Peter Paul Rubens, Autoportret z żoną Isabellą Brant, ok. 1609/1610,
olej, płótno, 178 × 136,5 cm,
Alte Pinakothek, Monachium
Autoportret Petera Paula Rubensa z żoną Isabellą Brant należy nie tylko do najważniejszych w historii autoportretów artystów, ale stanowi także jedno z wielkich, wszechpotężnych arcydzieł sławiących miłość. Pozornie „poukładany” w formie zniewala widza falą emocji, niewiarygodną siłą spojrzeń kobiety i mężczyzny — pewnych siebie i swego losu. Dzieło to jest pochwałą miłości małżeńskiej i jest to miłość oparta o niewymuszoną ufność, wiarę w drugiego człowieka i pewność własnych wyborów. To miłość, która nie odwraca głowy, nie słucha podszeptów, nie stawia granic… Czy jest ona w ogóle możliwa?
W 1608 roku Peter Paul Rubens wrócił do Antwerpii z długiego wyjazdu na Południe Europy. Jego talent zaczynał coraz intensywniej się rozwijać, zaś katolicka Flandria potrzebowała malarza „dużego formatu”, który nie ugnie się pod natłokiem zamówień ze strony dworu oraz Kościoła. Jak wiemy, Rubens odnalazł się w tej roli wspaniale.
W kolejnym roku wzbierająca fala sukcesów, eksplodująca nurtem zaszczytów i pieniędzy płynących ku niemu jak woda osiągnęła kolejny pułap — artysta zawarł ślub z Isabellą Brant, córką bardzo bogatego człowieka, sekretarza rady miejskiej w Antwerpii. Oczywiście ślub ów podnosił jeszcze bardziej prestiż Rubensa, co jednak istotne, był to związek zawarty z wielkiej miłości, trwającej aż do śmierci Isabelli w roku 1626.
Zaraz po ślubie artysta stworzył wspaniały portret ich obojga, zupełnie tak jakby chciał na zawsze zatrzymać ich młodość, erotyczny czar i rozedrgany nastrój radości serc.
Prywatny Raj
Scena rozgrywa się w ogrodzie symbolizującym Raj, arkadyjskie szczęście, w którym nie liczy się czas, gdzie ogarnia człowieka zwodniczy zapach ziół, kwiatów i poczucie odurzenia dotykiem własnych ciał. Para zasiadła pod mięsistym wiciokrzewem (kapryfolium), stanowiącym rodzaj naturalnej osłony przed słońcem i wzrokiem „innych”. Rubens siedzi nieco wyżej niż Isabella, lewą dłoń położył naturalnie na rękojeści szpady, podczas gdy prawą skierował ku dłoni żony. Żółte pończochy, wykwintne buty z kokardami, koronkowy kołnierz leżący miękko na szerokich ramionach dodają mu elegancji, na głowie kapelusz ze złotą klamrą. Artysta wspaniale oddał także własną twarz, jest to twarz 32-letniego mężczyzny, głodnego sukcesu, bogactwa, zaszczytów i sławy. On już to wszystko ma i będzie miał, zna swoją wartość, jego serce nie zna lęku, a dusza nie zna mroku. Wiedzie go tylko światło własnej chwały i przekonanie, że owa chwała mu się należy. Malarz wspaniale ukazał rysy twarzy o lekko wyłupiastych, jasnych oczach, regularnym nosie, z rudawym zarostem skupionym wokół okrągłych, pełnych ust.
Isabella przysiadła nieco niżej, nie lękając się o zagniecenia wspaniałej satynowej sukni. Jej szyję okala wykwintna choć nieco sztywna kreza, na rękach ma drogie złote bransolety z ametystami, na prawej dłoni dwa złote pierścienie, w uszach prawdziwe perły. Głowę zdobi mocno spiętrzony spiczasty kapelusz. Również w tym przypadku artysta z wielką wprawą przedstawił jej rysy twarzy o delikatnej, różowawej cerze, nieco melancholijnych, łagodnych oczach. Kąciki jej ust unoszą się nieco ku górze, Isabella trochę powściąga pragnienie uśmiechu, jest w niej delikatność, kruchość, jest trochę wycofana, ale w owej nieśmiałości kryje się jakiś ulotny czar…
Ów pozornie tylko reprezentacyjny portret jest jednocześnie — co nie może nas dziwić — „zapisany” językiem bardziej lub mniej czytelnych symboli tworzących w pewnym sensie drugą przestrzeń dzieła. Co natychmiast rzuca się w oczy, to owo nierównomierne rozmieszczenie postaci, mężczyzna siedzi wyżej niż kobieta, co stanowi czytelny znak, iż w tym małżeństwie stronę aktywną przejmuje on.
