„Sztuka jest zaklinaniem istnienia
żeby przetrwało
ale jej przestrzeń rozciąga się na niewidzialne (…)”
Julia Hartwig
Nastolatek ospale odkłada na półkę książkę, którą studiował. Jest sam w mrocznej bibliotece. Słyszy, jak za jego plecami coś upada. Na podłodze — malowidłem w dół — leży oprawione w ramę płótno. Chłopiec podnosi ciężki obraz i zawiesza go na ścianie. Jest przestraszony, kiedy dostrzega popielato-niebieskie tło. Na obrazie brakuje postaci kobiety, która wcześniej tam była. Z głębi pokoju dobiegają dźwięki fletu, a po chwili z ciemności wyłania się zdeformowana postać. Bardzo szczupła sylwetka, nienaturalnie wydłużona szyja i twarz, puste oczy… To tylko jeden z przykładów na to, w jaki sposób popkultura i kino grozy odwołują się do klasyki światowego malarstwa. Opisana sekwencja pochodzi z filmu To na podstawie powieści Stephena Kinga. Każdy kinoman, który miał okazję przyjrzeć się przynajmniej jednemu z bardzo charakterystycznych portretów Modiglianiego, natychmiast połączy koszmarną filmową postać z malarstwem włoskiego artysty. Malarz, który za życia walczył z biedą i uzależnieniami, dopiero po śmierci zyskał sławę wybitnego portrecisty, potrafiącego uchwycić esencję ludzkiego charakteru.
Amedeo Modigliani urodził się w 1884 roku w rodzinie o żydowskich korzeniach, która osiadła w Livorno. Odebrał staranną edukację, dorastał w atmosferze dyskusji o kulturze. W rodzinie nadano mu przydomek „Filozof”, który miał oddawać jego powagę oraz nieprzystającą do wieku ogromną dojrzałość. Matka nazywała Amedeo zdrobniale Dedo i — pół żartem, pół serio — wróżyła synowi karierę artysty.
Livorno — Florencja — Wenecja
Modigliani zapragnął pobierać lekcje rysunku. Jego pierwszym nauczycielem był, mieszkający w Livorno, Guglielmo Micheli. Z rodzinnej korespondencji wynika, że nastoletni początkujący artysta tak zatracił się w pasji do rysunku i malarstwa — w których czynił zaskakująco szybkie postępy — że zaniedbał inne dziedziny nauki. Zachowało się niestety bardzo niewiele dzieł z wczesnego okresu twórczości.
Jako jedenastolatek Modigliani przeszedł poważną chorobę płuc, co odbiło się na jego życiu. Kilka lat później zachorował na tyfus, a po pewnym czasie na, nieuleczalną wtedy, gruźlicę. Stan jego zdrowia był na tyle kiepski, że musiał przerwać naukę. Osłabione płuca miał uratować pobyt w górach. Podczas długiej podróży na południe Włoch, Modigliani odwiedził z matką największe włoskie muzea i jeszcze bardziej utwierdził się w swojej miłości do sztuki. W liście do przyjaciela pisał:
„Padłem ofiarą jakichś potężnych mocy, które rodzą się we mnie i zagarniają pod swoją władzę (…) Powziąłem przekonanie, że są we mnie bogate zalążki mocy twórczej; chcę pracować”1.
W maju 1902 roku zdał pomyślnie egzaminy do Florenckiej Akademii Sztuki, miał wtedy osiemnaście lat. Dołączył do pracowni malowania aktów z natury, gdzie jego mistrzem był Giovanni Fattori, który zachęcał adeptów sztuki, by tworzyli w terenie, studiowali światło i cień w naturze, zagłębiali się we współczesne lektury o malarstwie i rzeźbie. Mimo dość otwartego podejścia mentora, Modigliani szybko dostrzegł ograniczenia takiego systemu kształcenia. Był oczytanym młodym mężczyzną, który dobrze orientował się w filozofii, zgłębiał pisma Spinozy oraz Nietzschego, namiętnie czytał poezję, znał na pamięć i recytował obszerne fragmenty wierszy Petrarki, Dantego i Baudelaire’a, bardzo dobrze orientował się w zbiorach włoskich muzeów. Matka, Eugenia, nauczyła go języka francuskiego, którym biegle władał, jeszcze zanim osiadł na stałe w mekce artystów — Paryżu.
„Był młodym bogiem przebranym w niedzielny strój robotnika.”
Ossip Zadkine o Modiglianim
Po roku spędzonym we Florencji, Modigliani przeniósł się do Wenecji i rozpoczął zajęcia w Reale Istituto di Belle Arti. Odtąd dzielił czas między Florencję, Wenecję i rodzinne Livorno. Zaczynał też szukać inspiracji poza Akademią. Zamiast na wykładach, dużo czasu spędzał w kawiarniach, gdzie szkicował i pisał listy do znajomych.
Modigliani w Paryżu
Rodzice Modiglianiego starali się zapewnić jemu i trojgu jego rodzeństwa jak najlepsze warunki życiowe, ale sytuacja ekonomiczna rodziny się pogarszała. Firma ojca Amedeo zbankrutowała i część rodzinnego majątku przejął komornik. Marzenie o wyjeździe do Paryża udało się zrealizować dzięki szczodrości zamożnego wuja, który wkrótce zmarł.
Po przyjeździe do Paryża Modigliani zamieszkał w lepszej dzielnicy, w hoteliku w pobliżu Madeleine. Jednak ograniczony budżet, a także fascynacja bujnym życiem cyganerii artystycznej, przyciągnęły go na Montmartre, gdzie osiadł na dłużej. Poznał wielu awangardowych artystów, brał udział w ożywionych dyskusjach na temat sztuki, chłonął atmosferę miasta. Podczas czternastoletniego pobytu w Paryżu sportretował wielu artystów w tym Pabla Picasso, Diego Riverę i Henriego de Toulouse-Lautreca.
Modigliani przyjaźnił się z Maxem Jacobem, Moïse Kislingiem i Julesem Pascinem. Nawiązał też bliską znajomość z lekarzem Paulem Alexandrem. Jego ścieżki przecięły się z drogami pisarza polskiego pochodzenia, Leopolda Zborowskiego. Amedeo zaprzyjaźnił się z poetą i jego żoną Anną.
Zborowski wspierał Modiglianiego oraz Chaima Soutina (artystę związanego z ekspresjonizmem, urodzonego na terenach obecnej Białorusi). Zborowski umiał dostrzec prawdziwy talent, został oddanym marszandem Modiglianiego i Soutina. Przez lata z poświęceniem promował wielu, wówczas jeszcze niedocenianych, a później wielbionych artystów.
Wiosną 1908 roku na Salonie Niezależnych można było obejrzeć sześć obrazów Modiglianiego, w tym słynną Żydówkę. Dwa lata później pokazano sześć jego płócien, między innymi Wiolonczelistę i Żebraczkę. W 1912 roku na Salonie Jesiennym wyeksponowano osiem jego kamiennych rzeźb. Modigliani był bardzo dumny, ponieważ nieczęsto zdarzało się, żeby na wystawę przyjmowano tak dużo prac jednego artysty. Mimo to miał ogromne trudności ze znalezieniem nabywców dla swoich dzieł. Najwcześniej na jego talencie poznali się Paul Alexandre oraz Guillaume Apollinaire, którzy pomogli znaleźć kupców na kilka obrazów artysty.
Modigliani był częścią paryskiej bohemy, ale zawsze trochę odstawał. Jedni opisywali go jako eleganckiego, kulturalnego i charyzmatycznego mężczyznę roztaczającego magnetyczny urok, inni widzieli w nim snoba i pijaka, który nie panował nad autodestrukcyjnymi popędami. Legenda mówi, że włóczył się po barach na Montmartrze i Montparnassie, upijał się, rozkochiwał w sobie i uwodził kobiety, a swoje pospiesznie nakreślone rysunki oddawał za kieliszek alkoholu.
Uchodził za artystę niespełnionego i bardzo nieszczęśliwego. Wielu mówiło, że zmarnował talent. Z pewnością za dużo pił i palił haszyszu, podobno sięgał też po kokainę. Nie radził sobie z pokusami i miał skłonność do nałogów. Być może też nie przejmował się swoim wizerunkiem oraz tym co myślą i mówią o nim inni ludzie. Rosyjska malarka, Maria Marevna, opisywała go słowami:
„Miał szlachetną głowę, prawdziwie włoską w swym pięknie, z wijącymi się niesfornie włosami, a zarazem sprawiającą wrażenie antycznego posągu owianego poetyckim czarem. Był wykształcony, dobrze wychowany, w pełni obiektywny i nie dbał ani o sławę, ani o fortunę.”2
Inspiracje i styl
Modiglianiego zajmowała przede wszystkim postać ludzka — akty, portrety, „którym nadaje osobliwą, wydłużoną formułę, zamykając kształt cienką syntetyczną linią”. Czerpał jednocześnie z dziedzictwa włoskiego klasycyzmu (jego mistrzami byli Rafael, Michał Anioł i Sandro Botticelli), sztuki awangardowej oraz prymitywnej.
