Jak ćma do ognia. Opowieść o wybitnym ilustratorze Marianie Stachurskim

„Obwoluta książki powinna być na tyle atrakcyjna i odrębna by mijając okno księgarni lub przystając przy nim krótką chwilę, można było od razu dostrzec nową publikację. Współczesna okładka, tak jak plakat, musi posiadać pewną zaczepność […]”1.

Marian Stachurski, Zbigniew Unilowski, Wspólny pokój, polski ilustrator, polska ilustracja, plakat, niezła sztuka

Marian Stachurski, okładka książki Zbigniewa Unilowskiego Wspólny pokój | 1956, fot. dzięki uprzejmości Janusza Górskiego

Wspomniana przez Jerzego Olkiewicza „zaczepność” z pewnością charakteryzowała obwoluty i okładki książek zaprojektowane przez Mariana Stachurskiego, utalentowanego grafika, twórcę plakatów i ilustracji, współpracownika wydawnictw Czytelnik, Iskry i PAX. W drugiej połowie lat 50. i w latach 60. XX wieku, na które to przypadł okres największego rozkwitu talentu Stachurskiego, obok okien księgarni, w których prezentowane były książki z jego okładkami, niewiele osób przechodziło obojętnie. Projekty artysty musiały „zaczepiać” przechodniów i przykuwać ich wzrok kontrastowym zestawieniem barw oraz bogactwem form i motywów. Pomimo wysokiej klasy projektów, oryginalności postawy artystycznej oraz niesamowitej biegłości warsztatowej Stachurski pozostaje obecnie szerzej nieznany. Niniejszy tekst, inspirowany niedawno wydaną książką Janusza Górskiego i Elżbiety Pałasz, ma na celu przywrócić, chociaż w niewielkim stopniu, pamięć o zmarłym przed ponad czterdziestu laty twórcy i jego dziełach2.

Czytaj dalej


  1. J. Olkiewicz, Blaski i braki okładek, „Projekt” nr 6, 1957, s. 26.
  2. J. Górski, E. Pałasz, Słyszałem, jak sowa woła moje imię. Opowieść o Marianie Stachurskim, Warszawa 2021.