Edvard Munch, Madonna, 1894
olej, płótno, 70,5 × 90,5 cm, Nasjonalmuseet, Oslo
„Nigdy więcej nie będę malował wnętrz,
ani ludzi czytających, ani szyjących kobiet.
Będę malował ludzi żywych,
którzy oddychają, czują, cierpią i kochają”1
– Edvard Munch
Opowiem Wam, co dostrzegłam w obrazie Edvarda Muncha Madonna, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. Nie znałam wówczas historii tego dzieła ani jego możliwych interpretacji. To było moje całkowicie intuicyjne odczytanie. Kobieta stoi nago przed lustrem. Patrzę na nią, a ona obserwuje własne odbicie w ogromnym zwierciadle z drewnianą ramą, pozostające poza kadrem. Jest zasmucona. Z jej pamięci wyłania się obraz ukochanego mężczyzny, którego straciła. Być może ją opuścił, choć bardziej prawdopodobne jest, że nie żyje. Kobieta nie może go już zobaczyć, a bardzo tego pragnie. Marzy o tym, by ponownie poczuć jego dotyk, ciepły oddech. Przymyka oczy i wyobraża sobie, że kochanek jest blisko. Stoi za nią. Ona boi się odwrócić w jego stronę, bo jego widmowa postać mogłaby wtedy zniknąć. Dlatego wyciąga za siebie ramiona, by objąć jego szyję, przyciągnąć go bliżej i trwać w tym uścisku jak najdłużej. Uwagę przyciąga jej zaokrąglony brzuch. Czyżby nosiła w łonie dziecko?
Nie jest to kanoniczne odczytanie dzieła norweskiego ekspresjonisty, ale zawiera pewne elementy zgodne z intencjami malarza. Główne motywy tego dzieła to miłość, życie i śmierć. Wielu historyków sztuki interpretuje obraz jako moment poczęcia. Byłaby to zatem scena erotyczna, w której mężczyzna znajduje się poza kadrem – obserwujemy wyłącznie przeżywającą rozkosz kobietę. Wynikiem tego aktu miłosnego jest początek nowego życia.
Tak o obrazie mówił sam autor:
„Chwila, gdy świat przestaje się obracać. Twoja twarz zawiera w sobie piękno całej ziemi. Twoje usta, tak czerwone jak dojrzewające owoce, łagodnie rozchylone jakby w cierpieniu. To jest uśmiech ciała. Teraz ręka śmierci dotyka życia. Łańcuch jest tak ukuty, że łączy tysiące rodzin, które już nie żyją, z tysiącami pokoleń, które dopiero nadejdą”2.
Druga część wypowiedzi malarza w pierwszej chwili zdaje się nie pasować do obrazu, ale stanowi wyraźny trop interpretacyjny. Niejednoznaczne dzieło Muncha jest zatem malarskim przedstawieniem przemijania, ilustruje związek między Erosem a Tanatosem. Wbrew pozorom miłosna ekstaza ma wiele wspólnego ze śmiercią, w języku francuskim na przykład orgazm jest określany słowami la petite mort, w dosłownym tłumaczeniu „mała śmierć”.
Andrzej Osęka pisał o dziele:
„Ekstaza erotyczna łączy się ze świętym aktem prokreacji. Życie porywa kochanków jak fale oceanu. Życie nosi w sobie własne zaprzeczenie: chorobę, rozkład. Aby to wszystko pokazywać, trzeba malować szerokimi płaszczyznami, stosować mocne kontrasty i gwałtowne skróty. Taka jest właśnie sztuka Muncha”3.
Fryz życia
Współcześni artyści nie mają oporów przed dosłownym pokazywaniem aktu fizycznego na płótnach, jednak 200 lat temu było zgoła inaczej. Co prawda nagość pojawiała się w malarstwie od wieków, jednak w nieco innym kontekście niż ten zaprezentowany przez norweskiego ekspresjonistę.
