O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Jacek Malczewski „Portret Władysława Reymonta”



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:
pge, polska grupa energetyczna, mecenat kultury, niezła sztuka

Jacek Malczewski, Portret Władysława Reymonta, 1905,
olej, płótno, 84,5 × 101 cm
Muzeum Narodowe w Warszawie

Jacek Malczewski, Portret Władysława Reymonta, Władysław Reymont, sztuka polska, malarstwo polskie, Niezła Sztuka

Jacek Malczewski, Portret Władysława Reymonta | 1905, Muzeum Narodowe w Warszawie

Decyzja zapada w wigilię. 24 grudnia 1926 roku nie milkną jeszcze echa stanu wojennego wprowadzonego w Wielkiej Brytanii wobec robotniczych strajków, gazety piszą o zmianie na stanowisku premiera Grecji, a Litwą wstrząsa wojskowy przewrót. Dyrektor warszawskiego Muzeum Narodowego sięga po pióro i składa zamaszysty podpis pod sporządzonym na maszynie dokumentem. Portret Władysława Reymonta zostanie kupiony.

Tuż po Nowym Roku skrupulatny muzealnik wykaligrafuje, że wypłacił pierwszą ratę za obraz panu Stanisławowi Pawskiemu, do którego można było dodzwonić się, wybierając rozczulająco krótki numer telefonu: 275-61. Niebawem płótno Jacka Malczewskiego przewiezione zostanie z mieszkania kolekcjonera przy Hożej 39 do siedziby muzeum przy staromiejskim Podwalu 15, a urzędnicy uregulują resztę należności. Portret noblisty kupiony za 4250 złotych zostanie wpisany do muzealnego inwentarza1.

Muzeum Narodowe w Warszawie, Niezła Sztuka

Warszawa. Gmach przy ulicy Podwale 15 – siedziba Muzeum Narodowego w latach 1916–1938. Widok od strony fasady, fot. Czesław Olewski | 1938, Muzeum Narodowe w Warszawie

Tym sposobem w 1927 roku obraz trafił do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie2, gnieżdżącego się jeszcze wówczas w niedostosowanej do potrzeb wystawienniczych kamienicy. Kiedy w przededniu wybuchu II wojny wśród fanfar i westchnień zachwytów, zostanie otworzony nowy gmach w Alejach Jerozolimskich, drukowany przewodnik3 przypomni, że w Sali 61 – piętro pierwsze, koniec skrzydła południowego – należy spodziewać się prac Jacka Malczewskiego. Towarzystwo niezgorsze: Krzyżanowski, Fałat, Ślewiński, Ruszczyc, Mehoffer i Lentz, który także miał w swoim dossier portret Reymonta. Czy wizerunek noblisty autorstwa Malczewskiego był eksponowany – nie jest pewne.

Co najmniej równie trudno dziwić się muzealnym włodarzom sprzed niemal wieku, którzy podjęli decyzję o zakupie obrazu. Nie trzeba było przekonywać, że „Malczewski doskonałym portrecistą był”, a mimo to powtarzano peany o „formie artysty będącej na ogół twardą i wypukłą, rysunku bezbłędnym”4.

Wszystkie te zalety można odnaleźć w wizerunku autora Chłopów. Oprócz wartości malarskich są i prestiżowe – w momencie zakupu pracy Reymont co prawda już nie żył, ale ponad dwa lata wcześniej wszedł w krąg nieśmiertelnych laureatów nagrody Nobla.

I wreszcie trzeci atut przechylający szalę zwycięstwa na stronę zakupu – obraz musiał być już obecny w zbiorowej świadomości, skoro tuż po ukończeniu zreprodukowany został w oficynie Kreigerów, a następnie powielany z okazji wydania ostatniego tomu Chłopów. W latach 20. XX wieku, kiedy jego kopia znalazła się na wysokonakładowej pocztówce, stał się on dostępny nawet dla niezamożnych odbiorców. Co ciekawe, kartkę pocztową z reprodukcją portretu otrzymał nawet sam Reymont.

