28 lipca 1942 roku. Las pod Małkinią. Dochodzi 23:00. Związana, ranna od ciosów nożem i zastraszona gwałtem dwudziestodziewięcioletnia dziewczyna słyszy kilka metrów od siebie rozdzierający wrzask swojej mordowanej właśnie matki. W przypływie adrenaliny udaje się jej oswobodzić i uciec. Pomoc znajduje w pobliskiej wsi u ludzi, którzy zgadzają się ją przygarnąć pod warunkiem, że nie jest Żydówką. Mówi, że nie jest.
Nazajutrz rano podczas policyjnego przesłuchania powtarza tę wersję, a o odnalezionych niedaleko ciałach starszej pary mówi, że byli to jej towarzysze podróży, obcy ludzie spotkani przypadkowo w pociągu, żadna rodzina. Opisuje rzekomy napad, ale szczegółów nie podaje, zasłaniając się zanikiem pamięci spowodowanym traumą. Tę historię będzie powtarzać przez kolejne dwadzieścia lat, najpierw ukrywając się pod przybranymi nazwiskami w różnych miejscach kraju, potem już pod swoim własnym imieniem – Erna Rosenstein1.
Dramatyczne wydarzenia z czasu wojny, a zwłaszcza z 1942 roku – ucieczka z lwowskiego getta, zamordowanie rodziców przez szmalcownika i wyrzeczenie się ich dla ratowania siebie – zdefiniują na zawsze Ernę i jej sztukę. Twórczość, która, dotąd figuratywna i raczej dość tradycyjna, stanie się ucieleśnieniem awangardy, indywidualną trawestacją surrealizmu (choć artystka nie przepadała za tym określeniem), który jako jedyny zdawał się dawać jej możliwość wyrażenia tego, co niewyrażalne.
Koniec XX wieku zapoczątkował powolny proces rehabilitacji artystek awangardowych, dotychczas w historii sztuki zapomnianych, przemilczanych lub wspominanych jedynie w tych ustępach biografii wielkich artystów (mężczyzn), które poświęcone były ich żonom, kochankom i muzom, tworzącym nieśmiało sztukę traktowaną jako niepoważna fanaberia. Erna Rosenstein na swoje ponowne odkrycie musiała poczekać jeszcze dłużej, bo – jak to niestety zwykle bywa – aż do swojej śmierci w 2004 roku. Wtedy to bowiem w Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy zorganizowano istotny przegląd prac Erny, który zapoczątkował rozwój badań nad jej wyjątkową twórczością. Jednym z tego efektów była pierwsza z serii kilku dużych retrospektywnych wystaw artystki otwarta w 2011 roku w Instytucie Awangardy/Fundacji Galerii Foksal.
Erna Rosenstein urodziła się we Lwowie wiosną 1913 roku w bogatej żydowskiej rodzinie sędziego Maksymiliana Rosensteina. Studiowała w Wiedniu i na krakowskiej ASP pod kierunkiem Wojciecha Weissa. To tam nawiązała kontakty z Grupą Krakowską2, a szczególnie blisko zaprzyjaźniła się z Jonaszem Sternem. Z lat krakowskich wyniosła także znajomość z pisarzem Kornelem Filipowiczem (mężem Jaremianki, a później partnerem Wisławy Szymborskiej, z którą Erna również się przyjaźniła).
Od wieku nastoletniego należała do szeregu organizacji komunistycznych, co nierzadko przysparzało jej wielu kłopotów. Nigdy jednak nie porzuciła swoich lewicowych ideałów, które, jak sama wielokrotnie powtarzała, wyrosły z ogromnej niezgody na społeczne nierówności. W 1939 roku została nawet aresztowana za udział w manifestacji pierwszomajowej. W sądzie bronił ją jej własny ojciec, mimo że zdecydowanie nie popierał poglądów córki. Ostatecznie została skazana na więzienie. Kary jednak nigdy nie odbyła, bo wyrok przez wybuch wojny nie zdążył się uprawomocnić.