Madonna – wraz z obrazami takimi jak Krzyk, Wampir, Pocałunek – należy do najbardziej znanego cyklu malowideł Muncha zatytułowanego Fryz życia. Seria ta ukazywała siły kierujące ludzkim życiem. Miłość, ekstazę, ból, strach…
Obraz z pewnością nie wzbudziłby tylu kontrowersji, gdyby nie tytuł dosadnie przywołujący konotacje religijne. Widownia przywykła do określonego wizerunku Madonny, z którym Munch bezkompromisowo zrywał. Norweg był twórcą, który nie uznawał tematów tabu, nie bał się narazić na krytykę czy śmieszność, nie oznacza to jednak, że jego intencją było sianie sensacji, demoralizowanie czy drwienie z cudzych wartości. Madonna jawi się jako manifest artysty, który zdaje się mówić, że nie istnieje wyraźny podział na sfery sacrum i profanum – życie ludzkie jest zbyt złożone, dalekie od zero-jedynkowości.
Munch wychowywał się w religijnej rodzinie. Nie poszedł jednak w ślady wyjątkowo uduchowionego i ortodoksyjnego ojca. Malarz wyznawał religię bez boga, na wpół mistyczną wizję świata i człowieka. Świętość nie miała dla niego nic wspólnego z religią czy filozofią, to raczej postawa szacunku do tego, co „święte”, czyli życia.
„Egzystencjalizm Muncha nie jest konsekwentnym systemem filozoficznym. Cała jego siła leży w tym właśnie, że nie jest systemem, że opiera się na doświadczeniu wewnętrznym, na przeżyciu, cierpieniu i uniesieniu – które nie dają się sklasyfikować”4.
Munch zatytułował pierwotnie obraz Kochająca się kobieta (w niektórych źródłach pojawia się mniej trafne tłumaczenie Kobieta zakochana), dopiero później zaczął nazywać go Madonną, nadając dziełu dodatkowe znaczenia. Zapłodnienie, którego konsekwencją są narodziny dziecka, jest jednym z donioślejszych momentów w życiu kobiety. W szerszym kontekście obraz symbolizuje esencję życia – nieustający cykl narodzin i śmierci.
Mimo tych wszystkich argumentów nietrudno domyślić się, jakie wzburzenie wywołało malowidło Muncha. Sięgnijmy do inspirowanej prawdziwymi losami bohemy artystycznej ówczesnych czasów powieści Nagie dusze. Jej autor tak przedstawia możliwą reakcję na malowidło Muncha:
„Wszyscy troje stanęli w bladym świetle przed najnowszym obrazem mistrza. […] Przed nimi na płótnie jak żywa, w lubieżnej pozie, leżała naga kobieta z półprzymkniętymi oczami. Jej włosy oplatały ciało, zmieniając się w setki opływających ją plemników. Nad jej głową jaśniała czerwona aureola zwycięstwa. […] To pornografia. […] Nie dziwię się, proszę pana, że zamknięto pana bluźnierczą wystawę. Gdzie piękno? Gdzie nadzieja? Ja rozumiem, że nie chce pan malować pejzaży romantycznych czy panoram batalistycznych, ale na miłość boską! Za takie obrażanie uczuć religijnych powinien być karcer! Przecież to się panu nigdy nie sprzeda!”5.
Atrybuty piękna i płodności
Podobnie jak w przypadku słynnego Krzyku, Madonna powstała w kilku wersjach, zanim otrzymała ostateczny kształt. Obecnie znane jest pięć wariantów tego obrazu, które Munch stworzył na przestrzeni lat 1892–1895. Ustalenie dokładnych dat powstania poszczególnych wariantów nastręcza badaczom problemów. Wszystkie Madonny łączy identyczna postać nagiej kobiety uzbrojonej w takie atrybuty jak – utożsamiane z pięknem i płodnością – długie gęste włosy, zmysłowa poza i aureola okalająca głowę, różnią się natomiast kolorystyką. Tonacja jednego z nich jest bardziej pastelowa, inny ma zimną niebiesko-zieloną barwę.
Oprócz kompozycji wykonanych olejem na płótnie szczególną uwagę przykuwa litografia – w wersji czarno-białej oraz kolorowej. W bordiurze Munch umieścił wizerunek nie w pełni wykształconego płodu oraz organizmy przypominające wydłużone plemniki.
Początkowo Munch sam nakładał kolory na monochromatyczne wydruki, z czasem zaczęto drukować Madonnę w wersji barwnej. Litografię taką mogli nabyć także mniej zamożni miłośnicy sztuki – co ciekawe, współcześnie litografie te są warte fortunę; w 2010 roku ręcznie kolorowana wersja Madonny została sprzedana za równowartość 1,25 miliona funtów, stając się najdroższym drukiem, jaki kiedykolwiek sprzedano w Wielkiej Brytanii. Nakłady litografii Muncha nie były duże, jednak ciesząca się ogromną popularnością Madonna stanowi wyjątek. Szacuje się, że do czasów współczesnych zachowało się blisko 300 kopii. Samo Muzeum Muncha w Oslo posiada ich 115.
