„Sztuka to sposób patrzenia na świat. Jest nim też i moda, która może być najbardziej intymnym, najbardziej osobistym i najskuteczniejszym sposobem komunikowania wszystkiego – od stopnia wojskowego po orientację seksualną i status zawodowy. Może być demokratyczna i snobistyczna, twórczo zniuansowana i ostentacyjnie rozerotyzowana” – Deyan Sudjic1.
Modę często postrzega się w bardzo ograniczony, wręcz płytki sposób, jako coś o wąskim znaczeniu; kojarzy się ją wyłącznie z obowiązującymi trendami i tym, co pokazuje się na wybiegach, sprowadza jedynie do kaprysów kreatorów i użytkowników. Zapomina się – a może nie zauważa – że moda i ubrania są przede wszystkim językiem danej epoki i odzwierciedleniem obowiązujących norm kulturowych, a także narzędziem pozwalającym konstruować naszą tożsamość – zarówno tę jednostkową, indywidualną, jak i tę w szerszym ujęciu: lokalną, ludową, narodową. Najistotniejszą funkcją stroju jest ta użytkowa – ubrania mają osłaniać nasze ciała i chronić delikatną skórę, ale mogą też być komunikatem przekazującym informacje o indywidualnych upodobaniach, osobowości, piastowanych godnościach czy przynależności społecznej i kulturowej.
Patrząc na czyjeś ubranie, możemy zacząć snuć opowieść. Co strój mówi o osobie, która go nosi? Jak wpływa na nią, czy w jakiś sposób ją definiuje? Czy ma jakieś znaczenie – jeśli tak, to jakie? Czy jest samodzielnym i obiektywnym wyborem, czy wyłącznie podążaniem za trendami? Moda pokazuje więcej, niż sądzimy, nie służy tylko podkreślaniu urody. Dopiero szersze spojrzenie na to pojęcie uświadamia, jak istotny jest to element w konstruowaniu tożsamości.
„Moda jest niebezpiecznym terytorium, ponieważ mówi o tobie i jest bardzo osobista – stwierdziła projektantka Miuccia Prada. – Mówi o twojej budowie, intelekcie. Ciele. Psychice. Mówi tak wiele o tym, czym jest bycie człowiekiem”2.
Moda to nie tylko materiał. To cała historia, która kryje się za nim i osobą go noszącą. Doskonale wiedzieli o tym malarze, którzy przez stulecia uwieczniali na portretach modelki i modeli w odpowiednio dobranych strojach – każdy z ich elementów musiał być przemyślany. Niezwykła dbałość artystów o detale, widoczna w misternie przedstawionych koronkach, błyszczących materiałach, kryzach, falbanach, kokardach, szalach, kapeluszach, rękawiczkach i idealnie skrojonych surdutach, sprawiła, że malarstwo portretowe zaczęto traktować jako podstawowe źródło historii mody.
Skrupulatność malarzy w ukazywaniu tkanin i dodatków nie była przypadkowa – stroje traktowali jako istotny element dzieła, który miał budować tożsamość portretowanych osób, nadać im konkretny status i osadzić je w odpowiednim kręgu kulturowym. Artyści nie zamierzali wyłącznie odtwarzać modnych fatałaszków – wykorzystując konkretne ubrania i rekwizyty, chcieli stworzyć opowieść wychodzącą poza ramy obrazu. Jednym z tych, którzy osiągnęli mistrzostwo w tym zakresie, był John Singer Sargent.
Suknia zmysłowa
Ależ to był skandal! Choć należy od razu zaznaczyć, że Sargent nie zamierzał go wywoływać. Portret Amélie Avegno Gautreau, żony francuskiego bankiera Pierre’a Gautreau, który namalował w 1884 roku, miał umocnić jego pozycję uznanego portrecisty. Amélie też nie była wówczas anonimową postacią, wręcz przeciwnie – kasztanowe włosy, wyjątkowo blada karnacja i sylwetka w kształcie klepsydry zapewniły jej miano paryskiej piękności, która budziła niemałą sensację, gdy w wydekoltowanych sukniach pojawiała się na salonach. Sargent pracował nad jej portretem przez kilka lat; zanim przystąpił do jego malowania, stworzył liczne studia i szkice.
