Światło to jedna z najważniejszych wartości w malarstwie. Wielu artystów mistrzowsko nim operowało, wystarczy wymienić Caravaggia czy Rembrandta. Dopiero w XIX wieku stało się jednak autonomicznym zagadnieniem artystycznym, wartym eksplorowania i spychającym na dalszy plan temat. Takie postrzeganie luminizmu manifestowali przede wszystkim francuscy impresjoniści, których pierwsza wystawa w 1874 r., obudziła w odbiorcach skrajne emocje. Ich nowatorskie podejście do malowania szybko zaczęło inspirować twórców z innych krajów – nawet tych, którzy nie poczuwali się do bycia impresjonistami.
Na gruncie polskim poszukiwania w tej materii rozpoczęły się w zasadzie niezależnie od doświadczeń francuskich za sprawą Aleksandra Gierymskiego. Światło jako malarskie zagadnienie przewija się przez całą jego twórczość, na którą w pewnym momencie bardzo mocno wpłynęły dzieła impresjonistów. Zanim jednak do tego doszło, malarz podejmował własne próby, z których najsłynniejszą pozostaje obraz W altanie z 1882 r. (Muzeum Narodowe w Warszawie).
Sama praca, dość nienaturalna i zbyt usztywniona, jest chyba mniej ciekawa niż jej historia – zapis malarskiego eksperymentu, którego zamierzeniem było jak najbardziej naturalne oddanie intensywnego światła słonecznego. Próbując osiągnąć ten cel, Gierymski wykonał w latach 1876-1880 szereg studiów z natury, ukazujących poszczególne elementy kompozycji. Notując efekty świetlne, momentami techniką zbliżał się do dywizjonizmu francuskich impresjonistów, którego w tamtym okresie jeszcze nie znał. Wiele z tych olejnych szkiców – na przykład Begonie – funkcjonuje dziś jako samodzielne obrazy, w dodatku obrazy bardzo ciekawe, nierzadko lepsze od finalnej kompozycji. W dużej mierze wynika to z obranej przez Gierymskiego metody pracy. W przeciwieństwie do impresjonistów, nie zamierzał kończyć swojego dzieła w plenerze. Olejne notatki już w pracowni skrupulatnie przenosił na większe płótno, niejako „sklejając” z nich ostateczną wersję obrazu. Utrudniało to osiągnięcie naturalnego efektu, charakteryzującego plenerowe studia.
Swój formalny eksperyment Gierymski zdecydował się ubrać w kostium historyczny, akcję umieścił więc w ogrodzie, wśród rozbawionych arystokratów epoki rokoka. Taki dobór tematu miał ułatwić przyjęcie dzieła przez publiczność. Do dziś zachowały się fotografie modeli w strojach, pozujących do poszczególnych fragmentów.
Zgodnie z relacją Stanisława Witkiewicza Gierymski, ciągle niezadowolony z rezultatów, tak długo poprawiał swoją pracę, że ostatecznie nie nadawała się do pokazywania i została zniszczona przez samego twórcę. Obecnie znany obraz jest według słów Witkiewicz drugą, w dodatku znacznie gorszą wersją. Z pierwotnego płótna miały zachować się jedynie fragmenty, oprawione jako niezależne prace. Wedle tradycji, za jeden z nich uważany był Pan w czerwonym fraku, jednak badania wskazują, że powstał on jako odrębny obraz, czyli jedno ze studiów przygotowawczych. W związku z tym nasuwa się pytanie, czy pierwsza wersja w ogóle istniała, czy raczej jest literackim chwytem Witkiewicza, dzięki któremu historia Gierymskiego nabrała romantycznego waloru?
Samodzielną drogą do zachwycających efektów luministycznych doszedł także Leon Wyczółkowski. Twórczość tego artysty jest niezwykle różnorodna. Początkowo poświęcał się głównie malarstwu historycznemu, malował także sceny salonowe. W latach 1878 i 1889 podróżował do Paryża, gdzie zapoznał się z dziełami impresjonistów. Z pewnością wpłynęły one na jego postrzeganie światła, nigdy jednak nie przejął z nich wprost rozwiązań formalnych. Prawdziwy przełom w jego twórczości przyniósł dopiero pobyt na Ukrainie w latach 1883-94, gdzie malował realistyczne sceny z życia wiejskiego. Głównym walorem przedstawień orki czy kopania buraków uczynił wówczas światło: niezwykłe, rozwibrowane i dominujące nad kompozycją.
