Poleca Wanda Klenczon:
Frans Hals. Meister des Augenblicks (Mistrz ulotnej chwili)
Gemäldegalerie, Berlin
12 lipca – 3 listopada 2024
Berlińska Gemäldegalerie jest ostatnim przystankiem wystawy Frans Hals. Meister des Augenblicks (Mistrz ulotnej chwili), prezentowanej w ubiegłym roku w National Gallery w Londynie i wiosną tego roku w Rijksmuseum w Amsterdamie. To wspaniała okazja do spotkania z tym niezwykłym malarzem.
Frans Hals (1580/1585–1666) urodzony w Antwerpii, ale od dziecka żyjący w holenderskim Haarlemie, to niewątpliwie jeden z najwybitniejszych portrecistów wszech czasów, potrafiący z brawurą oddać nie tylko powierzchowność, ale i osobowość modela. Malarz rozpoznawalny dzięki rzadko spotykanej ówcześnie i długo jeszcze potem dynamice i wirtuozerii. Pozornie nonszalancki „mistrz ulotnej chwili”, w rzeczywistości uważny obserwator i zdyscyplinowany malarz. W XIX wieku, kiedy po latach zapomnienia na nowo odkrył go Théophile Thoré-Bürger, powstał – i na długo zakorzenił się w historii sztuki – mit, jakoby Hals malował właściwie alla prima, błyskawicznie wykonywał portrety, nawet podczas jednego posiedzenia modela.
Tymczasem dziś już wiemy – i doskonały katalog wystawy opisuje to dokładnie – że ta swoboda malarska i niezwykły efekt są przemyślane i wypracowane: najpierw powstawał szkic, potem podmalówka, dopiero w ostatniej fazie pracy pojawiał się wirtuozerski modelunek i detal oddany słynnymi nierozgładzonymi maźnięciami pędzla.
W obrazach Halsa jest tylko człowiek: jego psychika, bystry wzrok i strój, który coś o nim mówi i dopełnia wizerunku. Model ujmowany zrazu konwencjonalnie, potem z coraz większą swobodą, w chwilowym poruszeniu, geście, nastroju. Często w pozach, które z pewnością nie uchodziły za dystyngowane i eleganckie. Często z uśmiechem, a wręcz nieprzystojnym, wedle ówczesnej konwencji, śmiechem na ustach. I – jak się zdaje – nieodmiennie z sympatią.
Z ponad 200 obrazów, jakie namalował Hals, wystawa prezentuje pięćdziesiąt pochodzących z publicznych i prywatnych kolekcji w Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Wśród nich znajdziemy tylko jeden z ogromnych zbiorowych portretów członków elitarnych straży obywatelskich, tak zwaną Chudą kompanię (De magere compagnie), czyli Portret oficerów kompanii kuszników pod wodzą kapitana Reyniera Reaela i porucznika Michielszoona Blaeuwa (żeby zobaczyć inne arcydzieła tego gatunku, wybierzmy się do rodzinnego miasta malarza, urokliwego Haarlemu. Są tego ze wszech miar warte – i obrazy, i miasto).
Na wystawie można podziwiać jeden – ale jaki! – ze słynnych ascetycznych i drapieżnych, „czarnych” portretów grupowych z późnego okresu, Regenci przytułku dla starców w Haarlemie.
Królują portrety indywidualne, co najwyżej par, a towarzyszą im liczne ni to portrety, ni to obrazy rodzajowe czy tronie, wizerunki społecznych outsiderów, grajków, wesołych pijaków, roześmiane dzieci. Jest oczywiście i Malle Babbe.
Zestawiona z kopiami – współczesną Halsowi, drugą pędzla Gustave’a Courbeta i trzecią, malowaną przez słynnego fałszerza Hana van Meegerena – dobitnie pokazuje, kto jest geniuszem, kto dobrym malarzem, a kto zręcznym naśladowcą.
Wystawa jest piękna, a nieoblegana – żadnych kolejek, przepychanek, walki o bilety. Można w spokoju i ciszy przyglądać się brawurowej technice: pozornie bezładnej gmatwaninie impastów, które nagle stają się koronkowym kołnierzem, irchową rękawiczką albo puklem włosów. I zrozumieć, czemu nazywa się czasem Halsa „prekursorem modernizmu”, dlaczego zachwycali się nim Manet, Whistler, van Gogh. Pod ekspresyjnie malowanym portretem nieznanego mężczyzny ze zbiorów Staatliche Museen w Kassel mógłby się swobodnie podpisać Paul Cézanne…
Obrazom Halsa towarzyszy dwadzieścia pięć prac innych artystów, uczniów, naśladowców i tych, których zauroczył i zainspirował. Ciekawe dzieła, ale mistrz jest tylko jeden!
A po obejrzeniu wystawy warto skręcić w amfiladę sal stałej galerii, gromadzącej prace najświetniejszych malarzy europejskich od średniowiecza po wiek XVIII. Nie ma tu tłumów i pędzących wycieczkowiczów, to nie Luwr ani Uffizi. Bywa, zwłaszcza w dzień powszedni, w środku dnia, że w sali będziemy jedynym zwiedzającym. Jest miejsce na kameralne, intymne spotkanie z Janem van Eyckiem, Rogierem van der Weydenem, Tycjanem, Caravaggiem, Rembrandtem, Vermeerem i wieloma, wieloma innymi mistrzami.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- „Frans Hals. Mistrz ulotnej chwili”. O berlińskiej wystawie - 9 sierpnia 2024
- Giuseppe Arcimboldo „Rudolf II jako Wertumnus” - 26 maja 2023
- Kobiety Vermeera - 3 marca 2023
- Niejednoznaczna osobowość artystyczna Františka Kupki - 22 września 2022
- Kotki, kocury i kociaki. Kocie sprawy w sztuce - 13 maja 2022
- Pieter Bruegel starszy „Walka karnawału z postem” - 8 kwietnia 2022
- Leopold i Anna Zborowscy: jedyna taka para - 7 stycznia 2022
- Lavinia Fontana „Portret Antonietty Gonzales” - 28 czerwca 2021
- Frans Hals „Malle Babbe (Portret starej czarownicy z Haarlemu)” - 11 czerwca 2021
- Kobiety Rembrandta - 14 lutego 2021