Pod koniec 1922 roku w Zachęcie zawisły trzy pejzaże podpisane „Michalina Krzyżanowska”. Choć malarka należała do pierwszych studentek Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, z właściwym debiutem czekała wiele lat. Nigdy nie porzuciła malarstwa, ale swoje obrazy pokazała światu dopiero po śmierci męża.
„Wywołała zdziwienie. Skąd? Miłośnicy malarstwa nic o niej nie wiedzieli, dla artystów stanowiła również niespodziankę. Nie asystowano przy jej stopniowym kształtowaniu się, nie wiedziano nic o zdobyczach i postępach”1 – wspominała w 1935 roku krytyczka sztuki Nela Samotyhowa na łamach czasopisma „Pion”.
- N. Samotyhowa, Michalina Krzyżanowska, „Pion. Tygodnik Literacko-Społeczny” nr 51, 1935, s. 5. ↩