Jednak w momencie powstawania obrazu kariera pisarza bynajmniej nie była jeszcze taka pewna. Syn wiejskiego organisty gnany marzeniami o artystycznej drodze i pragmatycznymi poszturchiwaniami ojca projektującego mu karierę krawca, przybył do Warszawy pod koniec XIX wieku. Biografka pisarza podkreślała: „przyjechał, mając w majątku walizkę rękopisów, bieliznę zawiniętą w gazetę i maszynkę do papierosów oraz dług 18 i pół rubla”. Początki były niewątpliwie trudne, bowiem „zamieszkał przy ulicy Świętojańskiej, dzieląc pokój z murarzem, krawcem i szewcem. Jego buty «piły wodę jak smoki». Ubranie tak się prezentowało, że garson Lourse’a wyprosił go z kawiarni. Pisał w katedrze św. Jana, nie mając własnego spokojnego kąta”5. I kto by pomyślał, że zostanie noblistą?

W roku 1905 „Tygodnik Ilustrowany” rozpoczyna druk trzeciego tomu Chłopów. Kiedy trzy lata wcześniej ogłoszono pierwsze odcinki powieści, wzbudziła ona spore zainteresowanie. Teraz na łamach kolejnych numerów czytelnicy śledzą wiosenne losy wiejskich gospodarzy, Reymont dzieli czas między pisanie a bogate kontakty towarzyskie, widując się z Żeromskim, Konopnicką i Orkanem6. Pisarz jest u szczytu prozatorskich sił: kontynuuje tworzenie swojego opus magnum, ale obmyśla także kolejne powieści.

W tym samym czasie i Jackowi Malczewskiemu nie zbywa na inwencji. Tworzy kilka wariantów portretu Adolfa Dygasińskiego, uwiecznia się wraz z żoną w Pierwiosnku, ale maluje także kilka interesujących pejzaży, by wymienić nastrojowy Widok na Kraków ze Zwierzyńca czy melancholijne Roztopy. To właśnie wtedy uwieczni trzydziestoośmioletniego autora publikowanej właśnie epopei chłopskiej.

Jacek Malczewski, Pierwiosnek, Portret własny z żoną, Muzeum Narodowe w Warszawie, Niezła sztuka

Jacek Malczewski, Pierwiosnek – Portret własny z żoną | 1905, Muzeum Narodowe w Warszawie

Jacek Malczewski, Stanisław Witkiewicz, Willa pod Jednali, Dom pod Jedlami, Zakopane, niezła sztuka

Jacek Malczewski, Portret Stanisława Witkiewicza | 1902, Muzeum Narodowe w Krakowie

Portretując Reymonta, malarz ma na palecie głównie ochry, tony ziemiste i zgaszone żółcienie, znane miłośnikom Malczewskiego chociażby ze starszego o trzy lata portretu Stanisława Witkiewicza. Kontrapunktuje je zetlałymi fioletami, pojawiającymi się w partii ptasich gniazd i mającymi swoje repetycje na twarzy, dachach czy rękawie. Nie rozwija w pełni swoich kolorystycznych skrzydeł, również jeśli chodzi o fakturę pozostaje zdumiewająco powściągliwy. Maluje miejscami alla prima, z lekkością szkicu, i – miejscami zgubną – pewnością pędzla. Dodajmy zresztą, że niejednokrotnie koloryt obrazów Malczewskiego budził zastrzeżenia nawet wśród wielkich orędowników jego malarstwa. Pojawiały się głosy, że: „[…] jego nowa forma malarska jest przykra dla każdego oka, wrażliwego na barwy. Powierzchnia przedmiotów dziwnie twarda, sucha i metaliczna – barwy kolorkowe i niezharmonizowane”7.

Reymont ujęty jest do pasa. Zawadiacko spogląda ku widzowi, choć w skrzyżowanych rękach tuli kajet zawierający być może rękopis powieści. Zdaniem Barbary Kocówny, obecność notatnika ma znaczenie symboliczne.

„Dzięki obserwacjom, czynionym na plancie kolejowym, rosła wrażliwość pisarza. Umiejętność chwytania na gorąco dialogów dochodziła do perfekcji, pamięć stawała się czuła niczym najbardziej precyzyjny instrument. Zasięg wzroku po prostu był niezrównany, jednocześnie ze słuchem i innymi zmysłami”8.

Śnieżnobiały kołnierzyk koszuli odcina się od czarnej marynarki, włosy pozostają w pozorowanym nieładzie, choć to tylko element artystycznej kreacji.

Kilkanaście lat po powstaniu obrazu czytelnicy „Wiadomości Literackich” mogli zapoznać się z twierdzeniem Mieczysława Wallisa, że w portretach tworzonych przez Malczewskiego „[…] uderzają zwłaszcza głowy: nie głowy wyidealizowane, ogólnikowe, jak w większości obrazów alegoryczno-symbolicznych, lecz głowy silnie zindywidualizowane – surowe, czerstwe, suche, o masywnych kształtach, wspaniale sklepionych czołach, krzaczastych brwiach […] – piękne, wyraziste głowy umysłowców polskich”9.

W tle wizerunku pisarza roztacza się wiejski pejzaż rytmicznie przepołowiony drewnianym ogrodzeniem. Za płotem Malczewski umieścił kilka chałup i gospodarczych zabudowań krytych sielską strzechą, nad którymi nie zmieściła się zbyt rozległa partia nieba. Taki „ciasny” kadr, ucięcie portretu tuż nad czołem modela pojawia się w jego twórczości wielokrotnie. Chcąc jednak wskazać najbardziej reprezentatywny dla portretowej twórczości Malczewskiego wzór raczej nikt nie pokusiłby się o wskazanie wizerunku Reymonta. Dlaczego?

„Niemal wszystkie portrety Malczewskiego są komponowane według tego samego schematu – przekonywał w latach 20. XX wieku recenzent – na pierwszym planie półpostać osoby portretowanej, […] wyraziście modelowana za pomocą świateł i cieni, prawie zawsze w towarzystwie jakiejś postaci fantastycznej; w głębi pejzaż, wielka otwarta przestrzeń nasycona światłem, ożywiona drobnymi figurkami”10.

Rzeczywiście, Malczewski nie skąpi swoim modelom towarzystwa istot nadprzyrodzonych. Tadeusz Błotnicki wpada w sidła złowrogiej meduzy, Feliksowi Jasieńskiemu towarzyszy owinięta jak chochoł rusałka z pisklęciem w dłoni, Władysław Żeleński ma za plecami usłużną muzę, Jackowi Odrowąż-Pieniążkowi wtóruje skrępowana łańcuchami niewiasta przypominająca Temidę, a brygadier Józef Piłsudski nie spostrzega wirującego za plecami widma śmierci.

Bywa, że portretowani sami przedzierzgają się w fantastyczne byty. Aktorka Helena Sulima staje się Gorgoną, a malarz Stanisław Bryniarski – Mojżeszem. I mogłoby się wydawać dziwne, że – parafrazując Dorotę Masłowską – tylko Reymont wciąż jest Reymontem. Ale czy można się temu dziwić?

Jacek Malczewski, Autoportret, Gorgony, Maria Balowa, niezła sztuka

Jacek Malczewski, Autoportret z Gorgonami | 1919, kolekcja prywatna

„Kastrują mi duszę; żeby ich psy pogryzły, psiakrew”

Na początku XX stulecia niejeden krytyk ostrzył sobie zęby, pomstując na naturalizm Reymonta. Nie obyło się bez uszczypliwych napomnień czy wręcz otwartego postulowania zmiany estetycznego kursu. Sam pisarz żalił się „z powodu tego nieszczęsnego naturalizmu mam zamknięte drzwi niejedne. Jużci, że go nie odrzucę, ale potrzeba go będzie na razie złagodzić. Kastrują mi duszę; żeby ich psy pogryzły, psiakrew!”11. Na szczęście Jacek Malczewski nie był kastratorem dusz i z Reymontowskim naturalizmem nie miał problemu.