Naturalnej wielkości obraz przedstawiający całą postać Amélie może wydawać się niepozorny, choć nie sposób odmówić mu elegancji i magnetyzmu. Sargent uwiecznił swoją modelkę ubraną w dopasowaną czarną suknię wieczorową, uszytą z aksamitu i satyny. Uwagę zwracają ozdobne łańcuszki pełniące funkcję ramiączek. W pierwotnej wersji portretu jedno z nich opadało na ramię, odsłaniając o wiele więcej skóry, niż widzowie mogliby zaakceptować bez dopatrywania się kontrowersji i wszczynania afery.
„Bardzo możliwe, że kreację wykonał paryski dom mody Felix, słynący z prostych strojów w dobrym guście – zwłaszcza że Amélie już wcześniej korzystała z jego usług. Choć sama suknia nie wyróżniała się niczym kontrowersyjnym – modelka prawdopodobnie pojawiała się w niej już wcześniej w towarzystwie – zrządzeniem losu stała się symbolem szokującego wówczas erotyzmu”3.
Zarówno Sargent, jak i jego modelka byli przekonani o sukcesie portretu. Srodze się jednak rozczarowali, gdy na zaprezentowany podczas paryskiego Salonu obraz spadła lawina krytyki.
„Wszyscy zwiedzający zgodnie uznali, że trupioblada skóra modelki jest obrzydliwa, a zalotnie opadające ramiączko – wulgarne. Protestowały zwłaszcza kobiety – nie chciały w końcu, popierając coś, co publika potępiła, podawać w wątpliwość własnej moralności i dobrego smaku. Wielu miało już wyrobioną negatywną opinię na temat obrazu, zanim jeszcze dotarli do sali, w której wisiał”4.
Z pewnością to nie sama postać modelki – a nawet jej „trupioblada skóra” – stanowiła problem. Zdaje się, że to jej suknia, którą śmiało można uznać za prototyp słynnej małej czarnej, wywołała takie poruszenie – i jeszcze to zsunięte ramiączko. Dziś nie określilibyśmy portretu mianem wulgarnego, ale nie sposób zaprzeczyć, że wyziera z niego hipnotyzujący erotyzm: czarna suknia, owszem, jest wytworna, ale choć zakrywa niemal całe ciało Amélie, tak naprawdę je… odsłania. Zmysłowość wizerunku podkreślało także zsunięte ramiączko – to był tylko detal, ale sprawił, że publika aż się zapowietrzyła. I nie chodzi o to, że w tamtym czasie malowanie nagości było nie do pomyślenia, w złym guście i z góry skazane na kontrowersje i skandale. Artyści, krytycy i widzowie nie mieli nic przeciwko ukazywaniu nagiej skóry, pod warunkiem że była ona odziana w odpowiedni kostium mitologiczny lub historyczny – co najczęściej sprowadzało się do nadania odpowiedniego tytułu, jak Trzy Gracje, Wenus z lustrem czy Pigmalion i Galatea. Sargent nie był zainteresowany tworzeniem ilustracji do starożytnych mitów, chciał portretować ludzi takich, jakimi są. W 1884 roku podczas paryskiego Salonu wszyscy wiedzieli, że uwiecznił Amélie, mimo że zatytułował swoje dzieło jako Portret Madame X. Dziewiętnastowieczna publika chyba jeszcze nie wiedziała, jak reagować na tak zmysłowe portrety.
Skandal wywołany przez obraz zmusił Sargenta do wyjazdu z Francji, ale nie przystopował jego kariery. Nadal rozwijał się jako portrecista i zdobywał intratne zlecenia w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Reputacja Amélie także nie padła w gruzach – jeszcze przez wiele lat cieszyła się popularnością w towarzystwie. Pomimo iż szum wokół portretu nie spowodował wyraźnych szkód, kilkanaście lat później Sargent postanowił nanieść na niego poprawki, w wyniku których zsunięte ramiączko wróciło na ramię modelki. Dopiero w 1916 roku artysta zdecydował się sprzedać obraz nowojorskiemu Metropolitan Museum of Art. Stwierdził wówczas: „Sądzę, że to mój najlepszy obraz”5.
Moda i tożsamość
W XIX wieku moda, szczególnie ta przeznaczona dla kobiet, była jeszcze silnie skodyfikowana i „stanowiła zjawisko angażujące wyższe klasy społeczne”6. Ubrania odzwierciedlały pozycję społeczną, stan majątkowy i wyznawane wartości ich właścicieli. Były przy tym powiązane z panującymi konwenansami, mentalnością, normami obyczajowymi i wzorcami estetycznymi.
