W kolekcji sztuki polskiej Krzysztofa Musiała, pośród licznych portretów artystów polskich, znajdują się dwa dzieła Wojciecha Weissa – jego autoportrety z roku 1902 i 1910. Obrazy różnią się od siebie diametralnie. Ten drugi reprezentuje „okres biały” w twórczości Weissa1. Autoportret wypełniony jest światłem, pulsuje całą gamą barw. Lecz nie o nim zamierzam dzisiaj opowiadać. Przyjrzyjmy się lepiej Autoportretowi Wojciecha Weissa z 1902 roku, który artysta namalował na… palecie malarskiej.
„Phoszę panów…”
Krakowska Szkoła Sztuk Pięknych, jesień 1891 roku, wieczorne zajęcia z rysunku aktu. Tak wspomina je malarz Leon Kowalski:
„Pewnego tygodnia pełnił dyżur profesor Cynk. (…) Zatrzymał się podczas korekty przy jednym z uczniów, po chwili oglądania jego rysunku wziął ten rysunek i, pokazując go nam, powiedział: «To nie do wiary! Phoszę panów (profesor Cynk nie wymawiał litery „r”), to chłopak, który się nie uczył systematycznie jak panowie, a takie w krótkim czasie porobił postępy. Nie do uwierzenia! Ja to muszę pokazać Mistrzowi». Nie poszło to nam w smak, byliśmy po trosze już zarażeni zazdrością i krytyką malarską i do tego, jak go nazywał profesor, chłopaka czuliśmy pewien żal. On nie był nawet uczniem naszej szkoły, jak my «pracujący w sztuce» po parę lat (…) Ten trochę młodszy od nas, podobno gimnazjalista z klasy piątej, przychodził tylko na wieczorne lekcje rysunku nocą, gdzieś z Podgórza Płaszowa (…). Prawieśmy go nie zauważyli dotąd, jak i on nas, i nagle Cynk go odkrył. Chodziło paru takich obcych z miasta na wieczorne rysunki, jakiś austriacki lejtnant, jeszcze jeden stary malarz ciągle smoktający potężną faję w zębach – knociarz zawodowy, no i ten chłopczyna z Podgórza. Poruszenie było ogólne, pytano po cichu co za zacz, jak się nazywa? Ktoś odpowiedział: Weiss”2.
Ten chłopczyna z Pogórza kilka dni później stał się pełnoprawnym uczniem akademii dzięki staraniom jąkającego się profesora, który zaaranżował jego spotkanie z dyrektorem szkoły, Matejką.
Weiss, według uczelnianych przepisów, był za młody, aby w ogóle przyjęto go do szkoły, a mimo to dostał się od razu na drugi rok krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych3. W jaki sposób młody, szesnastoletni Weiss tam trafił?
Pierwsze farby za ćmy trupie główki
Zanim zamieszkał w Podgórzu pod Krakowem, swoje najmłodsze lata spędził w Rumunii. Urodził się w Leordzie 4 maja 1875 roku, jako syn Stanisława Weissa i Marii z Kopaczyńskich. Rodzice Wojciecha zmuszeni byli emigrować do Rumunii, represjonowani przez władze austriackie za udział w powstaniu styczniowym4. Stanisław Weiss był urzędnikiem kolejowym i wraz z całą rodziną mieszkał w budynkach kolei. Dzieciństwo Wojciecha było radosne i beztroskie, placem zabaw była dla niego stacja kolejowa. Również w Rumunii młody Weiss miał pierwszą styczność z malarstwem5.
Rodzice wysyłają dwunastoletniego syna na naukę do Lwowa, o czym Weiss pisze tak: „(…) nienawidziłem szkoły. Chciałem tylko być malarzem. Nawet w pacierzu modliłem się, żeby być tak sławnym jak Matejko, Grottger, Siemiradzki”6. We Lwowie udaje mu się sprzedać swoją kolekcję owadów (w której znajdowały się m.in. ćmy trupie główki), a za uzyskane pieniądze kupuje swoje pierwsze farby: białą i czarną oraz kilka pędzli. Farby Weiss nieustannie trzyma w kieszeni: „musiałem je często odkręcać, wąchać, jednym słowem – pieścić się z nimi”. Podczas jazdy pociągiem do domu w Rumunii, trzymana w kieszeni czarna farba zostaje zgnieciona, a Weiss wraca do domu cały brudny7.
