Anna Bilińska, Autoportret z paletą, 1887
olej, płótno, 117 × 90 cm,
Muzeum Narodowe w Krakowie
Na ścianach krakowskich Sukiennic wiszą obok siebie największe arcydzieła polskiej sztuki. Zwiedzający może mieć poważny dylemat, na czym skupić wzrok. Mimo to jeden z obrazów – skromny autoportret malarki – niezawodnie przyciąga uwagę. Choć nie każdy kojarzy jego autorkę, to trudno zignorować jej poważne, spokojne spojrzenie skierowane wprost na widza. Być może dzięki niemu ten wizerunek zdołał w swoim czasie podbić Europę.
„[…] bez medalu nie wyjadę z Paryża”
Odniesienie artystycznego sukcesu było w XIX wieku nie lada wyzwaniem dla kobiety. W tych czasach niewiele jeszcze było znanych i szanowanych malarek. Dzięki swojemu autoportretowi do tego grona dołączyła Anna Bilińska – polska artystka, urodzona w 1854 roku1 w Złotopolu na terenie dzisiejszej Ukrainy. Od dzieciństwa wykazywała talent muzyczny i plastyczny, a dzięki wsparciu rodziny miała szansę kształcić się w obu dziedzinach. Początkowo wraz ze swoimi braćmi uczęszczała do warszawskiego konserwatorium, ostatecznie jednak zdecydowała się na naukę malarstwa w prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. W 1882 roku, jako jedna z pierwszych Polek, wyjechała do Paryża, aby uczyć się w prestiżowej Académie Julian – szkole, która oferowała kobietom nauczanie na poziomie zbliżonym do tego w męskich pracowniach.
Z prowadzonych w tym okresie zapisków Bilińskiej wyłania się obraz niezwykle ambitnej młodej kobiety, która od początku zdecydowana była odnieść artystyczny sukces i była gotowa ciężko na niego pracować. Ogromna determinacja szybko przyniosła pierwsze rezultaty w postaci szkolnych nagród, pozytywnych wzmianek w prasie czy zatrudnienia w Académie Julian w charakterze opiekunki pracowni. W tej stabilnie rozwijającej się karierze wyraźnie przełomowy okazał się rok 1887, gdy artystka namalowała i publicznie zaprezentowała swój Autoportret.
Zanim jednak skupimy się na samym obrazie, należy wspomnieć o wydarzeniach w życiu Bilińskiej, które poprzedziły jego powstanie. Lata 1884–1885 były dla niej niezwykle trudne, naznaczone osobistymi tragediami. Najpierw zmarł jej ojciec, a niewiele później bliska przyjaciółka Klementyna Krassowska. Z kolei w 1885 roku śmierć zabrała jej narzeczonego – mieszkającego w odległym Lwowie malarza Wojciecha Grabowskiego. Z opublikowanych fragmentów dziennika Bilińskiej można wywnioskować, że wszystkie te wydarzenia doprowadziły ją do poważnej depresji, a nawet myśli samobójczych:
„(…) to moje tam miejsce obok Wojtka. Lecz ja znalazłam sposób – ten mały, ostry, błyszczący – ja cię dopędzę! Co mam robić z życiem jałowem, strasznem, rozpacznem? Cięży mi ono…”2.
Kolejne lata były dla niej czasem powolnego wracania do równowagi psychicznej – podczas wyjazdów do Normandii pod opieką przyjaciół i rodziny. Namalowanie w 1887 roku Autoportretu z paletą można potraktować jako symboliczne zamknięcie tego okresu, a wręcz sposób na rozliczenie się z własnymi uczuciami.
„Portret ten […] zasługuje w zupełności na rozgłos, jaki sobie zjednał”
Obraz wysłany przez Bilińską na paryski Salon w 1887 roku to w zasadzie zwyczajny autoportret artysty w pracowni. Przedstawia malarkę w roboczym fartuszku i z narzędziami pracy na neutralnym tle. Malowidło, jakich wiele – można by powiedzieć. A jednak z jakiegoś powodu właśnie ono zwróciło uwagę jurorów, którzy przyznali mu złoty medal, co dla kobiety – w dodatku cudzoziemki – było wielkim wyróżnieniem.
Odpowiedzi na pytanie, czym obraz oczarował odbiorców, możemy poszukać w ówczesnej prasie. Szczęśliwie Bilińska skrupulatnie gromadziła wycinki na swój temat w albumie, a te dotyczące Autoportretu z paletą zajmują aż kilkanaście stron. Co na jego temat pisali krytycy? Oczywiście chwalili warsztat malarski. Recenzent francuskiego pisma „Gil Blas” porównywał obraz Bilińskiej z twórczością Fransa Halsa, choć dostrzegał w stylu artystki pewne szkolne naleciałości3. Ten sam autor zauważył, że to nie w technice, a w modelce kryje się oryginalność obrazu. I rzeczywiście, większość krytyków skupiała się na przedstawionej postaci. Anonimowy korespondent „Gazety Polskiej” dość ogólnikowo stwierdził, że:
„Przedewszystkiem uderza ów portret wyrazem twarzy, uchwyconym z nieporównaną siłą i prawdą”4.
Z kolei w „Bluszczu” wyczytamy, iż „w rysach, w oczach [Bilińskiej] widać cierpienie”5. Wiele w tym prawdy – Bilińska występuje w żałobnej czerni, a osobiste tragedie ostatnich lat odcisnęły ślad na jej twarzy.
Inni koncentrowali się nie na emocjach, a na urodzie artystki czy raczej… jej braku. Bohater zmyślonego dialogu z „L’Univers Illustré” mówi wprost, że namalowana kobieta nie jest ładna, zaś jego rozmówczyni dostrzega w niej inteligencję6. Henryk Struve, nieco subtelniej, zauważał:
„Portret ten nie odznacza się wprawdzie szczególną pięknością, ale świadczy o takiej bezpośredniej prostocie i naturalności w pojęciu przedmiotu i, przy wielkiej prawdzie i wyrazistości, wykonany jest z taką subtelnością techniki, że dla tych względów zasługuje w zupełności na rozgłos, jaki sobie zjednał”7.
Z kolei Cezary Jellenta pisał: „Kto wie, czy do powodzenia nie przyczyniła się rekomendacya moralna zawarta w odwadze popisania się twarzą i figurą nieco zaniedbanemi, z wybitniejszem znamieniem siły niż urody i gracyi kobiecej”8.
Z pewnością na tle salonowych podobizn dam z towarzystwa wizerunek Bilińskiej musiał się wyróżniać. Kontrast wynikał nie tyle z braku urody, co z braku idealizacji. Pewne jest, że celem artystki nie było ukazanie samej siebie jako atrakcyjnej kobiety. Gdyby tak było, z pewnością wybrałaby strój inny niż roboczy i starannie uczesałaby włosy. Jedyne ozdoby, na jakie sobie pozwoliła, to cienkie srebrne bransoletki i niebieski kwiatek zatknięty za pasek. Na jej twarzy próżno szukać „poprawek”: nie odmładza się, nie tuszuje oznak zmęczenia, nie wysubtelnia rysów. Krytycy odczytywali to jako wyraz szczerości, braku kokieterii i profesjonalizmu.
Dlaczego było to tak ważne? Wystarczy spojrzeć na kilka tekstów, które chwalą „męskość” malarstwa Bilińskiej. Np. u Seweryny Duchińskiej czytamy:
„Wszyscy sprawozdawcy przyznają malarce naszej oryginalność i męzką siłę pęzla, śmiałość, poczucie prawdy, harmonię tonów, smak wytrawny i niezwykłą prostotę”9.
Tak rozumiana „męskość” w zasadzie równoważna jest z umiejętnością dobrego malowania. Należy pamiętać, że mówimy o czasach, w których kobiety dopiero nieśmiało wkraczały do świata sztuki. Większość z nich miała znacznie gorszy warsztat, co było wynikiem ograniczonych możliwości kształcenia. Traktowano je pobłażliwie – jako „amatorki” i „dyletantki”. „Kobieca” twórczość niejako z definicji była gorsza, a nieliczne artystki, które ceniono, uważano za wyjątki i przypisywano im wspomnianą „męskość”. Gdyby Bilińska pokazała się jako śliczna kobieta, być może nikt nie potraktowałby jej poważnie. Ukazanie siebie bez cienia kokieterii pozwoliło jej wyjść z przypisanej kobiecie roli modelki i wejść w rolę artysty – profesjonalisty. Jak widać ta – niekoniecznie świadoma – strategia okazała się nad wyraz skuteczna, zapewniając malarce uznanie.
„Po trzech latach smutku rok tryumfalnego pochodu zaczyna wracać artystkę do życia”
Na entuzjastycznym przyjęciu w Paryżu sukces Bilińskiej się nie skończył. Jeszcze w tym samym roku artystka wysłała Autoportret na Wystawę Sztuki Polskiej w Krakowie, a stamtąd do warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych – na obu ekspozycjach został nagrodzony. W 1889 roku ten sam obraz zdobył medal na Wystawie Powszechnej w Paryżu. Choć nie można powiedzieć, żeby wcześniej Bilińska była kompletnie nieznana (co sugerowali niektórzy krytycy), to w tym momencie rozpoczęły się czasy jej najlepszej passy zawodowej. Stała się dość popularną portrecistką, regularnie wystawiała w Europie, a nawet w Stanach Zjednoczonych, a krytycy z uwagą śledzili jej kolejne dokonania.
Zmiany dotyczyły także spraw osobistych Bilińskiej. Po okresie żałoby wróciła do życia towarzyskiego, przede wszystkim w kręgu paryskiej Polonii. Na „środach” w jej pracowni zbierało się liczne grono znajomych. Wśród nich pojawił się polityczny emigrant, młody lekarz Antoni Bohdanowicz oczarowany osobowością artystki. Ślub wzięli w 1892 roku, jednak niestety niedługo później malarka poważnie zachorowała. Zmarła 8 kwietnia 1893 roku.
Ironia losu chce, że najsłynniejszym dziełem Bilińskiej stał się autoportret i również autoportret był jej ostatnim, nigdy nie dokończonym obrazem. Na obu ukazała siebie jako malarkę – z atrybutami zawodu, pewną siebie i świadomą własnego talentu.
Bibliografia:
1. Artyści polscy w „Salonie” paryskim, „Gazeta Polska” nr 131, 1887, s. 2.
2. Artystki polskie, red. A. Jakubowska, Warszawa–Bielsko-Biała 2011.
3. Artystki polskie. Katalog wystawy, red. A. Morawińska, Warszawa 1991.
4. Bohdanowicz A., Anna Bilińska. Podług jej dziennika, listów i recenzyj prasy, Warszawa 1928.
5. Duchińska S., Listy z Paryża, „Kłosy” nr 1152, 1887, s. 60–61.
6. Grimsel, Salon de 1887, „Gil Blas” nr 2746, 1887, s. 1–2.
7. GYP, Au Salon, „L’Univers Illustré” nr 1676, 1887, s. 290–301.
8. Jellenta C., Pierwsza wystawa sztuki polskiej, „Prawda” nr 41, 1887, s. 484–485.
9. Mémorial. Album artystki-malarki Anny Bilińskiej, Biblioteka Jagiellońska, nr przyb. 15/78.
10. Nowiny paryzkie, „Bluszcz” nr 24, 1887, s. 190–192.
11. Sosnowska J., Poza kanonem. Sztuka polskich artystek 1880–1939, Warszawa 2003.
12. Struve H., Przegląd artystyczny, „Kłosy” nr 1180, 1888, s. 90.
- Data wg aktu ślubu, do niedawna uważano, że urodziła się w 1857 roku ↩
- A. Bohdanowicz, Anna Bilińska. Podług jej dziennika, listów i recenzyj prasy, Warszawa 1928, s. 94. ↩
- Grimsel, Salon de 1887, „Gil Blas” 1887, 2746, s. 1–2. ↩
- Artyści polscy w „Salonie” paryskim, „Gazeta Polska” nr 131, 1887, s. 2. ↩
- Nowiny paryzkie, „Bluszcz” nr 24, 1887, s. 190–192. ↩
- GYP, Au Salon, „L’Univers Illustré” nr 1676, 1887, s. 290–301. ↩
- H. Struve, Przegląd artystyczny, „Kłosy” nr 11801888, s. 90. ↩
- C. Jellenta, Pierwsza wystawa sztuki polskiej, „Prawda” nr 41, 1887, s. 484–485. ↩
- S. Duchińska, Listy z Paryża, „Kłosy” nr 1152, 1887, s. 60–61. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023
Hello, I was wondering, where can I read the analysis or criticism on the works of Anna Bilińska-Bohdanowicz.