Dla studentów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych był drogim, dobrodusznym „Bartkiem”. Robiono mu kawały, ale równocześnie hucznie obchodzono jego imieniny przypadające na 16 listopada1. Z archiwalnych fotografii uśmiecha się do nas, dzierżąc papierowe berło. Obok niego dostrzeżemy udekorowaną niczym panna młoda prasę drukarską.
Na innym zdjęciu występuje z roześmianymi studentami przebranymi w zróżnicowane kostiumy. Jeden z nich z dumą pozuje w „płaszczu” wykonanym z koca. Trudno także przeoczyć widoczny na pierwszym planie dekoracyjny kartusz herbowy z charakterystyczną sygnaturą bohatera tego tekstu – drzeworytnika Edmunda Bartłomiejczyka.
Nim został kierownikiem Katedry Grafiki Użytkowej stołecznej akademii, przebył długą i wyboistą drogę. Jej początkiem była kołyska w warszawskim domu niezamożnego cukiernika2. To tu, w stolicy, Edmund Bartłomiejczyk przyszedł na świat 5 listopada 1885 roku. Rodziców nie było stać na zapewnienie synowi wszechstronnego wykształcenia. Z tego powodu ukończył jedynie cztery klasy szkoły prowadzonej przez gminę ewangelicko-augsburską3. Zdany na siebie, w wieku szesnastu lat wstąpił na praktykę do oddziału litograficznego Warszawskiej Fabryki Blachy Białej i Wyrobów Blaszanych4. Wydawałoby się, że trudno o miejsce, które mniej kojarzy się z twórczością artystyczną. Wbrew temu wrażeniu to właśnie tutaj przyszły grafik zapoznał się z techniką litografii. Po ukończeniu praktyk, w 1905 roku został zatrudniony w fabryce na stanowisku chromolitografa. Przepracował w niej ponad rok. Ambitny i rzutki, nie przestał dbać o swój rozwój. Po pracy pędził na wieczorne kursy rysunku prowadzone przy Muzeum Rzemiosł oraz na konspiracyjne wykłady z historii i literatury polskiej. W bardzo nielicznych już wolnych chwilach czytał publikacje poświęcone historii i teorii sztuki. Pamiętając, że doba niezmiennie od wieków liczy jedynie dwadzieścia cztery godziny, z tym większym podziwem możemy przyjąć fakt, że młody Edmund znajdował także czas na tworzenie własnych prac plastycznych.
Wysyłał je na konkursy organizowane przez wspomniane już Muzeum Rzemiosł i Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych5. Druga z wymienionych instytucji w 1906 roku ufundowała Bartłomiejczykowi stypendium. Zrezygnował wówczas z pracy w fabryce i wyjechał do Krakowa w celu podjęcia studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Wiele nauczył się w pracowni zarówno Jana Stanisławskiego, jak i Wojciecha Weissa. To w Krakowie zafascynował się sztuką ludową, grafiką użytkową i rozkwitającą wówczas w stolicy Małopolski sztuką stosowaną.
W 1910 roku powrócił do rodzinnego miasta. W Warszawie zapisał się na kursy architektury i sztuki stosowanej. Początki jego samodzielnej działalności artystycznej przypadają na 1912 rok6. Pracował wówczas także w biurze architektonicznym. Czteroletnia praca projektanta utorowała mu drogę do profesury na Politechnice Warszawskiej. Zaczynał jako starszy asystent w pracowni projektowania wiejskiego, aby z czasem objąć funkcję wykładowcy rysunku architektonicznego. Przełomowym momentem w jego zawodowej drodze okazał się rok 1926. To wtedy opuścił politechnikę, aby podjąć pracę wykładowcy grafiki użytkowej w stołecznej Szkole Sztuk Pięknych. Ukoronowaniem jego kariery było powołanie na profesora wspomnianej już Katedry Grafiki Użytkowej tej uczelni. To tu wykształcił kilka pokoleń drzeworytników, zarażając ich równocześnie pasją do pracy na zlecenie państwa i prywatnych przedsiębiorców. Sam z sukcesem projektował znaczki pocztowe, banknoty i propagandowe plakaty. To nie one przyniosły mu jednak największą sławę. Próbę czasu przetrwały przede wszystkim jego znakomite drzeworyty tworzone najczęściej z pobudek czysto artystycznych.