Niemiecki filozof i socjolog Georg Simmel w swoim eseju Filozofia mody stwierdził, że w społeczeństwie można zauważyć „psychologiczną tendencję do naśladownictwa”7, a moda ma być jednym z przykładów naśladownictwa. Ludzie pragną społecznego przystosowania i akceptacji, a naśladowanie zaspokaja takie pragnienia. Najłatwiej powiela się zewnętrzne formy – ubiór, maniery, sposób życia wraz z wszelkimi rozrywkami, dlatego dzięki modzie (szczególnie w kontekście stroju) najszybciej można zasygnalizować „jedność z daną klasą, jednolitość kręgu przez nią reprezentowanego, a zarazem, uno actu, wyłączenie wszystkich innych grup”8. Simmel podkreślił, że moda bogatszych warstw społecznych nigdy nie jest modą klas niższych, one zawsze będą się różnić, a przez to będą akcentować różnice między grupami – moda może więc być narzędziem prowadzącym do jedności, ale również segregacji. Niemiecki socjolog zwrócił również uwagę na fakt, że to kobiety bardziej wykazywały się tendencją do naśladowania przez modę, a mężczyźni prezentowali pewną obojętność na zmiany w męskim ubiorze, ponieważ bardziej zajmowała ich praca i robienie kariery. Moda mogła być dla kobiet rodzajem rekompensaty za brak możliwości dostępu do edukacji wyższej i rozwoju zawodowego9.
Jeśli wziąć to wszystko pod uwagę, nie powinno dziwić, że w twórczości Sargenta przeważają emanujące elegancją portrety kobiet odzianych w wytworne suknie, które zdradzają ich majętność i wysokie pozycje społeczne. Zresztą sam Sargent miał dystynkcję we krwi, pochodził z szacownej rodziny – był synem amerykańskiego lekarza osiadłego we Florencji, gdzie się urodził. Jego matka amatorsko zajmowała się malowaniem i zachęcała go do rozwijania artystycznych zdolności, podsuwając szkicowniki i zabierając na wycieczki po muzeach. Sargent wiele podróżował: po studiach we Florencji i Rzymie udał się do Paryża, zwiedził także Stany Zjednoczone, Holandię i państwa Ameryki Północnej. Lubił, gdy mówiono o nim, że jest „Amerykaninem urodzonym we Włoszech, wykształconym we Francji, który wygląda jak Niemiec, mówi jak Anglik i maluje jak Hiszpan”10. To dobry moment, aby wspomnieć, że Sargent szczególnie inspirował się sztuką Diega Velázqueza, co widać w jego swobodnym sposobie malowania i charakterystycznej perłowej tonacji obrazów.
Portret Lady Agnew z Lochnaw, namalowany przez Sargenta w 1892 roku, przyciąga uwagę dzięki kontrastowi między takimi perłowymi, chłodnymi barwami a wręcz nonszalancką pozą uwiecznionej kobiety. Modelka została przedstawiona w ozdobionej liliową szarfą białej sukni, która podkreśla jej ciemne oczy i brwi. W latach 90. XIX wieku zaczęto upraszczać kobiecy ubiór. Wpływ na to miały zmiany społeczne – kobiety coraz częściej pojawiały się w przestrzeni publicznej; udzielały się charytatywnie, walczyły o dostęp do edukacji wyższej i tworzyły pierwsze ruchy emancypacyjne. Ich strój musiał być wygodniejszy i praktyczniejszy niż do tej pory, przystosowany do zwiększonej aktywności. Zrezygnowano z noszonych w poprzednich latach turniur na rzecz prostych spódnic bez trenów i innych utrudnień, dzięki czemu kobiety zyskały większą swobodę w poruszaniu się.
Sargent miał w zwyczaju portretować swoje modelki w swobodniejszych pozach, dzięki czemu ich wizerunki nie są tak sztywne i oficjalne. Lady Agnew, córka barona Lyveden, zdaje się rzucać wyzwanie swoim bezpośrednim spojrzeniem skierowanym na widza. Jest kobietą uprzywilejowaną i może sobie pozwolić na pewną śmiałość w zachowaniu.