Zajmowało go zagadnienie formy, pragnął uwolnienia od dwuwymiarowości tradycyjnego malarstwa sztalugowego. „Wyzwoliwszy się z klasycznych reguł sztuki, próbował różnych technik i sposobów rysowania: stosował ołówek Conté, piórko i lawowanie, węgiel, niebieską kredkę, grafit i podfarbowany papier, tusz i akwarelę na papierze”3. Okres poszukiwań odzwierciedlają inspiracje i zachwyty Modiglianiego — powinowactwo z Toulouse-Lautrekiem, podziw dla Cézanne’a, fascynację ekspresjonizmem, kubizmem a także sztuką prymitywną. Jako indywidualista pozostał jednak gdzieś na uboczu. Odrzucił klasyczną edukację i przynależność do artystów „oficjalnych”, nie przyłączył się też do żadnego z artystycznych ugrupowań.
Laikowi trudno dostrzec szereg wielokulturowych inspiracji Modiglianiego oraz bogatą symbolikę jego rzeźb i obrazów. Historycy sztuki po przeanalizowaniu twórczości Włocha odkryli liczne nawiązania do: idoli z kultur afrykańskich, bizantyńskich ikon, cywilizacji staroegipskiej i etruskiej, bóstw solarnych oraz kultury hebrajskiej (w tym kabały).
W czasach, gdy ambicją artystów było przełamywanie barier i uprawianie sztuki eksperymentalnej, Modigliani tworzył ponadczasowe dzieła, łącząc tradycję z nieprzeciętną oryginalnością. Według niektórych wręcz manierycznością.
Podstawą obrazów Modiglianiego jest rysunek. Masywne kształty ograniczone wyraźnym konturem. Miękka, arabeskowa, wyznaczająca formę linia jest głównym elementem porządkującym przestrzeń. Wielu historyków sztuki podkreśla „muzyczność” konturu, wychodzącego spod ręki Modiglianiego. Jego prace wyróżnia harmonia i niepowtarzalny klimat. Zazwyczaj wybierał przytłumione kolory, chociaż z wiekiem coraz częściej odchodził od tej zasady. W jego malarstwie przeważają ciepłe tonacje.
Rzeźby
Modigliani zasłynął jako malarz, ale karierę artystyczną zaczynał od rzeźby. Jego mentorem był rumuński rzeźbiarz Constantin Brâncuși. To za jego sprawą zainteresował się rzeźbą prymitywną, głównie afrykańską, i stworzył pamiętny cykl Głowy. Przestał rzeźbić w 1915 roku, ponieważ kamienny pył miał fatalny wpływ na jego płuca. Do malarstwa przeniósł stylistykę wypracowaną w czasie fascynacji rzeźbą, kiedy to wykonał serię wydłużonych głów o surrealistycznym wyglądzie.
Portrety
„Żeby pracować, muszę mieć przed sobą żywą istotę” — mawiał Modigliani. Przystępował do malowania na płótnie, dopiero po wykonaniu licznych szkiców. Prawie zawsze uwieczniał pojedyncze osoby pozujące we wnętrzu. Jego portrety charakteryzuje wertykalna kompozycja. Bardzo rzadko ukazywał profile, malował postaci en face. Najczęściej w proporcji trzy czwarte ciała. Złożone na kolanach ręce, ucięte stopy. Modigliani był oszczędny. Na portretach brakuje rekwizytów, które mogłyby odciągać uwagę od postaci. Jedynymi ozdobami bywają dodatki do ubioru, delikatna biżuteria — medalion lub broszka — czasem haftowany kołnierzyk lub krawat. Za tło służy ściana lub rama okienna.
Nierzadko umieszczał na portretach imiona i nazwiska (bądź same imiona) pozujących mu ludzi. Wplatał je w tło, umieszczał wokół głowy, lub wpisywał w jakiś detal malowidła. Oprócz tego na jego obrazach można wypatrzeć ukryte symbole, odnoszące się do kabały, kultury celtyckiej oraz mistycyzmu najróżniejszych kultur (cyfra siedem, krzyż, księżyc w nowiu, etc.). Na jednej z dedykacji wypisanej na odwrocie obrazu odwołał się nawet do przepowiedni Nostradamusa. Wszystko to stanowi dowód na duchowe poszukiwania Modiglianiego oraz niepewności co do kwestii wiary i zasadniczych zagadnień ontologicznych. Jeszcze mieszkając we Włoszech Modigliani zainteresował się okultyzmem i próbował przekroczyć granice poznania za pomocą środków odurzających.
