziałując nastrojem rozkoszy i grozy. W tym sensie można go uznać za zwiastun nurtu symbolizmu ekspresjonistycznego, który rozwinęli młodsi artyści tacy jak Witold Wojtkiewicz. Szał zapowiada też popularne w epoce Młodej Polski poglądy Stanisława Przybyszewskiego, głoszącego władzę popędów seksualnych nad człowiekiem, którego ostatecznie doprowadzają one do destrukcji. Zapewne jednak nie o tym myślał Podkowiński, przelewając na płótno swoje bardzo osobiste uczucia. I być może właśnie dlatego jego dzieło do dziś robi ogromne wrażenie. Warto je odwiedzić przy okazji pobytu w Krakowie, by dać się porwać demonicznej atmosferze.
Inspiracje
Bibliografia:
1. Charazińska E., Władysław Podkowiński, Wrocław 2002.
2. Juszczak W., Malarstwo polskiego modernizmu, Gdańsk 2004.
3. Kossowska I., Kossowski Ł., Malarstwo polskie. Symbolizm i Młoda Polska, Warszawa 2010.
4. Teksty o malarzach. Antologia polskiej krytyki artystycznej 1890–1918, red. W. Juszczak, Wrocław 1976.
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023
One thought on “Władysław Podkowiński „Szał uniesień””