Imponujących rozmiarów wizerunek damy w złotej sukni ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie jest niewątpliwie dziełem przyciągającym uwagę. Nic w tym dziwnego, skoro portretowaną była jedna z najmodniejszych warszawianek połowy XIX w. – Emilia Włodkowska, zaś portretującym, należący do najpopularniejszych malarzy tego okresu, Józef Simmler.
Józef Simmler, mimo śmierci w wieku zaledwie 45 lat, zdążył zapisać się w historii jako jeden z najlepszych polskich portrecistów. Artysta urodził się w 1823 r. w zamożnej mieszczańskiej rodzinie o niemieckich korzeniach. Naukę malarstwa rozpoczął wcześnie, bo w wieku kilkunastu lat w rodzinnej Warszawie. Nie mogąc liczyć tam na poważniejsze studia, podobnie jak wielu przedstawicieli jego pokolenia, w 1841 r. wyjechał za granicę. Przez kilka kolejnych lat studiował w Dreźnie i Monachium, z dłuższą przerwą spowodowaną poważną chorobą i rekonwalescencją w Szwajcarii1. Prace Simmlera z tego wczesnego okresu wykazują wyraźnie związki z niemieckim biedermeierem – sztuką „solidną” i kameralną, ukształtowaną w kręgu dostatniej burżuazji.
Równie duży wpływ na późniejszą twórczość Simmlera miał ponad roczny pobyt w Paryżu, dokąd udał się w 1847 r. Szczególne wrażenia zrobiły tam na nim dzieła Paula Delaroche’a2. Artysta ten związany był z rozwijającym się wówczas we Francji nurtem określanym jako juste milieu (dosłownie „złoty środek”), próbującym godzić konwencję romantyczną z zasadami akademizmu. Anegdotyczne malarstwo historyczne, w którym celował Delaroche3, doskonale wpisywało się w taką postawę. Simmlera urzec miał w nim przede wszystkim „sposób malowania skromny, wolny od przesady”4. Taką postawę twórczą artysta przeniósł do Polski, stając się tam najważniejszym przedstawicielem sztuki juste milieu5.
Po powrocie do Warszawy Simmler szybko zyskał sobie popularność jako portrecista. Osiągnąwszy odpowiednią pozycję próbował swoich sił także w innych gatunkach malarskich. W końcu lat 50. zaczął tworzyć obrazy historyczne, a później również religijne. Szczególną sławę przyniosła mu kompozycja Śmierć Barbary Radziwiłłówny namalowana w 1860 r.6 Obraz wzbudził zachwyt warszawskiej publiczności, stanowił też pierwsze dzieło zakupione do kolekcji Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych7. Należy jednak zaznaczyć, że sceny historyczne i religijne stanowią stosunkowo niewielką część dorobku Simmlera, który przez całe życie poświęcał się głównie malarstwu portretowemu i to w nim osiągnął największe mistrzostwo.
Simmler uwieczniał głównie przedstawicieli zamożnej warszawskiej burżuazji, choć zdarzało mu się tworzyć również wizerunki ziemian czy arystokracji. Swoją pozycję wypracował w czasach z pozoru trudnych dla portrecistów. W połowie XIX wieku triumfy święciła fotografia, która wydawała się stanowić poważnie zagrożenie dla tradycyjnych portretów. I rzeczywiście, skromniejsze wizerunki często zastępowano coraz łatwiej dostępnymi zdjęciami. Fotografia nie miała jednak szans konkurować z portretami o bardziej reprezentacyjnym charakterze, na które zapotrzebowanie rosło, wraz z poprawą statusu społecznego części mieszczaństwa8. Simmler ze swoim świetnym warsztatem i umiejętnością starannego odtwarzania szczegółów, doskonale odpowiadał potrzebom tej grupy zleceniodawców. Nic dziwnego, że szybko udało mu się uzyskać niezależność materialną, a także popularność i powszechny szacunek. Dzięki tak korzystnemu położeniu „artysta mógł bez pośpiechu, bez oglądania się na mody czy ulegania jakimkolwiek naciskom formować i uprawiać swe malarstwo”9.
Najwcześniejszy biograf Simmlera, Wojciech Gerson, podzielił jego twórczość na trzy etapy. Pierwszy z nich to okres studiów. Drugi, przypadający na lata 1850-1857, był czasem kształtowania dojrzałej drogi artystycznej. Simmler malował wówczas portrety o kameralnym charakterze, na których starał się dobrze oddać fizjonomię modela, przedstawianego zwykle na ciemnym, jednolitym tle. Już wtedy wizerunki kobiece wyróżniały się chłodniejszym kolorytem i często bardzo starannie ukazanymi strojami10. Po 1857 r. artysta osiągnął najbardziej dojrzały etap rozwoju, doprowadzając do perfekcji swoją technikę i zyskując coraz szerszą klientelę. Właśnie z tego, najlepszego okresu twórczości Simmlera pochodzi portret Emilii Włodkowskiej, namalowany w 1865 r. Jest on niewątpliwie jednym z najbardziej efektownych wizerunków w dorobku malarza.
Oglądając obraz warto od razu zwrócić uwagę na zastosowane rozwiązania kompozycyjne. Płótno podzielone zostało po przekątnej, na dwie części. Po lewej dominują barwy ciepłe: suknia modelki i bordowa draperia w tle. Prawa strona, choć nie pozbawiona ciepłych akcentów czerwieni i złota, utrzymana jest w znacznie chłodniejszym tonie. Zabieg ten równoważy całą kompozycję, a zarazem, poprzez kontrast temperaturowy, pozwala na mocniejsze wyodrębnienie sylwetki portretowanej z przepełnionego detalami tła.
Emilia Włodkowska ukazana została w niemal posągowej pozie – siedzi na fotelu ze stopami wspartymi na podnóżku. Jej postać w rozłożystej sukni wpisana została w trójkąt o szerokiej podstawie, co tylko potęguje wrażenie dostojeństwa. Kobieta ze spokojem i dużą dozą pewności siebie spogląda wprost na widza. Zachwyt budzą jej harmonijne rysy twarzy, gładka, alabastrowa cera, kształtne zaokrąglone ramiona i wypielęgnowane dłonie. Malarza podejrzewać można o pewną idealizację, dzięki której portretowana doskonale wpisuje się w XIX-wieczny kanon kobiecej urody.
Tym, co przyciąga wzrok jest nade wszystko kreacja Włodkowskiej. Balowa toaleta uszyta została ze złotego atłasu, którego połyskującą na załamaniach strukturę Simmler ukazał z ogromną maestrią. Zgodnie z ówczesną modą, suknia rozpięta jest na szerokiej krynolinie, a jej głęboki dekolt łagodnie okala ramiona, podkreślając ich spadzistą linię. Jak wspominała Maria z Mohrów Kietlińska „ówczesne krawcowe miały szerokie pole do pomysłów; wiele pracy i zręczności w palcach potrzeba było do układania i odszycia świeżo licznych metrów falbanek i riuszek, tak lekkich jak puch”11. Oczywiście najobficiej ozdabiano suknie balowe, których krynoliny osiągały nawet 10 metrów w obwodzie12.
Główną dekorację kreacji Włodkowskiej stanowi czarna koronka, z której wykonano bertę przy dekolcie, wykończenia rękawków oraz cztery szerokie falbany zdobiące dół spódnicy. Całości dopełniają liczne kokardki ze złotego atłasu i riuszki wykonane z tego samego materiału, a także czarne dżety mieniące się w okolicy dekoltu oraz na zakończeniu ozdobnej szarfy i trenu. Uzupełnieniem stroju jest biżuteria: sznur pereł na szyi, perłowe kolczyki i szeroka, złota bransoleta. Elementy te tworzą kompozycję niezwykle bogatą, ale zarazem wysmakowaną. Na obrazie nie zabrakło pozostałych elementów balowego wyposażenia. Kobieta w dłoni trzyma wachlarz, a przez oparcie fotela przewiesiła niedbale futrzaną narzutkę. Na stoliku obok fotela leżą balowe rękawiczki z jasnej skórki oraz niewielki bukiecik w jubilerskiej oprawie.
Wszystkie te szczegóły pozwalają bardzo wiele powiedzieć o sportretowanej damie. Wątpliwości nie budzi sytuacja, w jakiej została ukazana – zapewne tuż po powrocie z opery lub przed wyjściem na bal, co sugeruje zegar wskazujący godzinę dziewiątą (ówczesne bale często rozpoczynały się nawet około dziesiątej wieczorem). Łatwo rozpoznać możemy stan cywilny modelki, ponieważ ciężka biżuteria i najbardziej efektowne toalety zarezerwowane były wyłącznie dla młodych mężatek, podczas gdy panny występowały w jasnych kolorach, a poważne matrony, czyli kobiety po czterdziestce, w skromniejszych, czarnych sukniach13. Kosztowność stroju wyraźnie określa status materialny Włodkowskiej. Wrażenie to pogłębia modny, neorokokowy wystrój wnętrza – zapewne saloniku lub buduaru – w którym została ukazana.
Dzięki opisanym szczegółom Simmlerowi udało się stworzyć doskonały wizerunek reprezentacyjny, wzorowany na barokowych portretach arystokracji. Nawiązania odnaleźć można zarówno w bogactwie detali, rozwiązaniach kompozycyjnych, jak i stosownie dużym formacie płótna (175×202 cm14). Tego typu dzieła były jednym z narzędzi mających ugruntować pozycję zyskujących na znaczeniu przedstawicieli burżuazji. W przypadku Emilii Włodkowskiej reprezentacyjny portret stanowił ponadto formę reklamy luksusowego domu mody, którego była właścicielką. Cóż mogło lepiej świadczyć o renomie salonu, jeśli nie kunsztownie odszyta suknia jego właścicielki? Nic więc dziwnego, że, wedle anegdoty, szczegóły stroju były źródłem ostrych sporów między nią a malarzem15.
Według Andrzeja Ryszkiewicza Simmler, sam pochodzący z kręgów warszawskiej burżuazji, „z czasem został portrecistą tego środowiska, wyrazicielem jego cech i ambicji. Wśród tych ludzi sztuka – jak rzemiosło – przesiąknięta była dostojeństwem tradycji opartej na doskonale opanowanej technice i wysoko ceniącej solidność wykonania”16. Portret Emilii Włodkowskiej to idealny przykład takiego malarstwa, obrazującego dostatek ówczesnego mieszczaństwa, a zarazem – poprzez nawiązanie do wzorów barokowych – jego aspiracji zrównania się z arystokracją. Z tej perspektywy stanowi doskonały dokument swoich czasów, będąc jednocześnie jednym z najpiękniejszych przykładów dziewiętnastowiecznego malarstwa portretowego i prawdziwym popisem umiejętności Simmlera.
- R. Biernacka, Jakub Józef Simmler, w: Internetowy Polski Słownik Biograficzny, http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/jakub-jozef-simmler. ↩
- W. Gerson, Józef Simmler i jego dzieła, „Biblioteka Warszawska” 1868, t. 2, s. 502. ↩
- M. Poprzęcka, Akademizn, Warszawa 1980, s. 267-268. ↩
- Cyt. za: W. Gerson, op. cit., s. 502. ↩
- E. Micke-Broniarek, Malarstwo polskie. Realizm, naturalizm, Warszawa 2010, s. 78. ↩
- R. Biernacka, op. cit. ↩
- J. Wiercińska, Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, w: Polskie życie artystyczne w latach 1890-1914, red. A. Wojciechowski, Wrocław 1967, s. 171. ↩
- E. Micke-Broniarek, op. cit., s. 78. ↩
- Cyt. za: A. Ryszkiewicz, Malarstwo polskie. Romantyzm, historyzm, realizm, Warszawa 1989, s. 278. ↩
- R. Biernacka, op. cit.; E. Micke- Broniarek, op. cit., s. 78. ↩
- Cyt. za: J. Dobkowska, J. Wasilewska, W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach w XIX wieku, Warszawa 2016, s. 169. ↩
- Ibidem, s. 149. ↩
- Ibidem, s. 163. ↩
- http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/docmetadata?id=5203. ↩
- J. Dobkowska, J. Wasilewska, op. cit., s. 156. ↩
- Cyt. za: A. Ryszkiewicz, op. cit., s. 278. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023