Pierwsze lata wojny spędziła wraz z rodzicami we Lwowie. W maju 1942 roku udało im się uciec z tamtejszego getta. Pojechali pociągiem do Krakowa, a stamtąd do Warszawy. W stolicy, wraz z jeszcze jedną kobietą spotkaną po drodze, mieszkali u zakonnic, gdzie poznali pewnego Polaka oferującego im pomoc przy wyjeździe na wieś. Mimo podejrzanego zachowania mężczyzny rodzina zdecydowała się skorzystać z jego oferty i pojechała z nim do miejscowości Ogrodniki obok Małkini. Tragiczne konsekwencje tej decyzji zostały opisane na początku artykułu. Cudem ocalona Erna przez dwa lata ukrywała się pod przybranymi nazwiskami w Warszawie. Dla bezpieczeństwa regularnie co kilka miesięcy zmieniała adres i dane osobowe.
Była świadkiem likwidacji warszawskiego getta i upadku powstania warszawskiego. Po tym ostatnim przez rok mieszkała potajemnie w Częstochowie u koleżanki ze studiów, Bogumiły Malec. Dopiero po zakończeniu wojny w 1945 przeniosła się do Krakowa, gdzie z kuzynką Wandą Jakubowską (także cudem ocalałą z wojennej zawieruchy) wynajmowała mieszkanie, do którego czasem przygarniały artystów w potrzebie. Dłuższy czas pomieszkiwał z nimi m.in. Jerzy Nowosielski. Erna ocaliła wówczas ze śmietnika wiele jego (znanych dziś) prac, które autor uważał za nieudane. Rosenstein wraz z odnowioną Grupą Krakowską współtworzyła także odradzającą się awangardę.
Dwa lata po zakończeniu wojny wyjechała w długą podróż do Paryża, Londynu, Szwajcarii i Włoch. Wyjazd finansował jej brat, Paweł Narcyz Rosenstein, bardziej znany jako Paul Rosenstein-Rodan, od lat mieszkający za granicą (przed wojną w Austrii i Anglii, a po wojnie w USA) słynny ekonomista i profesor Uniwersytetu Bostońskiego. Wróciła dopiero w 1949 roku. Wtedy też po raz drugi wyszła za mąż, tym razem za Artura Sandauera, słynnego pisarza, tłumacza i krytyka literackiego (jej pierwszym mężem był natomiast tłumacz Alan Kosko. Nie znamy jednak zbyt wiele szczegółów na temat tego związku, poza tym, że rozpoczął się w Warszawie jeszcze podczas wojny).
Razem z Sandauerem przeniosła się do stolicy, gdzie mieszkała już do końca życia, stale jednak pozostając w bliskich kontaktach ze środowiskiem krakowskim. W Warszawie stworzyła krąg przyjaciół przede wszystkim wspólnie z Alfredem Lenicą, Henrykiem Stażewskim, Edwardem Krasińskim, Jerzym Tchórzewskim, Mironem Białoszewskim i Mewą, czyli Marią Ewą Łunkiewicz-Rogoyską.
Do czasu odwilży nie wystawiano jej prac jako niezgodnych z linią władzy. Poza tym, mimo swoich wieloletnich preferencji komunistycznych, Rosenstein otwarcie sprzeciwiała się narzuconemu odgórnie socrealizmowi. Na jednym z zebrań partyjnych powiedziała wprost:
„Teraz partia myli się w sprawach sztuki; być może ja się mylę, pokaże to dopiero czas; wtedy albo ja zmienię zdanie, albo też wy towarzysze je zmienicie”3.
Jej słowa zostają w partii zapamiętane na długo. Artystka dostaje oficjalną naganę, spotyka się z otwartym ostracyzmem towarzyszy, a mniej lub bardziej dotkliwe represje odczuwa nawet jeszcze po 1954 roku. Pierwszą w życiu indywidualną wystawę ma dopiero w 1958 roku w warszawskiej Galerii Krzywe Koło.
