O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Giuseppe Arcimboldo „Rudolf II jako Wertumnus”



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Giuseppe Arcimboldo, Rudolf II jako Wertumnus, 1590
olej, deska, 70 × 57 cm
Skoklosters slott, Skoklosters

Giuseppe Arcimboldo, Rudolf II jako Wertumnus, Skoklosters slott, manieryzm, niezła sztuka

Giuseppe Arcimboldo, Rudolf II jako Wertumnus | 1590, Skoklosters slott, Skoklosters

Któż by dziś pamiętał o Wertumnusie, gdyby pewien ekscentryczny malarz nie uwiecznił pod jego postacią nie mniej ekscentrycznego władcy? Zapewne rzymski bóg przemian natury i pór roku, mający w opiece wszelkie dary Ziemi i plony, pozostałby znany tylko pasjonatom starożytnego Rzymu i uważnym czytelnikom Metamorfoz Owidiusza. Wertumnus należał do bóstw ważnych, ale nie pierwszoplanowych. Trzynastego sierpnia Rzymianie obchodzili ku jego czci Wertumnalia, ofiarowując mu pierwsze owoce, pąki kwiatów, kłosy pszenicy.

Podobno – jak to starożytne bóstwa – potrafił przybierać najrozmaitsze postaci, na ogół w niezbyt uczciwych zamiarach. Owidiusz tłumaczy, że ten „bożek, słusznie nazwany jest Odmieńcem. Jego imię oznacza bowiem zmianę”. Rzymianie mówili o ludziach niestałych, że „urodzili się pod znakiem Wertumnusa”.

Mit opowiada, że zakochał się w nimfie Pomonie, bogini sadów, i próbował ją uwieść. Ukazywał się jej jako ogrodnik, żniwiarz, rybak, żołnierz, a wreszcie jako stara kobieta (stręczycielka?) – wszystko na próżno. Ostatecznie Pomonę – o, ironio! – oczarowała dopiero jego własna powierzchowność młodego boga, niech to będzie nauczką dla strojących się w cudze piórka.

Anton van Dyck, Wertumnus i Pomona, Niezła Sztuka

Anton van Dyck, Wertumnus i Pomona | ok. 1625, Musei di Strada Nuova – Palazzo Bianco, Genua

Popularność Wertumnusa nie mogła być wielka, skoro tak niewiele znamy jego wizerunków. Na rzymskich mozaikach bywa młodzieńcem bądź brodatym mężczyzną z wieńcem kłosów albo liści na głowie. Na renesansowych tapiseriach trzyma róg obfitości pełen owoców, czasem bawi się w ogrodnika w sadzie. W barokowym malarstwie pojawia się raczej w kontekście erotycznym, jako zalotnik-przebieraniec. A pod koniec XVI wieku powstaje niezwykły obraz Giuseppe Arcimbolda, który pod postacią Wertumnusa portretuje cesarza Rudolfa II Habsburga, swego wieloletniego chlebodawcę, człowieka niepokojącego, nieszczęśliwego i fascynującego. Jeśli dziś dla wielu odzewem na hasło „Praga” jest epitet „magiczna”, to stało się tak w pierwszym rzędzie za sprawą Rudolfa i jego legendy.

Habsburg, który wbrew cesarskiej tradycji nie panował z Wiednia, pokochał Pragę i uczynił ją swoją stałą rezydencją. Zgromadził tam fantastyczną kolekcję sztuki, rzemiosła i dziwów natury. Słynny samotnik i melancholik zafascynowany alchemią, kabałą, okultyzmem, mrocznym obliczem i dziwnością świata, nienasycony kolekcjoner, miłośnik automatów i mechanicznych zabawek ściągnął na swój dwór i zaprzągł do pracy fantastyczną reprezentację manierystów: Sprangera, von Aachena, Savery’ego – i Arcimbolda. Z jego fachową pomocą cesarz budował swą przeogromną kolekcję. Kompulsywnie kupował dzieła włoskich, flamandzkich i niemieckich mistrzów. Miał w zbiorach Dürera, Bruegla (Kunsthistorisches Museum jemu zawdzięcza większość swego niezrównanego zasobu), Cranacha, Tycjana, Tintoretta, Michała Anioła, Leonarda da Vinci (inwentarz odnotowuje obraz przedstawiający „kobietę z białym pieskiem”, zapewne Damę z gronostajem). W sporządzonym po śmierci cesarza spisie znalazły się trzy tysiące obrazów, dwa i pół tysiąca rzeźb, tysiące obiektów rzemiosła, mirabiliów i innych przedmiotów, wycenione na zawrotną sumę 17 milionów florenów. Rudolfińskie zbiory zostały całkowicie rozproszone – częściowo zniszczone, ale głównie rozkradzione, wywiezione, sprzedane. Grabili władcy, okupanci i pospolici rabusie. Można by Europę przemierzyć wzdłuż i wszech tropem rudolfińskiej kolekcji; lwią część znajdziemy oczywiście w Wiedniu, ale bodaj najsłynniejszy dziś obiekt, owocowo-warzywny portret cesarza jako boga Wertumnusa popłynął do Szwecji i jest częścią kolekcji zamku Skokloster koło Sztokholmu.

