Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Portret Ireny Krzywickiej, 1928
pastel, papier, 63 × 47 cm,
Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku
W 1925 roku Witkacy porzuca malarstwo olejne, tym samym rezygnując z tworzenia sztuki „czystej”. Zamierza ograniczyć się wyłącznie do malowania portretów. Otwiera nawet jednoosobową Firmę Portretową „S. I. Witkiewicz” – pomysł na jej założenie prawdopodobnie zaczerpnął z opowiadania Trzecia godzina Romana Jaworskiego z 1908 roku1. Reakcje na tę – dość niezwykłą – decyzję są różne. Jedni krytycy ganią artystę za „zdradę sztuki i preferowanie komercyjnych interesów”2, inni przyjmują „powołanie Firmy Portretowej z entuzjazmem”3. Niektórzy zastanawiają się, co skłoniło Witkacego do zrezygnowania z malarstwa sztalugowego na rzecz masowego tworzenia portretów na zawołanie i od ręki. Powód wydaje się dość pospolity: artysta mierzy się ze sporymi problemami finansowymi, o czym zresztą pisze w listach do rodziny i przyjaciół4. Płótna i farby są drogie, a portrety może malować pastelami na papierze, co też zamierza robić.
Galeria postaci
W dwudziestoleciu międzywojennym popularność Witkacego jest ogromna. Edyta Gałuszkowa-Sicińska, polska tłumaczka, ponad dwadzieścia lat później napisze we Wspominkach o Witkacym, że „podczas sezonu w Zakopanem każdy, kto tylko parał się mniej lub więcej udolnie piórem czy pędzlem, uważał sobie za obowiązek odwiedzić i poznać Witkaca”5. Klienci artysty, marzący o własnym pastelowym portrecie, wywodzą się z „szeroko pojętych kręgów tzw. klasy średniej. Często są to przedstawiciele górnych jej warstw, którzy nadawali ton ówczesnej snobistycznej kulturze, wytwarzali powielane następnie powszechnie modele zachowań”6. Witkacy maluje więc ministrów, bogatych finansistów, fabrykantów, kupców, ale też przedstawicieli wolnych zawodów i „inteligencji twórczej”.
Lubi uwieczniać także swoich przyjaciół i nowo poznane osoby, zwłaszcza podczas towarzyskich spotkań lub „orgii”, czyli kolacji z alkoholem, które na jego prośbę organizuje przyjaciel, zakopiański lekarz Teodor Białynicki-Birula.
„Trzeba wiedzieć, że w czasie «orgii» […] Witkacy zwykle robił kilkanaście portretów, jeden za drugim. «Modele» wybierał sam, wołając: Ten a ten (albo ta a ta) na warsztat!”7
– będzie później wspominał Białynicki-Birula.
Podczas jednego z takich spotkań towarzyskich Witkacy poznaje dzięki Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu Irenę Krzywicką, jedną z czołowych skandalistek dwudziestolecia międzywojennego. Postanawia namalować jej portret. Ostatecznie tworzy cztery, zaczyna nawet piąty, jednak nie kończy go – Krzywicka zapomina się podczas tworzenia podobizny, nieopatrznie wypowiada jakąś uwagę, a „wszelka krytyka ze strony klienta – jak głosi regulamin Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz” – jest wykluczona absolutnie”8! Witkacy ze złości gniecie arkusz zielonkawego brystolu i ciska go w kąt9.