Kazimierz Sichulski, Władysław Reymont, portret, karykatura, Niezła Sztuka

Kazimierz Sichulski, Władysław Reymont | 1904, Muzeum Narodowe w Krakowie

O ile więc pisarz występuje w półpostaci, to próżno szukać wokół niego typowych dla imaginarium Malczewskiego chimer i harpii. O „otwartej przestrzeni” trudno w tym przypadku mówić, jest ona bowiem podwójnie zamknięta: najpierw symbolicznie poprzez płot, a następnie już całkiem dosłownie, przez mury wiejskich zabudowań. Drobne figurki stanowiące sztafaż licznych wizerunków tutaj zastąpione zostały ptakami.

Szukając ikonograficznych pokrewieństw, trafiamy nie tylko na podobnie rozwiązany kompozycyjnie i kolorystycznie portret Jana Kasprowicza 12, ale także Wacława Karczewskiego. I ten trop wydaje mi się ciekawszy.

Siostra malarza, wielokrotnie uwieczniana na obrazach artysty Helena Malczewska, wyszła za Wacława Karczewskiego. Szwagier Malczewskiego pracował jako bibliotekarz Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu i zajmował się dramaturgią, posługując się pseudonim Marian Jasieńczyk, ale największą sławę przyniosła mu  powieść W Wielgiem z 1898 roku. Wielgie to majątek związany także z Malczewskim, a proza szwagra miała rzekomo stanowić inspirację dla reymontowskich Chłopów13. Jeśli przyjąć hipotezę, że Reymont czerpał z dzieła Karczewskiego, to analogie łączące portrety obu pisarzy wydają się nie tylko zbiegiem estetycznych okoliczności.

Najbardziej intrygują mnie jednak pisklęta. Ich obecność w obrazie można tłumaczyć również przynajmniej na dwa sposoby. Gdybym musiał przybrać ton oficjalny, widziałbym w ptaszętach metaforyczne odniesienie do świeżo wyklutego talentu pisarza, mającego dopiero rozwinąć skrzydła. Malczewski zapewne wiedział, że proza Reymonta przekładana jest na języki obce, a zatem dzieło w sposób symboliczny opuszcza rodzime gniazdo. Jeśli jednak wolno mi ująć sprawę bardziej osobiście – węszyłbym tu nawiązanie do, moim zdaniem, najgenialniejszej, ujmującej liryzmem i potęgą pisarskiego warsztatu sceny w Chłopach:

„– Słońce ino, ino – żarno się pokaże… Krowy trza wypędzać.
Witek mamrotał coś, bronił się, przykładał do kożucha ale w końcu w stać w stał i łaził ociężały i senny po podwórzu.
Gospodarz zaspali dzisiaj, bo słońce już weszło i rozczerwieniło szrony i zapaliło łuny w wodach i szybach, a z chałupy nikt się nie pokazywał…
Witek siedział na progu obory i podrapywał zajadle i przeziewał, a że wróble poczęły zlatywać z dachów do studni i trzepać się w korycie, to przyniósł drabkę i wlazł pod okap zajrzeć do gniazd jaskółczych, bo cicho tam jakoś było.
– Pomarzły, czy co?
I jął wyciągać delikatnie, pomrożone ptaszki i kłaść je za pazuchę.
– Kuba, wiecie, nie żyją, o! – Pobiegł do parobka i pokazywał sztywne, pogasłe, jaskółki.
Ale Kuba wziął ino w rękę, przyłożył do ucha, dmuchnął w oczy i rzekł:
– Zdrętwiały, bo przymrozek galanty. Ale że to głupie nie poszły jeszcze do ciepłych krajów, no… – I poszedł do swojej roboty”14.

I ten gest ogrzewania zmarzniętego ptaszęcia własnym oddechem powróci w namalowanej przez Jacka Malczewskiego w 1906 roku Muzyce.

Niezwykła jest też jedność wyrazu obrazu Malczewskiego z rzeźbiarskim portretem Reymonta wykonanym rok po powstaniu płótna przez Konstantego Laszczkę. Panowie znali się, więc i tu można domniemywać, że dzieła powstawały w tym samym towarzyskim tygielku.