Angelo Maria Ripellino w porywającej książce Praga magiczna tak opisuje ów niezwyczajny portret cesarza:

„(…) bogaty konglomerat owoców: melon zamiast czoła, jabłko i brzoskwinia jako policzki, jedno oko z wiśni, drugie z czarnej morwy, gruszka jako nos, pędy roślin, winne grona i kłosy w charakterze włosów; dwa laskowe orzechy jako wargi [raczej wąsy?], kolczasty kasztan jako broda.”

To ledwie część skarbów tego niezwykłego sadu i warzywnika. Ogrodnik, botanik albo smakosz zobaczy szyję z ogórka, dyniową pierś, karczochowe ramię, wiązkę porów, cebulę, w wieńcu wypatrzy kukurydzę, figę, owoc granatu, oliwki, śliwkę, jarzębinę, nieszpułkę… a to wcale jeszcze nie koniec. Wizerunek cesarza jest portretem i zarazem martwą naturą (skądinąd, czyż to nie zabawne, a może w manierystycznym duchu przewrotne, że właśnie ten obraz, portret, znalazł się na okładce monografii Charlesa Sterlinga Martwa natura od starożytności do XX wieku?). Obok gatunków zadomowionych od dawna w Europie – przybysze z Nowego, ciągle jeszcze odkrywanego Świata. Nieprzebrana obfitość darów ziemi, pospolitych i egzotycznych, z bliska i z daleka. Wszystkie dojrzałe, dorodne, bez skazy, apetyczne, chciałoby się powiedzieć: niczym malowane. Z pewnością studiowane z natury, ale skomponowane w wyobraźni malarza. Jak w holenderskich i flamandzkich kwietnych martwych naturach spotykają się w jednym, wirtualnym wazonie kwiaty wiosenne, letnie i jesienne, tak i te owoce i warzywa w czasach Rudolfa i Arcimbolda nigdy nie leżały obok siebie na straganie. Przyzwyczajeni do dostępności wszystkiego i zawsze, z trudem uświadamiamy sobie, że niegdyś nawet cesarz nie jadał wiśni zimą, a winogron wiosną.

Martino Rota, Rudolf II, Niezła Sztuka

Martino Rota, Portret cesarza Rudolfa II Habsburga | 1560, Kunsthistorisches Museum, Wiedeń

Dziesiątki smakowitych darów natury, każdy naturalistycznie odtworzony, a przecież razem składają się na wizerunek mężczyzny, w którym rozpoznamy Rudolfa Habsburga, znanego z wielu konwencjonalnych portretów. Dziś odbieramy ten obraz trochę jako popis malarza, trochę jako zabawę, grę z widzem, a niekiedy jako karykaturę. A jednak to znacznie więcej niż manierystyczny żart. Niewątpliwie jest w tym wizerunku nuta pochlebstwa i podziwu dla władcy: „oto ten, który panuje nad urodzajną ziemią, patron dostatku, pomyślności, radości z plonów”. Ale możemy dostrzec o wiele więcej, najpewniej obraz jedności człowieka ze światem natury, który przy całej swej rozmaitości jest jedną, wspaniałą, harmonijną całością. Może także pochwałę mocy płynącej z natury, a zarazem mocy, która pozwala nad nią zapanować? – to byłby koncept godny manierysty, malarski oksymoron. A patrząc na obraz już całkiem współczesnym okiem, ahistorycznie, moglibyśmy powiedzieć: Jesteśmy tym, co jemy.

O pierwotnym zamyśle źródła nic nam nie powiedzą, jesteśmy skazani na domysły i własną wyobraźnię. Czy to sam cesarz zapragnął zobaczyć siebie pod postacią Wertumnusa? Czy też pomysłodawcą był malarz? Tego nie wiemy. W każdym razie Rudolf był z jego pracy zadowolony i z pewnością nie odebrał jej jako kpiny albo karykatury. Wiadomo, że niecierpliwie czekał, czytając opisy obrazu, jakie dostawał z Mediolanu, a  gdy wizerunek przybył do Pragi, od razu zyskał podziw i został obwołany perłą w kolekcji cesarza.

Giuseppe Arcimboldo, Autoportret, manieryzm, niezła sztuka

Giuseppe Arcimboldo, Autoportret | 1570, Galeria Narodowa, Praga

Portret Rudolfa II to bodaj najdoskonalszy przykład „głów komponowanych” Arcimbolda, przewrotnych wizerunków przemyślnie budowanych z roślin, zwierząt i przedmiotów, majstersztyków iluzji, gier z widzem. Nie są wyłącznie popisem inwencji i biegłości malarza, ale i subtelną grą intelektualną, często czytelną tylko dla wtajemniczonych. Owe „teste composte” nie były patentem Arcimbolda. Źródeł i inspiracji było zapewne wiele. Badacze szukają ich w sztuce indyjskiej i perskiej, przywołują włoskie karnawałowe i teatralne maski. Wielu manierystów, zafascynowanych możliwością tworzenia „sztucznej natury” próbowało sił w tej konkurencji, ale nikt nie osiągnął takiego efektu jak Arcimboldo. Patrząc na owe niewiarygodnie pomysłowe, przewrotne wizerunki, można by sparafrazować Luigiego Pirandella „Nic nie jest takie, jak się Państwu zdaje”; gruszka jest gruszką, ale z pewnego dystansu staje się cesarskim nosem…Granice są płynne, a zmysły zawodne.

Giuseppe Arcimboldo, Lato, manieryzm, niezła sztuka

Giuseppe Arcimboldo Lato | 1573, Luwr, Paryż

Po śmierci cesarza portret popadł w zapomnienie, do czego przyczyniło się i to, że został wywieziony do Szwecji i mało kto miał okazję go oglądać. Długo uchodził za ekstrawagancki, zmanierowany, albo przeciwnie – za prostacki. Jak cała twórczość Arcimbolda, może wyłączając prace mające charakter naukowych ilustracji. Dopiero surrealiści w pełni docenili jego kunszt i fantastyczną pomysłowość w tworzeniu nieoczywistych, wieloznacznych, intrygujących wizerunków. A jednak jeszcze kilkadziesiąt lat temu podręczniki historii sztuki pomijały malarza, albo ledwie o nim wspominały.

Giuseppe Arcimboldo, Cztery pory roku w jednej głowie, Niezła Sztuka

Giuseppe Arcimboldo, Cztery pory roku w jednej głowie | ok. 1590, National Gallery of Art, Waszyngton

W dzisiejszych czasach stał się ulubieńcem masowej kultury. Portret Rudolfa, na równi ze zjawiskowymi Porami roku albo Żywiołami, cieszy się wielką popularnością i być może przysporzył sympatii samemu cesarzowi. Chyba nie zgodzimy się z Ripellinem, gdy z odrazą konkluduje:

„Z tej głowy większej od dyni indyjskiej, z tych tłustych, nadętych policzków, z tego triumfu pestek i miąższu przebija zadowolona z siebie błazeńska głupota, szyderczy, schizoidalny uśmiech”.

Wydaje się, że władca, który zamówił i zaakceptował taki swój wizerunek, musiał być nietuzinkowym człowiekiem. A jego twórca z pewnością był świetnym artystą.

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Dauxois J., Cesarz alchemików. Rudolf II Habsburg, przeł. R. Niziołek, Kraków 1997.
2. Arcimboldo (1526–1593). Ausstellungskatalog des Kunsthistorischen Museums, red. S. Ferino-Pagden, Wien 2008.
3. Grant M., Mity rzymskie, przeł. Z. Kubiak, Warszawa 1978
4. Ripellino A.M., Praga magiczna, przeł. H. Kralowa, Warszawa 2021.

» Wanda Klenczon

Z wykształcenia historyczka sztuki, przez wiele lat kustoszka Biblioteki Narodowej, dziś tłumaczy z języka francuskiego książki z zakresu historii kultury i antropologii kulturowej. W wolnych chwilach bloguje, o sztuce, czasem o literaturze, o kulinarnych tropach w książkach i obrazach. Od kilku lat fascynuje ją sztuka obszaru Czech i Moraw, którą uporczywie poznaje i próbuje popularyzować na blogu „Nie tylko Praga: o sztuce Czech i Moraw”.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *