Henryk Rodakowski, Portret matki, 1853,
olej, płótno, 134 × 95 cm
Muzeum Pałac Herbsta (Oddział Muzeum Sztuki w Łodzi)
8 kwietnia 1853 roku słynny malarz Eugène Delacroix odwiedził paryską pracownię Henryka Rodakowskiego. Po powrocie zanotował w swoim dzienniku: „Widziałem prawdziwe arcydzieło”. Owym „arcydziełem” był Portret matki – jeden z obrazów, które przyniosły Rodakowskiemu międzynarodową sławę i uznanie. Polski malarz zaledwie trzy lata wcześniej zakończył edukację, ale jego nazwisko już od roku było na ustach francuskich krytyków sztuki. Portretem matki dobitnie potwierdził swoją pozycję wybitnego portrecisty, jednocześnie wspinając się na wyżyny swoich możliwości.
Ambicje ojca
Henryk Rodakowski urodził się w 1823 roku w zamożnej rodzinie inteligenckiej osiadłej we Lwowie. Ojciec artysty, Paweł Rodakowski, był świetnie prosperującym adwokatem, który marzył o karierze urzędniczej dla swoich synów. W związku z tym zaledwie dziesięcioletni Henryk wyjechał do Wiednia, aby uczyć się w prestiżowej szkole Theresianum, a później rozpoczął studia prawnicze.
Jak to często bywa, marzenia ojca nie były tożsame z marzeniami syna. Młodego Rodakowskiego nie pociągało prawo, tylko malarstwo. Dopiero w 1843 roku udało mu się wywalczyć zgodę na połączenie studiów z nauką w prywatnym atelier. W kolejnych latach uczęszczał do pracowni modnych malarzy tworzących w duchu biedermeieru: Josefa Danhausera, Franza Eybla i Friedricha von Amerling. Pod ich kierunkiem uczył się tworzyć miękkie, wyidealizowane portrety w technice akwareli. Na wielu z nich uwieczniał członków swojej rodziny. Ten poziom malarstwa nie zaspokajał jednak jego ambicji.
W 1846 roku Rodakowski zdołał przekonać ojca do pomysłu wyjazdu na studia malarskie do Paryża. Zapisał się do atelier Léona Cognieta, dość popularnego wśród Polaków (jednym z jego uczniów był Wojciech Gerson). Cogniet tworzył głównie portrety i obrazy historyczne. Jego malarstwo wpisywało się w nurt juste milieu, szukający kompromisu między sztuką klasycystyczną a romantyczną. Do tej kategorii jest też często zaliczana późniejsza twórczość Rodakowskiego.
W Paryżu Rodakowski mógł nareszcie całkowicie poświęcić się sztuce, dzięki czemu zaczął robić szybkie postępy. W 1850 roku oficjalnie zakończył edukację i wrócił na jakiś czas do rodzinnego Lwowa. W tym samym roku namalował obraz uważany za pierwsze w pełni dojrzałe dzieło: Portret ojca. Praca od razu spotkała się z uznaniem lokalnej publiczności. Podkreślano świetną charakterystykę psychologiczną modela, który opisywany był przez bliskich jako „poważny, zasadniczy, niesłychanie systematyczny racjonalista, surowy self-made man […]”. Przede wszystkim jednak Portret ojca przekonał samego modela, Pawła Rodakowskiego, o tym, że jego syn będzie w stanie zrobić poważną karierę jako malarz. Niestety nie doczekał jego największych sukcesów – zmarł w 1851 roku.
Uśmiech matki
Podczas jednego z kolejnych pobytów we Lwowie Rodakowski zaczął malować portret swojej matki, Marii z Singerów Rodakowskiej. Pracę kontynuował po powrocie do Paryża, gdzie mieszkał przez większość czasu. To właśnie wtedy Delacroix zachwycił się obejrzanym w jego pracowni „arcydziełem”. Rodakowski szykował obraz na Salon 1853 roku. W poprzednim roku zadebiutował na tej najważniejszej z paryskich wystaw Portretem Henryka Dembińskiego i od razu został nagrodzony złotym medalem I klasy.
