Mecenasem artykułu jest:
Ach ci Kossakowie – tylu ich było i jeszcze jak na złość prawie wszyscy zajmowali się malarstwem! Który z nich był seniorem rodu? Jerzy…? Nie, nie, chwila, przecież to Juliusz! Potem byli synowie Tadeusz i Wojciech, no i syn tego ostatniego – Jerzy. Trzy pokolenia polskich malarzy. A nie można przecież zapominać o utalentowanych kobietach z tej rodziny, które zamiast pędzla wybrały pióro – poetce Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i pisarce Magdalenie Samozwaniec, córkach Wojciecha. Jest jeszcze Simona Kossak, córka Jerzego Kossaka, słynna biolożka i ekolożka o dużych zasługach na polu ochrony środowiska. Kilkadziesiąt lat żyła w leśniczówce w środku Puszczy Białowieskiej, gdzie rozmawiała ze zwierzętami, spała z rysiem w łóżku i miała atakującego rowerzystów kruka…. Skoro wiemy już co nieco o genealogii rodziny Kossaków, możemy ruszać dalej. Ciekawi, o kim będzie dzisiaj mowa?
Dziecko niespodzianka
Co zazwyczaj robicie w Sylwestra? Jesteście na hucznej imprezie lub świętujecie na spokojnie w domu z rodziną lub przyjaciółmi? Noc sylwestrowa z 1856 roku na 1857 dla malarza Juliusza Kossaka i jego żony Zofii z Gałczyńskich nie przypominała żadnego z tych scenariuszy. W ich paryskim mieszkaniu właśnie rodziło się ich pierworodne dziecko. Po długim i trudnym porodzie, zaledwie kwadrans przed północą narodził się chłopczyk „siny, na wpół uduszony, lecz żywy”1. Położna, madame Fabien, odetchnęła z ulgą, podobnie jak i Juliusz, lecz po chwili bóle porodowe Zofii powróciły na nowo. Pośród huku dział i bijących we wszystkich kościołach dzwonów madame Fabien krzyknęła: „Voilà! Mamy drugiego!”2. Za oknem migały kolorowe race, a w domu Kossaków kwiliło nie jedno, lecz dwoje niemowląt – starszy Wojtek i młodszy Tadzio.
Jednak zgodnie z kodeksem napoleońskim za starszego zostaje uznany ten bliźniak, który urodził się jako drugi – prawo uznawało więc Tadeusza urodzonego już w 1857 roku za starszego od Wojciecha urodzonego w ostatnich minutach 1856. Dziwne? Ale tak było. Bliźniąt nikt się nie spodziewał, toteż powstał problem – gdzie znaleźć szybko odpowiedniego kandydata na drugiego ojca chrzestnego? Pierwszym miał zostać przyjaciel Juliusza, Jan Działyński. Zgodnie z prawem został chrzestnym starszego syna, a więc Tadeusza. Szczęśliwie drugi kandydat znalazł się szybko – był nim nauczyciel Juliusza i jego serdeczny przyjaciel, malarz batalistyczny Horacy Vernet. No cóż, wydaje się, że Wojciech Kossak nie miał innego wyjścia, jak tylko odziedziczyć malarskie zainteresowania i talenty po obydwu swoich ojcach – rodzonym i chrzestnym…
„Bliźniacy byli żarłoczni jak smoki” – pisała Zofia Kossak, córka Tadeusza. Podobno byli także nierozłączni i identyczni, tak z usposobienia, jak i z charakteru. Nawet ich wygląd potrafił zmylić matkę, która miała problem, aby w pierwszych miesiącach odróżnić swoich synów. Obydwaj, jak to dzieci, lubili rysować i malować – w końcu dzięki ojcu mieli łatwy dostęp do wszelkiego rodzaju narzędzi. Jednak to właśnie tutaj zaczęły się ujawniać pierwsze różnice między braćmi. Juliusz zauważył, że to mały Wojtek przejawia kreatywność i przejmuje inicjatywę podczas dziecięcych bazgrołów, podczas gdy Tadek tylko go naśladuje3. Chrzestny przyszłego malarza potwierdził podejrzenia jego ojca, co do rodzącego się malarskiego talentu. W Paryżu bliźniacy i ich młodszy brat (w 1858 roku urodził się Stefan) spędzili zaledwie kilka lat. W 1861 roku Kossakowie wrócili do Polski.
