Fra Filippo Lippi, Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem, ok. 1459
tempera, deska, 127 × 116 cm,
Gemäldegalerie, Berlin
Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem jest dziełem wizjonerskim, olśniewającym i nowatorskim. Fra Filippo Lippi przedstawił scenę Bożego Narodzenia w zaskakującej scenerii. Nie widzimy tam idyllicznej stajenki i żłobu w otoczeniu pasterzy i mędrców z darami. Malarz przedstawił to wydarzenie na tle mrocznego, leśnego pustkowia, wśród skał.
Zaskakująca sceneria sprawia, że obraz wyróżnia się na tle innych znanych nam wizerunków, ukazujących narodzenie Jezusa. Lippi pominął wiele konwencjonalnych szczegółów w swoim obrazie, nie umieścił na nim zwierząt, stajenki, a nawet Józefa. Stworzył nową, tajemniczą narrację, której sensu nie jesteśmy w stanie od razu odczytać. Dlaczego więc artysta uczynił surowy pejzaż miejscem radosnych narodzin? Jakie ukryte znaczenia skrywa dzieło?
Pierwotnie obraz znajdował się w Pałacu Medyceuszy we Florencji. Dziś jego miejsce zajmuje kopia.
W latach 40. XV wieku Florencja stanowiła najważniejszy ośrodek życia artystycznego w ówczesnym świecie. Była miastem większym od Londynu i w tamtych latach przeżywała czas ogromnego rozwoju. Przeznaczano znaczne sumy pieniędzy na rozbudowę Florencji. Szczególnie jedna budowla rzucała się w oczy – olbrzymi, jak na wiek XV, pałac, który miał się stać przyszłą siedzibą obrazu Fra Filippa Lippiego pt. Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem. Właścicielem budynku był najbogatszy i najpotężniejszy mieszkaniec Florencji, bankier Kosma Medyceusz.
Z zewnątrz pałac mógł świadczyć o władzy i pewności siebie, jednak jego właściciel był pełen niepokoju. Kosma bowiem prowadził, jak to wówczas określano, grzeszne życie – spłodził dziecko ze swoją służącą. Do tego pożyczał pieniądze z zyskiem, a w oczach Kościoła lichwiarstwo należało do najcięższych przewinień, za które trafiało się do piekła. Medyceusz zamartwiał się więc o swoją duszę, pokutując w sposób typowy dla bogaczy – finansował kolejne budowle i obrazy.
W głębi swojego nowego pałacu Kosma kazał wybudować pierwszą kaplicę domową w całej Italii. Chciał w ten sposób złożyć Bogu kosztowną ofiarę i przygotować miejsce, gdzie mógłby modlić się i pokutować. Chciał, aby ściany kaplicy zostały ozdobione freskami, w tym jego portretem. Najważniejszy jednak miał być ołtarz ozdobiony sceną narodzin Jezusa, jakiej dotąd nie widziano, odzwierciedlającą skrywane nadzieje i obawy Kosmy. Jego wizje musiał urzeczywistnić wybrany artysta.
Fra Filippo Lippi cieszył się już wówczas wielką sławą wśród najlepszych florenckich malarzy. Zwykł wielbić kobiece piękno nie tylko na obrazach, choć był mnichem zakonu karmelitów. Urodził się we Florencji, w 1406 roku. Jego ojciec był rzeźnikiem. W wieku 8 lat chłopiec został sierotą, więc umieszczono go w klasztorze karmelitów Santa Maria del Carmine we Florencji. Od najmłodszych lat przygotowywano go do roli zakonnika. Klasztor mógł być dobrym domem dla chłopca, przejawiającego artystyczne zdolności.
W latach 20. XV wieku ozdabiano freskami klasztorną kaplicę, Lippi na pewno podziwiał rezultat tych działań. Autorem fresków był Tommaso di Ser Giovanni di Simone, znany jako Masaccio. Miał wówczas 23 lata i był tylko 5 lat starszy od Lippiego. Dzieło Masaccia zrewolucjonizowało malarstwo, namalowane przez niego postacie sprawiały wrażenie żywych ludzi, targanych prawdziwymi emocjami. Freski Masaccia wywarły duży wpływ na mnicha, który zaczął zastanawiać się na nowym sposobem ukazywania ludzkich postaci przy wykorzystaniu światłocienia. We wczesnych dziełach Lippiego widać wyraźną inspirację twórczością Masaccia.
W wieku 30 lat braciszek Lippi opuścił klasztor i zaczął utrzymywać się z malowania, choć nadal pozostawał zakonnikiem. Z biegiem lat rosnąca sława malarza zbliżyła go do najważniejszego mecenasa sztuki w mieście, Kosmy Medyceusza, który zamówił u Lippiego Adorację ze św. Janem i św. Bernardem. Bogaty bankier zapłacił najpierw za namalowanie przyjemnych dla oka scen religijnych w swojej siedzibie. Na jednym z obrazów, znanym nam pod tytułem Siedmiu świętych, Lippi umieścił własny wizerunek pod postacią pokornego braciszka z tasakiem w głowie.
Lippiego otaczała sława mnicha, który lubił korzystać z życia, wiódł burzliwe życie, pod koniec lat 50. XV wieku wywołał niemały skandal. W tamtym czasie ozdabiał freskami kościół (dziś katedrę) św. Stefana w Prato. Codziennie odprawiał też mszę w miejscowym klasztorze żeńskim. Wypatrzył tam pewną urodziwą mniszkę i przekonał przeoryszę zakonu, by pozwoliła jego pięknej wybrance pozować do fresków. Niedługo potem mniszka uciekła z Lippim. Zbiegła zakonnica, Lukrecja Buti, liczyła wówczas tylko 20 lat. Całe miasto huczało od plotek, gdy uwiódł ją 50-letni Lippi. Owocem ich związku był syn Filippino, który później także został malarzem. O skandalu zrobiło się głośno we Florencji, ale Kosma uciszył plotki, ponieważ potrzebował Lippiego. Artysta wraz z Medyceuszem zaplanowali wygląd ołtarza. Dzieło o wyjątkowym, mistycznym charakterze miało odzwierciedlać i pogłębiać pokutny nastrój Kosmy.
Na obrazie Maryja Dziewica klęczy, spoglądając na Dzieciątko. Scena ukazująca Boże Narodzenie różni się od tych nam znanych. Tworząc obraz w kaplicy, Lippi korzystał z nauk świętej Brygidy Szwedzkiej, która w swoich wizjach zobaczyła przyjście Chrystusa na świat.
Lippi nie tylko ukazał Dzieciątko w niezwykły sposób – leżącego na ziemi, ułożonego jak przedmiot, o który można się potknąć, ale i jego otoczenie. Zamiast pastuszków i mędrców artysta namalował dwóch, skromnie ubranych świętych – Jana Chrzciciela, patrona Florencji, i świętego Bernarda z Clairvaux.
Jan Chrzciciel został ukazany jako kilkuletni chłopiec, odziany we włosiennicę. W dłoniach trzyma krzyż i szarfę z widocznym początkiem sentencji: „Ecce Agnus Dei, ecce qui tollit peccatum mundi” („Oto Baranek Boży, oto ten, który gładzi grzech świata”). Powyżej niego znajduje się święty Bernard, zakonnik cysterski, który patrzy na Maryję, pogrążony w rozmyślaniach. Święty wierzył w moc medytacji. Jego postać podpowiada, jak można interpretować obraz – nie tylko okiem, ale przede wszystkim sercem i umysłem.
W tej scenie zaskakuje nie tylko przedstawienie dwóch świętych, ale również umieszczenie w niej całej Trójcy Świętej – Boga Ojca, Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Całą Trójcę spaja i oświetla niebiańskie światło. Trudno znaleźć inny obraz z tamtego okresu, na którym ukazano całą Trójcę.
Adoracja ma również swoją mroczną stronę. Wokół Dzieciątka rosną kwiaty. Ich delikatny wygląd skrywa złowieszcze przesłanie – pięć płatków zapowiada pięć ran ukrzyżowanego Chrystusa. Na ziemi można dostrzec jeszcze szczygła, który żywi się nasionami ciernistych krzewów. Ptak jest symbolem męki Jezusa w cierniowej koronie.
Niepokojący jest także pejzaż. Namalowanie ciemnego, gęstego lasu było nowatorskim pomysłem Lippiego, ale nieprzypadkowym. W tamtym czasie mnisi zajmowali się karczowaniem lasów w okolicach Florencji i dostarczali do miasta drewno, którego używano później do budowy domów. W tle dzieła Lippiego można dostrzec wiele ściętych drzew, co z pewnością przywodziło na myśl Medyceuszowi słowa Jana Chrzciciela: Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień.
Słowa świętego wyraźnie przywołują ideę Sądu Ostatecznego, w czasie którego wysokie i dumne drzewa zostaną ścięte. Takim wysokim drzewem był sam Kosma Medyceusz.
W pejzażu pełnym symboli ofiary i pokuty obraz przekazuje najgłębszą prawdę duchową opowieści o Bożym Narodzeniu. Nie jest ono wydarzeniem radosnym i niewinnym – Bóg staje się bowiem człowiekiem, by umrzeć i swoją śmiercią odkupić grzechy świata. Ten ostateczny akt pokuty jest najdoskonalszym przykładem dla nękanego poczuciem winy Kosmy.
Lippi wiedział, że jego dzieło będzie znajdować się w wyjątkowej przestrzeni. W kaplicy pałacu Medyceuszy nie ma okien. Na obraz padało tylko światło świec, o czym świadczy drobny fragment obrazu – na szacie Maryi widać ślad zniszczenia pozostawiony przez płomień świecy.
Lippiemu udało się uporać z panującym w pomieszczeniu mrokiem przez wprowadzenie do działa blasku złota. Złoto nie pokrywa jednak dużych partii dzieła. Są złote aureole, zdobione rowkami i wgłębieniami, które odbijają światło pod różnym kątem, zależnie od pozycji widza i oświetlenia kaplicy. Pierwsi widzowie musieli być zachwyceni tym widokiem. Na obrazie można dostrzec także sygnaturę malarza, umieszczoną na trzonku siekiery.
Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem zawisła w kaplicy Medyceuszy w 1459 roku i niemal od początku stanowiła wzór do naśladowania. Obraz należał do tych najczęściej kopiowanych. Dopiero analiza kopii uświadamia oryginalność i wyjątkowość pełnego harmonii dzieła Lippiego. Nawet Michał Anioł chwalił styl Fra Filippo, a Leonardo da Vinci wykorzystał charakterystyczny pejzaż Adoracji w swoich dwóch obrazach przedstawiających Madonnę wśród skał.
Przez kilkanaście lat dzieło Lippiego zdobiło kaplicę Medyceuszy. W 1494 roku najbogatszy ród został wygnany z miasta przez Republikę Florencką, która sprzeciwiła się władzy Medyceuszy. Splądrowano wówczas ich pałac i skradziono wiele dzieł sztuki. Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem zawisła w kaplicy rządu Republiki. Zaledwie 20 lat później Medyceusze wrócili do Florencji, a mieszkańcy oddali zagrabione obrazy i rzeźby. Adoracja wróciła na swoje miejsce, gdzie pozostała przez kolejne 300 lat.
Dopiero na początku XIX wieku obraz Lippiego kupił bogaty kupiec angielski, mieszkający w Prusach, Edward Solly, który handlował drewnem na skalę światową. Przynosiło to ogromne zyski, dzięki czemu Solly mógł realizować swoją pasję – kolekcjonowanie dzieł wczesnego renesansu włoskiego. Stworzył zbiór liczący ponad 3000 dzieł. W jego pałacu, mieszczącym się w centrum Berlina, brakowało już miejsca na kolejne obrazy, więc wieszano je nawet w kuchni, przybudówkach lub opierano o ściany.
Początek XIX wieku sprzyjał kolekcjonerom sztuki włoskiej. Napoleon Bonaparte opanował Italię i nałożył wysokie podatki na najbogatsze rody, co zmusiło je do wyprzedawania swoich zbiorów dzieł sztuki. Takie obrazy jak Adoracja Lippiego można było kupić już za kilka funtów. W ten sposób dzieło florenckiego braciszka trafiło do Edwarda Solly’ego. Niedługo jednak trwało zadowolenie angielskiego kupca z powiększającej się kolekcji, bowiem Napoleon przyczynił się również do jego upadku. Bonaparte wprowadził blokadę morską w całej Europie, przez co Solly nie mógł już legalnie handlować. Próbował więc prowadzić handel okrężną drogą, co było bardzo ryzykowne. Na początku jego statkom udawało się omijać blokadę, dzięki czemu zyski Solly’ego wciąż rosły. W końcu jednak Duńczycy, sprzymierzeni z Napoleonem, zajęli statki handlarza. Ucierpiały na tym nie tylko interesy Solly’ego, ale również pruska gospodarka. Handlarz zaproponował władzom, że sprzeda państwu pruskiemu swoją kolekcję dzieł sztuki, wycenianą na pół miliona talarów. Budżet Prus wynosił wówczas 50 milionów, ale państwo odkupiło cały zbiór. Solly uratował swoje interesy, a Prusy mogły poszczycić się pokaźną kolekcją dzieł sztuki. Adoracja ze św. Janem i św. Bernardem po raz pierwszy została wystawiona na widok publiczny – w Nowym Muzeum Królewskim w Berlinie, gdzie pozostała do drugiej wojny światowej.
W 1940 roku, kiedy w Europie toczyła się wojna, władze hitlerowskich Niemiec wdrożyły starannie opracowany plan ochronny swoich skarbów. Szczególnie ceniono renesansowe obrazy, w tym Adorację, którą określano mianem „dzieła niezastąpionego”. Najbezpieczniejszym miejscem w Berlinie były wieże artylerii przeciwlotniczej.
Miały betonowe ściany o grubości ponad 3 metrów. Nie mogła ich zniszczyć bomba. To była znacznie lepsza i bezpieczniejsza kryjówka niż bankowe skarbce. Przez 5 lat Adoracja wraz z innymi skarbami sztuki spoczywała w wieży przeciwlotniczej.
W 1945 roku Berlin kapitulował, więc Hitler wydał rozkaz ewakuacji dzieł. Ukryto je w kopalni soli w Merkers-Kieselbach. Skarby, ukryte w 1200 skrzyniach, zostały tam odnalezione przez amerykańskich żołnierzy w kwietniu 1945 roku.
Władze amerykańskie uznały obrazy za reparacje wojenne i nakazały przetransportowanie dzieł do Stanów Zjednoczonych. Amerykańscy żołnierze jednak odmówili wykonania zadania, uznając, że nie mogą dokonać grabieży podobnej do tej, której dopuścili się Niemcy. Dopiero pod groźbą sądu wojskowego Obrońcy Skarbów ugięli się i wybrali 202 najcenniejsze obrazy, które przewieziono do Waszyngtonu. Wśród nich była również Adoracja Lippiego.
Światowa opinia publiczna zwróciła się przeciwko Amerykanom, oskarżając ich o przywłaszczenie. Ze względu na krytykę nie można było zorganizować stałej ekspozycji. Dzieła sztuki zawisły więc w podziemnych kryptach Galerii Narodowej w Waszyngtonie. Po czterech latach podjęto decyzje o odesłaniu zbiorów do Niemiec, ale najpierw zorganizowano objazdową wystawę, na której pokazano przywłaszczone obrazy. Zainteresowanie ekspozycją było ogromne, obejrzało ją ponad 10 milionów osób.
W 1949 roku Adoracja, wraz z innymi skarbami, wróciła do Niemiec. W podzielonym Berlinie znajdowała tymczasowe schronienie w różnych miejscach, dopóki nie wybudowano Nowej Galerii Malarstwa, gdzie można ją podziwiać do dziś w specjalnie zaprojektowanej sali.
A w Galerii Uffizi we Florencji możemy obejrzeć podobne, lustrzane odbicie tego motywu również namalowane przez Fra Filippo Lippiego. Dla kogo powstało i jaka jest jego historia… to już opowieść na zupełnie nowy artykuł…
Bibliografia:
Beckett W., Historia malarstwa. Wędrówki po historii sztuki zachodu, Warszawa 1996.
Jankowiak-Konik B., Historia malarstwa. Jak czytać obrazy, Poznań 2010.
Leksykon malarstwa od A do Z, red. S. Gibka, Warszawa 1992.
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Chemnitz jako Europejska Stolica Kultury 2025 roku z dużą ilością dobrej sztuki - 7 grudnia 2024
- Malowanie dla Mengelego. Poruszająca historia Diny Gottliebovej-Babbitt - 10 listopada 2024
- Édouard Manet „Balkon” - 1 sierpnia 2024
- Witkacy „Portret Ireny Krzywickiej” - 20 lipca 2024
- Claude Monet. 7 faktów o tym artyście, o których nie mieliście pojęcia - 23 czerwca 2024
- Od ubrania do tożsamości. Moda w obrazach Johna Singera Sargenta - 20 czerwca 2024
- Wyjątkowy jubileusz: 250. urodziny Caspara Davida Friedricha - 19 maja 2024
- Caspar David Friedrich – mistrz nastrojowego pejzażu - 6 maja 2024
- Joaquín Sorolla „Spacer brzegiem morza” - 8 marca 2024
- Pionierka architektury modernistycznej – Barbara Brukalska - 3 marca 2024
W artykule jest chyba lapsus gdy mowa o “autorytecie” Kosmy.