Władysław Reymont, portret, Niezła Sztuka

Władysław Zahorski, Portret potrójny Władysława Reymonta | 1905, źródło: Biblioteka Narodowa, Polona.pl

Na tym jednak ikonografia Reymonta się bynajmniej nie kończy. Rówieśnikiem wizerunku wykonanego przez Malczewskiego jest niezwykły portret fotograficzny. Domniemanym autorem zdjęcia jest Władysław Zahorski. Na papierze żelatynowo-srebrowym przedstawiony jest pisarz w trzech osobach. Słowem: trzech Reymontów. Jeden pisze z papierosem w dłoni, drugi duma z papierosem w dłoni, a trzeci zerka znad otwartego tomu – o dziwo – bez papierosa.

Były jeszcze dwa istotne wizerunki. Pełen ekspresji rysunek wykonany ręką Leona Wyczółkowskiego i portret namalowany przez siostrzeńca pisarza – Mieczysława Jakimowicza, który „[…] przedstawił wizerunek nerwowca; nadał przy tym twarzy, a zwłaszcza oczom Reymonta, lekką niesamowitość, namalował głowę prawie bez tła czy też z tłem widmowym”15.

Paradoksalnie, mimo że najświetniejsze sukcesy w życiu Reymonta miały dopiero nadejść, na tej grupie dzieł kończy się złota epoka ikonografii pisarza. Owszem, w kolejnych latach będzie jeszcze malowany lub fotografowany, ale daleko spadną te malarskie jabłka od jabłoni Malczewskiego.

Leon Wyczółkowski, Władysław Reymont, portret, Niezła Sztuka

Leon Wyczółkowski, Portret Władysława Reymonta | 1904, Muzeum Narodowe w Krakowie

Kiedy Polska odzyskiwać będzie niepodległość Stanisław Lentz wykona podwójny wizerunek Józefa Weyssenhoffa i zaprzyjaźnionego z nim pisarza, naturalnie pozującego z nieodłącznym papierosem i równie nieodłącznymi pince-nez na nosie. Będzie to jednak obraz mdły w kolorze i nieprzekonujący w formie. Kostyczna kompozycja i pozbawione wyrazu oczu niewiele powiedzą o twórcy.

Stanisław Lentz, Władysław Reymont, Weyesenhoff, portret, Niezła Sztuka

Stanisław Lentz, Portret Weysenhoffa i Władysława Reymonta | ok. 1918, Muzeum Narodowe w Warszawie

U schyłku życia Reymont zwierzał się Wojciechowi Morawskiemu: „nieznany wczoraj i lekceważony nawet przez rodaków, dzisiaj muszę brać pozę i twarz sławnego człowieka. Czy to nie warte śmiechu”16. Owa „poza i twarz sławnego człowieka” zwielokrotniana będzie na oficjalnych fotografiach pisarza dumającego w gabinecie pałacu w Kołaczkowie czy pozującego z żoną podczas kuracji w Bad Nauheim.

Władysław Reymont, Aurelia Reymont, Niezła Sztuka

Portret Władysława Reymonta z żoną, fot. nieznany | ok. 1909, źródło: Biblioteka Narodowa, Polona.pl

Nawet biografowie autora Komediantki niespecjalnie kryli się z faworyzowaniem malarskiego wizerunku pędzla krakowskiego profesora. „Trzy portrety Reymonta dają wyobrażenie o człowieku i twórcy. Pierwszy, najbardziej rozpowszechniony jest dziełem Jacka Malczewskiego”17. W czym tkwił sekret powodzenia?

Już w 1903 roku wzdychano:

„[…] po wpatrzeniu się w płótna [Malczewskiego] czujemy się ujęci jakąś przemożną siłą, postawieni przez zagadnieniem, które pali i domaga się zgłębienia”18.

Dwie dekady później esencjonalnie stwierdzono wprost:

„Malczewski jest malarzem-poetą”19.

Chodziło więc, jak sądzę, o trafność przy jednoczesnym unikaniu dosłowności.

Siłą wizerunku stworzonego przez Malczewskiego jest moim zdaniem celność zestawień. Zapięty na ostatni guzik wielkomiejski artysta z narzuconym na ramiona płaszczem koloru swojskiej strzechy, stołeczny literat opiewający wieś, wreszcie czułe pisklę, które opierzywszy się, kilkanaście lat później uhonorowane zostanie literackim Noblem.