Polska – kraina cukierkami i konfiturą płynąca
Przyszły malarz poznał swój rodzinny kraj dopiero jako czterolatek. We wspomnieniach pisał, że Polska wywarła na nim wrażenie „cudnej białej krainy, gdzie wszyscy są dobrzy, a cukierków, konfitur i legumin ogromnych więcej niż w Paryżu”4. Tuż po przeprowadzce do Polski rodzina Kossaków powiększyła się – na świat przyszła Zofia, a jesienią 1862 roku Jadwiga. Na kilka najbliższych lat zamieszkali w Warszawie. W 1863 roku bliźniacy rozpoczęli naukę w gimnazjum. Wojciech nie lubił się uczyć i często wykorzystywał Tadeusza, który jako Wojciech Kossak szedł do odpowiedzi przy tablicy. Kodeks napoleoński kodeksem, ale wciąż w oczach bliźniaków to Wojtek był starszy (choćby i o pół godziny), dlatego Tadek nie śmiał protestować. Nie zdziwi was, że Wojtek nie lubił się uczyć, a „zamiast słuchać co profesor wykładał, gryzmoliłem zawzięcie batalie, konie, centgardów i kirasjerów”5. Gdy do szkoły zostaje wprowadzony jako wykładowy język rosyjski, Kossakowie uciekają przed rusyfikacją, cenzurą i brakiem wolności do Krakowa.
Życie w Kossakówce
Krakowski dom, zwany po prostu Kossakówką, znalazła i urządziła Zofia. Dom ten nieprzerwanie aż do dziś jest własnością rodziny, a w jego murach przez dziesiątki lat tworzyły cztery pokolenia rodu Kossaków. Dom był popularnym miejscem spotkań krakowskiej inteligencji i artystów, co pozwalało Wojtkowi dorastać w twórczej atmosferze. Jego niechęć do nauki nie ustąpiła wraz ze zmianą miejsca zamieszkania i ku jego uciesze w 1871 roku ojciec pozwolił mu zrezygnować z nauki w gimnazjum i wstąpić do Szkoły Sztuk Pięknych. Uczył się w pracowni prekursora polskiego malarstwa historycznego, dyrektora szkoły, Władysława Łuszczkiewicza, który nauczał także i Jana Matejkę. O swoim nauczycielu Wojciech pisał bezlitośnie, że był „bez żadnego talentu, jednak niepospolitej inteligencji i estetycznego wykształcenia (…) nie mając żadnej indywidualności malarskiej, pozostawiał każdemu zdolność patrzenia się na naturę własnymi oczyma”. Bardzo szybko krakowska Szkoła Sztuk Pięknych przestała młodemu Kossakowi wystarczać, a jego ojciec zdeterminowany w zamiarze odpowiedniego wykształcenia syna, po 2 latach w Krakowie zawiózł go do Monachium.
Polskie niebo, polski wilk
Akademia Monachijska to stały punkt malarskiego wykształcenia polskich malarzy od lat 60. XIX wieku. Młody Wojciech Kossak stał się częścią słynnej polskiej grupy monachijskiej. Razem z nim studiowali Maksymilian Gierymski, Aleksander Gierymski, Józef Brandt, Stanisław Witkiewicz, Józef Chełmoński i Władysław Czachórski. „Wspominałem wtenczas tę zdrową atmosferę koleżeństwa dwóch generacji, z jaką się już nigdy potem nie spotkałem”6 – pisał w swoich wspomnieniach adept monachijskiej szkoły. Popyt na dzieła polskich Monachijczyków był wówczas ogromny. Niemieccy marszandzi sprzedawali na potęgę die polnischen Landschaften: „byleby horyzont był płaski a niebo szare, to jeżeli w dodatku okraszone to jeszcze było paru wilkami – interes był pewny”7. Młody Kossak do serca brał sobie naukę i pilnie się uczył, nie opuszczając prawie murów szkoły. Po dwóch latach przerwał studia, aby wrócić do Krakowa na obowiązkową służbę wojskową. Okres monachijski (1873-1875) wywarł duży wpływ na malarza, a także wyposażył go w dużą wiedzę, co sam zresztą przyznawał po latach.