Pisarka, feministka, gwiazda salonów
Nietuzinkowa postać z tej Ireny Krzywickiej. Już w dwudziestoleciu międzywojennym kpią z niej, że „zdobyła świat pod-Boyem”, co jest raczej mało oryginalnym nawiązaniem do jej romansu ze słynnym tłumaczem, krytykiem i eseistą. Ironiczne komentarze, docinki, plotki czy wręcz obelgi nie wywierają zbyt wielkiego wrażenia na Krzywickiej. Ona po prostu żyje po swojemu. Pisze i mówi o tym, co uważa za słuszne. Walczy o najważniejsze kwestie społeczne, na sercu leży jej szczególnie dobro kobiet – dopomina się o dostęp do środków antykoncepcyjnych i legalnych aborcji, angażuje się również w edukację seksualną. Wraz z Boyem zakłada nawet w 1931 roku Poradnię Świadomego Macierzyństwa (pierwszą w Polsce!). Dla niej nie ma żadnych tematów tabu – jako reporterka relacjonuje głośny proces przeciwko Ricie Gorgonowej, oskarżonej o morderstwo młodziutkiej dziewczyny, i pisze powieść Pierwsza krew, w której porusza kwestię dojrzewania. A do tego jest stałą publicystką „Wiadomości Literackich”, tłumaczy Herberta George’a Wellsa i George Sand. Bryluje w środowisku literackim jako znana osobistość, elegancka, modnie ubrana i uczesana. Z pewnością nie jest tylko kochanką Boya.
Początek
Zacznijmy od początku. Irena Krzywicka, z domu Goldberg, przyszła na świat 28 maja 1899 roku w Jenisejsku, na dalekiej Syberii. Jej rodzice zostali tam zesłani na pięć lat za przynależność do ruchów socjalistycznych. Wywodzili się ze spolonizowanej inteligencji żydowskiej, więc rodzinnym językiem Ireny był polski. Po powrocie z zesłania zamieszkali w Warszawie – ojciec Ireny studiował tam wcześniej medycynę, a jej matka stomatologię. Irena też odebrała staranne wykształcenie: ukończyła prestiżową pensję dla panien, a później została studentką polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. W trakcie studiów zadebiutowała na łamach miesięcznika młodzieży akademickiej „Pro Arte et Studio”, którym kierował przyszły założyciel „Wiadomości Literackich” – Mieczysław Grydzewski.
W 1923 roku Irena wyszła za mąż za swojego przyjaciela, Jerzego Krzywickiego, syna wybitnego socjologa i profesora Uniwersytetu Warszawskiego, Ludwika. Choć małżeństwo z Jerzym było zawarte raczej z rozsądku, pod koniec życia Irena powie, że bardzo kochała męża – i równocześnie kochała Boya.
„Kochałam jednocześnie dwóch mężczyzn, co było dużym konfliktem w moim życiu. Bardzo kochałam mego męża, ale jednocześnie kochałam Boya. Póki to trwało, było ważne, ale jak minęło, w ogóle przestałam o tym myśleć. Z nich dwóch częściej wspominam męża, Boya mniej, a właśnie tego «rodzonego męża»”10.
Dwie miłości
Małżeństwo Krzywickich jest „otwarte” – małżonkowie niemal od razu dają sobie wzajemne przyzwolenie na relacje pozamałżeńskie. Pierwsza z tej swobody korzysta Irena – podczas pobytu we Francji w 1925 roku poznaje niemieckiego poetę i dramaturga, Waltera Hasenclevera, na stałe mieszkającego w Paryżu, z którym wyjedzie na Korsykę.
„Walter był bardzo atrakcyjny, miły i dowcipny, miał przy tym taki osobliwy rodzaj fantazji, właściwy poetom – przyzna Irena po latach w swoich Wyznaniach gorszycielki. – Bardzo prędko wyznał mi miłość i zaproponował wspólny wyjazd na Korsykę. Oto nareszcie przyszła do mnie przygoda, o jakiej marzyłam, i w dodatku w takiej dekoracji, o jakiej marzyć nawet nie mogłam. Byłam olśniona. Nie mogę powiedzieć, aby kochała Waltera, ale byłam w nim zadurzona”11.
Prawdziwa miłość jednak dopada Krzywicką, gdy poznaje starszego o dwadzieścia pięć lat Tadeusza Boya-Żeleńskiego. W 1927 roku jest w ciąży z pierwszym synem, Piotrusiem, i pisze już dla „Wiadomości Literackich”. Redaktor Grydzewski zleca jej przeprowadzenie wywiadu ze znanym tłumaczem z francuskiego i krytykiem. Po rozmowie Irena, choć nie chce się do tego przyznać, czeka na telefon od Boya. Ten dzwoni dopiero kilka miesięcy później. Umawiają się na kawę, potem na spacer. Nie kryją się ze swoją zażyłością – zresztą nie muszą. Zarówno małżeństwo Krzywickich, jak i Żeleńskich jest „otwarte”. W życiu Boya było już wiele partnerek, a i jego żona, Zofia, również miewa romanse, m.in. z Witkacym.
Feministyczne pisanie
Na przełomie lat 20. i 30. XX wieku Krzywicka cieszy się już sporą popularnością. Najbardziej realizuje się w publicystyce – nie tylko na łamach „Wiadomości Literackich” (jej teksty bardzo często są drukowane na pierwszej stronie), lecz także „Kultury”, „Pionu”, „Echa Społecznego”. Jest recenzentką teatralną, ale porusza również niewygodne tematy, które do tej pory uważano za zbyt „wstydliwe” bądź kontrowersyjne, by się nimi zajmować. Ona bez skrępowania pochyla się zwłaszcza nad kobiecymi sprawami – otwarcie pisze o potrzebach seksualnych kobiet i świadomym macierzyństwie. W 1932 roku w „Wiadomościach Literackich” publikuje felieton Sekret kobiety, w którym zwraca uwagę na zmowę milczenia wokół problemów związanych z cyklem biologicznym kobiety. Zgorszeni są i mężczyźni, i kobiety. A to nie pierwszy raz, gdy Krzywicka sięga po temat szczególnie „drażliwy”. Dwa lata wcześniej napisała swoją pierwszą powieść, którą zatytułowała Pierwsza krew. Możemy sobie tylko wyobrazić, jakie poruszenie wywołała taka książka – i jeszcze ten tytuł. Nawet w swobodnym dwudziestoleciu międzywojennym taka dosadność nie zawsze jest łaskawie odbierana.
„Historia dorastania i odkrywania własnej seksualności przez trójkę nastolatków była czymś nowym w literaturze polskiej, A jeszcze bardziej szokował tytuł, nikt dotychczas nie odważył się w ten sposób nazwać utworu literackiego. Sprawy menstruacji i cyklu kobiecego stanowiły tabu, złośliwie mówiono więc, że Irena «ma krew na rękach» i «wymachuje majtkami jak sztandarem»”12.
Jednym z największych osiągnięć Krzywickiej jest założenie wraz z Boyem – z wykształcenia lekarzem – Poradni Świadomego Macierzyństwa na warszawskim Lesznie. Krzywicka głośno mówi o konieczności dostępu do bezpiecznej antykoncepcji oraz aborcji i liczy, że dzięki jej przedsięwzięciu spadnie liczba nielegalnie przeprowadzanych „skrobanek”, w wyniku których życie traci wiele kobiet. Niestety placówka szybko zostaje zamknięta.
„Poradnia […], gdzie pracowali honorowo wybitni lekarze, gdzie nie było mowy o skrobankach, tylko o zapobieganiu ciąży i leczeniu bezpłodności, nie miała zbytniego powodzenia. Kobiety bały się i wstydziły z niej korzystać. Ta instytucja spotkała się w Polsce jedynie z potępieniem i drwinami, które bywały najdotkliwsze”13
– wspomni wiele lat później Krzywicka.
Głównym powodem zamknięcia poradni jest brak funduszy, wsparcia jakiejś większej organizacji czy jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa. Na wizytę u prywatnego ginekologa mogą sobie pozwolić tylko zamężne kobiety, a Krzywickiej tak bardzo zależy, aby dostęp do opieki medycznej miały przede wszystkim kobiety uboższe, często wychowujące liczne potomstwo.
Co widzi Witkacy?
Działalność publicystyczna, literacka i społeczna sprawiają, że Krzywicka jest rozpoznawalna. W „Wiadomościach Literackich” jej nazwisko i zdjęcia pojawiają się „obok wierszy Staffa, Tuwima, Słonimskiego, Broniewskiego, prozy Schulza i Dąbrowskiej”14. Obraca się w kręgu najsłynniejszych ówczesnych osobistości, niektórych poznaje dzięki Boyowi. To właśnie w jego domu zostaje zapoznana z Witkacym. Pierwszy raz spotkała go wiele lat wcześniej. Gdy miała około dziewięciu lat, pojechała z matką do Zakopanego – tam na ulicach widywała „wspaniałego wielkoluda”15.
„[…] byłam małą dziewczynką, więc przede wszystkim rzuciło mi się w oczy to, co było najbliżej: grube, potężne łydy w obcisłych pończochach, potem dopiero spodnie-pumpy, tors «mocarny» […] i dopiero twarz. Twarz przepiękna, o ponurym spojrzeniu przepaścistych oczu i rysach pozostawiających niezatarte wspomnienie. Był to Witkacy, podówczas młody chłopak. Nie wiedziałam wtedy, że go poznam, że będzie mnie portretował”16.
Witkacy i Krzywicka zostają sobie przedstawieni najprawdopodobniej w 1928 roku, na co wskazują daty na wszystkich czterech portretach Ireny namalowanych przez Witkacego. Krzywicka, choć przyznaje, że jest on „jedną z najwybitniejszych i najosobliwszych postaci tego okresu”, nie boi się spojrzeć na niego krytycznie. W swoich Wyznaniach gorszycielki stwierdzi:
„Był typowym cyganem, nieprzywiązującym wagi ani do pieniędzy, ani do żadnych dóbr tego świata. […] Kapryśny, nieznośny, ogromnie dowcipny, bez poczucia czasu ani norm dobrego wychowania, był maniakalnie dokładny, jeżeli chodziło o jego portrety. Nie wolno się było spóźnić na seans bodaj o minutę. Modelowi swojemu (czy raczej ofierze) wręczał statut: […] nie wolno było się ruszać, kręcić, mówić, a po skończonym seansie ani chwalić, ani ganić wykonanej pracy. Czasem za owe portrety przyjmował pieniądze, częściej nie. Lekceważył modela i dawał mu to odczuć”17.
Jak wspominano, Witkacy maluje cztery portrety Krzywickiej, jeden po drugim. Zabiera się też za piąty, ale nieuważna Irena pozwala sobie na jakiś komentarz, co jest niezgodne z tak pieczołowicie opracowanym przez Witkacego regulaminem jego Firmy Portretowej, i artysta ciska robotę w kąt.
Zaskakujące jest to, że cztery wizerunki Krzywickiej, które powstały niemal w tym samym czasie – w listopadzie 1928 roku – niewiele łączy, tak jakby przedstawiały różne kobiety, ewentualnie tę samą, ale w różnych okresach życia. Co wpłynęło na taki efekt? Najwłaściwszą odpowiedzią wydaje się: styl artystyczny Witkacego. W regulaminie swojej Firmy Portretowej opisał oferowane przez siebie typy portretów, określając je literami od A do E. Nie wszystkie typy miały wiernie przedstawiać portretowaną osobę – niektóre miały być z zamierzenia tylko karykaturą, wizerunkiem zinterpretowanym przez artystę.
Podczas malowania portretów Witkacy dawał sobie przyzwolenie na dowolną „interpretację psychologiczną” – i może to właśnie umiejętność patrzenia na tę samą osobę z różnych perspektyw sprawiła, że portrety Krzywickiej, choć tworzone w tym samym czasie, tak różnią się między sobą.
Pierwszy portret Ireny – typ A – jest najrealistyczniejszy, wedle regulaminu „najbardziej wylizany”.
Uwieczniona młoda kobieta patrzy dużymi ciemnymi oczami wprost na widza. Ma wyraźnie zarysowane ciemne brwi i kształtne usta. Z całej jej postaci bije spokój i pewność siebie. Przez ramię ma przewieszony czerwony szal, którym otula się również na drugim portrecie – tym razem namalowanym w typie E.
Portret typ E:
Według regulaminu Firmy Portretowej Witkacego portret typu E zakładał „dowolną interpretację psychologiczną, według intuicji firmy”. Przedstawiona kobieta przypomina starszą wersję bohaterki pierwszego wizerunku. Podobieństwo podkreślają te same gęste brwi, nos, ładnie zarysowane usta i sposób uczesania. Zastanawiające jest tylko to, dlaczego Witkacy postanowił tak wyraźnie postarzyć swoją modelkę. Czy tego konkretnego dnia, gdy pozowała do portretu, wydawała się bardziej zmęczona, zmartwiona, przygnębiona bądź przytłoczona? Właśnie w taki sposób artysta uwiecznił Irenę. Podobna melancholia wybrzmiewa z trzeciego portretu w typie D.
Witkacy wymyślił, że malując portret typu D, będzie sobie pozwalał na „subiektywną charakterystykę modela”, a także „spotęgowania karykaturalne tak formalne jak psychologiczne”. Nie wykluczał także „kompozycji abstrakcyjnej”.
Mimo regulaminowych założeń trzecia podobizna Krzywickiej nie wydaje się szczególnie karykaturalna – uwagę zwracają jedynie nienaturalnie powiększone, smutne oczy. Za najbardziej odrealniony portret pisarki można uznać za to wizerunek czwarty, w typie B.
Ukazana z profilu twarz Krzywickiej zdaje się unosić w kłębach nieokreślonego szarego dymu. W tle majaczy jakby wybuchający wulkan – czyżby była to sugestia do zawodowej i społecznej działalności Krzywickiej, która nie bała się poruszać kontrowersyjnych tematów, a tym samym niejednokrotnie szokowała i oburzała? O kłębach dziwnego dymu wypowiedziała się nawet sama pisarka:
„We wszystkich jego portretach głowy są otoczone jakąś dziwną «aurą», jakimś osobliwym «parowaniem», smugami, płomykami, mgłami, cieniami, które artysta rzekomo widział dokoła swoich modeli. Krążyła nawet legenda, że widuje on czasem aurę specjalną i że człowiek z taką aurą wkrótce umiera. Gadki takie bardzo pasowały do jego satanicznej pozy”18.
I intryguje tylko, jakby wyglądał ten piąty portret, gdyby został dokończony…
Zmierzch
II wojna światowa wyjątkowo okrutnie doświadczyła Irenę Krzywicką. Jako Żydówka musiała się ukrywać pod fałszywym nazwiskiem. Jej mąż, Jerzy, został zmobilizowany i wyruszył na front jako porucznik rezerwy. Prawdopodobnie zamordowali go Sowieci wraz z innymi wojskowymi w Katyniu w 1940 roku. Boy jeszcze na początku września 1939 roku wyjechał do Lwowa, tam zginął z rąk nazistów. W 1941 roku Niemcy zamordowali polskich naukowców i wykładowców uczelni lwowskich, w tym Tadeusza. Podczas wojny Krzywicka straciła także starszego syna, Piotra, który zmarł po krótkiej chorobie. Miał zaledwie kilkanaście lat. Po wojnie los również nie szczędził Ireny – jej młodszy syn, Andrzej, zachorował na polio.
„Od tego czasu w życiu Ireny Krzywickiej wszystko zostało podporządkowane walce o normalną egzystencję syna. Walce mozolnej i zwycięskiej, którą wielu uważa za jej największą powojenną zasługę”19.
Andrzej przeżył, później został uznanym fizykiem. Irena po wojnie krótko pracowała jako attaché kulturalny w ambasadzie polskiej w Paryżu. Na pewien czas wróciła jeszcze do Polski, pod koniec lat 40. XX wieku współpracowała z „Rzeczpospolitą”, a na początku lat 60. – z „Robotnikiem”. W 1964 roku wyjechała do Francji i osiadła tam na stałe. Zmarła 12 lipca 1994 roku w Bures-sur-Yvette pod Paryżem. Przeżyła dziewięćdziesiąt pięć lat.