Wracając do portretów Modiglianiego, dowodzą one, że malarz był ekspresjonistą. Filtrował i przekształcał rzeczywistość. Tworząc odrealnione, zdeformowane wizerunki wkładał w nie całą swą wrażliwość i wyobraźnię. Trudno nie zgodzić się z Jeanem Cocteau, który mówił, że portrety i autoportrety Modiglianiego nie są odbiciem rzeczywistości ani obiektywnym odtworzeniem wyglądu konkretnej osoby. Są raczej wizją artysty, uszlachetnioną, odmienioną w jego oczach i wyobraźni.
„W tak stworzonej przestrzeni postacie z portretów Modiglianiego, wysmuklone i w zasadzie osiowe, trwają wydarte z codziennych realiów i przeniesione w inny wymiar. Mimo całej swej zmysłowości są właściwie niematerialne, a ich zwykle nieruchome spojrzenie, czasem tylko jedną plamą zaznaczonych oczu, przenika jakby poprzez widza w nieograniczoną przestrzeń”4
Entuzjaści twórczości Modiglianiego pozostają pod wrażeniem perfekcji jego linii oraz niezwykłej, melancholijnej atmosfery jego obrazów. Część uwiecznionych przez artystę modeli wydaje się znudzona. Nie noszą żadnych cech charakterystycznych. Inaczej jest w przypadku bliskich malarza, gdy Modigliani starał się uchwycić charakter malowanych mężczyzn i kobiet. Udawało się to poprzez niby nieznaczące detale jak strój, pozycja, malująca się na twarzy ekspresja. Zdarzało mu się też przemycać do portretów odrobinę humoru i dystansu, na przykład przedstawiać znajomych w sposób mocno przerysowany na granicy karykatury. Wizerunki te nie pozostawiają widza obojętnym, odzwierciedlają stosunek malarza do pozującej mu osoby. W ostatnich miesiącach życia Modigliani stworzył niezapomniane portrety swoich przyjaciół.
Niezależnie od tego, czy malował kogoś bardzo bliskiego, znajomego czy obcego, przed przystąpieniem do pracy musiał się odbyć swoisty rytuał: „Artysta zaczynał od próby analizy charakteru pozującej mu osoby, następnie zaś przeprowadzał szczegółowe studia nad indywidualnym zewnętrznym pięknem postaci i nad właściwym portretowanemu sposobem bycia. Między malarzem o pozującym mu mężczyzną lub kobietą kontakt stopniowo coraz bardziej się zacieśniał; stawali się dla siebie wzajemnie rodzajem lustra. Wydłużone, wyidealizowane akty skłaniają do jeszcze śmielszych spekulacji. Po gruntownej analizie psychologicznej i usilnych staraniach o uzyskanie podobieństwa, następowała faza poszukiwania nastroju pogodnego ukojenia. (…) Połączenie wrażliwości i technicznego mistrzostwa nadało jego pracom niepowtarzalny charakter”5.
Na osobną uwagę zasługują oczy. U Modiglianiego jest to najczęściej „płasko zamalowana, pusta płaszczyzna, która nadaje modelowi wyraz nieprzeniknionego zamyślenia”6. Można by wiele spekulować, co wyrażają te oczy: rozpacz, nostalgię, udrękę? Duszę złaknioną miłości?
Badacze sztuki uważają, że takie ukazanie oczu jest zamierzone i wynika z dość pragmatycznego celu… Oczy są zawsze tym, co jako pierwsze przyciąga wzrok. „Puste” oczy na portretach Modiglianiego mogą oznaczać, iż chciał odciągnąć uwagę od spojrzenia, a skierować ją na ciało, postać.
Akty
Między 1917 a 1920 rokiem, gdy Modigliani osiągnął szczytową formę jako artysta, stworzył dzieła przesiąknięte zmysłowością. Cykl wysublimowanych kobiecych aktów stał się przez chwilę powodem zgorszenia. Wystawa w galerii Berthy Weill zaczęła się od małego skandalu, wskutek którego, po interwencji policji, usunięto z witryny kilka prac. Dziś akty Modiglianiego uchodzą za zmysłowe, nie mają prowokacyjnego czy wyzywającego charakteru. Przeciwnie, wzbudzają melancholię.
Na aktach widzimy kobiety o bujnych kształtach, których figura i poza przywodzą na myśl klasyczne antyczne rzeźby. Ich skóra jest jednak daleka od doskonałości. Artyści zwykle przedstawiali gładką, porcelanowa wręcz, powierzchnię kobiecej skóry, a u Modiglianiego widać jej fakturę, warstwy farby tworzą strukturę przypominającą fresk. Artysta sięgał po charakterystyczne kolory, komponując „tonacje, których szczególna, erotyczna właściwie wymowa wynika z na poły tylko świadomych skojarzeń z kolorem ludzkiego ciała, a których temperatura podniesiona jest przez kontrast z sąsiedztwem zwykle jasnych zieleni lub niekiedy nasyconych, a kiedy indziej znów rozbielonych błękitów”7. Włoch miał własny ideał piękna. Jego modelki były charakterystyczne, a portrety pełne liryzmu.
„Oto kobieta wyciągnięta na tapczanie, senna, beztroska. Głowa niedbale opuszczona na zgięte ramię zwraca ku nam twarz, a ciało tworzy długą przekątną, przeprowadzoną przez cały obraz. Innym razem dziewczyna siedzi, z nogami skrzyżowanymi, wsparta na ręku, albo stoi, poprawiając stanik. Wszakże tak samo, jak wszystkie upozowane portrety Modiglianiego, również i jego Akty nie są, jak u Degasa, pochwycone niespodzianie w pełnej intymności; poddają się naszym spojrzeniom bez fałszywego wstydu, nieruchome, świadome obecności malarza i naszej obecności.”8
Aktom towarzyszy ciemne tło, z którego wyłania się kobieca postać. Modigliani uwieczniał ciała w spoczynku, rozleniwione, nakreślone wyraźną linią, która daje złudzenie przestrzenności, jakby postać była nieznacznie wysunięta do przodu, tuż obok widza. Charakterystyczna bryła ciał nie dziwi, kiedy przypomnimy sobie rzeźbiarskie korzenie artysty. Kontur jest uproszczony, a jednocześnie lekko zdeformowany, wydłużone szyje, pociągłe nosy, czasami lekka, zaburzająca harmonię, asymetria. Jakby dla kontrastu, kompozycja i perspektywa na jego obrazach są bardzo tradycyjne. „W ostatnich swych pracach Modigliani wyrzeka się jakichkolwiek akcesoriów i napisów, a kręte linie powołujące przezeń do istnienia postacie kobiet czynią z nich godne uwielbienia świeckie ikony”9.
Muzy
Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, niezdolny do służby wojskowej Modigliani, w przeciwieństwie do większości znajomych mężczyzn, nie wyruszył na front, został w Paryżu. Poznał wtedy angielską pisarkę Beatrice Hastings, z którą połączył go burzliwy romans. Po dwóch latach wyczerpana emocjonalną huśtawką kobieta wróciła do ojczyzny. Jakiś czas później artysta poznał w Académie Colarossi swoją kolejną muzę. Związał się i zamieszkał z młodziutką dziewczyną, studentką i początkującą malarką, Jeanne Hébuterne (obszerniej na temat relacji pary TUTAJ).
Zachowało się blisko dwadzieścia portretów Jeanne autorstwa Modiglianiego oraz jej fotografie. Na licznych obrazach artysta oddał zmienne nastroje młodej kobiety, uwiecznił też okres, w którym nosiła jego dziecko. W 1918 Jeanne urodziła córkę, której również dała na imię Jeanne, czasem nazywaną Giovanną.
Ten związek także obfitował w dramaty. Krytycy nie doceniali Modiglianiego, jego sztuka się nie sprzedawała, frustracje topił w alkoholu. Jeanne cierpiała na depresję, nie potrafiła wpłynąć na ukochanego mężczyznę, by z większym oddaniem zatroszczył się o nią i nowo narodzoną córeczkę.
Tragiczny koniec
Pewnego razu przyjaciel Modiglianiego znalazł go nieprzytomnego na podłodze pracowni. Niekorzystny tryb życia przyczynił się do nawrotu problemów z płucami. Malarz żył jeszcze kilka lat, ale nadużywanie alkoholu i narkotyków stopniowo go osłabiało. Hébuterne opiekowała się ukochanym jak tylko umiała, ale wyniszczony alkoholizmem i gruźlicą artysta zmarł 24 stycznia 1920 roku. Załamana Jeanne nie umiała żyć bez Amedeo. Popełniła samobójstwo skacząc z piątego piętra. Miała zaledwie dwadzieścia jeden lat i była w dziewiątym miesiącu ciąży z drugim dzieckiem Modiglianiego. Osieroconą córkę malarza adoptowali jego krewni.