Wydarzeniem niezwykle istotnym dla rozwoju malarstwa Rosenstein było odwiedzenie w 1938 roku głośnej Międzynarodowej Wystawy Surrealistów w Paryżu. Niezapomniane wrażenia, jakie z niej wyniosła, oraz późniejsze doświadczenia wojenne miały determinujący wpływ na kształt jej przyszłej twórczości. Sztuka Erny Rosenstein to tylko w pewnej części obrazy sztalugowe – znacznie więcej w jej dorobku szkiców, rysunków, asamblaży, aranżacji przestrzeni i obiektów artystycznych (na przykład mebli, biżuterii, przedmiotów codziennego użytku), które są równie ważne, jeśli nie ważniejsze dla odbioru całej jej twórczości.
Tuż przy wejściu do pokoju-pracowni Rosenstein przy ulicy Karłowicza w Warszawie, obok łóżka stała spora przedwojenna szafa, rodzaj biblioteczki – ciemnozielona, z witrynką i szufladą pod spodem. W różnych momentach życia artystki szafa przybierała inny kostium. Zdarzało się, że miała wąsy i brudne poplątane włosy z konopnego sznurka. Kiedyś nosiła prawdziwe gęsie skrzydła, błękitną szarfę ze szmaty i ciężki zwisający łańcuch. Jeszcze innym razem od wewnątrz osłaniały ją staroświeckie szare płócienne zasłonki na sznureczkach. Zawsze jednak oklejona aptecznym plastrem, „ozdobiona” potłuczonym szkłem, podartymi pończochami, kawałkami sreberka i pudełek po czekoladkach, pomalowana w automatyczno-surrealistyczne ornamenty, z szybkami szczelnie zaklejonymi zdjęciami, reprodukcjami, drobnymi rysunkami, stale lekko przykurzona, jakby lepka, nie wiadomo, czy bardziej odrażająca, czy przerażająca.
Szafa-obiekt jest niezwykle istotna – z jednej strony jest dziełem sztuki samym w sobie, z drugiej pełni funkcję rodzicielki dla kolejnych obiektów, które się z niej biorą. Najpierw była tylko przechowalnią, mieściła w sobie notatniki, pamiętniki, książki, papiery, listy, pieniądze, biżuterię i rzeźby z chleba.
Z czasem ewoluowała w coraz większą rupieciarnię. W końcu szafa jako obiekt artystyczny sama trafiła na kilka wystaw. Warto nadmienić, że kategoria rupieci czy też śmieci jest niezwykle istotna w twórczości artystki. Z odpadków i drobnych zwyczajnych przedmiotów (takich jak znaczki pocztowe, pudełka po zapałkach, szmaty, kapsle, guziki etc.) powstały liczne asamblaże i obiekty, co zarówno jest ideowym wyrazem surrealizmu lub dadaizmu – nadawanie poprzez sztukę wartości rzeczom bezwartościowym, ukazywanie cudowności zwykłości oraz gra z tradycyjnym rozumieniem pojęcia „dzieło sztuki” – jak i stanowi manifestację pewnej romantycznej nieco postawy: chęci zachowania śladów codzienności, ocalenia od zapomnienia kruchości prozy życia.
W pokoju Rosenstein poza wspomnianą szafą stał także stół-obiekt z rysunkiem pod szybą. Zasłany zieloną tkaniną stanowił rodzaj wystawy prezentującej liczne pomniejsze obiekty, m.in. biżuterię ze śmieci, telefon z wysypującymi się od spodu pakułami i ususzonymi gęsimi nogami czy asamblaże stworzone z „wnętrzności” budzików, portmonetek wypełnionych szmatami, sznurkami, śrubkami, blaszkami, papierkami czy… szczerbatymi sztucznymi szczękami. Użycie tego typu drobiazgów-śmieci silnie łączy Rosenstein z Kurtem Schwittersem, zaś ich zastosowanie w roli talizmanów koresponduje z koncepcją Mana Raya.
Zawoalowany erotyzm prac, ich często feministyczny wydźwięk, ironiczny humor, swego rodzaju zwierzęca duchowość oraz umiejętne jednoczesne wywoływanie ciekawości i odrazy przywodzą z kolei na myśl prace wielkich surrealistek: Meret Oppenheim, Leonory Carrington czy Dorothei Tanning.
W malarstwie sztalugowym Erny da się odnaleźć analogie do twórczości Yves’a Tanguyego („kosmiczne” pejzaże), poetyckość w stylu Joana Miró, a także rodzaj abstrakcji właściwy dla André Massona. Lata 50. i 60. XX wieku to w sztuce Rosenstein zdecydowana dominacja form organicznych, witalność i dynamiczność natury często przedstawiana w kompozycjach horror vacui. Lata 70. odznaczają się już większym porządkiem, wyraźną geometryzacją i posługiwaniem się formami architektonicznymi. Natomiast od lat 80. zaczyna królować pustka, formy stają się coraz bardziej minimalistyczne, aż dochodzą do momentu granicznego, w którym na białym płótnie widnieje zaledwie kilka kresek. Te przemiany świadczą o nieustannym poszukiwaniu odpowiedniego środka wyrazu.
Obrazy olejne obfitują w motywy dymu, popiołu, spalania i pożogi, co stanowi metaforę wojennej apokalipsy i odradzania się z niej niczym feniks. Pełne są przedstawień getta oraz scen śmierci rodziców. Artystka operuje indywidualnym słownikiem symboli, do którego należą: księżyc, nóż, drzewo, rozcięcia skóry, pojedyncze elementy rozczłonkowanego ciała; a także fetyszami wspólnymi dla całego ruchu surrealistycznego: oczami, ustami, dłońmi. Twórczość Erny Rosenstein przesiąknięta jest jej prywatną traumą, to wizualizacja koszmaru pamięci oparta na zasadach surrealistycznej narracji z typowym dla niej aparatem narzędzi: automatyzmem, oniryzmem i strumieniem świadomości. Artystka pragnie maksymalnie przybliżyć odbiorcy świat jej osobistych, często intymnych doświadczeń i wspomnień.
Dla osiągnięcia tego efektu świadomie wybiera formy bezprzedmiotowe, wolne od jakichkolwiek konwencji, według niej najczystsze i najuczciwsze. Swobodnie miesza porządki (realność i nierealność, fantazję i rzeczywistość, cielesność i duchowość, powagę i komizm, dojrzałość i naiwność). Jej sztuka jest dychotomiczna. Niektóre prace wywołują ostre napięcie, niepokój, wręcz grozę, inne zaś przepełnia liryczny, nostalgiczny nastrój. Mieszają się także formy całkowicie abstrakcyjne z rozpoznawalnymi figuracjami, zwłaszcza portretami rodziców.
Matka i ojciec szczególnie dużo miejsca zajmują w rysunkach Rosenstein, które artystka traktowała jako szczególny rodzaj notatki, gdzie zaciera się granica między pismem a malunkiem. W jej szkicownikach i pamiętnikach, które prowadziła przez większą część życia, wizerunki rodziców pojawiają się na każdej niemal stronie. Od przedstawień zupełnie realistycznych, czułych i subtelnych, przez symboliczne i drastyczne portrety, na przykład z odciętymi głowami, aż po minimalistyczne szkice złożone z paru niedbałych kresek albo to gęstniejących, to rzednących kropeczek, które w pewnym miejscu układają się w zarys postaci.
To sztuka o pamiętaniu i zapominaniu. Z jednej strony dobitny wyraz pochłonięcia przez rzeczywistość wszystkiego, co dla Erny było ważne: ludzi, miejsc, tożsamości. Manifestacja ich codziennej nieobecności. Z drugiej te prace to protezy pamięci – jedyny sposób na przywrócenie ich do życia, choćby jako iluzji czy projekcji (być może stąd tak często malowany przez artystkę motyw ekranu).