23 lutego 2024 roku w Białym Spichlerzu odbył się „Zjazd rodzinny u Witkacego”, podczas którego odsłonięte zostały dwa nowe nabytki w kolekcji dzieł malarza zakupione dzięki wsparciu finansowemu Samorządu Województwa Pomorskiego oraz Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Więcej informacji »
Bibliografia:
1. Koper S., Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2011.
2. Krzywicka I., Wyznania gorszycielki, oprac. A. Tuszyńska, Warszawa 1996.
3. Piotrowski P., Metafizyka obrazu. O teorii sztuki i postawie artystycznej Stanisława Ignacego Witkiewicza, Poznań 1985.
4. Regulamin Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz”, witryna internetowa Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, https://muzeum.slupsk.pl/zbiory/witkacy/regulamin-firmy-portretowej-s-i-witkiewicz.
5. Sztaba W., Gra ze sztuką. O twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza, Kraków 1982.
6. Tuszyńska A., Krzywicka. Długie życie gorszycielki, Kraków 2009.
7. Żakiewicz A., Witkacy. 1885–1939, Warszawa 2006.
- A. Żakiewicz, Witkacy. 1885–1939, Warszawa 2006, s. 53. ↩
- P. Piotrowski, Metafizyka obrazu. O teorii sztuki i postawie artystycznej Stanisława Ignacego Witkiewicza, Poznań 1985, s. 100. ↩
- Ibidem. ↩
- A. Żakiewicz, op. cit. ↩
- E. Gałuszkowa-Sicińska, Wspominki o Witkacym, „Głos Plastyków” R. 8, grudzień 1947, s. 34. ↩
- P. Piotrowski, op. cit., s. 106. ↩
- B. Zgodzińska, Kolekcja Teodora Białynickiego-Biruli, w: „Witkacy” nr 1, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, s. 11. ↩
- Regulamin Firmy Portretowej „S. I. Witkiewicz”, witryna internetowa Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, https://muzeum.slupsk.pl/zbiory/witkacy/regulamin-firmy-portretowej-s-i-witkiewicz (dostęp: 10.05.2024). ↩
- I. Krzywicka, Wyznania gorszycielki, oprac. A. Tuszyńska, Warszawa 1996, s. 301. ↩
- A. Tuszyńska, Krzywicka. Długie życie gorszycielki, Kraków 2009, s. 34–35. ↩
- I. Krzywicka, op. cit., s. 164. ↩
- S. Koper, Wpływowe kobiety Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 2011, s. 174. ↩
- I. Krzywicka, op. cit., s. 242. ↩
- A. Tuszyńska, op. cit., s. 19. ↩
- I. Krzywicka, op. cit., s. 34. ↩
- Ibidem. ↩
- Ibidem, s. 299–300. ↩
- Ibidem, s. 301. ↩
- A. Tuszyńska, op. cit., s. 319. ↩
A może to Cię zainteresuje:
- Chemnitz jako Europejska Stolica Kultury 2025 roku z dużą ilością dobrej sztuki - 7 grudnia 2024
- Malowanie dla Mengelego. Poruszająca historia Diny Gottliebovej-Babbitt - 10 listopada 2024
- Édouard Manet „Balkon” - 1 sierpnia 2024
- Witkacy „Portret Ireny Krzywickiej” - 20 lipca 2024
- Claude Monet. 7 faktów o tym artyście, o których nie mieliście pojęcia - 23 czerwca 2024
- Od ubrania do tożsamości. Moda w obrazach Johna Singera Sargenta - 20 czerwca 2024
- Wyjątkowy jubileusz: 250. urodziny Caspara Davida Friedricha - 19 maja 2024
- Caspar David Friedrich – mistrz nastrojowego pejzażu - 6 maja 2024
- Joaquín Sorolla „Spacer brzegiem morza” - 8 marca 2024
- Pionierka architektury modernistycznej – Barbara Brukalska - 3 marca 2024