Portret Pani Hammersley, również z 1892 roku, ukazuje kolejną damę z wyższych sfer, ubraną w wieczorową malinową suknię z długim trenem. Kobieta wydaje się odprężona, lekko się uśmiecha, jedną ręką opierając się o zdobioną haftem sofę. Pani Hammersley, z domu Mary Frances Grant, interesowała się sztuką i organizowała spotkania, na których pojawiali się artyści. Sargent przedstawił ją jako pewną siebie gospodynię, która nie czuje skrępowania przed malarzem, a przy okazji pochwalił się maestrią w malowaniu tkanin i wzorów.
Nieco bardziej formalnym dziełem wydaje się portret Louise Pomeroy z 1887 roku. W momencie pozowania Louise była w ciąży i być może dlatego Sargent nie przedstawił jej całej postaci. Pomimo stanu błogosławionego suknia modelki jest dopasowana w górnej części. Bordowy kolor podkreśla jasną karnację kobiety i upozowanie, które chciałoby się określić jako arystokratyczne. Louise nie patrzy w stronę widza, wzrok kieruje w bok, jakby miała świadomość tego, że to inni będą na nią patrzeć i ją podziwiać.
Wyjątkowym dziełem w twórczości portretowej Sargenta jest wizerunek jego przyjaciółki Isabelli Stewart Gardner, amerykańskiej kolekcjonerki sztuki, filantropki i założycielki Muzeum Isabelli Stewart Gardner w Bostonie. Na całopostaciowym portrecie Isabella została ukazana jako poważana dama, która nie musi się nikomu przypodobać. Jej czarna suknia jest skromna, nieco surowa. Pozując w takim stroju, kolekcjonerka podkreśla, że nie chce być traktowana jak dekoracyjny obiekt. Ona ma swój cel, którym stał się czynny wkład w rozwój sztuki w Bostonie.
Jeszcze surowszym, wręcz męskim portretem wydaje się wizerunek Vernon Lee (1881). Vernon Lee to pseudonim literacki Violet Paget, brytyjskiej pisarki. W drugiej połowie XIX wieku patrzono nieco przychylniej na pisarstwo uprawiane przez kobiety, co wpłynęło na większą liczbę tekstów kreślonych kobiecą ręką. Wiele pisarek było związanych z ruchami emancypacyjnymi i „w ubiorze starały się naśladować funkcjonalny, wygodny i nieco surowy strój męski”11. Sargent przedstawił Violet właśnie w takich ubraniach, które można by określić jako męskie. Bohaterka obrazu jest ubrana w czarny żakiet bez zdobień, spod którego widać biały kołnierzyk, typowy dla męskich koszul. Włosy ma zaczesane do tyłu, a jej twarz ozdabiają okrągłe okulary, które – choć chciałoby się uniknąć takich stereotypowych stwierdzeń – uznawano za atrybut osób uczonych czy parających się pisarstwem, a więc przedmiot przede wszystkim męski. W tym portrecie dobrze widać, jak za pomocą odpowiednich ubrań i dodatków można zakwestionować tradycyjne normy płci.
Kostium niemal teatralny
Sargent czasami rezygnował z namalowania zwyczajowego, reprezentacyjnego portretu na rzecz stworzenia takiego, w którym model lub modelka dzięki wybranemu kostiumowi odegra jakąś rolę lub w symboliczny sposób nawiąże do wykonywanego przez siebie zawodu. W 1881 roku artysta namalował pierwszy duży portret mężczyzny, uwieczniając na nim francuskiego ginekologa i kolekcjonera dzieł sztuki Samuela Jeana de Pozziego.
Wizerunek lekarza znacznie odbiega od akademickich portretów medyków w formalnych strojach. Sargent przedstawił go w długim czerwonym szlafroku, który z jednej strony przywodzi na myśl te noszone przez kobiety, a z drugiej – nawiązuje do szat papieży i kardynałów.
Nie bez znaczenia jest kolor stroju doktora – czerwień to zarówno kolor krwi, która często pojawia się podczas pracy lekarzy, jak i barwa królewska, odpowiednia dla osób wysoko urodzonych czy wybitnych. Sargent bardzo podziwiał de Pozziego. Z niezwykłą dbałością namalował dłonie doktora, w ten sposób podkreślając jego wiedzę medyczną i zdolności chirurgiczne.
