Chciałabym Wam opowiedzieć o losach wojennych jednego tylko dzieła sztuki, ślicznej Madonny z Brugii dłuta Michała Anioła, która wpadła w ręce nazistów łowiących skarby dla swego wodza. W Dalszych gawędach o sztuce, drugim chronologicznie tomie gawęd, w rozdziale poświęconym Michałowi Aniołowi napisałam, że Madonna wywieziona z Florencji do Brugii w 1506 roku, jak stanęła w kaplicy katedry Notre Dame, tak stoi do dziś. Otóż pisząc to, nie wiedziałam, jak mało brakowało, żeby tak nie było. Dlatego powracam do tego tematu, by uzupełnić jej dzieje. Ale zacznijmy od początku…
Kiedy we wrześniu 1504 roku we Florencji przetaczano z pracowni na wybrane miejsce potężnego Dawida, Michał Anioł już pracował nad kolejnym dziełem. Nikomu jednak o tym nie mówił, a gdy skończył, trzymał je w rodzinnym domu. W liście do ojca pisał, by tego nikomu nie pokazywał. To była właśnie Madonna. Dla kogo ją rzeźbił i komu obiecał – nie wiadomo. Faktem jest, że gdy pojawili się we Florencji dwaj kupcy z Flandrii, bracia Jan i Aleksander Mouscron, młody mistrz im ją sprzedał. Lecz także w Brugii zabronił pokazywać publicznie! Madonna miała stanąć w rodowej kaplicy Mouscronów w katedrze Notre Dame.
Czego obawiał się rzeźbiarz? Czyżby – jak niektórzy przypuszczają – obiecał ją komuś bardzo ważnemu, np. papieżowi, i nie dotrzymał słowa? Nie wiadomo. Ta Madonna jest podobno jedynym dziełem Michała Anioła, które opuściło Włochy. Nie wiadomo nic, jakoby panował wtedy jakiś formalny zakaz sprzedaży przez artystów własnych dzieł za granicę. Co więcej, mnóstwo malarzy, rzeźbiarzy i zdolnych rzemieślników pracowało nie w swoich krajach, dla obcych zleceniodawców. Dlatego sprawa pozostaje niejasna.
I tak Madonna z karraryjskiego marmuru długo siedziała sobie cichutko w mroku katedry brugijskiej, tuląc Synka do siebie, smutna, zamyślona i bardzo piękna. Jej sława narastała stopniowo, w wieku XVII była już znana. Zabrał ją z tego miejsca dopiero w 1794 roku przedstawiciel Napoleona. Wtedy to cesarz kolekcjoner, a przed Hitlerem największy w historii rabuś dzieł sztuki, podporządkował sobie Flandrię. Po klęsce Korsykanina rzeźba szczęśliwie powróciła do swojej katedry. Od tamtego porwania minęło półtora wieku. II wojna światowa dobiegała końca, Niemcy na wszystkich frontach przegrywali z aliantami, ale do końca gorączkowo kradli dzieła sztuki.