Skąpana w lekkim półmroku twarz, silnie zarysowany nos, wąskie usta i wielkie niebieskie świdrujące oczy. Sterczące włosy w soczystych kolorach. Do tego biały kołnierzyk koszuli, i dopełniający całości krawat… w kształcie kobiety.
Tak karykaturalnie wygląda Andrzej Dudziński na jednym ze swoich autoportretów, artysta o barwnym życiorysie, zdumiewającym poczuciu humoru i wybitnym dorobku artystycznym. Mieszkał i tworzył w Londynie oraz Nowym Jorku. Wystawiał swoje prace w muzeach od Warszawy przez Paryż po Tokio. W swoje CV może wpisać: rysownik, ilustrator, malarz, plakacista, fotograf, performer, satyryk etc. „By go określić, trzeba by wyczerpać słownik” — mówił Gilles de Bure. Zdobył międzynarodowe uznanie i sławę. Jego grafiki zdobią takie czasopisma jak: „The New York Times”, „Newsweek”, „Rolling Stone”, „Vanity Fair” czy „Time”.
Andrzej Dudziński jest wszechstronnym twórcą, a ta różnorodność bywa czasem przeszkodą dla odbiorcy, który chciałby widzieć artystę bardziej „poukładanego”, skoncentrowanego na węższej dziedzinie. Stąd słowa Dudzińskiego:
„Czasem cierpię schizofreniczne męki, bo odbiorcy umieszczają mnie w dwóch różnych sferach: sztuki użytkowej i tak zwanej czystej. Jedni mają kontakt z moimi ilustracjami, drudzy postrzegają artystę niezależnego, malarza, fotografa, autora gablot-kolaży. Nie sklejam się ludziom w całość”1.
Adam Zagajewski pisał:
„Andrzej Dudziński jest artystą, który rozsypuje. Rozsypuje kreski i plamy. Jego świat jest wiecznie niedokończony. (…) Któregoś dnia zrozumiałem, że to właśnie jest wielkim sukcesem Andrzeja, utrzymanie tego chaosu. (…) Prace Andrzeja, pełne życia, dowcipne, błyskotliwe patrzą na mnie i przekonują, że wcale nie trzeba dążyć do syntezy”2.
Sopocka młodość
Andrzej Dudziński urodził się niedługo po wojnie, 14 grudnia 1945 roku w Sopocie. Dorastał w okresie socjalistycznej propagandy, jednak od zawsze fascynowały go odległe kraje, szczególnie upragniona Ameryka. Tak wspomina i opisuje nastoletniego Dudzińskiego żona: „Andrzej był kopią amerykańskiego teenagera, ostrzyżony na jeża, chodził w dżinsach, w za dużym czerwonym swetrze i mokasynach. Do tego potrafił rzucać od niechcenia amerykańskimi słowami, co powodowało, że jak na swoje piętnaście lat był niewiarygodnie cool. W tym czasie, jak przystało na poststalinowskie pokolenie, oszaleliśmy na punkcie amerykańskiej kultury. Andrzej miał ksywę «Szarota», ponieważ gadał bez przerwy, jak pierwsze polskie tranzystorowe radio Szarotka”3.
Każdy wielki artysta potrzebuje muzy, dla Andrzeja Dudzińskiego jest nią właśnie żona, Magda, z domu Dygat, córka cenionego pisarza Stanisława Dygata. Magda Dudzińska poszła w ślady ojca i także została pisarką. Dudzińscy poznali się jako nastolatkowie i od dekad tworzą zgraną parę. Ich miłość zakwitła latem 1960 roku w rodzinnym mieście Andrzeja, Sopocie. Spotkali się pewnego wieczoru w tańcbudzie na Łazienkach Północnych o nazwie „Grajdoł” i niemal natychmiast stali się nierozłączni.
Mieli zaledwie po piętnaście lat, ale były to czasy, kiedy ludzie w tym wieku powoli wkraczali w dorosłość. Przyszły artysta imponował młodej dziewczynie, ona również była dla niego inspiracją i przewodnikiem po świecie. Wspominał:
„Magda weszła w moje życie jak burza, wniosła permanentny przeciąg, «powiew wielkiego świata» i zbuntowany światopogląd”4.