Sukces był niebagatelny. Tak wysokie nagrody rzadko przyznawano obcokrajowcom, rzadko też wyróżniano nimi portrety uważane za gatunek podrzędny wobec malarstwa historycznego. Po takim debiucie należało zachwycić jurorów i krytyków dziełem równie dobrym, a nawet lepszym. Portret matki zdecydowanie spełnił te oczekiwania.
W lipcu zasiadający w jury Delacroix zżymał się na kartach dziennika na zasady przyznawania nagród:
„Pan Rodakowski, który namalował w tym roku arcydzieło, musi się pocieszyć medalem, który otrzymał w roku ubiegłym za obraz mniejszej wartości”.
Mimo braku oficjalnego wyróżnienia polski malarz mógł mówić o triumfie. Krytycy wskazywali na związki obrazu z malarstwem holenderskim, doceniali wyważoną kolorystykę, perfekcyjną technikę, a przede wszystkim nieuchwytną atmosferę emanującą z obrazu. Polska prasa na bieżąco relacjonowała francuskie recenzje, wkrótce zresztą dzieło mogli na żywo ocenić mieszkańcy Krakowa. Wrażenie, jakie wywołał Portret matki, opisywał Izydor Jabłoński:
„[…] wywołał zdumienie i uwielbienie i jakby z tchem zatamowanym patrzył nań Matejko, wskazując tylko ręką różne części w portrecie. Grabiec [Andrzej Grabowski] zwykle czerstwy pobladł, i jakaś wątpliwość opanowała wszystkich […]. Podczas ogólnego oceniania wielkich zalet portretu […] jeden ze skończonych artystów krakowskich wycofał dwie swoje prace”.
Czym Rodakowski tak bardzo zachwycił odbiorców? Portret matki to obraz o bardzo prostej kompozycji. Widzimy jedynie postać kobiety w czarnej sukni, niemal zlewającej się z ciemnym tłem. Wyróżniają się tylko dłonie, twarz i białe, kunsztownie odmalowane koronki. Według wspomnień modelka „[…] była osóbką malutką, pulchną, bardzo ruchliwą, w gestykulacji trochę zmanierowaną. Życzliwość i dobroć połączone z bystrością umysłu promieniowały z jej jasnoniebieskich oczu. […] Umysł jej był niesłychanie wrażliwy, co dodawało uroku tej bogatej, kochającej naturze: ileż razy zdarzało się słyszeć jej śmiech, kiedy w oczach błyszczały jeszcze łzy”. Na obrazie syna emanuje z niej raczej spokój i pewne dostojeństwo. Uwagę przyciągają lekko przekrzywiona głowa, łagodne spojrzenie i delikatny uśmiech, które Rodakowski uchwycił po mistrzowsku. Nawet nie znając tytułu obrazu, łatwo wyczuć, że malarz uwiecznił osobę bliską, darzoną miłością.
Lata później Marian Minich, wyobrażając sobie konwersację z matką Rodakowskiego, włożył w jej usta słowa:
„Jestem przecież symbolem macierzyńskiej miłości. Jestem symbolem matki was wszystkich”.
Być może w tym tkwi siła obrazu – Rodakowski namalował nie tylko swoją matkę, ale w pewnym sensie zdołał uchwycić ideę macierzyństwa.
Szczyt możliwości?
Nic dziwnego, że polscy krytycy pokładali w Rodakowskim duże nadzieje, zwłaszcza że lata 50. XIX wieku nie obfitowały w szczególnie ciekawe zjawiska artystyczne na rodzimym gruncie. W kolejnych latach artysta próbował swoich sił w bardziej prestiżowej dziedzinie malarstwa historycznego, ale nie odniósł na tym polu spektakularnych sukcesów. Rodakowski pozostał przede wszystkim autorem solidnych, dobrych technicznie portretów.