Siedem lat po sportretowaniu de Pozziego, pod koniec grudnia w 1888 roku, Sargent wybrał się do teatru na premierę tragedii Williama Szekspira Makbet. Rolę lady Makbet odegrała Ellen Terry. Malarz tak zachwycił się jej występem, że niemal od razu poprosił ją, aby mu zapozowała. Postanowił ukazać swoją modelkę w iście dramatycznej pozie – lady Makbet zwycięskim ruchem unosi koronę, aby nałożyć ją chwilę po morderstwie króla Duncana. Jej spektakularna suknia, specjalnie zaprojektowana przez brytyjską projektantkę Alice Comyns Carr, została uszyta z zielonej tkaniny, która przypomina łuski węża.
Szerokie rękawy spływające fałdami wzdłuż sylwetki modelki przywodzą na myśl skrzydła chrząszcza. To wizerunek władczej bohaterki, która nie cofnie się przed niczym, aby sięgnąć po to, czego chce. Znacznie delikatniejszym portretem wydaje się La Carmencita. Carmen Dauset Moreno, znana jako Carmencita, była hiszpańską tancerką, którą Sargent spotkał prawdopodobnie w 1889 roku podczas Wystawy Światowej w Paryżu. Malarz już od kilku lat fascynował się tematyką hiszpańską, w 1882 roku namalował pełen ekspresji obraz El Jaleo przedstawiający tancerkę podczas występu.
Carmencita urzekła Sargenta swoją osobowością i zapozowała mu do całopostaciowego portretu, w którym jednak nie została ukazana w trakcie tańca – stoi z dumnie uniesioną głową, opierając ręce na biodrach. Na jej profesję wskazują tylko mocny sceniczny makijaż i bogato zdobiony kostium, który wydaje się tak rozświetlony, jakby padały na niego światła reflektorów.
Od portretów do pejzaży
„Najbardziej udanym dziełem sztuki jest udany portret. O tej prawdzie powinien pamiętać każdy malarz, który posiada takie umiejętności jak pan Sargent. Objawia on w tym kierunku prawdziwy talent”12 – tak w 1887 roku pisarz Henry James chwalił swojego przyjaciela. Przez większą część życia Sargent skupiał się na malowaniu portretów, przez co stał się mistrzem w starannym modelowaniu twarzy swoich bohaterek i bohaterów, ale na początku XX wieku porzucił malarstwo portretowe na rzecz pejzaży.
W 1907 roku, gdy pewna hrabina zaproponowała, aby ją namalował, odmówił, mówiąc:
„Byłbym szczęśliwy, malując ogrodzenie pani domu, furtkę, stodołę, ale nie pani twarz”13.
W późniejszych latach Sargent eksperymentował z akwarelami i inspirował się impresjonizmem, choć nigdy nie uległ mu całkowicie – pozostał obojętny na formułujące się wówczas nowe kierunki w sztuce. Podczas I wojny światowej udał się na zlecenie rządu angielskiego na front francuski, aby dokumentować działania wojenne. To wtedy, w 1919 roku, namalował przejmujący, monumentalny (231 × 611 cm!) obraz Zagazowany, przedstawiający grupę rannych żołnierzy, których oczy są obwiązane białymi opatrunkami, co wskazuje na to, że scena została namalowana po ataku gazem musztardowym. To dzieło, tak bardzo odbiegające tematycznie i estetycznie od większości obrazów stworzonych przez Sargenta, doskonale pokazuje jego umiejętność indywidualizacji uwiecznianych osób i tworzenia ich pogłębionego portretu psychologicznego.
Bibliografia:
1. Boucher F., Historia mody. Dzieje ubiorów od czasów prehistorycznych do końca XX wieku, tłum. P. Wrzosek, Warszawa 2009.
2. Dobkowska J., Wasilewska J., W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach w XIX wieku, Warszawa 2016.
3. Fairbrother T., John Singer Sargent, New York 1994.
4. Fogg M., Historia mody, tłum. E. Romkowska, Warszawa 2016.
5. Malarstwo amerykańskie, red. F.C. Marchetti, tłum. H. Borkowska, Warszawa 2005.
6. Prown J.D., Malarstwo amerykańskie: od początków do Armory Show, tłum. H. Andrzejewska, Warszawa 1994.
7. Sztuka stroju, strój w sztuce, red. M. Furmanik-Kowalska, A. Straszewska, Warszawa–Toruń 2016.
8. Żebrowska K., Modowe rewolucje. Niezwykła historia naszych szaf, Kraków 2019.
Odkryj fascynujący świat sztuki podczas pokazów filmowych „Kino Maestro – Wystawa w Kinie” w NCKF. W tym sezonie czekają nas spotkania z m.in z takimi twórcami:
„Moda i szyk w obrazach Sargenta” – laureatka Oscara Tilda Swinton modelką Sargenta? Sprawdź to i poznaj dziewiętnastowieczny olśniewający świat mody, skandalu i bezpardonowej autopromocji, które uczyniły Johna Singera Sargenta jednym z najsłynniejszych portrecistów świata. Odkryj unikalny proces twórczy tego amerykańskiego malarza, który był w stanie uchwycić na płótnie ducha rozpędzonej belle époque, okresu zbytku, przepychu i zabawy, tragicznie zakończonego I wojną światową.
Więcej o pokazach Kino Maestro w NCKF »
Przyjdź do Narodowego Centrum Kultury Filmowej i poczuj magię kina! Wybierz się w niesamowitą podróż do świata gwiazd i srebrnego ekranu. Na zwiedzających czekają aż trzy piętra wystawy „Kino Polonia”, zapierającej dech w piersiach opowieści o ponad studwudziestoletniej polskiej kinematografii – od jej początków po dziś.
To ponad tysiąc filmów w jednym w miejscu i czasie… Na pewno trafisz na ulubiony tytuł, bohatera, aktora. Spotkasz go w filmie, kadrze, projekcji, plakacie. Obejrzysz pierwszy polski film fabularny i zobaczysz, jak Polacy budowali potęgę Hollywood.
Wystawa „Materia Kina” opowiada o procesie powstawania filmu. Możesz wcielić się w rolę producenta lub reżysera filmu i – przechodząc przez kolejne etapy multimedialnej wystawy – stworzyć swój własny film.
Wieczór spędź w wygodnym fotelu… kinowym. Zapraszamy do 3 sal kinowych NCKF, w których obejrzysz pokazy przedpremierowe, hity festiwalowe oraz przypomnisz sobie klasykę kina.
- Cyt. za: A. Jatczak, Moda jako sztuka. O aspektach, które w 2. połowie XX wieku sprawiły, iż w elementach mody dostrzeżono komunikaty artystyczne, w: Sztuka stroju, strój w sztuce, red. M. Furmanik-Kowalska, A. Straszewska, Warszawa–Toruń 2016, s. 47. ↩
- Cyt. za: M. Fogg, Historia mody, tłum. E. Romkowska, Warszawa 2016, s. 14. ↩
- K. Żebrowska, Modowe rewolucje. Niezwykła historia naszych szaf, Kraków 2019, s. 147. ↩
- Ibidem. ↩
- Malarstwo amerykańskie, red. F.C. Marchetti, tłum. H. Borkowska, Warszawa 2005, s. 107. ↩
- J. Dobkowska, J. Wasilewska, W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach w XIX wieku, Warszawa 2016, s. 8. ↩
- G. Simmel, Filozofia mody, w: S. Magala, Simmel, Warszawa 1980, s. 181. ↩
- Ibidem, s. 183. ↩
- Ibidem, s. 198. ↩
- Malarstwo amerykańskie, op. cit., s. 130. ↩
- J. Dobkowska, J. Wasilewska, op. cit., s. 235. ↩
- Malarstwo amerykańskie, op. cit., s. 131. ↩
- Ibidem, s. 135. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
A może to Cię zainteresuje:
- Chemnitz jako Europejska Stolica Kultury 2025 roku z dużą ilością dobrej sztuki - 7 grudnia 2024
- Malowanie dla Mengelego. Poruszająca historia Diny Gottliebovej-Babbitt - 10 listopada 2024
- Édouard Manet „Balkon” - 1 sierpnia 2024
- Witkacy „Portret Ireny Krzywickiej” - 20 lipca 2024
- Claude Monet. 7 faktów o tym artyście, o których nie mieliście pojęcia - 23 czerwca 2024
- Od ubrania do tożsamości. Moda w obrazach Johna Singera Sargenta - 20 czerwca 2024
- Wyjątkowy jubileusz: 250. urodziny Caspara Davida Friedricha - 19 maja 2024
- Caspar David Friedrich – mistrz nastrojowego pejzażu - 6 maja 2024
- Joaquín Sorolla „Spacer brzegiem morza” - 8 marca 2024
- Pionierka architektury modernistycznej – Barbara Brukalska - 3 marca 2024