Andrzej Dudziński nie od razu odkrył swoje artystyczne powołanie. Kiedy był dzieckiem, na pytanie, kim zostanie, kiedy dorośnie, odpowiadał: „Tym, co tato”. I rzeczywiście początkowo poszedł w ślady ojca, architekta, i po maturze zdecydował się studiować architekturę na Politechnice Gdańskiej. Po dwóch latach przeniósł się na architekturę wnętrz do gdańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Ostatecznie jednak wybrał grafikę i został absolwentem ASP w Warszawie na wydziale grafiki w pracowni plakatu Henryka Tomaszewskiego.
Jak sam mawiał, miał solidne podstawy, które stopniowo odrzucał. Odebrał gruntowną edukację, ale szukał własnej twórczej drogi daleko od wszelkich szkół i artystycznych nurtów. Choć wydaje się, że z pozoru to się musi wykluczać, jego dzieło to zarazem precyzja i anarchia. Swoją metodę twórczą określa mianem: „dzika geometria”.
Wspominał, że jako dziecko wykonał kilkaset rysunków ołówkiem, kredką i wiecznym piórem. Jego wyobraźnia była wtedy pełna ludzi i zwierząt o niecodziennych kształtach, przeobrażających się w dziwne formy.
Dudi i Pokrak
Z tych form z czasem wyrosły dwie kultowe rysunkowe postaci — ptaka Dudiego i stworzenia nazwanego wymownie Pokrakiem. Artysta wspomina, jak stawiał pierwsze kroki w świecie ilustratorów prasowych. We wczesnej młodości nawiązał współpracę z kilkoma cenionymi czasopismami. Jeszcze jako student warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych szukał sposobu, by pokazać swoje prace, wybić się jako młody artysta, a przy okazji zarobić parę groszy. Jego zmysł satyryczny przyczynił się do powstania serii rysunkowych dowcipów, które dzięki znajomym Dudzińskiego trafiły do czasopisma „Polska”. Redakcja miesięcznika bez wahania zaczęła publikować oryginalne ilustracje.
Te rysunkowe żarty stały się niezwykle popularne. Wtedy rysownik poczuł, że chce stworzyć jedną konkretną postać, która stanie się komentatorem rzeczywistości. Tak narodził się w jego wyobraźni ptak Dudi, postać, za którą — jak mówił Dudziński — mógł się schować, jego artystyczne alter ego. Dudi stał się też pseudonimem artysty, który widnieje na jego pracach.
Rysunkowy Dudi nie zawsze wyglądał tak samo, jego wizerunek się zmieniał. Tylko duży dziób i wielkie świdrujące oczy pozostawały zawsze te same. Miał dwie nogi, raz długie, raz krótkie, czasem chude, czasem grube, nieraz pojawiał się na kartach z wyraźnie ludzkimi rękami z pięcioma palcami, a nawet z zegarkiem na nadgarstku.
Wkrótce Dudi stał się na tyle popularny, że otrzymał stałą rubrykę w czasopiśmie „Szpilki”. Dudziński twierdzi, że najlepszą metodą pracy nad kolejnymi wcieleniami Dudiego było improwizowanie i pójście na żywioł. Tworząc scenki z Dudim artysta odwoływał się do bieżących wydarzeń. Komentarze przebrane w postać antropomorfizowanego ptaka miały dużą siłę rażenia i nie czepiała się ich ówczesna cenzura. Do czasu, aż ktoś dopatrzył się w Dudim kpiny z pierwszego sekretarza. Nie przeszkodziło to jednak w wydaniu zbioru przygód Dudiego. W 1976 roku postać ta doczekała się własnej książki pod tytułem Dudi Superptak.
Pokrak
Kolejną oryginalną postacią wymyśloną przez Dudzińskiego był Pokrak. Wraz ze zmierzchem Dudiego artysta porzucił rysunek satyryczny, ale po kilkunastu latach wrócił do tej formy. Mówił, że Pokrak nieproszony zaatakował jego wyobraźnię.