Munch wykonał także szkic do Madonny. Nie było to niczym niezwykłym – wiele słynnych dzieł malarza posiada swoje pierwowzory w postaci uproszczonego konturu, na którym jest zarysowany ogólny pomysł, rozwijany później w toku procesu twórczego. Szkic węglem pokazuje zarys nagiej postaci ukazanej od bioder w górę, kobieta ma charakterystycznie ułożone ręce, rozwiane czarne włosy i aureolę, jednak jej twarz jest odwrócona od widza. W ostatecznej wersji Munch ukazał kobietę en face, przez co wydaje się być – dosłownie i w przenośni – bliżej oglądającego.
Półakt ma bardzo charakterystyczną kompozycję. Trudno określić, czy portretowana kobieta stoi, czy leży. Sama postać została namalowana w stylu realistycznym, jednak aureola i tajemnicze tło znajdujące się za jej plecami nadają dziełu wymiar metaforyczny, symboliczny. Miękkie, długie, zaokrąglone linie – charakterystyczne również dla tła Krzyku – bywają różnie interpretowane. W jakiej przestrzeni znajduje się kobieta? Unosi się na wodzie? Może wzlatuje w powietrzu? Erotyczne upojenie sprawia, że jej ciało lewituje nad ziemią… Czy nie wygląda trochę, jakby wirowała w tańcu?
Malarz obrazów z życia psychicznego kobiety
Thierry Ford, konserwator sztuki w Muzeum Narodowym w Oslo, ujawnił ciekawe odkrycie dokonane na początku tego roku. Podczerwień, która pozwala badać niewidoczne gołym okiem warstwy obrazu, ukazała znajdujący się pod farbami szkic. Tytułowa Madonna ma na nim opuszczone wzdłuż ciała ręce. Ta z pozoru niewielka różnica pokazuje, jak obraz ewoluował w trakcie tworzenia. Chyba każdy zgodzi się, że ostateczny kształt dzieła nadaje postaci większą ekspresję i jest dużo bardziej tajemniczy, podatny na różne interpretacje.
Dowodzi także, że artysta, mimo wielu prób, szkiców i wariantów portretu Madonny, do końca nie był pewien, jaki ostatecznie kształt jej nadać. Można zaryzykować stwierdzenie, że Munch widział w Madonnie konkretną kobietę, ponieważ jej twarz od wczesnych szkiców jest wyraźnie zdefiniowana i właściwie się nie zmienia. Malarz obsesyjnie wracał do tego motywu, przez lata eksperymentował z wizerunkiem Madonny epoki fin de siècle.
Madonna jest jednym z wielu aktów Muncha. Artysta intuicyjnie wyczuwał i odmalowywał różne etapy dojrzewania kobiety do odkrycia i zaakceptowania własnej seksualności. Wystarczy przywołać obraz zatytułowany właśnie Dojrzewanie, który powstał prawdopodobnie w tym samym roku co Madonna, a bardzo się od niej różni. Widoczna na nim młoda dziewczyna siedzi na białej pościeli w bardzo skromnej pozie, starając się zasłonić rękami swoje nagie ciało. Jej pełna skromności, postawa mocno kontrastuje z portretem pewnej siebie i nieskrępowanej wstydem Madonny.
Stanisław Przybyszewski nazwał malarstwo Muncha psychicznym naturalizmem, mając na myśli niezrównaną empatię norweskiego artysty i dar ukazywania ludzkiej psychiki, duszy. W swojej opinii nie był odosobniony.
„Mało jest artystów mających tak subtelne wyczucie psychiki kobiecej, jakie przejawia się u Muncha. Parafrazując słynny tytuł jednej z jego wystaw, można by nazwać go malarzem obrazów z życia psychicznego kobiety. […] Wielka wrażliwość Muncha w dziedzinie psychologii kierowała go w pewnej mierze w stronę malarstwa portretowego”6.
