Pisząc poprzedni felieton zatytułowany Chirico i Metzker – zagadki ulicy nieuchronnie wywołałem w sobie, za sprawą włoskiego malarza, temat artystów, którzy nieoczekiwanie, po intensywnym doświadczeniu, zmienili się, zanegowali samych siebie; bądź – w skrajnych przypadkach – zamilkli całkowicie.
To, że artyści w czasie swojej twórczej drogi zmieniają się, poszukują, odkrywają jest rzeczą naturalną, dla wielu niemal przyrodzoną. Świetnym przykładem ilustrującym tę tezę jest twórczość Pabla Picassa. On nigdy, a z pewnością rzadko, nie negował sam siebie, wcześniejszych dokonań, nie zamilkł ani na chwilę. Parł do przodu wyznaczając prądy nowej sztuki, czerpał z niej – i z życia – pełnymi garściami.
W całkowitej opozycji do takiej postawy ma się twórczość de Chirico. Wyrasta z innego rozumienia sensów artystycznej ekspresji. Rozumienia świata, rozumienia siebie. Ale de Chirico nie jest klasycznym przykładem dziecka epoki, jak Picasso; nie jest tak żądny nowych doświadczeń sztuki i życia. To do Hiszpana bardziej pasuje bergsonowski „pęd życiowy” (élan vital), który determinuje również twórczość. Młodszy od niego o siedem lat Chirico wprawdzie doświadcza i ma świadomość wszystkich estetycznych zawirowań sztuki XX w. (odbył regularne studia, krótko zainteresował go futuryzm, zbliżył się do paryskiej bohemy), ale celowo zajmuje wycofaną pozycję malarskiego maga.
Wpływ na jego postawę ma nie tylko swoiście rozumiany klimat Włoch, podróże, mit, malarstwo Arnolda Böcklina i grafiki Maxa Klingera, ale także lektura filozofów: Schopenhauera i Nietzschego. W 1910 roku maluje pierwszy obraz nazwany później przez krytyków malarstwem metafizycznym (pittura metafisica) – Zagadka jesiennego popołudnia. Za nim pójdą kolejne.
W 1918 tworzy ostatni. Zniknęła enigma – niepokój i zamknięte w obrazach zagadki świata, zniknęły rytmy arkadowych podcieni, place zatopionych w ostrym świetle miast, zniknęły metafizyczne wnętrza, zniknęły manekiny i posągi, wydłużone cienie i zagadkowe przedmioty. De Chirico pochłonął specyficznie rozumiany klasycyzm, Rafael, Tycjan, inna forma malarska i kopie własnych obrazów. André Breton – „papież surrealizmu” – ogłosił artystyczną anatemę, bo dla nadrealistów de Chirico wcześniej był objawieniem. To pod jego wpływem wielu malarzy odkryło i doświadczyło tajemnicy, zagadki onirycznych przestrzeni i wieloznaczności. Cenili go Salvador Dalí, Max Ernst, René Magritte.
Pod jego wpływem marynarz Yves Tanguy niemal z dnia na dzień został surrealistycznym malarzem nieistniejących pejzaży, a Breton pisał o Chirico w publikacji Geneza i perspektywy artystyczne surrealizmu z roku 1941: „(…) poważne znaczenie ma twórczość człowieka nie związanego z żadnym poprzednim ruchem: ten człowiek to Giorgio de Chirico. (…) Ewolucja Chirico w ciągu czterech lat, kiedy natchnienie sprzyjało mu jak nikomu innemu, jest równie gwałtowna, przybiera charakter równie fatalny i dogmatyczny, jak twórczość Rimbauda, która trwała tak samo krótko”.
Kiedy w 1875 roku Arthur Rimbaud na dobre milknie jako poeta, ma zaledwie 21 lat. Ma za sobą sześcioletnie doświadczenie literackie; jest po burzliwym okresie paryskim, przed licznymi podróżami i przed całkowicie odmiennym życiem. Po napisaniu Statku pijanego, Sezonu w piekle: Iluminacji, przed skrupulatnością buchaltera, przed handlem kawą i bronią w Afryce. Po spotkaniach paryskiej bohemy i przed surowością Hararu, po literackiej eksplozji i przed rzeczową oschłością korespondencji do rodziny.
Co nimi powoduje? Zasadniczą różnicą, wbrew temu co pisze Breton, jest c a ł k o w i t a negacja własnej twórczości przez Rimbauda, jakby ogromny ładunek metafor, ruch obrazów, intensywność, „przyspieszony oddech wiersza” – jak pisał o tej poezji Artur Międzyrzecki, jej niezastąpiony tłumacz – wyczerpały cały zapas twórczej inwencji młodego chłopca; jakby poezja i życie wystawiły mu rachunek. Wysoki, jak się okazało. „Ja to ktoś inny” – pisał w 1871 roku w słynnym Liście do jasnowidza. Czyż to nie antycypacja siebie z 1891, kiedy w wieku trzydziestu siedmiu lat, pokonany przez raka i poezję, umiera? W każdym razie to świadomość własnej siły i odmienności; literacka eksplozja Rimbauda jest spełnieniem, niezależnie od ocen i konkluzji.
Czy De Chirico czuł się malarzem spełnionym? Być może okres metafizyczny był dla niego tym, czym dla Rimbauda były Iluminacje; dla obu tamten świat wyczerpał swoje tajemnice, musiał zamknąć się w obrazach o potężnej inwencji i nowatorstwie. Weszli na inne poziomy, doświadczyli „niebywałej łaski w cieniu rozplątanych słów”, jak pisał o artystach, którzy milkną poeta Jacques Faux. Obaj wykorzystali swój czas; czas, który w sztuce zawsze ma inny wymiar i znaczenie, obaj nadali swojej wizji siłę – de Chirico obrazu, Rimbaud słowa. Wizji, które w ich przypadku, wchodzą w tajemną korelację słów i obrazów.
Obraz Giorgio de Chirico zatytułowany Jasnowidz (znany też jako Prorok), datowany 1914-1915 prawdopodobnie został dedykowany Arthurowi Rimbaud.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Chirico i Rimbaud – zagadki twórczości - 13 grudnia 2019
- Chirico i Metzker – zagadki ulicy - 4 października 2019
- Francisco Goya. Okropności i szaleństwa - 14 kwietnia 2016
- Jerzy Nowosielski. Misterium przestrzeni - 24 października 2015
- Obrazy nocy - 2 października 2015
- Vittore Carpaccio „Dwie wenecjanki” lub „Kurtyzany” - 4 września 2015
- Wenecja. Wejście do labiryntu - 13 czerwca 2015
- Pejzaż wewnętrzny z okiem w tle - 13 maja 2015
- Krótki traktat atmosferyczny - 20 marca 2015
- Iluzja w sztuce – sztuka iluzji - 18 lutego 2015