Dwóch mężczyzn ujętych w półpostaci siedzi za stołem, na którym leży mnóstwo drobiazgowo namalowanych przedmiotów. Obok rozrzuconych kart do gry znajdują się tam m.in. szklanki z niedopitą herbatą, nożyczki do skracania knotów świec, niewielkie pudełko oraz sakiewka z wysypującymi się monetami. W świetle świecy połyskuje posklejany rublowy banknot. Obok niego, niczym nieatrakcyjne brązowe ćmy, widnieją dwie twarze rozradowanych oszustów. Nie wiemy, kto padł ich ofiarą. Jedno jest pewne: rubaszne grymasy malujące się na twarzach tych podstarzałych spryciarzy z pewnością nie zachęciłyby nas do spotkania się z nimi. Ani krzty zaufania nie budzi także przebiegły lichwiarz uparcie wpatrujący się w monetę utkwioną tuż nad płomieniem. Choć intuicyjnie wiemy, że należy trzymać się z daleka od tych „szemranych typów”, to czujemy, że posiedli oni sekretną moc przyciągania miłośników sztuki. Z lubością wpatrujemy się również w towarzyszące im martwe natury. Nie jesteśmy pierwsi.
O te dwie nokturnowe sceny rodzajowe, wystawione na sprzedaż przez płockiego księdza Ignacego Lasockiego w celu sfinansowania działalności sierocińca1, walczyły w 1917 roku dwa szacowne muzea narodowe: krakowskie i warszawskie. O pozyskanie tych dzieł dla największego muzeum w mieście Lajkonika starał się podobno historyk sztuki Leonard Lepszy2.
Ostatecznie omawiane obrazy, znane jako Szulerzy przy świecy i Lichwiarz przy świecy, trafiły do stołecznej placówki. Pozostają tam do dziś, będąc równocześnie najsłynniejszymi dziełami Feliksa Pęczarskiego. Kim był autor najbardziej podejrzanych spośród oszustów i hazardzistów zamieszkujących galerie stałe Muzeum Narodowego?
Chęci i zdolności
Feliks Pęczarski urodził się w Warszawie w 1804 roku jako głuchy syn Józefa i Wiktorii z Kwiatkowskich3. 27 lipca 1818 roku rodzice oddali go na wychowanie do stołecznego Instytutu Głuchoniemych. Przebywał w nim aż do 1 czerwca 1831 roku4. Wkrótce po przyjęciu do tej wyjątkowej szkoły dostrzeżono u niego rozwijający się talent artystyczny, objawiający się w „chęci i zdolności do rysunku i rżnięcia na miedzi”5. Postanowiono pozwolić mu na pobieranie nauk u czołowych warszawskich plastyków. Sztycharstwa młody Feliks uczył się u profesora Oddziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Warszawskiego – Jana Ferdynanda Krethlowa. Wkrótce zarzucił jednak naukę grafiki dla malarstwa. Jego mistrzami stali się najwybitniejsi luminarze polskiego klasycyzmu: Antoni Blank i Antoni Brodowski. Szkolne prace wystawiał w latach 1823, 1825 i 1828 na ekspozycjach publicznych. Był to jeszcze czas przedpowstaniowych swobód: życie artystyczne nadwiślańskiego grodu kwitło, a nie do przecenienia była zwłaszcza kulturotwórcza rola uniwersytetu.
Powszechnie inspirowano się nie tylko sztuką antyczną, ale również siedemnastowiecznym malarstwem holenderskim. O ile młodzi adepci sztuki mogli doskonalić się w rysunku na podstawie znakomitego zbioru odlewów gipsowych rzeźb antycznych zakupionych z dawnej kolekcji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, o tyle dostęp do malarstwa krainy tulipanów był już – poza grafiką reprodukcyjną – mocno ograniczony. Jedyne publicznie dostępne kolekcje zawierające dobre przykłady dzieł tej szkoły znajdowały się w dwóch podwarszawskich arystokratycznych pałacach: Królikarni i Wilanowie6.