Miłość i kobieca seksualność to motywy powracające w dziełach Muncha przez dekady. We wczesnej młodości przedstawiał kobiety jako anielskie, zmysłowe istoty. Z czasem utrwalił się w jego dziełach obraz kobiety fatalnej. Femme fatale to erotycznie nienasycona wampirzyca i modliszka, uosobienie egoizmu, zazdrości, grzesznych pragnień. Kolejne zawody miłosne sprawiły, że artysta zaczął postrzegać miłość jako najbardziej destruktywne z uczuć, które zamienia dusze w zgliszcza. „Starożytni mieli rację, gdy uważali miłość za pożar. W końcu, jak pożar, pozostawia ona po sobie tylko hałdę popiołów”7 – zanotował malarz.
Salome trzymająca uciętą głowę swojej ofiary, kobieta-wampir wysysająca krew bezradnego, zahipnotyzowanego jej pięknem mężczyzny, zabójczyni Marata – to motywy wracające w sztuce norweskiego artysty. Badacze sztuki podkreślają, że wszystkie te pochodzące z historii i mitologii kobiety są na obrazach Muncha pozbawione „teatralnych kostiumów”, dosłownie i w przenośni nagie. „Zmysłowość pojawia się tu wraz z atrybutami śmierci; zbliżeniu płci towarzyszy nieubłagana walka; kobieta pokazuje oblicze demoniczne”8. Taki wizerunek płci pięknej był w pewnym sensie charakterystyczny dla epoki modernizmu. Mężczyźni prezentowali mizoginistyczne poglądy. Obserwując kobiety rezygnujące wyłącznie z roli matki i żony, emancypujące się i poszukujące spełnienia na różnych polach, zaczęli postrzegać je jako seksualne drapieżniki, niezdolne obdarzyć prawdziwą miłością i lojalnością.
Bardzo złożony i ambiwalentny stosunek Muncha do kobiet skomentował biograf artysty, Atle Næss:
„Przeżycia związane ze stratą doznaną w dzieciństwie w połączeniu z jego wrażliwością, egotyczną osobowością właściwie uniemożliwiły mu nawiązanie trwałego intymnego związku”9.
Werner Timm dodał:
„Przeżycia wynikające z kontaktów z kobietami znajdują wyraz w jego obrazach, w sposób mniej lub bardziej przetworzony. Stosunek Muncha do kobiet był […] przepełniony w dwoisty sposób tęsknotą i obawą, miłością i demonicznym strachem”10.
Munch miał kilka artystycznych muz. Nie jest do końca pewne, kogo sportretował, tworząc Madonnę. Andrzej Osęka jest przekonany, że na obrazie widzimy ikonę bohemy, Dagny Juel. Krytyk sztuki argumentuje:
„Munch maluje portret Dagny. Ta twarz, o szerokich kościach policzkowych, dużych oczach i dużych ustach z nieco wąskimi wargami, pojawia się wciąż w jego obrazach i grafikach. Jest to między innymi twarz ekstatycznej zmysłowej Madonny z czerwonym nimbem”11.
Inną hipotezę ma współczesny twórca, Steffen Kverneland, który napisał biografię Muncha w formie powieści graficznej. Wykorzystując bardzo nowoczesne medium, Kverneland analizuje kolejne dzieła malarza, odsłania wątki z jego życia prywatnego i zawodowego, ilustruje lęki i namiętności ponadczasowego twórcy. Dużo miejsca poświęca genezie Madonny i jest zdania, że jej pierwowzorem była pierwsza wielka miłość Muncha, Milly Thaulow. Zamężną, nieco starszą kobietę połączył z artystą burzliwy kilkuletni związek, który wywarł piętno na życiu i artystycznych ścieżkach Muncha.
Tworzył, przelewając na płótno to, co przeżył. „Gdy Munch maluje miłość i śmierć, samotność i chorobę, cichą rozpacz i skurcz przerażenia, maluje to, co zdarzyło się jemu samemu lub jego najbliższym”12. W ten sposób malarstwo Muncha staje się artystycznym zapisem jego biografii. Twórczość splata się z życiem, życie staje się kolejnym dziełem sztuki.
Skandale i kradzieże
130 lat temu Edvard Munch miał dwadzieścia dziewięć lat. Śmiało wkroczył na scenę malarską i wywołał burzę. Jego berlińska wystawa została po tygodniu zamknięta w aurze skandalu. Czy słusznie? Ten genialny umysł wyprzedzający własną epokę stworzył arcydzieła, które do dzisiaj elektryzują widownię. Obrazy Muncha są powszechnie znane, doceniane i pożądane.