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Bett I., Wystawa dzieł Jacka Malczewskiego, Kraków 1903.
2. Danielewicz I., Od symbolizmu do abstrakcji, Warszawa 2021.
3. Danielewicz I., Galeria sztuki XIX wieku. Przewodnik, Warszawa 2022.
4. Dobrowolski T., Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat, Warszawa 1976.
5. Katalog wystawy jubileuszowej Jacka Malczewskiego, wstęp W. Podlacha, Kraków 1924.
6. Kocówna B., Władysław Reymont, Warszawa 1986.
7. Malarstwo polskie od XVI do początku XX wieku, red. S. Kozakiewicz, Warszawa 1975.
8. Niewiadomski E., Malarstwo polskie XIX i XX wieku, Warszawa 1926.
9. Przewodnik po Muzeum Narodowym w Warszawie, Warszawa 1938.
10. Reymont W., Chłopi. Powieść współczesna, t. 1: Jesień, Warszawa 1914.
11. Wallis M., Jacek Malczewski, „Wiadomości Literackie”, 27 X 1929.


Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:pge, polska grupa energetyczna, mecenat kultury, niezła sztuka

PGE – Polska Grupa Energetyczna od wielu lat wspiera i promuje polską kulturę przez sponsoring ważnych wydarzeń kulturalnych oraz instytucji kultury. Grupa PGE angażuje się w dbałość o polską kulturę i polskie dziedzictwo narodowe, ale też w upowszechnienie wizerunku muzeów jako miejsc otwartych i przyjaznych dla publiczności, proponujących wciąż nowe i interesujące projekty. Podkreśla również niezwykle ważną rolę edukacji w procesie poznawania polskiej sztuki.

PGE jest Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Lublinie, Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz Muzeum Narodowego w Kielcach, a także Mecenasem Edukacji i Nowego Skarbca Koronnego na Zamku Królewskim na Wawelu.


  1. Wszystkie informacje dotyczące procedury zakupu Portretu Reymonta do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie zaczerpnąłem z archiwalnych dokumentów przechowywanych w archiwum instytucji.
  2. Malarstwo polskie od XVI do początku XX wieku, red. S. Kozakiewicz, Warszawa 1975, s. 214.
  3. Przewodnik po Muzeum Narodowym w Warszawie, Warszawa 1938.
  4. T. Dobrowolski, Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat, Warszawa 1976, s. 118
  5. B. Kocówna, Władysław Reymont, Warszawa 1986, s. 21.
  6. Ibidem, s. 90.
  7. E. Niewiadomski, Malarstwo polskie XIX i XX wieku, Warszawa 1926, s. 275.
  8. B. Kocówna, op. cit., s. 42.
  9. M. Wallis, Jacek Malczewski, „Wiadomości Literackie”, 27 X 1929.
  10. Ibidem.
  11. B. Kocówna, op. cit., s. 22.
  12. I. Danielewicz, Od symbolizmu do abstrakcji, Warszawa 2021, s. 67.
  13. I. Danielewicz, Galeria sztuki XIX wieku. Przewodnik, Warszawa 2022, s. 345–346.
  14. W. Reymont, Chłopi. Powieść współczesna, t. 1: Jesień, Warszawa 1914.
  15. B. Kocówna, op. cit., s. 5.
  16.  Ibidem, s. 65.
  17. Ibidem, s. 5.
  18. I. Bett, Wystawa dzieł Jacka Malczewskiego, Kraków 1903, brak numeracji stron.
  19. Katalog wystawy jubileuszowej Jacka Malczewskiego, Kraków 1924, s. 6.

» Paweł Bień

Urodzony w 1994 roku, poeta, historyk sztuki, kulturoznawca. Absolwent Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych (MISH) na uniwersytetach Wrocławskim i Warszawskim. Pracownik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i Muzeum Narodowego w Warszawie. Autor książki poetyckiej „Światłoczułość” (Łódź 2021).


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz