W roku pierwszej wystawy impresjonistów Claude Monet usłyszał od Édouarda Maneta: „Pan, który jest przyjacielem Renoira, powinien mu poradzić, żeby zerwał z malarstwem. […] Sam pan widzi, jak mu to idzie!”1. Muzyk, właściciel fabryki stor, może żołnierz. Tylko nie malarz! „Gdybym tak wykonywał wszystkie zawody, do jakich mnie namawiano!”2 – żartował Auguste Renoir, który po latach zmagań z krytyką jeszcze za życia doczekał się sławy jednego z największych malarzy XIX wieku.
Nie lubił być nazywany mistrzem. Na starość sam siebie określał mianem wyrobnika malarskiego. Tworzył niestrudzenie, wprost heroicznie, nawet dotknięty przez chorobę, sparaliżowany. Do końca życia nosił w sobie przekonanie, że jeszcze nie wszystkiego się nauczył. Był artystą nieustannie poszukującym; kryzysy twórcze prowadziły go do ambitnych eksperymentów i radykalnych ewolucji stylu. Choć przykładał wielką wagę do warsztatu, malował głównie dla przyjemności:
„Bo nie wystarczy, żeby malarz był wprawnym rzemieślnikiem, musi być widać, że z lubością «obmacuje» swoje płótno”3.