Czy w Polsce wciąż istnieje ludożerstwo?
Jesienią 1876 roku Wojciech i Tadeusz wstępują do krakowskiego pułku ułanów, a wojsko szybko staje się prawdziwą pasją starszego brata. Wbrew obawom matki wojsko nie zaprzepaściło malarskiego talentu syna. Możliwość obserwacji kawalerzystów i rozpędzonych koni okazały się, dla przyszłego twórcy polskiego malarstwa batalistycznego, bezcenne.
Pasja do malarstwa była w Wojciechu ciągle żywa, dlatego na dalsze studia wybrał drugą, poza Monachium, stolicę sztuki, Paryż. Dzięki znajomościom ojca uzyskuje list polecający, aby dostać się do szkoły uznanego portrecisty, Léona Bonnata. Gdy Kossak pojawia się w szkole na Boulevard de Clichy, aby przystąpić do rozmowy wstępnej, otoczony zostaje przyszłymi kolegami-malarzami i modelką. Wszyscy naraz zaczęli go zasypywać pytaniami: kim jest, skąd pochodzi, jak nazywa się jego rodzinne miasto, a wreszcie czy większa produkcja tranu wpłynęła na zmniejszenie się… ludożerstwa w Polsce. Po pozytywnym wyniku rozmowy, przyszli koledzy wystawili go na kolejną próbę zamykając w składziku na narzędzia malarskie. Gdy Wojciech otworzył drzwi, przechyliło się zawieszone nad drzwiami wiaderko, oblewając go wodą. Cały rytuał zakończył się dopiero, gdy młody malarz zaprosił wszystkich kolegów, wraz z modelką, na poncz z rumem i eklerki.
Potwór i papuga w jednym
W Paryżu Wojciech Kossak czuł się dobrze i cenił sobie swobodną atmosferę miasta. Chociaż pojawia się we francuskiej stolicy akurat w czasie, gdy rodzi się impresjonizm, jego zapiski pomijają ten przełomowy dla sztuki nurt. Bunt przeciwko zasadom i artystyczne poszukiwania nie interesują Kossaka, który zafascynowany jest malarstwem akademickim tworzonym przez oficjalne instytucje, jak Akademia czy Salon Paryski. Ceni przede wszystkim malarzy historycznych, Alexandre’a Cabanela czy Williama-Adolphe’a Bouguereau, ale przede wszystkim malarzy batalistycznych, na przykład Ernesta Meissoniera. Na Salon paryski dostać się było niełatwo, jednak Wojciechowi udało się to dwukrotnie: w 1878 roku wystawiono jego Autoportret w mundurze ułańskim, a w 1882 roku Portret panny Celine Delèsy.
Ten drugi obraz z braku miejsca powieszono w galerii z kolorowymi witrażami, które zupełnie zmieniały i deformowały kolory na obrazie: „ma pół twarzy żółtej, a drugie pół fioletowej, biust dekoltowany amarantowy, a brzuszek zielony – potwór! Olbrzymia jakaś papuga”8. Wściekły Kossak wziął nóż, wszedł na drabinę i bezpardonowo wyciął płótno z ramy, po czym zwinął je w rulon i opuścił miejsce wystawy…
Nowe życie z ananasikiem
W 1883 roku, po pięcioletnim pobycie w Paryżu, Wojciech Kossak wraca do rodzinnej Kossakówki. Jego kariera malarska ma się świetnie – w okresie paryskim powstały pierwsze kompozycje batalistyczne, a jego obrazy są wystawiane w kraju, między innymi na słynnym Salonie Krywulta. Wkrótce jego dzieła rozjeżdżają się po całej Europie i podziwia je Wiedeń, Monachium, Norymberga oraz Lwów. Równie udane okazuje się życie prywatne Kossaka, bowiem jesienią 1883 roku zaręcza się z Marią Kisielnicką.
Prywatna korespondencja świadczy dobitnie o tym, jak wielką miłością Wojciech darzył Maniusię (jak ją pieszczotliwie nazywał). Nieustannie, dzień po dniu, słał narzeczonej czułe listy, pełne pasji i egzaltowanych wyznań miłosnych:
„Aniołku mój śliczny, żono moja bialutka, ananasiku mój, bubciu najmilsza. Całuję z całej duszy, z całego serca usteczka Twoje rozkoszne, oczka, nosek, uszka, rączki i nóżki i każdy paluszek bez pończoszki”9.
Jednocześnie w listach żalił się na powściągliwość i pruderyjność narzeczonej. Ślub Wojciecha i Marii odbył się 16 lipca 1884 roku w wsi Poryte, parafii panny młodej, a w podróż poślubną wybrali się do Zakopanego. Po małżeńskich uciechach wrócili do Krakowa. W jednej części Kossakówki zamieszkali Juliusz i Zofia Kossakowie, w drugiej – młodzi małżonkowie, a w trzeciej Wojciech urządził sobie pracownię, która będzie służyła pokoleniom Kossaków przez lata. We wrześniu 1886 roku rodzi się pierwszy syn Wojtka i Marylki, Jerzy, ale rodzina popada w kłopoty finansowe. Szczęśliwie cesarz Austro-Węgier, Franciszek Józef, jest zachwycony twórczością Wojciecha Kossaka i do swojego zamku kupuje jego obraz Atak strzelców. Skuszony wizją poprawy warunków bytowych swojej rodziny, malarz wyjeżdża do Wiednia. Maria i maleńki Jerzy pozostają w Krakowie. Od tej pory rozłąka stanie się trwałym elementem małżeńskiego życia młodych Kossaków. „Ale cóż robić? – tam, gdzie chodzi o przyszłość Wojtka, moje (…) musi zamilknąć”10 – pisała Maria do rodzinnego domu.
Futro z wydry
Wbrew oczekiwaniom Kossaka, pobyt w Wiedniu i Budapeszcie u cesarza nie zaowocował licznymi zamówieniami na obrazy. Wojciech namalował wówczas Polowanie w Gödöllö – relację z cesarskiego polowania, z Franciszkiem Józefem na pierwszym planie.
Bez pieniędzy i bez zamówień Kossak szybko wraca do domu. Lecz to właśnie w kraju, a nie zagranicą nadchodzi pierwszy od paru latu duży sukces dla malarza. Na wystawie w Sukiennicach 1887 roku Kossak pokazuje Olszynkę Grochowską, obraz przedstawiający największą bitwę powstania listopadowego. „Powinszowania co chwila odbieram”11 – pisał do żony. Pomimo doskonałego odbioru płótna, Kossakom znów bieda zagląda w oczy i Wojciech ponownie wypuszcza się w wojaże. Szuka szczęścia najpierw w Paryżu, potem w Londynie. W nie najgorszym stanie finansowym (w stolicy francuskiej mody kupił Maniusi futro z wydry!) Wojciech wraca do kraju ponownie w 1891 roku, bowiem Maria spodziewa się dziecka. W listopadzie rodzi się Maria Janina, przyszła poetka. Jej ojciec dużo maluje, głównie obrazy o tematyce historycznej i patriotycznej. Prawdziwym ukoronowaniem dążeń i zainteresowań malarskich Kossaka staje się Panorama Racławicka.
Panorama Racławicka
Wielkie malarskie panoramy były popularne wówczas w całej Europie, również w Polsce. Z okazji wielkiej Wystawy Krajowej postanowiono stworzyć jedną z nich. Temat był oczywisty – w 1894 roku przypadała setna rocznica powstania kościuszkowskiego. Nie było również wątpliwości co do twórcy – Wojciech Kossak, malarz historyczny i batalistyczny, nadawał się do tego najlepiej. Pomysłodawcą lwowskiej panoramy był Jan Styka, drugorzędny, ale obrotny malarz. Pomiędzy artystami dochodziło do wielu sporów, między innymi co do tego, który z nich powinien malować Tadeusza Kościuszkę. Kłócili się także o to, który z nich ma kierować pracami malarskimi – aż do tego stopnia, że trzeba było zawrzeć pisemną ugodę. Faktem jest, że to Kossak namalował 70% kompozycji figuralnej, a Styka był chyba po prostu lepszym menadżerem niż malarzem, jak słusznie zwracają uwagę autorzy biografii Kossaka, Jan i Maria Łozińscy12.
Szczęśliwie już 5 czerwca 1894 roku lwowska publiczność mogła podziwiać dzieło w pełnej krasie. Sukces Panoramy Racławickiej był ogromny, a podczas trwania lwowskiej wystawy zobaczyło ją 3000 osób.
„(…) stawał człowiek w centrum bitwy, wśród padających żołnierzy i koni, na tle łuny pożarów. Miało się złudzenie takiej prawdy, że wprost dusił dym unoszący się z pożarów”13
– pisała Maria Łozińska-Hempel. Sukces został osiągnięty, również w życiu osobistym malarza. 1,5 miesiąca po odsłonięciu Panoramy Racławickiej na świat przychodzi druga córka Kossaków, Magdalena Anna, przyszła pisarka i satyryczka. Jakby tego było mało, z propozycją pracy nad kolejną panoramą zwraca się do Wojciecha Kossaka Julian Fałat.
Wściekły obraz
„Przystępuję do okresu mojego życia, który z wielu względów był może najciekawszy tak przez wyjątkowe warunki, w jakich te siedem lat przeżyłem, jak i przez ludzi, z którymi się spotykałem i miałem do czynienia”14 – tak pisał w swoich Wspomnieniach Wojciech Kossak. Nad Panoramą z Berezyny wraz z Kossakiem i Fałatem współpracują Michał Wywiórski i Jan Stanisławski. Także praca nad tą panoramą nie była wolna od konfliktu wśród współpracujących przy niej artystów. Wystawiona została w Berlinie 1 kwietnia 1896 roku i nie była wielkim sukcesem i szybko o niej zapomniano. Konflikt pomiędzy Kossakiem i Fałatem przetrwał przez całe lata. Gdy pod koniec 1900 roku ci dwaj spotkali się na otwarciu wystawy w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, obrażony Fałat spoliczkował Kossaka, gdy ten odepchnął jego rękę przy powitaniu. Potem doszło między nimi do bójki, a dwa dni później – do pojedynku na Ursynowie. Kossak chybił, a Fałat odmówił strzału. Na szczęście jeszcze było im dane trochę pomalować…
Po ukończeniu z Fałatem Berezyny Kossak postanowił zostać w Berlinie na dłużej. „(…) nawet nie próbuj, Mańciu najdroższa, odwieść mnie od tego zamiaru”15 – pisał do żony. Po raz kolejny jednak klepał biedę, jak wcześniej w Wiedniu i Budapeszcie, i nieustannie prosił Marię o przesyłanie mu pieniędzy. Berlin mu się nie podobał, a przez pierwszy rok zleceń nie było. Dopiero w 1897 roku nadszedł przełom – Kossak otrzymał zamówienie od cesarza, tym razem Wilhelma II. Czym prędzej zabrał się do pracy nad obrazem Grenadierzy królewscy w bitwie pod Etoges 25 lutego 1814 roku, a żonie donosił w liście: „Mańciu, powiadam Ci, że to będzie wściekły obraz”16. Sukces dzieła, za które Kossak otrzymał złoty medal na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Berlinie oraz Krzyż Kawalerski Orderu Żelaznej Korony Pruskiej, otworzył mu drogę do dalszych zamówień. Wojciech Kossak stał się niemalże malarzem nadwornym Wilhelma II.
W pałacu Monbijou urządzono mu pracownię malarską, która znajdowała się w pomieszczeniu, w którym cesarz zwykł grać… w tenisa. Zlecenia się mnożyły, a Kossakowie wreszcie żyli pozbawieni niepokoju o rodzinne finanse, jednak rok 1899 był rokiem bardzo nieszczęśliwym dla całej rodziny. W lutym umarł Juliusz Kossak, a w lipcu bratanek Wojciecha, dwunastoletni Witold, syn Tadeusza. Utonął w rzece ratując topiącego się kuzyna Jerzego i ojca, który ruszył bratankowi na ratunek. Wojciech długo nie mógł się z tej tragedii otrząsnąć. Choć w Berlinie Kossakowi dobrze się powodziło, w którymś momencie nie mógł już znieść wszechobecnej nagonki na Polaków. Nie zgadzał się z pruską polityką, a czarę goryczy przelała wypowiedź Wilhelma II na uroczystości z okazji odrestaurowania zamku krzyżackiego w Malborku: „Wzywam was wszystkich, rycerze zakonu niemieckiego, do świętej wojny z polską bezczelnością i sarmacką butą”17. Wojciech wraca do kraju.
Kochany ojciec, zdradzający kobieciarz
Powraca do Kossakówki, w której nie ma już ojca. Matka przeprowadza się do najmłodszego syna Stefana i jego żony Ewy. W domu za to czekają na niego całkiem wyrośnięte już, ukochane „bydlątka”18 – 16-letni Ciamcio (jak nazywano Jerzego), 11-letnia Lilka oraz 8-letnia Magaś. W świecie sztuki natomiast – niespodziewane zmiany. Po latach panowania Matejki i jego akademickiego, historycznego malarstwa, Kraków zostaje opanowany przez nowe prądy w sztuce – modernizm i secesję. Tworzą młodopolscy artyści: Mehoffer, Wyspiański, Malczewski i Wyczółkowski. Kossak pozostaje poza głównym nurtem sztuki współczesnej. Zmiany te zupełnie mu nie odpowiadają i są dalekie od jego poglądów artystycznych. „Dekadentyzm w sztuce rozpanoszył się w Krakowie”19 – pisał we Wspomnieniach. Wojciech Kossak był orędownikiem sztuki narodowej, przesiąkniętej patriotyzmem, utrwalającej na płótnie najchlubniejsze wydarzenia z historii ojczyzny.
Z radością więc przyjmuje zaproszenie cesarza Franciszka Józefa do Wiednia we wrześniu 1903 roku. To tam mógł realizować swoje artystyczne pasje, malując głównie monumentalne sceny historyczne i batalistyczne. Amatorów tej sztuki nie brakowało, malarz otrzymywał liczne zlecenia i wciąż wystawiał. Dużym powodzeniem cieszył się obraz Krwawa niedziela inspirowany wydarzeniami rewolucji 1905 roku w Rosji. Wraz z obrazem Kossak pojechał do Londynu (ku niezadowoleniu żony i córek).
Nieustanne wyjazdy dawały temperamentnemu Wojciechowi dużo okazji do zdrad. Nie stronił od flirtów, był przystojny i szarmancki, co przyciągało do niego kobiety.
Wiadomo, że zdradzał żonę, a spośród wszystkich jego kochanek warto wspomnieć Zofię Hoesickową. Kiedy w 1908 roku Kossak poznał tę dwudziestosześcioletnią mężatkę, nie była nim zainteresowana. Długo odrzucała zaloty prawie dwa razy starszego od niej malarza. Listy Kossaka do Zofii są pełne desperacji, a sam malarz musiał być chyba nieprzyzwyczajony do bycia ignorowanym przez kobiety. Ich romans rozpoczyna się dopiero w 1911 roku i trwa pięć lat. O dziwo, kończy go Wojciech, wówczas już sześćdziesięciolatek. W jego listach do żony znów pojawiają się pełne ciepła i serdeczności nagłówki: „Moje najdroższe Momo”20.
Typowe „Kossaki”
Podczas I wojny światowej Kossak zostaje wcielony do wojska, a po wojnie w jego twórczości zaczynają się coraz częściej pojawiać tematy wojskowe. Zakłada pracownię w Warszawie, a w latach 20. tworzy wespół z synem Jerzym. W Krakowie zakładają „fabryczkę”, gdzie wspólnie tworzą typowe „Kossaki” – scenki rodzajowo-batalistyczne z ułanami, końmi, myśliwymi. Obrazy mają najbardziej pożądany przez kupujących wymiar: 50 x 60. Syn robił podmalówkę, następnie za pomocą kalki przenosił na płótno rysunek i wypełniał kolorem. Ojciec robił poprawki, dodawał szczegóły i podpis gwarantujący szybką sprzedaż. W 1919 roku pisał do Marii: „Zarabiam fenomenalnie, wprost odpędzić ogonka amatorów, co czekają i z góry chcą płacić, nie mogę. Ceny stawiam równie fantastyczne, ale to ich nie odstrasza”21. Jak widać komercyjny sukces u polskiej publiczności przychodzi do Wojciecha na starość. Dobrze zarabiający malarz wydaje na syna i córki (co chwila się rozwodzące), a także na nowe kochanki. W pogoni za dalszym sukcesem wyjeżdża w 1920 roku do Stanów Zjednoczonych. W Nowym Jorku zakłada pracownię, którą reklamuje jako specjalizującą się w konnych portretach. Spędził tam 9 miesięcy, ale do Stanów powracał jeszcze 4 razy.
W sztuce portretów konnych Kossak był prawdziwym mistrzem. W okresie międzywojennym popyt na te obrazy nie zmalał, a latem 1925 roku Wojciech wyruszył na objazd wielkopolskich dworów, aby malować portrety arystokracji. Ze względu na popularność Józefa Piłsudskiego namalował także i jego portret, mimo że politycznie zupełnie się z nim nie zgadzał. Pozował mu także prezydent Mościcki.
Portret dla Franka
W latach 30. popularność prawie osiemdziesięcioletniego Kossaka zaczęła podupadać, a wraz z nią – rodzinne finanse. Wojciech stara się jeszcze utrzymać dobrą passę wykonując wszelkiego rodzaju zlecenia. W 1937 roku ukończona zostaje budowa letniego domu Kossaków w nadmorskiej Juracie. „Widzimy go często na spacerze w towarzystwie wnuczki. Spotykamy go nad morzem i na zatoce, gdy udaje się na przejażdżkę łodzią motorową, a wieczorem – na «brydżyka». W godzinach popołudniowych zdąża w stronę lasu z akcesoriami malarskimi w ręku” – tak o nadmorskich aktywnościach Wojciecha Kossaka pisał tygodnik „As”. Tak mijały mu każde wakacje ostatnich lat przedwojennych.
W 1941 roku pracownię Kossaka w hotelu Bristol przy Krakowskim Przedmieściu zniszczyła bomba, ale dzięki personelowi udało się uratować większość płócien. Pomimo wojennej zawieruchy, sędziwy malarz nie przestawał malować, choć oficjalnie nie pracował. Pewnego dnia do Kossakówki przyszedł niemiecki oficer z propozycją namalowania portretu Hansa Franka. Wojciech odparł: „Wie pan, ja już jestem bardzo stary i kiepsko widzę, ostatnio nawet choruję i lekarz mi nie pozwala wychodzić, każe leżeć w łóżku, więc już nie dla mnie taki spacer na Wawel”22. Lecz dopiero awantura zrobiona przez doktora, który snując wizje szybkiej śmierci malarza, przestraszyła Niemca na tyle, że uciekł w popłochu. Propozycji nigdy nie ponowiono. Choć Kossak aż w tak złym stanie zdrowia nie był, odzywają się u niego pierwsze problemy zdrowotne. Malarz chyba długo nie zdawał sobie sprawy z powagi choroby, która go dopadła – rak jelita grubego. Wiadomo, że w ostatnich miesiącach przed śmiercią bardzo cierpiał. „I kiedy w lipcu 1942 roku już widzieliśmy, że słabnącą ręką rysuje przez cały obraz wielką krechę, że spada mu na ziemię paleta, że wysuwa się pędzel z drżącej dłoni, wtedy ujrzeliśmy, że kończyk się człowiek i artysta”23 – pisała Magdalena Samozwaniec. Wojciech Kossak, „malarz polskiej chwały”, zmarł 29 lipca 1942, a 1 sierpnia pochowano go na cmentarzu Rakowickim.
„Potem przyszła wielka pustka; wszystko poprzykrywane białymi prześcieradłami, łóżko, na którym go już nie było, obrazy w pracowni, sztalugi, zapach farby i oleju zanikł, pachniał kurz”24…
* Fragment wypowiedzi Wojciecha Kossaka z listu do żony Marii: „W każdym razie nie ma chyba dziś nikogo inteligentnego, co by nie wiedział qui est Caussaque”.
Mecenasem artykułu jest:
Salon Dzieł Sztuki Connaisseur
Salon Dzieł Sztuki Connaisseur to renomowana, krakowska galeria dzieł sztuki i antyków, mająca ponad 25-letnie doświadczenie na rynku sztuki. Specjalizuje się w XIX i XX-wiecznym malarstwie polskim. W swojej ofercie prezentuje głównie dzieła klasyków Młodej Polski, przedstawicieli krakowskiej szkoły pejzażowej, członków Grupy Krakowskiej, a także prace Kossaków i Nikifora. Zespół Salonu Connaisseur tworzą historycy sztuki i antykwariusze z wieloletnim doświadczeniem w profesjonalnym obrocie dziełami sztuki, budowaniu kolekcji, doradztwie inwestycyjnym oraz z dużą wiedzą teoretyczną w zakresie historii sztuki. Dzięki wykwalifikowanemu zespołowi, a także współpracy z gronem wybitnych ekspertów i konserwatorów Salon oferuje swoim klientom, kolekcjonerom i instytucjom najwyższy poziom świadczonych usług.
- M. Łozińska, J. Łoziński, Wojciech Kossak. Opowieść biograficzna, Warszawa 2016, s. 12. ↩
- Z. Kossak, Dziedzictwo, t. I, Warszawa 1966, s. 174. ↩
- A. Zurli, Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały, Warszawa 2015, s. 7. ↩
- W. Kossak, Wspomnienia, Warszawa 2016, s. 63. ↩
- Ibidem, s. 71. ↩
- Ibidem, s. 79. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 99. ↩
- M. Łoziński, J. Łoziński, op. cit., s. 37. ↩
- Ibidem, s. 59. ↩
- Ibidem, s. 65. ↩
- Ibidem, s. 79. ↩
- Ibidem. ↩
- W. Kossak, op. cit., s. 132. ↩
- M. i J. Łozińscy, op. cit., s. 91. ↩
- Ibidem, s. 95-96. ↩
- Ibidem, s. 109. ↩
- Jak nazywał w liście do Marii ich dzieci. ↩
- W. Kossak, op. cit., s. 283. ↩
- M. i J. Łozińscy, op. cit., s. 147. ↩
- Ibidem, s. 165. ↩
- A. Zurli, op. cit., s. 397. ↩
- Ibidem, s. 401-402. ↩
- Ibidem, s. 403. ↩
A może to Cię zainteresuje:
- Gdy nie politykuję, maluję. Winston Churchill jako artysta - 4 sierpnia 2023
- Suzanne Valadon. Modelka, która została malarką - 16 września 2022
- Sofonisba Anguissola „Gra w szachy” - 6 czerwca 2022
- Paul Signac „Opus 217” (Portret Félixa Fénéona) - 29 kwietnia 2022
- Ostatnie obrazy genialnych artystów - 6 lutego 2022
- Czy można powąchać obraz? Zapach w sztuce - 29 sierpnia 2021
- Sandro Botticelli „Portret Simonetty Vespucci jako nimfy” - 20 sierpnia 2021
- Zdrada inspiracją dla sztuki – historia Louise Bourgeois - 6 lipca 2021
- Lucas Cranach starszy „Madonna pod jodłami” - 21 lutego 2021
- Kordegarda, na straży sztuki - 10 grudnia 2020
Wspaniała rodzina, dobrze że opisywana przez cięte pióra córki Kossaka P{ani Magdaleny Samozwaniec i niecodzienne życiorysy członków rodziny. A konie – fantastycznie. To wszystko tworzy Polski Koloryt, z którego każdy Polak powinien być dumny.
Inne polskie rodziny malarskie nie dorównują Kossakom, choć bracia Stykowie mieli chwilowe powodzenie w USA.
Dzięki
*Magdalenie Samozwaniec. 🙂
Jasne, że tak 🙂
Pięknie opisane, bardzo lubię takie wpisy 🙂 Dzięki!