Na początku swojej artystycznej drogi posługiwał się przede wszystkim formami sylwetkowymi7. Ryciny wykonane między 1920 i 1925 rokiem są pełne romantyzmu i spokoju. Czerń i biel nie stanowią w nich dwóch skrajnych, walczących o prymat pierwszeństwa światów. Żyją one ze sobą w idealnej harmonii, której ukoronowaniem są nieco sentymentalne, rytowane z wielkim wyczuciem gałęzie drzew gęsto pokrytych listowiem. Do najlepszych prac z tego czasu należą drzeworyty takie jak: Pasterz kóz, Krypy i spichrze czy też Spichlerz w Kazimierzu. W wielu kompozycjach z tego okresu widoczne jest upodobanie artysty do dekoracyjnej stylizacji i skłonność do wydłużania postaci. Jak trafnie zauważyła Maria Grońska, Pasterz kóz to raczej arkadyjski duch patronujący stadu niż pastuszek z krwi i kości8. Esterka niezbyt kojarzy się z utrwalonymi wyobrażeniami żydowskiej kochanki Kazimierza Wielkiego. To mitologiczna bogini Diana, która – zmuszona do zaprezentowania się widzom w roli nosiwody – spaceruje z ulubionymi kozami w okolicach baszty strażniczej w Kazimierzu Dolnym.
Najciekawszym świadectwem ówczesnej skłonności Bartłomiejczyka do łączenia w jednej pracy inspiracji tematycznych i stylistycznych zaczerpniętych z różnych tradycji jest Dobry pasterz z 1924 roku. To jedna z kilku ręcznie kolorowanych przez artystę kompozycji, które łączą impulsy płynące z antyku i polskiej sztuki ludowej. Antyczno-chrześcijański temat artysta zredagował w duchu drzeworytu ludowego. Jest jednak w tym przedstawieniu wiele słodyczy, delikatności i romantyzmu. Nie odnaleźlibyśmy ich w pozbawionej tego typu subtelności twórczości nieprofesjonalnych drzeworytników9. Natomiast wywodzące się z ich prac surowość formy, uproszczenia i specyficzną dekoracyjność odnajdziemy w parze bardzo charakterystycznych „portretów” Janosika i jego kochanki10.
Tematyka ludowa towarzyszyła artyście aż do jego śmierci w 1950 roku. Znacząco zmienił się jednak stylistyczny wyraz jego rycin. Na symbolicznym – ale i dosłownym – progu między starą i nową stylistyką sytuuje się Zbójnik (Hucuł) z 1929 roku11. Choć grafik zastosował tutaj jeszcze wiele środków zaczerpniętych ze sztuki ludowej, to równocześnie zaczął się od niej coraz mocniej oddalać. Niezwykle śmiała jest kompozycja tego wyjątkowego drzeworytu barwnego. Pełna ekspresji, krwisto czerwona postać wąsatego intruza została uchwycona w momencie przeciskania się przez stosunkowo niewielkie drzwi chaty. Wokół niego rozciąga się tylko wyrazista czerń ścian jej wnętrza, pomysłowo urozmaicona błękitnymi liniami markującymi drewniane belki.
Rok 1930 zapoczątkował w twórczości Bartłomiejczyka lata fascynacji kolorem. Do najoryginalniejszych prac z tego okresu należą znakomite martwe natury takie jak Owoce czy Kaktusy.
Dzieła zostały stworzone zapewne z myślą o pełnieniu funkcji czysto dekoracyjnej i mogły stanowić doskonałą ozdobę wnętrz utrzymanych w stylu art déco. Choć do dziś zachwycają one świeżością i bezbłędnie wyważoną kompozycją, to największymi osiągnięciami artysty w zakresie grafiki barwnej są ryciny stworzone po 1934 roku. Wówczas to w Warszawie odbyła się wystawa drzeworytów japońskich12. Bartłomiejczyk, pozostając pod przemożnym wpływem zobaczonych na niej prac, wykonał rewelacyjne kompozycje takie jak Tratwy czy W lesie. Dzieła te zachwycają subtelnością cięcia i płynnymi przejściami sugestywnych barw. Nie mają one sobie równych w ówczesnej sztuce polskiej. Porównanie z nimi wytrzymują jedynie nieliczne ówczesne drzeworyty barwne, na czele z fenomenalnymi rycinami o tematyce sportowej dłuta Janiny Konarskiej.
Drzeworyt barwny nie był jednak ostatnim słowem Edmunda Bartłomiejczyka. Po latach fascynacji kolorem artysta nieoczekiwanie zwrócił się ku ekspresji czerni i bieli. Stylistyce „czystej” ksylografii pozostał wierny do końca życia. W drugiej połowie lat 30. wykonał wiele drzeworytów o tematyce rodzajowej. Oszczędną fakturę i przemyślaną prostotę cięcia zastąpił wielością efektów13. Migotliwe detale markują postaci chłopów ukazanych w chwilach pracy i odpoczynku. Idealizowaną, skrajnie optymistyczną wizję życia mieszkańców wsi ukazują drzeworyty nawiązujące do ludowej obyczajowości i świątecznych zabaw takie jak Lany poniedziałek. Wyjazd w pole do codziennej pracy kontrastuje z obrazami pogrzebowych konduktów na Huculszczyźnie. Grafik chciał odtąd mówić przede wszystkim o człowieku, opiewając zarówno jego codzienne trudy, jak i świąteczne radości.
Nie tracił jednak zmysłu dekoratora. Coraz chętniej ukazywał poszczególne postaci w dynamicznym ruchu, wyraziście podkreślając linie diagonalne. Perłą tej stylistyki jest doskonały, nieomal „barokowy” drzeworyt Błyskawica, w którym przeciwstawne siły spotykają się w centrum obrazu, osiągając stan nietrwałej, pełnej napięcia równowagi. Bartłomiejczyk był ceniony nie tylko przez swoich uczniów. Jego prace były wielokrotnie nagradzane zarówno w kraju, jak i za granicą. Drzeworyty warszawskiego profesora święciły triumfy między innymi na obydwu paryskich Wystawach Światowych, zorganizowanych w 1925 i 1937 roku.
Ciężkie lata II wojny światowej boleśnie doświadczyły Bartłomiejczyka. W liście do swojego ucznia, Tadeusza Lesznera, żalił się, że:
„[…] w ogóle pracuje się u nas coraz gorzej, bo z przykrością stwierdzam, że same zarobki już na życie nie wystarczają. W czasie zeszłych wakacji namalowałem akwarelę […]. Kicz à la Setkowicz. Po pięciu miesiącach wiszenia w zapadłym sklepie sprzedałem, namalowałem więc inne, bo to się jakoś łatwiej maluje niż wycina, a i to się lepiej kalkuluje, bo rysunek jest dwukrotnie wykorzystany. W Warszawie obrazki poszły trochę w cenę, ale nigdy nie dogonią ani chleba, ani kaszy, nie mówiąc już o słoninie”14.
Artyście udało się przetrwać wojnę. Po jej zakończeniu powrócił do pracy pedagogicznej, uzyskując tytuł profesora zwyczajnego stołecznej Akademii Sztuk Pięknych. W nowej, zmienionej rzeczywistości przeżył jeszcze pięć lat. Jego największe artystyczne osiągnięcia datują się jednak na okres dwudziestolecia międzywojennego.
- M. Grońska, Nowoczesny drzeworyt polski (do 1945 roku), Wrocław 1971, s. 116. ↩
- Edmund Bartłomiejczyk (1885–1950): grafika, rysunki, akwarele, katalog wystawy zorganizowanej w Centralnym Biurze Wystaw Artystycznych, Warszawa 1956, s. 4. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 5. ↩
- Ibidem, s. 8. ↩
- M. Grońska, op. cit., s. 110–111. ↩
- Ibidem, s. 111. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 112. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 113. ↩
- Cyt. za: ibidem, s. 115. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Twarze sławnych i zapomnianych. Życie i twórczość Alfonsa Karnego - 17 listopada 2024
- Jan Matejko „Portret Józefa Ciechońskiego” - 7 sierpnia 2023
- Misterium ekspresji. Rzeźby Johanna Georga Pinsla - 5 maja 2023
- Marcello Bacciarelli „Portret Michała Jerzego Mniszcha z córką Elżbietą i psem Kiopkiem” - 29 stycznia 2023
- Wytrwały humanista. Życie i twórczość Tadeusza Kulisiewicza - 15 stycznia 2023
- Między Parchatką a Pociejowem. Życie i twórczość Jana Piotra Norblina - 5 stycznia 2023
- Na wielu strunach. Motyw zesłania w twórczości Jacka Malczewskiego - 9 grudnia 2022
- Paolo Veronese „Alegoria Cnoty i Występku” - 21 listopada 2022
- „Ażeby przedstawić możliwie najwierniej”. Życie i twórczość Bernarda Bellotta zwanego Canalettem - 16 listopada 2022
- „Niech zginie świat, byle żyła sztuka”. Życie i twórczość Jana Gotarda - 13 listopada 2022