Gra w krokieta z 1895 r., znajdująca się obecnie w Muzeum Pałac Herbsta, jest kwintesencją tego sposobu malowania. Obraz przedstawia roześmiane damy w długich sukniach, pochłonięte popularnym wówczas sportem. Podobnie jak w przypadku ukraińskich obrazów, scena jest tu tylko pretekstem do studiowania kolorów w intensywnym świetle nisko stojącego słońca. Wyczółkowski swobodnie prowadził pędzel, odważnie zderzając ze sobą plamy nasyconych, jaskrawych barw. Żółcienie i czerwienie refleksów słonecznych zestawione zostały z chłodnymi, błękitnymi cieniami, odważnie umieszczonymi nawet na twarzach. Jego technika daleka była od techniki impresjonistów, zamiast drobnych plamek barwnych stosował długie pociągnięcia pędzla, kreśląc dekoracyjne linie kobiecych sylwetek. Z jednej strony widać tu świetnie opanowany warsztat malarski, z drugiej mamy złudzenie obcowania z chwilą uchwyconą niczym na fotografii.
Ta spontaniczność jest jednak zręcznie wykreowaną ułudą, w rzeczywistości mamy do czynienia z perfekcyjnie wyważoną, starannie zaplanowaną kompozycją. Dobitnie świadczy o tym fakt, że istnieją trzy wersje obrazu (pozostałe znajdują się w Muzeach Narodowych w Krakowie i Warszawie) oraz szereg studiów przygotowawczych.
Szczególną porą na studiowanie oświetlenia jest zmierzch i noc. W świetle księżyca lub w blasku gazowych latarni świat wygląda zupełnie inaczej, a przed artystą chcącym go ukazać stoją zupełnie odmienne wyzwania. Nic dziwnego, że konsekwencją wzmożonego zainteresowania luminizmem była rosnąca popularność nokturnów. Nocne widoki często malowali chociażby Aleksander Gierymski czy Józef Pankiewicz. Poza ciekawym zadaniem malarskim, nokturn dawał okazję do oddania intrygującego, mrocznego nastroju, w którym lubowali się młodopolscy artyści. Takie postrzeganie nocy zaczerpnęli bezpośrednio od romantyków, niezwykle wyczulonych na nastrój krajobrazu i wiążące się z nim treści symboliczne.
Urokliwym zapisem zmierzchu jest niedatowany pastel Pieśń wieczorna Kazimierza Stabrowskiego. Artysta ten znany jest głównie ze swoich baśniowych kompozycji o secesyjnej stylizacji, zaś jego najsłynniejszymi dziełami są portrety fantazyjnie poprzebieranych uczestników balu karnawałowego warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych.
Stabrowski wiele podróżował, zarówno na Bliski Wschód, jak i do Francji, Hiszpanii czy Włoch, letnie miesiące spędzał zaś na Łotwie. W czasie podróży tworzył pejzaże, często pastelowe, o charakterystycznym, miękkim modelunku. Pieśń wieczorna powstała prawdopodobnie podczas pobytu we Włoszech. Większą część kompozycji zajmuje otoczona drzewami fontanna, widziana w chłodnym świetle zachodzącego słońca. Artysta uwagę skupił przede wszystkim na ukazaniu refleksów na delikatnie pofalowanej powierzchni wody. Na dalszym planie majaczą szkicowo zarysowane drzewa na tle ostatnich promieni słońca. Malarz bezbłędnie uchwycił magię chwili, a poetycki tytuł dopełnia aurę spokoju i zadumy.
Również we Włoszech swoje pejzaże malował Edward Okuń, który osiadł w Rzymie w 1898 r. Do Wiecznego Miasta artyści podróżowali tradycyjnie już od kilku stuleci. Początkowo ich celem była głównie nauka i studiowanie starożytnych zabytków, będących wzorcem artystycznej doskonałości. Pod koniec XIX wieku sława Rzymu nieco zbladła na rzecz Paryża, ciągle jednak przyciągał twórców. W mieście istniała kolonia polskich malarzy, którzy spotykali się najczęściej w słynnej Caffè Greco. Przedstawiciele młodszego pokolenia mniej zafascynowali byli włoskimi zabytkami, a częściej tamtejszym światłem – wystarczy spojrzeć na późne pejzaże Gierymskiego czy wyżej opisaną pracę Stabrowskiego, Okuń spędził w Rzymie ponad 20 lat, wiele podróżując po Włoszech i oczywiście malując przy okazji pejzaże. Znaczną część jego dorobku stanowią rozsłonecznione widoki znad morza czy przedstawienia malowniczych ruin w południowym świetle. Znacznie mniej typowy jest namalowany w 1900 r. nokturn Fontanna na Piazza del Popolo. Artysta obrał temat podobny jak Stabrowski: studium fontanny. Tym razem jest już całkiem ciemno, a fontanna znajduje się w mieście.
Na jej szczycie siedzi lew, który wypluwa strugę wody, gwałtownie pieniącą się przy wpadaniu do ciemnego zbiornika. Fontanna podświetlona jest od tyłu i sprawia nieco odrealnione wrażenie, tym bardziej, że nie da się dostrzec źródła światła. Na pewno nie jest nim uliczna latarnia widoczna po lewej stronie, bo ta wcale się nie świeci. W tle plac, fragment bliźniaczej fontanny i budynki, oświetlone tym samym tajemniczym blaskiem. W tym kamiennym, szaro-brązowym otoczeniu malarz umieścił dwie, ledwie zarysowane, niewielkie – wręcz nieproporcjonalnie małe – postacie. W ten sposób, przede wszystkim operując światłem, Okuń – miłośnik baśniowości – nadał z pozoru realistycznej kompozycji atmosferę z pogranicza fantastyki.
Wiele miejskich nokturnów wyszło spod pędzla przedwcześnie zmarłego Ludwika de Laveaux, uwiecznionego jako „Widmo” w Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Po studiach w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, w 1890 r. malarz wyjechał do Paryża, gdzie mieszkał aż do śmierci w 1894 roku. Zafascynowany nocnym życiem francuskiej stolicy, de Laveaux godzinami włóczył się po mieście i dokumentował je w postaci nokturnów. Z pewnością intrygowało go sztuczne oświetlenie, szczególnie chętnie studiował bowiem latarnie. Nie był w tym odosobniony – sztuczne światło jako problem malarski pociągało też między innymi Aleksandra Gierymskiego, który mniej więcej w tym samym czasie malował nocne Monachium i Paryż. To zagadnienie artystyczne było w końcu stosunkowo nowe (w Paryżu latarnie świeciły od ok. 70 lat, zaś w Krakowie od niespełna 40) i jeszcze nie wyeksploatowane artystycznie, dawało więc pole do malarskich eksperymentów.
Nokturny de Laveaux nie są zwykłymi widokami. Zgodnie z dekadencką filozofią przesycającą epokę, miasto jest przeciwstawną naturze siłą, wrogą i niszczącą człowieka. Taką interpretację miejskiego życia dostrzec można na obrazach wielu europejskich malarzy tamtego okresu, a także w ówczesnej literaturze. U de Laveaux ostre kontrasty sztucznego oświetlenia i ciemności oraz widmowe postacie zdają się nieprzyjazne i bardzo odległe od pierwotnego otoczenia człowieka. Jego dzieła są często bardzo ekspresyjne, malowane gwałtownymi pociągnięciami pędzla, co tylko potęguje nastrój niepokoju. Na bardziej starannie wykończonym obrazie Paryż w nocy, namalowanym w latach 1892-93, miasto nie jest tak drapieżne, jak bywa na innych płótnach malarza. Rzęsiście oświetloną ulicą suną dorożki, po chodnikach przechadzają się nieliczni spacerowicze o niewidocznych twarzach. Dominuje atmosfera melancholii i samotności, właściwej tylko wielkim, nowoczesnym metropoliom.
Bibliografia:
1. Haake M., Dlaczego Aleksander Gierymski pociął pierwszą wersję obrazu „Altana”? A może nigdy nie było dwóch „Altan”…, http://niezlasztuka.net/o-sztuce/historia-obrazu-altana-aleksander-gierymski/ [dostęp: 30.07.2018].
2. Kępiński Z., Impresjonizm, Warszawa 1982.
3. Kossowska I., Edward Okuń, https://culture.pl/pl/tworca/edward-okun [dostęp: 30.07.2018].
4. Kossowska I., Kazimierz Stabrowski, https://culture.pl/pl/tworca/kazimierz-stabrowski [dostęp: 30.07.2018].
5. Kossowska I., Kossowski Ł., Malarstwo polskie. Symbolizm i Młoda Polska, Warszawa 2010.
6. Micke-Broniarek E., Malarstwo polskie. Realizm, naturalizm, Warszawa 2006.
7. Stopczyk S., Malarstwo polskie. Impresjonizm, Warszawa 1987.
8. Witkiewicz S., Aleksander Gierymski, Warszawa 1950.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023
Kolorem jest żółcień, żółć to np. wołowa jako element malarstwa akwarelowego
Prawda. Poprawione 🙂