Cartier podkreślał, że „ów twórca setek portretów, nigdy nie tknął martwej natury i namalował w życiu tylko dwa pejzaże”10. Dziś wiemy, że dorobek artystyczny Modiglianiego to: rzeźby w kamieniu, w drewnie oraz z brązu; portrety olejne, do których pozowali zarówno bliscy malarza jak i zawodowi modele; pięć pejzaży, kilka gwaszy, około trzydzieści obrazów z natury i liczne rysunki. Jego prace są rozsiane po muzeach na całym świecie. Zachowały się też liczne fotografie przedstawiające artystę oraz jego dzieła.
Część z jego obrazów uznaje się za zaginione. Przypuszcza się, że wiele ze wczesnych prac artysty znajduje się w prywatnych kolekcjach i kiedyś zostaną ujawnione. Jeden z aktów, niedocenionego za życia artysty, został kilka lat temu sprzedany na aukcji za niewiarygodną sumę stu siedemdziesięciu milionów dolarów.
Bibliografia:
1. Modigliani. Akty. Mała Encyklopedia Sztuki Tom IV, oprac. J. A. Cartier, Paryż – Poznań 1958.
2. Modigliani. Portrety. Mała Encyklopedia Sztuki Tom XVII, oprac. M. Gutowski, Paryż – Warszawa 1975.
3. Wielka księga sztuki, pod red. D. G. Wilkins, tłum. E. Gorządek, Łódź 2007.
4. Siedem wieków malarstwa europejskiego, pod red. M. Rzepińska, Wrocław 1979.
5. Ch. Parisot, Modigliani, tłum. A. Czeszunist-Cicha, Warszawa 2003.
6. L. Seksik, F. Le Hénanff, Modigliani. Książę Bohemy, tłum. Paweł Biskupski, Łódź 2016.
- Ch. Parisot, Modigliani, tłum. A. Czeszunist-Cicha, Warszawa 2003, s. 33. ↩
- Ch. Parisot, op. cit., s. 37. ↩
- Ibidem, s. 75. ↩
- M. Gutowski, Modigliani. Portrety. Mała Encyklopedia Sztuki Tom XVII, Paryż – Warszawa 1975, s. 14. ↩
- Ibidem, s. 47. ↩
- Ch. Parisot, op. cit., s. 69. ↩
- M. Gutowski, op. cit., s. 12. ↩
- Modigliani. Akty. Mała Encyklopedia Sztuki Tom IV, oprac. J. A. Cartier, Paryż – Poznań, 1958, s. 1. ↩
- Ch. Parisot, op. cit., s. 49. ↩
- J. A. Cartier, op. cit., s. 5. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Frida Kahlo „Ja i moje papugi” - 8 kwietnia 2024
- Jan Lebenstein i jego malarski bestiariusz - 8 września 2023
- Edvard Munch „Madonna” - 9 grudnia 2022
- „Epickie oko gruzińskiego życia”. Niko Pirosmani i jego dzieło - 4 września 2022
- Bruno Schulz. Malarz, pisarz, geniusz - 11 lipca 2022
- Kiedy depresja przeradza się w sztukę - 22 lutego 2022
- Nie pozwolisz żyć czarownicy. Wiedźmy w malarstwie - 27 października 2021
- Podszepty wyobraźni. Andrzej „Dudi” Dudziński i jego świat - 22 września 2020
- Amedeo Modigliani „Jeanne Hébuterne w żółtym swetrze” - 12 stycznia 2020
- Amedeo Modigliani. Spojrzenie w niewidzialną przestrzeń - 7 grudnia 2019
Jest dla mnie prawdziwa zagadka dlaczego Gertrude Stein ani jej brat Leo nie kupili ani jednego obrazu Modiglianiego? ( chyba, ze cos ominalem przypadkowo…).
Museum Modiglianiego w Livorno, nawiasem mowiac, jest bardzo latwo przegapic, poniewaz “szyld” na drzwiach jego rodzinnego domu jest mniejszy niz pocztowka…
W samym museum natomiast sa tylko fotografie i plakaty jego obrazow a jedynymi orginalami jest kilka prac ” w holdzie” dla Modiglianiego ( miedzy innymi jest tam obraz Mark Costabi).
Pozdrowienia dla autorki i calej redakcji ” niezlej sztuki”.