Precz z sosami!
Z powodu nieprzyjęcia przez Stanisława Weissa obywatelstwa rumuńskiego, w 1889 roku cała rodzina zostaje przeniesiona do Galicji. Stanisław otrzymuje pracę na stacji Płaszów w Podgórzu w pobliżu Krakowa. Wojciech uczęszcza do gimnazjum, a jednocześnie na lekcje rysunku w Szkole Sztuk Pięknych, gdzie, jak już wiemy, szybko staje się pełnoprawnym studentem8. Pierwsze cztery lata uczy się Weiss u Floriana Cynka, Władysława Łuszczkiewicza, Józefa Unierzyskiego. Zdobywa noty celujące, wygrywa szkolne konkursy. W 1893 roku umiera Mistrz. Weiss jest obecny na pogrzebie Matejki, w straży honorowej stoi na warcie przy jego zwłokach. Śmierć Jana Matejki wyznacza zwrot w historii krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych.
W 1895 roku dyrektorstwo przejmuje Julian Fałat, który dokonuje reform i przemienia skostniałą instytucję w nieco bardziej nowoczesną. Szkoła Sztuk Pięknych staje się Akademią. Fałat zatrudnia nowych, postępowych pedagogów, między innymi Leona Wyczółkowskiego, do którego klasy mistrzowskiej uczęszcza Wojciech Weiss w latach 1895–1898. Tak malarz wspomina te lata: „Po śmierci Matejki kierunek, jaki nadawał jego talent, zaczął z wolna stygnąć. Z Zachodu szła sztuka jasna, wesoła, życia powszedniego mieszczańskiego. Zaczęliśmy interesować się barwą. Każdemu zdawało się, że nosi słońce w kasecie. Wyszliśmy w pole. Próbowaliśmy nasze przeżycie chwili oddawać jak najwierniej – jak natura”9. Do Krakowa zawitał impresjonizm. Ledwie kilka lat wcześniej wrócił z Paryża Józef Pankiewicz, który wraz z Władysławem Podkowińskim przeniósł na grunt polski zasady impresjonistycznego luminizmu. „Impresjonizm. Paryż. Stamtąd szło do nas malowanie światłem. «Sosy» precz! Czarna farba nie istniała”10 – pisał Wojciech Weiss.
Pasmo sukcesów
W 1896 roku Weiss jedzie na wycieczkę szkolną, podczas której młodzi artyści zwiedzają Berlin, Drezno, Pragę, Wiedeń i Budapeszt. Rok później wyjeżdża na trzy tygodnie do Paryża. Podróże do największych wówczas ośrodków sztuki wyznaczają punkt odniesienia dla wczesnej twórczości Wojciecha Weissa11. W 1898 roku osiąga sukcesy na uczelni.
Surowy i despotyczny Jan Stanisławski, kierujący katedrą pejzażu, wybiera obraz Weissa, Melancholik, na wystawę Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”. „No, da nam pan tego melancholika na wystawę «Sztuki»”12 – wspominał Weiss słowa samego Stanisławskiego. Melancholik był wystawiany pośród prac profesorów akademii, co było ogromnym wyróżnieniem dla młodego malarza.
W 1898 roku wraca z Berlina Stanisław Przybyszewski – polski pisarz okresu Młodej Polski, ale przede wszystkim skandalista, dekadent i aktywny uczestnik życia krakowskiej cyganerii13. Przybyszewski, jako bliski przyjaciel Edvarda Muncha, przywozi ze sobą także ekspresjonizm, który znacząco wpłynie na twórczość Weissa. Malarz rozpoczyna współpracę z czasopismem „Życie”, którego redaktorem jest właśnie Przybyszewski14. W 1899 roku maluje słynne Opętanie – dzieło silnie ekspresjonistyczne, powstałe pod wpływem fascynacji Przybyszewskim i nowym europejskim nurtem w sztuce.
Pod koniec października 1899 roku Wojciech Weiss ponownie wyjeżdża do Paryża. W roku następnym kolejny jego obraz odnosi wielki, tym razem międzynarodowy, sukces – Portret rodziców z 1899 roku zostaje nagrodzony złotym medalem na Powszechnej Wystawie Światowej w Paryżu15. To w tym mieście Weiss maluje także słynny Autoportret z maskami16.
Drugą połowę roku spędza w Polsce. „Życie” publikuje artykuł Stanisława Lacka o Weissie, wraz z reprodukcjami jego dzieł17. Rok 1900 przynosi malarzowi dalsze sukcesy – hrabia Tyszkiewicz funduje mu trzyletnie stypendium, które Weiss przeznacza na wyjazd do Włoch.
L’ avventura italiana – włoska przygoda
We Włoszech spędza dwa lata. Od marca do sierpnia 1901 przebywa we Florencji. Zapisuje się do Scuola Libera di Nudo del Regio Istituto di Belle Arti. Zwiedza muzea, zachwyca się Sandrem Botticellim. Do Polski wraca przez Wenecję. W styczniu 1902 roku ponownie wyjeżdża do Włoch, gdzie w Rzymie zapisuje się do Scuola Libera con Modelo Vivente del Regio Istituto di Belle Arti. W międzyczasie kilkukrotnie podróżuje do Florencji, dużo czasu spędza w okolicach Tivoli18. Co interesujące, Wojciech Weiss całkowicie pominął dwuletni okres pobytu we Włoszech w swoich wspomnieniach z młodości. Obejmują one okres paryski od 1899 do 1900, a potem przeskakują wprost do 1902 roku, kiedy Weiss wraca z Włoch do domu rodzinnego w Strzyżowie.
Podczas pierwszego pobytu we Włoszech listy do rodziców Weissa są utrzymane w melancholijnym tonie. Malarza smuci pogańska, przedchrześcijańska kultura oraz antyki, które „czas poszarpał”19. Przepełnia go poczucie pesymizmu związane z klimatem epoki fin de siècle – przełomu XIX i XX wieku. Ta melancholia staje się dla niego źródłem wewnętrznej, twórczej siły. Podczas pobytu powstają najpiękniejsze pastele malarza20. Artysta zaczyna odkrywać uroki kultury śródziemnomorskiej. Maluje krajobrazy Florencji, Rzymu, Arno. Jego pejzaże są świetliste, impresjonistyczne, kolory są przytłumione. Architektura i natura, widziane w delikatnym świetle zmierzchu, rozprasza kontury i zaciera kształty21. Oto ostatnie promienie słońca oświetlają dziedziniec pałacu florenckiego, wpadają do kościoła przez okna nawy.
W tym włoskim, melancholijnym klimacie powstaje Autoportret Wojciecha Weissa z 1902 roku. W dodatku powstaje na palecie malarskiej, na co wskazują ślady po rozrabianych farbach na odwrociu obrazu22. Obraz charakteryzuje się, podobnie jak inne włoskie dzieła artysty, świetlistą kolorystyką i miękkim, płaskim modelunkiem23.
W swojej twórczości Weiss wielokrotnie podejmował temat autoportretu. Począwszy od wczesnego, ale pełnego artystycznej i malarskiej pewności Autoportretu z jabłkiem z 1897 roku, poprzez wspominany już Autoportret z maskami. Tutaj Wojciech Weiss spogląda na nas z obrazu nieco melancholijnym wzrokiem. Wydaje się smutny, niepewny, zagubiony. Ten wizerunek z pewnością wpisuje się w dekadenckie nastroje fin de siècle’u24.
Nie wiadomo czy obraz powstał jeszcze we Włoszech czy też już po powrocie Weissa do Polski. W tle rozpoznaje się ekspresjonistyczny pejzaż Krakowa z zarysowanymi wieżami kościołów i dachami kamienic25. Autoportret przemyca do Polski trochę południowego, włoskiego światła. Jak pisał Adam Łada-Cybulski: „Nazwano Weissa «południowcem». Po części słusznie. Jego mowa malarska, miękka, płynna zdaje się istotnie być rodem z «krainy klasycznych zaokrągleń przyrody»”. Słusznie jednak punktuje w dalszej części istotę autoportretów i portretów malarskich Wojciecha Weissa: „(…) twórczość jego, zespalająca organicznie pierwiastek zmysłowy z myślowym, jest sztuką prawą i szlachetną. Gardząc wszelkim utartym konwenansem, własnym zupełnie językiem przemawia z niej pełnią indywidualnego życia pulsująca, bardzo współczesna, bardzo zastanawiająca dusza ludzka”26.
Bibliografia:
1. Fundacja Muzeum Wojciecha Weissa, w: Europeana Collections, dostępny w Internecie: http://www.europeana.eu/portal/pl/record/2026115/Partage_Plus_ProvidedCHO_Wojciech_Weiss_Museum_Foundation_0274.html?q=wojciech+weiss>, dostęp: 13.01.2017.
2. Galeria Mistrzów Polskich. Malarstwo, rysunek, rzeźba z kolekcji Krzysztofa Musiała, Łódź 2016.
3. Juszczak W., Młody Weiss, Warszawa 1979.
4. Kossowski Ł., Wojciech Weiss (1875– 1850), Warszawa 2006.
5. Łada-Cybulski A., „Wojciech Weiss”, w: Antologia. Teksty o malarzach 1890–1918, red. W. Juszczak, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, s. 331, za: Sztuka Polska. Malarstwo, red. F. Jasieński, A. Łada-Cybulski, Lwów 1903–1904.
6. Szkicownik Wojciecha Weissa, wyboru dokonali i opracowali A. I. Weiss, S. Weiss, Kraków 1976.
- Galeria Mistrzów Polskich. Malarstwo, rysunek, rzeźba z kolekcji Krzysztofa Musiała, Łódź 2016, s. 13. ↩
- W. Juszczak, Młody Weiss, Warszawa 1975, s. 7– 8. ↩
- Ł. Kossowski, Wojciech Weiss (1875– 1850), Warszawa 2006, s. 7. ↩
- Ibidem. ↩
- Szkicownik Wojciecha Weissa, wyboru dokonali i opracowali A. I. Weiss, S. Weiss, przedm. W. Juszczak, Kraków 1976, s. 14. ↩
- Ibidem, s. 15. ↩
- Ibidem. ↩
- Ł. Kossowski, op. cit., s. 7. ↩
- Szkicownik…, op. cit., s. 19. ↩
- Ibidem, s. 20. ↩
- Ł. Kossowski, op. cit., s. 18. ↩
- Ibidem, s. 23. ↩
- Wojciech Weiss 1875–1950. Wystawa monograficzna, oprac. A. Ławniczakowa, J. Nowakowski, Poznań 1977, s. 57. ↩
- Ł. Kossowski, op. cit., s. 23. ↩
- W. Juszczak, op. cit., s. 136. ↩
- Wojciech Weiss…, op. cit., s. 57. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 58. ↩
- Ł. Kossowski, op. cit., s. 45. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem. ↩
- Galeria…, op. cit., s. 13. ↩
- Ibidem, s. 13. ↩
- Ibidem. ↩
- Fundacja Muzeum Wojciecha Weissa, w: Europeana Collections, dostępny w Internecie: http://www.europeana.eu/portal/pl/record/2026115/Partage_Plus_ProvidedCHO_Wojciech_Weiss_Museum_Foundation_0274.html?q=wojciech+weiss, dostęp: 13.01.2017. ↩
- A. Łada-Cybulski, „Wojciech Weiss”, w: Antologia. Teksty o malarzach 1890–1918, red. W. Juszczak, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1976, s. 331, za: Sztuka Polska. Malarstwo, red. F. Jasieński, A. Łada-Cybulski, Lwów 1903-1904, tbl. 24. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Gdy nie politykuję, maluję. Winston Churchill jako artysta - 4 sierpnia 2023
- Suzanne Valadon. Modelka, która została malarką - 16 września 2022
- Sofonisba Anguissola „Gra w szachy” - 6 czerwca 2022
- Paul Signac „Opus 217” (Portret Félixa Fénéona) - 29 kwietnia 2022
- Ostatnie obrazy genialnych artystów - 6 lutego 2022
- Czy można powąchać obraz? Zapach w sztuce - 29 sierpnia 2021
- Sandro Botticelli „Portret Simonetty Vespucci jako nimfy” - 20 sierpnia 2021
- Zdrada inspiracją dla sztuki – historia Louise Bourgeois - 6 lipca 2021
- Lucas Cranach starszy „Madonna pod jodłami” - 21 lutego 2021
- Kordegarda, na straży sztuki - 10 grudnia 2020
Artykuł fajny. Postanowiłem wysłuchać wersji audio. Głos lektorki miły, ale wymowa “fin de siècle’u” jako [fin de sjel], zamiast [fę de sjekl’u] – dla mnie nie do przyjęcia.