„To coś, z czego wyfermentował, stanowiło niewątpliwie stężony roztwór absurdu, zaprawiony gestem dziecięcej przekory. Do tego doszły dawne pomysły ożywiania rekwizytów, ustawiczne dostrzeganie postaci w przedmiotach oraz humoru w goryczy”5. Co do nazwy, rysownik tłumaczył, że odciął końcówkę od „pokraki”, aby powstał męski odpowiednik.
Wszechstronny francuski artysta i pisarz, przyjaciel Dudzińskiego, Roland Topor pisał o Pokraku:
„Estetyka Pokraka Dudiego pozwala ogarnąć, za pomocą jednej koncepcji, strzaskane głowy starożytnych posągów, Czarnobyl, kryzys gospodarczy i katastrofy ekologiczne, graffiti na murach i hałaśliwe hordy wyznawców fanatyzmu”6.
Ta kulka z cienkimi nóżkami i rękami oraz wielkimi owadzimi oczami, która wygłaszała wierszowane7 teksty dostała stałą rubrykę w „Tygodniku Powszechnym”.
Po sześciu latach występowania na ostatniej stronie czasopisma Pokrak doczekał się albumu opublikowanego przez Wydawnictwo Literackie. Jego sława jest bezsprzeczna, skoro Telewizja Polska uznała Pokraka za „syntetyczny wizerunek Polaka lat dziewięćdziesiątych”.
Czesław Miłosz porównuje Pokraka i Dudiego do chóru w antycznym rozumieniu. Te rysunkowe postacie odgrywają jego zdaniem podobną rolę. Jeśli uznamy, że na pierwszym planie funkcjonuje artysta Andrzej Dudziński, to Pokrak i Dudi stoją za jego plecami, komentują, dopowiadają, oceniają sytuacje i ludzi. Wystarczy tylko oddać im głos.
Londyn i Nowy Jork
Dudziński miał to szczęście, żyć i tworzyć w dwóch wielkich metropoliach uznawanych za stolice kultury i sztuki. W 1970 roku spełniło się jedno z wielkich marzeń Dudzińskich. Na transatlantyku Batory udali się do Londynu. Była to wielka szansa i przygoda, obywatele kraju za żelazną kurtyną nie mogli w tamtych czasach swobodnie podróżować.
Potrzebne było zaproszenie od mieszkańca Anglii (Dudzińskich zaprosił dziennikarz i filmowiec Bolesław Sulik), potrzebne były paszporty, o które nie było łatwo, potrzebne były także fundusze. Stroną techniczną wyjazdu zajęła się Magda – to ona załatwiła wszystkie pozwolenia i zadbała o formalności. Magda i Andrzej pracowali, by odłożyć trochę gotówki, wreszcie wsiedli na pokład statku i udali się na Zachód.
To miał być krótki wyjazd, ale w Londynie spędzili aż dwa lata. Po raz pierwszy zetknęli się tam z ruchem hippisowskim. Dudziński nawiązał współpracę z offowymi pismami „OZ” i „Time Out”, dla których rysował. Wspomina, że nie sposób było się z tego utrzymać, ale młodzi ludzie współpracowali z tymi tytułami, żeby pokazać swoje poglądy, wstrząsnąć społeczeństwem, łamać konwenanse i wywołać dyskusję.
Pisano w nich o kulturze, sprawach społecznych i politycznych, ale były tam też obecne seks i narkotyki. Nie brakowało w nich kontrowersyjnych, a nawet obscenicznych treści. Z tamtego okresu pochodzi przezwisko Dudzińskiego instant cartoonist, czyli błyskawiczny grafik, ponieważ jako jedyny w redakcji potrafił na poczekaniu wymyślić ilustrację, która zapełniły puste miejsca na stronie. Nie trudno domyślić się, że taka rola wymaga ogromnej kreatywności i umiejętności tworzenia pod presją czasu.
Mimo że Andrzejowi zawodowo wiodło się nie najgorzej, coraz częściej powracał temat powrotu do Polski. „To były bardzo udane wakacje, ale teraz trzeba ze swoim życiem coś zrobić, nie można aż do śmierci być hippisem, przyjmować w domu tłumów i pętać się po koncertach. Trzeba gdzieś zacząć jakieś normalne życie”8. Dudziński długo ukrywał przed władzami polskiej uczelni wyjazd za granicę, ale w końcu został skreślony z listy studentów. Później udało mu się wynegocjować urlop dziekański, ale musiał podjąć trudną decyzję o pozostaniu na Zachodzie bądź powrocie do ojczyzny. Zdecydowali się wrócić. Po powrocie Dudziński publikował w „Literaturze” i „Szpilkach”, budował swoje artystyczne portfolio, ale uwierał go system. Zaznawszy nieskrępowanej swobody i wolności, trudno było ponownie wpasować się w ramy państwa komunistycznego z jego ograniczeniami i absurdami.
W 1977 roku pojawiła się kolejna szansa na podróż życia. Dudziński został zaproszony do udziału w International Design Conference w Aspen w stanie Kolorado. Wyjechał wraz z Magdą i postanowili, że szybko nie wrócą. Pomieszkiwali w Los Angeles, następnie osiedlili się w Nowym Jorku w prestiżowej dzielnicy Upper East Side na Manhattanie. To był bardzo pracowity okres dla artysty, współpracował on z wieloma czasopismami i agencjami reklamowymi, nie cierpiał na brak zleceń.
Mimo to poszukiwał nowych ścieżek artystycznego wyrazu. Zwrócił się wtedy w stronę fotografii. Z aparatem w dłoni dokumentował rzeczywistość, próbował uchwycić charakter miasta i żyjących w nim ludzi. Po dekadzie spędzonej na Manhattanie para kupiła dom pod miastem, do którego można było uciec od ciśnienia wielkiej metropolii.
Dudziński podkreślał, że Ameryka jest dla niego wyzwaniem zawodowym, nie planował, aby stała się jego domem na długie lata, domem, który tak trudno będzie pożegnać. Polska z jej niesprzyjającym ustrojem polityczny, wszechobecną cenzurą, brakiem swobody twórczej przyprawiała Dudzińskiego o frustrację, swoiste wypalenie zawodowe i chęć ucieczki, jednak po obaleniu komunizmu Dudzińscy powrócili do Polski i osiedlili się w Warszawie. Najpierw zamieszkali na Mokotowie, później, już na stałe, przy Alejach Ujazdowskich, gdzie artysta tworzy do dziś.
Artysta wszechstronny
Dudziński jest niezwykle płodnym twórcą. O skali jego talentu i pomysłowości świadczy rozmach, z jakim tworzy. Nie boi się wyzwań, sięga po różne media i środki wyrazu, próbuje nowych rzeczy. I – co najważniejsze – jako artysta jest aktywny od ponad półwiecza. Nawiązał przyjaźnie z wieloma twórczymi i inspirującymi ludźmi w Polsce i za granicą. Do jego nauczycieli i autorytetów należeli profesor Jacek Żuławski, amerykański grafik Lou Beach, małżeństwo Themersonów.
Stanowił zgrany duet z Jonaszem Koftą, tworząc pisano-rysunkowy felieton dla „Literatury”. Kiedy Dudziński był już na emigracji, w Polsce wydano ich wspólną Księgę zdziwień. Z Koftą łączy się też ciekawa anegdota i geneza słowa obsztuk. „Narzekaliśmy z Jonaszem Koftą na nieprzystosowanie języka polskiego do potrzeb sztuk wizualnych. Nie wymyśliliśmy dotąd swojego odpowiednika na collage, «wycinanka» jakoś się nie przyjęła. Assamblage, blejtram, grisaille, papier-mâché nie doczekały się rodzimych nazw. Używanie terminów francuskich zawsze brzmiało nieco pretensjonalnie. Kiedy przedstawiłem kolejny problem w postaci object d’art. Jonasz krzyknął: Tutaj absolutnie jesteśmy na swoim: obiekt sztuki, czyli «obsztuk»”9. Z Jonaszem Koftą pracował Dudziński także w kultowym kabarecie „Pod Egidą”, został nawet jego oficjalnym scenografem.