Oryginalnych wspomnień Erny Rosenstein nagranych przez jej syna, Adama Sandauera, można posłuchać na stronie internetowej https://www.rosenstein.info/wspomnienia.html. Nieocenionym źródłem wiedzy na temat życia i przemyśleń artystki jest również jej twórczość poetycka. Rosenstein pisała wiersze, rymowanki dadaistyczne, miniatury dramatyczne i bajki. Zgodnie ze zwyczajem surrealistów zapisywała także swoje sny. Ślad – pierwszy z siedmiu tomików poezji wydała w 1972 roku (do wszystkich sama projektowała okładki). Z niego właśnie pochodzi poniższy, jakże wymowny w kontekście całej twórczości Erny, wiersz.
Kamień
„Kiedy się urodziłam
prawdopodobnie nie miałam jeszcze
kamienia u szyi.
Kiedy poszłam do szkoły,
nie powiedziano mi o nim.
Kiedy…
Nie wiem dokładnie,
od kiedy – jest.
Ciągle większy…”4
Bibliografia:
1. Erna Rosenstein, red. J. Chrobak, Kraków 1992.
2. Jarecka D., Piwowarska B., Erna Rosenstein. Mogę powtarzać tylko nieświadomie, Warszawa 2014.
3. Jeziorowski T., Prace Erny Rosenstein (wybór), w: Erna Rosenstein, katalog wystawy, Bydgoszcz 2004.
4. Rosenstein E., Ślad, Warszawa 1972.
5. Sandauer A., Byłem…, Warszawa 1991.
Surrealizm. Inne mity
10 maja – 11 sierpnia 2024
Muzeum Narodowe w Warszawie
- Historia zamordowania jej rodziców znana jest wyłącznie z opowieści artystki, nie ma na ten temat innych źródeł. Rosenstein opowiedziała ją w ciągu swojego życia zaledwie kilkakrotnie, pierwszy raz dopiero w 1964 roku. ↩
- Grupa Krakowska to założone na początku lat 30. XX wieku studenckie stowarzyszenie artystyczne zrzeszające twórców o lewicowych poglądach, uprawiających sztukę awangardową. Należeli do niego m.in. Maria Jarema, Jonasz Stern, Henryk Wiciński. Pod koniec okupacji grupa skupiła się wokół Tadeusza Kantora. ↩
- To we mnie trwa… (rozmowa z Zenoną Macużanką), w: Erna Rosenstein, red. J. Chrobak, Kraków 1992, s. 62. ↩
- E. Rosenstein, Kamień, w: eadem, Ślad, Warszawa 1972, s. 40. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Potrzeby ponad luksusami, czyli co o Bauhausie każdy wiedzieć powinien - 18 października 2024
- Virginia Woolf i Vanessa Bell – siostry z Bloomsbury - 15 września 2024
- Erna Rosenstein. Wodotrysk ognia i ciszy - 13 lipca 2024
- David Hockney – w słońcu Kalifornii - 5 lipca 2024
- Sztuka, feminizm i zupa z piór – o Florine Stettheimer oraz jej dwóch siostrach - 18 lutego 2024
- Notowane gmatwaniną kresek – o Feliksie Topolskim - 12 listopada 2023
- Dlaczego Mark Rothko wielkim malarzem był? Refleksje o artyście i sztuce abstrakcyjnej - 22 września 2023
- Erich Buchholz – zapomniany wizjoner - 21 lipca 2023
- Peter Doig – artysta sztuki najnowszej, którego dzieła kosztują miliony - 11 maja 2023
- „Obiekt należy usunąć z obrazu” – neoplastycyzm Pieta Mondriana - 26 marca 2023
Wiadomo, że była wojna (i gdzieś na świecie znów jest), ale drastyczny, zbyt dosłowny i obrazowy opis na wstępnie autorka mogła sobie odpuścić… Chyba, że Niezła Sztuka ma być kolejnym – oprócz spragnionych krwi mediów głównego ścieku – miejscem, gdzie ofiary lub świadkowie podobnych (choć nie wojennych) zdarzeń nie mogą zaznać spokoju. Na portalu o sztuce trochę więcej wrażliwości może?… Za to wiersz na zakończenie jest piękny.
A my uważamy ten wstęp za bardzo dobry.