Doskonalenie kunsztu malowania
Równolegle Pęczarski był przyuczany w Instytucie Głuchoniemych na stanowisko nauczyciela. W styczniu 1831 roku z „kandydata nauczycielskiego” stał się „korepetytorem”7. Nie zdecydował się jednak na kontynuowanie tej ścieżki zawodowej. 17 maja tego samego roku zrezygnował z nowego stanowiska i „dla doskonalenia się w kunszcie malowania, wyłącznie temuż kunsztowi chcąc się poświęcić”, został zwolniony z pracy w instytucie8. Jeśli wiadomości o jego życiu do 1831 roku były dość skąpe, to kolejne lata są już dla nas prawdziwą pustynią faktów. Uważa się, że po pewnym czasie mógł wyjechać do Lublina, aby być bliżej rodzeństwa mieszkającego wówczas w Kryłowie9. Malował głównie portrety i obrazy religijne przeznaczone do kościołów katolickich. Zapewne na Lubelszczyźnie około 1835 roku powstał Efekt melodramy. Ten wyjątkowy, inspirowany najprawdopodobniej litografią Louisa Léopolda Boilly’ego obraz ukazuje groteskowe reakcje widzów zgromadzonych na bezpłatnym przedstawieniu objazdowej trupy teatralnej Tomasza Andrzeja Chełchowskiego10.
Zbiór osobliwości
Artysta zgromadził tutaj nieprawdopodobny zbiór indywiduów rywalizujących o palmę pierwszeństwa w przybieraniu osobliwego wyrazu twarzy. Zadziwia bogactwo grymasów i drwiących min, przywołujące na myśl długą tradycję nowożytnej fizjonomiki – nauki, która wygląd twarzy człowieka uznawała za odbicie jego charakteru11.
Jedną z najwybitniejszych realizacji tego nurtu poszukiwań artystycznych stały się dzieła francuskiego malarza Charlesa Le Bruna. W serii rysunków zachowanych w Luwrze zaprezentował on bogaty katalog zmian ekspresji brwi, oczu, nosa i ust pod wpływem rozmaitych uczuć12.
W 1841 roku Pęczarski był już z powrotem w Warszawie i zdobył podczas wystawy publicznej srebrny medal I klasy za zaginiony obraz Szulerzy. Na ustach krytyków jego nazwisko zagościło na dłużej w 1845 roku, kiedy zaprezentował stołecznej publiczności aż siedem obrazów. Wśród nich byli także Szulerzy przy świecy z Muzeum Narodowego13. Choć ówczesna Warszawa znała już tematykę tego typu m.in. z rycin Jana Feliksa Piwarskiego, to dzieła Pęczarskiego zaskakiwały wycinkowym kadrowaniem, ostrymi kontrastami światła i cienia oraz wyostrzoną, balansującą na krawędzi karykatury mimiką postaci. Nie ukazywały ponadto, jak było wówczas w zwyczaju, ortodoksyjnych Żydów wraz z ich „egzotycznymi” strojami i obyczajami czy bawiących się w karczmie bądź handlujących na targu polskich (zwłaszcza krakowskich) chłopów, lecz postacie rodem z ówczesnego półświatka: lichwiarzy, szulerów i innych krętaczy o równie niecnych zamiarach. Malarz Wincenty Smokowski uważał, że:
„[…] cudownie p. Pęczarski chwyta fizjonomie, traktuje pędzlem miękko i wiele jest natury w jego obrazach; ubolewamy tylko, że talent swój poświęca na malowanie istot wzgardzonych i hańbą pokrytych, kiedy by mógł znaleźć krocie myśli z przykładów malujących szlachetność, cnotę, męstwo itd.”14.
Skonfundowany nie tylko obecnością na obrazach Pęczarskiego przedstawicieli świata przestępczego, ale również werystycznymi tendencjami dostrzeganymi w powstających równolegle dziełach jego kolegów po fachu, z emfazą wołał:
„[…] cóż przecie u nas robią – pomyślałem; przypatruję się i widzę oto naprzód chłopca, co skrobie nożem kartofle, a największą zaletą tego obrazu była noga z błotem odmalowana; dalej widzę grupę kilku druciarzy, jeszcze więcej Żydów wekslarzy przy giełdzie, w szynkowni siedzących, przy kuflach piwa; jednym słowem tak ohydne przedmioty, z jakimi nie tylko, że człowiekowi nie chciałoby się nigdy spotkać, ale nawet i pomyśleć o tym”15.
Zupełnie innego zdania był teoretyk literatury Michał Grabowski, który już kilka lat wcześniej skierował do artystów taką oto odezwę:
„[…] prosilibyśmy więc malarzy, żeby scen szulerskich nie malowali z imaginacji ani z przypomnienia widzianych malowideł, ale z żywego wzoru, którymi na nieszczęście w mieście i na wsi, zimą i latem są otoczeni. […] Prosilibyśmy więc krajowych malarzy, ażeby nas nie obdarzali przerysami niewinnych Holendrów i hogartowskich graczy, ale pokazali nam naszych znajomych, a może i nas samych”16.
Mroczne oblicza miasta
Obrazy Pęczarskiego były najwybitniejszym w swojej epoce wypełnieniem nadziei i pragnień wyrażonych przez Grabowskiego. Ukazywały równocześnie mroczne oblicze rodzinnego miasta głuchego malarza. Czy tworząc swoje wyjątkowe kompozycje rodzajowe, Pęczarski zawarł w nich portrety mężczyzn żyjących z nieuczciwego hazardu? Jakimi metodami – i podczas jakiej karcianej gry – okradli oni swoje ofiary? Na ten temat niestety nie wiemy nic pewnego. Możemy snuć tylko luźne domysły oparte na realiach pracy dziewiętnastowiecznych artystów i historii hazardu.
Z całą jednak pewnością twórca poszukujący „szemranych” osobistości i przestępczych procederów miałby w ówczesnej Warszawie na co patrzeć. Zawodowi szulerzy karciani, nazywani „picownikami”, tworzyli tam doskonale zorganizowane grupy przestępcze. Mieli licznych pomocników, w tym „naganiaczy” wyszukujących zasobnych w gotówkę kandydatów do grania oraz „przewalańców” zachęcających do rozpoczęcia gry przez pokazowe przegranie ustalonej kwoty17. Oddajmy głos Stanisławowi Milewskiemu, znawcy rozrywek i świata przestępczego dawnej Warszawy:
„Dobry «picownik» wyczuwał kartę opuszkami palców, były one bowiem delikatnie znaczone. Często też stosował «gilotynkę», czyli kartę «z gilem» – włoskiem niedostrzegalnym dla oka; za jego pomocą podobno mógł przesunąć liczbę oczek w karcie, robiąc np. z siódemki szóstkę i odwrotnie. […] Miał też umówione znaki mimiczne i słowne z pomocnikami”18 .
Każdy wytrawny oszust wypracowywał jednak swoje własne triki, strategie oraz metody znaczenia kart. Obrazy Pęczarskiego prawdopodobnie nie ukazywały zaś żadnej konkretnej sytuacji. Karty i pieniądze to raczej tylko atrybuty występnej profesji szulerów.
Subtelność i groteska
Około 1845 roku powstały nie tylko płótna takie jak Lichwiarz przy świecy i Szulerzy przy świecy ze zbiorów stołecznego Muzeum Narodowego, ale również jedno z arcydzieł głuchego artysty – Amatorowie herbaty i „Kuriera”. Na co dzień można podziwiać je w siedzibie głównej Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku. Obraz ten wyróżnia się gładką niczym emalia powierzchnią i subtelniejszym niż w płótnach warszawskich miękkim światłocieniem. Znakomicie scharakteryzowana twarz łatwowiernego i lekkomyślnego mężczyzny w okularach kontrastuje z groteskowym grymasem twarzy jego towarzysza. Zamiast radości z dokonanego oszustwa, tak dobitnie ukazanej w Lichwiarzu i Szulerach, w Amatorach herbaty i „Kuriera” artysta zawarł narzucające się, choć nieokreślone poczucie niebezpieczeństwa czyhającego na zaczytanego mężczyznę.
Miejsce przechowywania tego znakomitego obrazu przypomina o kolejnym ważnym etapie w życiu Pęczarskiego: osiedleniu się na wiele lat we Włocławku. Malarz opuścił Warszawę najprawdopodobniej już pod koniec 1847 roku. Z dokumentów przechowywanych w Archiwum Parafii św. Jana we Włocławku wiadomo, że 7 marca 1848 roku poślubił dwudziestosześcioletnią Józefę Dyniewicz19. W lutym następnego roku urodziła się ich pierwsza córka Eleonora. Druga, Maria, przyszła na świat w 1851 roku20. Zmarła już w sierpniu następnego roku, dołączając do matki, która odeszła z tego świata zaledwie kilka miesięcy wcześniej21. Sam artysta przeżył żonę o niewiele ponad dziesięć lat. Zmarł we włocławskim szpitalu 12 października 1862 roku22.
Większość autorów omawiających obrazy rodzajowe Pęczarskiego wskazywało kalectwo artysty jako źródło przerysowanej, groteskowej mimiki i gestykulacji malowanych przez niego postaci. Jak słusznie zauważyła Agnieszka Świętosławska, nie może ono jednak tłumaczyć deformacji twarzy charakterystycznych dla tego niedoścignionego mistrza przedstawień gier hazardowych23.
Wybór karykatury jako środka wyrażania prawd o świecie był zapewne świadomym wyborem Pęczarskiego. Jego twórczość stanowiła indywidualną interpretację najbardziej nowatorskich, walczących o uznanie krytyki tendencji w ówczesnym środowisku artystycznym Warszawy. Stojąc w kontrze do modnego i nieco sentymentalnego „udomowionego romantyzmu”, zadziwiała werystyczną i groteskową adaptacją tradycji siedemnastowiecznego tenebryzmu. Wykreowany przez Pęczarskiego malarski katalog zagrożeń czyhających na łaknącego rozrywki bądź łatwego zarobku mieszczanina zwycięsko przetrwał próbę czasu i nie utracił nic z satyrycznej wyrazistości.
Bibliografia:
1. Grabowski M., O wystawie sztuk pięknych w Warszawie 1841 r., „Athenaeum” t. 5, 1841.
2. Michałowski J.M., Feliks Pęczarski w Płocku, „Notatki Płockie” nr 11/12, 1959.
3. Milewski S., Intymne życie niegdysiejszej Warszawy, Warszawa 2008.
4. Smokowski W., O malarstwie w Polsce, „Dzwon Literacki” t. 2, 1846.
5. Świętosławska A., Szpetne twarze, szpetne dusze. O wpływach teorii fizjonomicznych na malarstwo Feliksa Pęczarskiego, w: Szpetne w sztukach pięknych. Brzydota, deformacja i ekspresja w sztuce nowoczesnej, red. M. Geron, J. Malinowski, Kraków 2011.
6. Świętosławska A., Obrazy codzienności. Polskie malarstwo rodzajowe I połowy XIX wieku, Warszawa–Toruń 2015.
7. Świętosławska A., O peregrynacjach artysty i jego dzieła. Przypadek „Efektu melodramy” Feliksa Pęczarskiego, „TECHNE. Seria Nowa” nr 3, 2019.
- Zostały one sprzedane przez artystę najprawdopodobniej podczas krótkiego pobytu w Płocku w 1850 roku wraz z trzecim dziełem Amatorowie herbaty za łączną sumę 360 złotych. Stało się to mniej więcej pięć lat po ich namalowaniu i pierwszym wystawieniu w Warszawie. Trafiły w ręce niejakiego Bębenkowskiego, prowadzącego w Płocku skład win, i przez wiele lat zdobiły wnętrze lokalu handlowego. Od spadkobierczyni Bębenkowskiego odkupił je około 1897 roku ksiądz Lasocki, zob. J.M. Michałowski, Feliks Pęczarski w Płocku, „Notatki Płockie” nr 11/12, 1959, s. 42. ↩
- Ibidem, s. 39. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Część muzealną pałacu w Wilanowie wraz z kolekcją Stanisława Kostki Potockiego udostępniono dla zwiedzających już w 1805 roku, lecz zbiór malarstwa zgromadzony przez Michała Hieronima Radziwiłła w Królikarni był dostępny dla wszystkich zainteresowanych dopiero od 1834 roku, zob. A. Świętosławska, Obrazy codzienności. Polskie malarstwo rodzajowe I połowy XIX wieku, Warszawa–Toruń 2015, s. 279. ↩
- J.M. Michałowski, op. cit., s. 39. ↩
- Ibidem. ↩
- A. Świętosławska, O peregrynacjach artysty i jego dzieła. Przypadek „Efektu melodramy” Feliksa Pęczarskiego, „TECHNE. Seria Nowa” nr 3, 2019, s. 15–16. ↩
- Ibidem, s. 16. ↩
- Karykaturalnie przerysowane wyrazy twarzy postaci namalowanych przez Pęczarskiego zdają się wyrastać nie tylko z myśli czołowego przedstawiciela fizjonomiki, osiemnastowiecznego zuryskiego pastora Johanna Caspara Lavatera, ale również z nowożytnej tradycji badania wpływu emocji na wygląd człowieka. ↩
- Na temat hipotetycznych (choć wysoce prawdopodobnych) związków twórczości Pęczarskiego z tradycją fizjonomiki zob. A. Świętosławska, Szpetne twarze, szpetne dusze. O wpływach teorii fizjonomicznych na malarstwo Feliksa Pęczarskiego, w: Szpetne w sztukach pięknych. Brzydota, deformacja i ekspresja w sztuce nowoczesnej, red. M. Geron, J. Malinowski, Kraków 2011, s. 39–49. ↩
- A. Świętosławska, Obrazy codzienności…, op. cit., s. 291. ↩
- W. Smokowski, O malarstwie w Polsce, „Dzwon Literacki” t. 2, 1846, s. 153. ↩
- Ibidem, s. 135–136. ↩
- M. Grabowski, O wystawie sztuk pięknych w Warszawie 1841 r., „Athenaeum” t. 5, 1841, s. 196. ↩
- S. Milewski, Intymne życie niegdysiejszej Warszawy, Warszawa 2008, s. 65. ↩
- Ibidem, s. 67. ↩
- J.M. Michałowski, op. cit., s. 39. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- A. Świętosławska, Obrazy codzienności…, op. cit., s. 304 ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Jan Matejko „Portret Józefa Ciechońskiego” - 7 sierpnia 2023
- Misterium ekspresji. Rzeźby Johanna Georga Pinsla - 5 maja 2023
- Marcello Bacciarelli „Portret Michała Jerzego Mniszcha z córką Elżbietą i psem Kiopkiem” - 29 stycznia 2023
- Wytrwały humanista. Życie i twórczość Tadeusza Kulisiewicza - 15 stycznia 2023
- Między Parchatką a Pociejowem. Życie i twórczość Jana Piotra Norblina - 5 stycznia 2023
- Na wielu strunach. Motyw zesłania w twórczości Jacka Malczewskiego - 9 grudnia 2022
- Paolo Veronese „Alegoria Cnoty i Występku” - 21 listopada 2022
- „Ażeby przedstawić możliwie najwierniej”. Życie i twórczość Bernarda Bellotta zwanego Canalettem - 16 listopada 2022
- „Niech zginie świat, byle żyła sztuka”. Życie i twórczość Jana Gotarda - 13 listopada 2022
- W przestworzach i w otchłani morskich fal. O twórczości Stanisława Ostoi-Chrostowskiego - 8 listopada 2022