Współpracował z dziesiątkami polskich i zagranicznych redakcji oraz wydawnictw. Polskie „Ty i Ja”, „Szpilki”, „Kultura”, „Literatura”; brytyjskie undergroundowe „Oz”, „Ink”, „Friendz”, „Time Out”; wreszcie amerykańskie wielkonakładowe czasopisma takie jak „Playboy” czy „Vogue” i gazety codzienne: „The Washington Post”, „The New York Times”. Jako najbardziej poruszający tekst, który kiedykolwiek zilustrował wskazuje przemycony z więzienia list Adama Michnika wydrukowany w 1985 roku w „The New York Times”.
Dudziński projektował też okładki książek, w tym cztery dla Kazimierza Brandysa i aż czternaście dla Jana Kotta. Mieszkając w Nowym Jorku, stworzył okładkę do powieści Piąte dziecko Doris Lessing. Zaprojektował okładki polskich wydań zbiorów poezji Emily Dickinson i Elizabeth Bishop oraz wielu innych autorów z cenionej serii wydawniczej Biblioteczka Poetów Języka Angielskiego pod redakcją Stanisława Barańczaka. Zilustrował także słynne Haiku Czesława Miłosza. Noblista był zachwycony grafikami Dudzińskiego, uważał, że jego wiersze z tego tomu, które balansują na granicy żartu, świetnie uzupełniają „pokraczne” zwierzopodobne stworzenia nakreślone ręką Dudzińskiego.
Niecodzienne poczucie humoru Dudiego przejawia się często w jego pracach, wspomnijmy choćby współpracę ze Stanisławem Barańczakiem. Poeta napisał cykl recenzji nieistniejących filmów takich jak Przewinęło z wiatrem, Czterej pancerni i siedmiu samurajów, czyli w sumie dwunastu gniewnych ludzi (pies też człowiek), Paskudny Leon, Obywatel Kania etc., a Dudziński zrobił do tych wyimaginowanych filmów prawdziwe plakaty. Ze światem filmu — tym razem jak najbardziej realnego — połączył go po latach inny epizod. Stworzył animację Dłuży się Doży, za którą w 2007 roku na festiwalu ReAnimacje w Łodzi został wyróżniony nagrodą dla najlepszego filmu.
Dudziński jest głównie praktykiem sztuki, ale sprawdził się też w roli nauczyciela. Prowadził wykłady w Akademii Sztuk Pięknych w Edynburgu, na nowojorskim Parsons School of Design oraz w Wyższej Szkole Sztuk Wizualnych i Nowych Mediów w Warszawie.
Artystyczny recykling
Dudziński chętnie opowiada o kulisach swojej pracy. Jednym z jego ważniejszych odkryć było znalezienie specyficznych kredek, z którymi odtąd się nie rozstaje. Na początku lat siedemdziesiątych, kiedy przebywał w Londynie, natknął się w sklepie z materiałami artystycznymi w dzielnicy Soho na kredki olejowe szwajcarskiej firmy Caran d’Ache. Charakteryzują się paletą czystych kolorów i wysoką jakością, dlatego stały się jednym z podstawowych narzędzi pracy artysty. Kredki te po rozpuszczeniu w terpentynie dają efekt barwnej plamy i można się nimi posługiwać podobnie jak farbami. Co ciekawe artysta nie wyrzuca „wiórków” pozostałych po temperowaniu kredek ani ich kilkunastomilimetrowych końcówek. Zbiera je w słojach, które stają się częścią jego muzealnych ekspozycji.
Kredki te świetnie nadają się do tworzenia na czarnym chropowatym papierze, którego Dudziński chętnie używa w swoich pracach od czasu przeprowadzki do Nowego Jorku. Jaskrawy kontur i barwne motywy rysunków wyraziście kontrastują z ciemnym nasyconym tłem tworząc bardzo charakterystyczne prace jak chociażby cykl Widzowie, na którą składało się czterdzieści prac w formacie 100 × 70 cm przedstawiających postacie, które zdają się być hybrydami ludzi, zwierząt i ptaków. Wystawie prac z tego cyklu, która odbyła się w National Theatre w Londynie, towarzyszył swego rodzaju performance, w którym artysta malował mural z postaciami ze swoich prac.
Dudziński wspomina, że prace na czarnym tle — które z czasem stały się jego atrybutem — początkowo odpychały widzów, było w nich coś nie do przebrnięcia. Artysta jednak był wytrwały i nie rezygnował ze swojego oryginalnego stylu. Nieoczekiwanie tego typu grafiki spotkały się z zachwytem ze strony redaktorów czasopism komputerowych. Dudziński tworzył dla nich ilustracje, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych zaprojektował także dwa kalendarze dla IBM.
Dudziński jest bystrym obserwatorem. W Polsce krytykował ustrój, w Ameryce ukazywał w karykaturalny sposób tamtejszą konsumpcyjną kulturę. Konfrontacja z peerelowską cenzurą nauczyła go posługiwania się metaforą, dzięki której mógł tworzyć rysunki o wydźwięku politycznym i społecznym. Jego rysunki często mają potencjał fabularny.
Artysta tworzy sztukę na granicy między abstrakcją a realizmem. Monika Małkowska pisze:
„Dudzińskiego nie należy do żadnego kierunku, choć oczywiście można znaleźć jej antenatów: surrealistów, taszystów, ekspresjonistów. Ale artysta nie czerpie świadomie z każdego nurtu po trochu, jest instynktownym spadkobiercą tradycji stuletniej nowoczesności”10.
Podobnie interpretuje twórczość Dudiego Artur Tanikowski11:
„Wyobraźnia Dudzińskiego ma korzenie w surrealizmie, przejawia się groteskowym przeskalowywaniem form, absurdalnym dowcipem w mieszaniu porządków świata ludzi, zwierząt i przedmiotów, zaskakującym przemieszczaniem i nakładaniem się na siebie technik collage’u, rysunku, malarstwa, intuicyjnym i arbitralnym dysponowaniem kolorem”.
Dudziński lubi eksperymentować i zaskakiwać. Wystarczy wspomnieć o „Portretach z niepamięci”, cyklu ilustrującym postaci tworzonym przez artystę z zamkniętymi oczami. Jak głosi anegdota, w której z pewnością jest dużo prawdy, z podobnego eksperymentu zrodził się wspomniany już Pokrak, którego praworęczny rysownik szkicował lewą ręką.
Jedną z bardziej charakterystycznych prac Dudzińskiego, jest uwspółcześniona wersja Mona Lisy. Wyrysowana na czarnym papierze jest wizytówką artysty, składa się z uporządkowanych geometrycznych kształtów i zupełnie im przeciwstawnych swobodnych linii. Wizerunek Mona Lisy Dudzińskiego to połączenie nonszalanckiej karykatury i hołdu dla tradycji. Kobieta ma ręce ułożone identycznie jak na obrazie da Vinci, ale jej subtelny tajemniczy wyraz twarzy zmienia się w szeroki uśmiech, nowoczesna Mona Lisa zdaje się też puszczać oko do widza. Kolory są wyraziste, dominują błękity i żółcie, kompozycyjnie jest to połączenie geometrycznego ładu i nieskrępowanej swobody, tęczowego chaosu. To idealny przykład ekspresji i stylu Dudiego.
Ten nowatorski twórca od zawsze uważał, że nie należy zamykać się na jedną dziedzinę sztuki, trzeba podważać bariery, szukać wielowymiarowości, być otwartym na to, co przynosi życie i nieskrępowanym na podszepty wyobraźni. „Wszystkie moje dotychczasowe twórcze usiłowania polegały na «odrywaniu się» od tradycji i szukaniu sobie miejsca poza wspólnym zbiorem”12 — mówił, i ta idea przyświeca mu nadal w siódmej dekadzie życia.
26 września 2020 roku w Leonarda Art Gallery odbędzie się wernisaż wystawy Andrzeja Dudzińskiego Najeźdźcy wyobraźni, gdzie będzie można zobaczyć najnowsze prace artysty, zrodzone z inspiracji wystawą w muzeum Martin-Gropius-Bau w Berlinie.