Rola Isabelli nie jest drugorzędna, ale mężczyzna jest tym, na kim kobieta się wspiera, w kim ma oparcie. Rubens portretuje siebie, nazwijmy to w nieco „ulepszonej” formule, oczywiście w chwili gdy powstał obraz był już człowiekiem majętnym, jednak pochodzącym z warstwy mieszczańskiej, co bardzo mu ciążyło i co bardzo chciał zmienić.
Tytuł szlachecki uzyskał dopiero w roku 1624, jednak na obrazie przedstawia siebie ze szpadą u boku — symbolem szlachectwa, co w pewnym sensie wyprzedza wydarzenia, ale też stanowi formę zaklinania rzeczywistości lub życzenia. Rubens przedstawia więc siebie takim jakim chciałby być i jakim stał się za kilka lat!
Nieprzypadkowo para przysiadła w cieniu kapryfolium (wiciokrzew przewiercień). Wiciokrzew od czasów średniowiecznych należał do roślin pojmowanych w wierzeniach ludowych jako roślina miłosna. W historii o Tristanie i Izoldzie wiciokrzew, owinięty wokół gałązki leszczyny, stanowił znak związku i miłości tych dwojga. Wiciokrzew, to pnącze, które wije się tak jak bluszcz i tak jak on symbolizował mocną więź między kochankami, małżonkami. Kwiaty kapryfolium mają niezwykle intensywny słodki zapach, zwłaszcza w godzinach wieczornych — stąd dodatkowe skojarzenia, wieczór to najbardziej dogodna pora na miłość.
Dextrarum iunctio, czyli co?
W całej tej bogatej emblematyce najważniejsze znaczenie zyskuje oczywiście dotyk prawych dłoni, który nawiązuje do znanego od czasów starożytnych gestu określanego mianem dextrarum iunctio — połączenie prawic. Gest ten praktykowany podczas ślubu symbolizuje zgodę, obietnicę wzajemnej wierności i wyznanie uczuć. Był on obecny w sztuce etruskiej i rzymskiej. Połączenie prawic zostało przejęte przez chrześcijan w ceremonii zaślubin wraz z innymi gestami jak m.in. wymiana pierścieni czy koronowanie wieńcami. W sztuce średniowiecznej motyw ten pojawia się niezbyt często, ale jest obecny m.in. w angielskiej rzeźbie sepulkralnej XIV i XV wieku. Warto także przywołać XIV-wieczny nagrobek pary ze Lwówka, w którym przedstawiona para czule podaje sobie prawe dłonie. W ujęciach tych postaci zmarłych prezentują się Bogu jako nadal trwające małżeństwo, ale też jako chrześcijanie wypełnieni cnotami, w tym cnotą wierności i zgody.
Fakt, że Rubens wykorzystał dextrarum iunctio nie świadczy tylko o pomysłowości, ale raczej podkreśla jego wielką erudycję i wiedzę, którą nabył w młodości zarówno podczas nauki u jezuitów, jak i w czasie gdy został paziem na dworze Małgorzaty z Ligne. Wiadomo, że był człowiekiem wielce oczytanym i rozmiłowanym w kulturze antycznej.
Autoportret Rubensa z żoną jest więc wspaniałym dokumentem rejestrującym konkretny ślub, jest też wyznaniem wiary w miłość i małżeństwo. Po śmierci Isabelli artysta napisał:
„Utraciłem najlepszą zaiste przyjaciółkę, którą mogłem i musiałem kochać, nie miała bowiem żadnych wad swojej płci. Nie była ani surowa, ani słaba, była natomiast tak dobra, tak rzetelna i cnotliwa, że za życia wszyscy ją kochali, a teraz, po śmierci, opłakują. Ta strata dotyka mnie do głębi, a ponieważ zapomnienie, dziecię czasu, jest jedynym lekarstwem na wszystkie biedy, w nim więc pokładam całą moją nadzieję. Ale z wielkim trudem zdołam oddzielić mój żal od wspomnienia, które na zawsze zachowam o tej drogiej i ponad wszystko czczonej przez mnie istocie”1.
Portret Rubensa z żoną w pewnym sensie zainicjował cały szereg autoportretów artystów, którzy przedstawiali siebie wraz z małżonkami i dziećmi, jak np. Autoportret z rodziną Jacoba Jordaensa (1621-22) czy Autoportret z rodziną Cornelisa de Vos (1621).
Sam Rubens malował także podobne obrazy, po 1630 roku, czyli po ślubie z drugą żoną — Heleną Fourment. Co ważne, w tych dziełach także posługiwał się symbolem ogrodu — Raju (np. Przechadzka w ogrodzie czy Autoportret z Heleną Fourment i synem Fransem).
Jednak, gdyby chcieć czynić jakieś szczególne porównania z innym artystą i obrazem o podobnej wymowie należałoby zwrócić wzrok ku absolutnie zjawiskowemu dziełu — Autoportretowi z Saskią Rembrandta z około 1635 roku.
Rembrandt bowiem, pełen przewrotności, przedstawił siebie i swoją ukochaną żonę, korzystając z biblijnej przypowieści o Synu Marnotrawnym. Scenerię stanowi tu kadr podpatrzony w jednej z ówczesnych tawern. Gospoda duszna, pachnąca potem i alkoholem, ale też nie byle jaka, skoro serwuje pawie (symbol Junony — opiekunki małżeństw) i wino w kielichach z grubego szkła weneckiego. Rembrandt jest tu mężczyzną szalonym, pijanym, marnotrawiącym czas i pieniądze. Na jego kolanach siedzi Saskia — prostytutka z tawerny. Oboje, jakby na prośbę malarza odwracają się, przyłapani na cudownej chwili szczęścia. Ich twarze błyszczą w lepkim podnieceniu. Owy moment jest tym właściwym, który przedstawia to co ulotne i co już się nie powtórzy.
Teatralność ujęcia podkreśla kotara, która wprowadza element scenograficzny, daje nam ona pewność, że to tylko gra, odgrywana z fantazją scenka… Ale obraz ten można również nazwać złowróżbnym, z przesłaniem o przeczuciu końca. Nic, co daje tyle szczęścia, nie trwa wiecznie, o czym doskonale wiedział Rembrandt — kilka lat przed śmiercią swojego syna, samej Saskii i przed nastaniem dla niego czasów apokalipsy, biedy, odrzucenia i walki o każdy dzień…
Mając perspektywę kilku stuleci sami możemy wybrać, czy w opowieści o miłości jest nam bliżej do pełnego pychy przekonania Rubensa o życiu i uczuciu, które sami wybieramy, czy też bliższy jest nam pesymistyczny, pełen zwątpienia Rembrandt, łapiący chwilę szczęścia jak mydlaną bańkę, która zaraz rozpuści się w naszych dłoniach.
Bibliografia:
Łazariew W. N., Dawni mistrzowie, tłum. P. Hertz, Warszawa 1984.
Fromentin E., Mistrzowie dawni, tłum. J. Cybis, Wrocław 1956.
Grzybkowski A., Dextrarum iunctio na nagrobku lwóweckim, w: A. Grzybkowski, Między formą a znaczeniem. Studia z ikonografii architektury i rzeźby gotyckiej, Warszawa 1997.
Schneider N., Porträtmalerei, Köln 1994.
- W. N. Łazariew, Dawni mistrzowie, tłum. Paweł Hertz, Warszawa 1984, s. 12. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Danse macabre. Taniec śmierci - 31 października 2024
- Kobieta i jej pies(ek). Kilka słów o ikonografii motywu w malarstwie XIV–XVII wieku - 25 sierpnia 2024
- O jednorożcu, dziewicy i śmierci - 9 sierpnia 2024
- Jean Fouquet „Madonna w otoczeniu serafinów i cherubinów” - 10 grudnia 2023
- Hieronim Bosch „Ogród rozkoszy ziemskich” - 29 października 2023
- Rogier van der Weyden „Św. Łukasz malujący Madonnę” - 14 października 2023
- Domenico Ghirlandaio „Portret starca z wnuczkiem” - 4 września 2023
- Peter Paul Rubens „Meduza” - 9 czerwca 2023
- Albrecht Dürer „Autoportret z kwiatem mikołajka” - 31 maja 2023
- Oczywista nieoczywistość kota w malarstwie i grafice średniowiecza oraz czasów nowożytnych - 31 maja 2023