Antoni Sygietyński podsumowywał jego twórczość następująco:
„Henryk Rodakowski reformatorem nie był. Zamknięty w ciasnym pozornie zakresie działalności portrecisty, stał poza ruchem, poza prądami, poza dążnościami bojującej sztuki, ale stał na takiej wyżynie, z której widać – nie mody, nie etykiety, ale epoki i arcydzieła. […] malował wolno, ostrożnie, pracowicie. Spotrzebowywał około trzydziestu posiedzeń i to po cztery do pięciu godzin każde. […] Ale też za to każdy jego portret jest skończony”.
Znamienne, że najlepszymi portretami Rodakowskiego są te przedstawiające członków jego rodziny, między innymi ciotkę Babettę Singer, pasierbicę Leonię Blühdorn czy wreszcie własną córkę Marię. Podobno artysta miał bardzo słabą pamięć, uszkodzoną po zatruciu grzybami w dzieciństwie, i dlatego najlepiej malowało mu się osoby, które dobrze znał.
Zapewne w tym przypadku łatwiej było mu też oddać ową „psychologiczną charakterystykę”, tak wysoko cenioną przez krytyków. Choć trudno cokolwiek zarzucić późniejszym pracom Rodakowskiego, to w opracowaniach na temat artysty powtarzają się opinie, że Portretem matki osiągnął poziom, którego już nigdy nie przekroczył.
Dalsze losy
Przez wiele lat obraz był własnością rodziny, a dokładniej syna Henryka Rodakowskiego, Zygmunta. Dopiero w latach 30. XX wieku trafił do zbiorów Muzeum Sztuki w Łodzi (funkcjonującego jeszcze pod nazwą Muzeum Historii i Sztuki im. Juliana i Kazimierza Bartoszewiczów). Była to wówczas młoda instytucja, z kolekcją na dość nierównym poziomie, co usiłował zmienić jej pierwszy dyrektor Marian Minich. To właśnie on postanowił pozyskać do zbiorów arcydzieło Rodakowskiego, które urzekło go wiele lat wcześniej. W swoich wspomnieniach zatytułowanych Szalona galeria opisał perypetie związane z tym przedsięwzięciem: trudności ze zdobyciem funduszy, negocjacje ceny i równoległe próby zdobycia obrazu przez Muzeum Śląskie i Muzeum Narodowe w Warszawie. Ostatecznie zakup sfinalizowano w 1937 roku, a już kilka lat później obraz został wywieziony przez nazistów opuszczających Łódź. Szczęśliwie dość szybko udało się go odzyskać.
Na tym nie kończą się sensacyjne losy obrazu. W 2011 roku dość szerokim echem odbiła się wiadomość, że podczas prac konserwatorskich odkryto pod dziełem Rodakowskiego inny Portret matki – autorstwa samego Rembrandta. Informacja okazała się tylko żartem primaaprilisowym – najwyraźniej bardzo udanym, bo bywa powtarzana do dziś. Na szczęście matka Rodakowskiego jest tylko jedna i zdecydowanie warto się z nią spotkać „oko w oko”, w przestrzeni wystawy – w Muzeum Pałac Herbsta, oddziale Muzeum Sztuki w Łodzi.
Bibliografia:
1. Delacroix E., Dzienniki. Część pierwsza (1822–1853), tłum. J. Guze, J. Hartwig, Gdańsk 2003.
2. Ertman M., Malarstwo polskie od XVII do początku XX wieku w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi, Łódź 2009.
3. Haake M., Portret w malarstwie polskim u progu nowoczesności, Kraków 2008.
4. Kozicki W., Henryk Rodakowski, Warszawa 1927.
5. Kozicki W., Henryk Rodakowski, „Sztuki Piękne” nr 3, 1924, s. 119–136.
6. Król A., Henryk Rodakowski, Wrocław 2001.
7. Minich M., Szalona galeria, Łódź 1963.
8. Ryszkiewicz A., Henryk Rodakowski, Warszawa 1972.
9. Sygietyński A., Wielki artysta bez etykiety, „Świat” nr 2, 1895, s. 89–92.
10. Wystawa obrazów artystów starożytnych i nowożytnych zagranicznych i krajowych w Krakowie, „Czas” nr 249, 1853, s. 1–2.
11. Z.M., O tegorocznej wystawie obrazów w Paryżu, „Czas” nr 198, 1853, s. 1–2.
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023