Jak mówi sam artysta:
„Sztuka czasów prehistorycznych. Malarstwo naskalne z Kolekcji Frobeniusa to niewątpliwie jedna z ważniejszych wystaw w moim życiu. To co tam wtedy zobaczyłem, zupełnie mnie zaskoczyło, bo przecież dobrze znałem przykłady sztuki prehistorycznej z Altamirą i Lascaux na czele. Tutaj jednak były rzeczy zupełnie inne. Na ścianach, w kolejnych salach, przewijały się pełne ekspresji, a często ukazane z poczuciem humoru, postacie ludzi i zwierząt z ery Górnego Paleolitu. Około 100 prac, w tym wiele wielkoformatowych, nawet kilka rozmiarów ściany, z Instytutu Frobeniusa, ukazywało historię dokumentacji sztuki naskalnej. Wystawa analizowała wpływ tych ujrzanych po raz pierwszy, bo przecież nieoglądanych od czasów ich powstania, wyobrażeń na współczesność i sposób, w jaki mogły zainspirować artystów XX wieku. No właśnie – mogły i inspirowały! Jestem tego naocznym świadkiem. Często znajdywane w niedostępnych miejscach, jaskiniach i na pustyni, rzeźbione lub malowane obrazy po raz pierwszy pokazano publiczności w latach 30. XX wieku w postaci kopii na płótnie w wielkości 1:1”.
Bibliografia:
1. Andrzej Dudziński, oprac. Joanna Szczęsna, Warszawa 1996.
2. Andrzej Dudziński. Pięćdziesiąt na Pięćdziesiąt, katalog wystawy, Sopot 2019.
3. Dudziński A., Dygat M., Mały alfabet Magdy i Andrzeja Dudzińskich, Kraków 2009.
4. Dudi – galeria autorska Andrzeja Dudzińskiego: http://www.andrzejdudzinski.com.
5. https://culture.pl/pl/tworca/andrzej-dudzinski.
6. https://www.weranda.pl/styl-zycia/kultura/rozczochrany-i-niepokorny.
- Cyt za: Monika Małkowska dla portalu internetowego Weranda, https://www.weranda.pl/styl-zycia/kultura/rozczochrany-i-niepokorny. ↩
- A. Zagajewski, Co robi Dudziński, w: Andrzej Dudziński. Pięćdziesiąt na Pięćdziesiąt, Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, Sopot 2019, s. 18–19. ↩
- A. Dudziński, M. Dygat, Mały alfabet Magdy i Andrzeja Dudzińskich, Kraków 2009, s. 12. ↩
- Andrzej Dudziński, oprac. Joanna Szczęsna, Warszawa 1996, s. 38. ↩
- A. Dudziński, M. Dygat, Mały alfabet…, Kraków 2009, s. 284. ↩
- Ibidem, s. 285. ↩
- Marcin Wicha pisał: „Rysunkowe postaci rzucały jakieś uwagi, komentarze, aluzje. Nawet kiedy przychodziło im wygłosić polityczny komentarz, ubierały go w rymy. Doraźny komentarz zamieniał się w absurdalne porzekadło”. ↩
- Andrzej Dudziński, op. cit., s. 58. ↩
- A. Dudziński, M. Dygat, Mały alfabet…, Kraków 2009, s. 263. ↩
- http://andrzejdudzinski.com/cytaty.php. ↩
- Artur Tanikowski dla portalu Culture.pl: https://culture.pl/pl/tworca/andrzej-dudzinski. ↩
- Andrzej Dudziński, op. cit., s. 204. ↩
A może to Cię zainteresuje:
- Strach w twórczości Edvarda Muncha - 10 grudnia 2024
- Sobowtór w sztuce dawnej i współczesnej - 6 grudnia 2024
- Sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga – malarstwo Mary Cassatt - 21 listopada 2024
- Frida Kahlo „Ja i moje papugi” - 8 kwietnia 2024
- Jan Lebenstein i jego malarski bestiariusz - 8 września 2023
- Edvard Munch „Madonna” - 9 grudnia 2022
- „Epickie oko gruzińskiego życia”. Niko Pirosmani i jego dzieło - 4 września 2022
- Bruno Schulz. Malarz, pisarz, geniusz - 11 lipca 2022
- Kiedy depresja przeradza się w sztukę - 22 lutego 2022
- Nie pozwolisz żyć czarownicy. Wiedźmy w malarstwie - 27 października 2021