W marcu 1990 roku z galerii w Oslo skradziono cztery obrazy, w tym jeden z wariantów Madonny. Trzy miesiące później policja odnalazła dzieła sztuki na terenie Norwegii. Do kolejnego rabunku doszło w 2004 roku w Muzeum Muncha. Łupem padły obrazy Krzyk i Madonna. Zamaskowani i uzbrojeni przestępcy wdarli się do muzeum i sterroryzowali jego strażników. Obrazy odzyskano po dwóch latach. Dyrektor muzeum ocenił, że dzieła sporo przeszły, ale i tak są w nadspodziewanie dobrej kondycji. Madonna została poważnie uszkodzona, widniała w niej dziura o średnicy 2,5 centymetra, jednak konserwatorzy sztuki postarali się, by zrekonstruować to ponadczasowe dzieło. Spuścizna Muncha jest nadal żywa i stanowi skarb narodowy Norwegii.
W czerwcu 2022 roku Muzeum Narodowe w Oslo stworzyło nową ekspozycję, w skład której wchodzi pięćdziesiąt siedem malowideł Muncha. Oprócz jednego z wariantów Madonny w zbiorach znalazły się obrazy takie jak Krzyk czy Melancholia. Ekspozycję nazwano Pokojem Muncha.
Bibliografia:
1. Edward Munch. Wielka kolekcja sławnych malarzy, Poznań 2007.
2. Kverneland S., Munch, tłum. H. Garczyńska, Warszawa 2014.
3. Mała encyklopedia sztuki. Munch 1, oprac. A. Osęka, Warszawa 1978.
4. Mała encyklopedia sztuki. Munch 2, oprac. A. Osęka, Warszawa 1978.
5. Næss A., Munch. Biografia, tłum. I. Zimnicka, Warszawa 2011.
6. Piwowarski K., Nagie dusze, Warszawa 2021.
7. W kręgu sztuki. Edvard Munch, red. W. Timm, tłum. E.W. Skowron, Warszawa 1973.
- Cyt. za: Mała encyklopedia sztuki. Munch 1, oprac. A. Osęka, Warszawa 1978, s. 10. ↩
- Edward Munch. Wielka kolekcja sławnych malarzy, Poznań 2007, s. 51. ↩
- Mała encyklopedia sztuki. Munch 1, op. cit., s. 13. ↩
- Mała encyklopedia sztuki. Munch 2, oprac. A. Osęka, Warszawa 1978. ↩
- K. Piwowarski, Nagie dusze, Warszawa 2021, s. 74. ↩
- W kręgu sztuki. Edvard Munch, red. W. Timm, tłum. E.W. Skowron, Warszawa 1973, s. 8–10. ↩
- Edward Munch. Wielka kolekcja…, op. cit., 7, s. 11. ↩
- Mała encyklopedia sztuki. Munch 1, op. cit., s. 5. ↩
- A. Næss, Munch. Biografia, tłum. I. Zimnicka, Warszawa 2011, s. 606. ↩
- W kręgu sztuki. Edvard Munch, op. cit., s. 8. ↩
- Mała encyklopedia sztuki. Munch 2, op. cit., s. 5. ↩
- Mała encyklopedia sztuki. Munch 1, op. cit., s. 7. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga – malarstwo Mary Cassatt - 21 listopada 2024
- Frida Kahlo „Ja i moje papugi” - 8 kwietnia 2024
- Jan Lebenstein i jego malarski bestiariusz - 8 września 2023
- Edvard Munch „Madonna” - 9 grudnia 2022
- „Epickie oko gruzińskiego życia”. Niko Pirosmani i jego dzieło - 4 września 2022
- Bruno Schulz. Malarz, pisarz, geniusz - 11 lipca 2022
- Kiedy depresja przeradza się w sztukę - 22 lutego 2022
- Nie pozwolisz żyć czarownicy. Wiedźmy w malarstwie - 27 października 2021
- Podszepty wyobraźni. Andrzej „Dudi” Dudziński i jego świat - 22 września 2020
- Amedeo Modigliani „Jeanne Hébuterne w żółtym swetrze” - 12 stycznia 2020