Diego Velázquez, Portret papieża Innocentego X, ok. 1649–1650,
olej, płótno, 141 × 119 cm,
Galleria Doria Pamphilj, Rzym
„Troppo vero!” (czyli: „Zbyt prawdziwy!”) – miał wykrzyknąć papież Innocenty X po ujrzeniu swojego portretu namalowanego przez Diego Velázqueza. To oczywiście tylko anegdota, z pewnością można jednak stwierdzić, że dziś znacznie mniej uwagi poświęca się temu obrazowi niż w XVI wieku, a zachwyt kierujemy raczej w stronę innych dzieł Velázqueza – Panien dworskich, Prządek, Wenus z lustrem czy Chrystusa w domu Marty i Marii.
W literaturze poświęconej sztuce ten obraz najczęściej pojawia się w kontekście XX-wiecznej serii studiów Francisa Bacona – pastiszy czy trawestacji hiszpańskiego pierwowzoru. Dobrze by było przyjrzeć się jednak bliżej oryginałowi Velázqueza, choć już teraz mogę zdradzić, że i o baconowskim Studium portretu papieża Innocentego X będzie można za jakiś czas na Niezłej Sztuce przeczytać!
Diego Rodríguez de Silva y Velázquez, bo tak brzmiało pełne imię i nazwisko słynnego malarza (w Hiszpanii do dziś w chwili narodzin dziecko otrzymuje dwa nazwiska – pierwsze po ojcu, a drugie po matce), urodził się w Sewilli w południowej Hiszpanii w 1599 roku, jako pierwsze dziecko João Rodrigueza de Silvy i Jerónimy Velázquez. Z kościelnych dokumentów wiemy, że ochrzczono go 6 czerwca, więc zapewne ten letni miesiąc można przyjąć za datę urodzin malarza. 1599 rok to w ogóle był szczęśliwy rok dla sztuki. W marcu urodził się flamandzki malarz odnoszący później sukcesy w Anglii, Anton van Dyck, a we wrześniu architekt Francesco Borromini, wraz z Gian Lorenzo Berninim ważna postać barokowej architektury.
Zanim i Velázquez stał się czołową postacią sztuki, malarskiego fachu uczył się w Sewilli u Francesca Pacheco (którego córkę poślubił w 1618 roku). W jego pierwszych obrazach widoczna jest inspiracja sztuką włoską, w szczególności malarstwem Caravaggia, którego manierę poznał z dzieł jego naśladowców. Podstawą malarstwa Velázqueza w tym okresie były obrazy typu bodegón, czyli po prostu martwe natury z jedzeniem lub obrazy rodzajowe we wnętrzach i anturażu kuchennym. Velázquez bardzo szybko wyrobił sobie markę i kiedy zmarł nadworny malarz króla Filipa IV, w 1623 roku wyjechał do Madrytu na zaproszenie królewskiego kapelana, aby namalować na próbę portret monarchy. Usatysfakcjonowany pierwszym wizerunkiem król sprowadził do Madrytu Velázqueza wraz z rodziną. To z tym miastem, położonym na górzystym terenie w centralnej, spieczonej słońcem Hiszpanii na całe życie zwiąże się Diego, pozostając przede wszystkim utalentowanym dworzaninem Filipa IV. Madryt będzie opuszczał tylko na czas podróży do fascynującej go Italii.
Pierwszą z takich wypraw odbył w 1629 roku. Dzięki wstawiennictwie Rubensa, który przebywał w Madrycie w 1628 roku, Velázquez dostał od króla pozwolenie na aż półtoraroczny Grand Tour, podczas którego odwiedził między innymi Wenecję, Neapol i Rzym. Do Hiszpanii Velázquez wrócił na początku 1631 roku, a efektem podróży jest rozjaśniona paleta, inspiracja sztuką włoskiego renesansu oraz antyku, czego świadectwem jest chociażby namalowana po powrocie do kraju Kuźnia Wulkana. Dopiero jednak druga podróż do Włoch, odbyta aż osiemnaście lat później, stanie się, dla samego Velázqueza i historii sztuki kluczowa.
1649 rok – wtedy Diego Velázquez wyrusza w podróż do Italii, już nie jako dwudziestoparoletni młodzian, ale pięćdziesięciolatek z życiowym doświadczeniem i udaną karierą malarską, uznany członek dworu królewskiego, artysta u szczytu swoich możliwości. O pozycji Velázqueza świadczy fakt, że niedługo przed drugą podróżą do Włoch namalował swój pierwszy akt kobiecy, a w zasadzie pierwszy akt kobiecy w sztuce hiszpańskiej! Mowa oczywiście o Wenus z lustrem.
Tylko dzięki protekcji dworu królewskiego Velázquezowi udało się uniknąć sądu hiszpańskiej Inkwizycji za ten „niemoralny” obraz. To dzieło to jednak nic innego jak dialog z mistrzami włoskiego renesansu – najsłynniejsze kobiece akty powstawały przecież w Wenecji: Śpiąca Wenus Giorgiona, Wenus z Urbino czy Danae Tycjana. Także i druga podróż do Włoch przyniesie hiszpańskiemu malarzowi sporo inspiracji, cel jego wyprawy jest jednak inny niż za pierwszym razem – wyjeżdża na polecenie króla, aby kupić dzieła sztuki do jego kolekcji, która mają udekorować nowo odrestaurowany pałac królewski.
Z Malagi Velázquez popłynął do Genui, a stamtąd podążył prosto do Wenecji. Z relacji hiszpańskiego ambasadora wiemy, że w stolicy Serenissimy („Serenissima” znaczy „Najjaśniejsza”, tak nazywano Republikę Wenecką) zakupił kilka obrazów Tintoretta, Veronesa i Tycjana. Następnie udał się do Parmy, aby obejrzeć freski Correggia, artysty szczególnie lubianego przez króla. W Modenie próbował namówić księcia Francesca I d’Este, aby odsprzedał mu dzieło właśnie tego malarza, a potem spędził dużą część czasu w Neapolu, gdzie spotkał się ze swoim rodakiem i kolegą po fachu, Jusepe de Riberą. Do Rzymu, wówczas prawdziwej stolicy artystycznego świata, przybył dokładnie 10 lipca 1649 roku i pozostał tam przez ponad rok. Inspirująca atmosfera Rzymu sprawiła, że dorobek Velázqueza powiększył się wówczas o kilka krajobrazów miasta, a przede wszystkim o wysokiej jakości portrety, głównie papieskich współpracowników. Najważniejszym dziełem spośród tego okresu pozostaje oczywiście Portret papieża Innocentego X.
„Troppo vero!” – miał wykrzyknąć papież Innocenty X na widok swojego malowanego wizerunku według anegdoty opowiedzianej na początku XVIII wieku przez historyka sztuki hiszpańskiej, Antonio Palomina y Velasca. Wedle tej samej historii miał być także początkowo bardzo niechętny pomysłowi pozowania do portretu hiszpańskiemu malarzowi, a przekonać go miały dopiero inne obrazy Velázqueza przedstawiające członków jego świty, a także portret Juana de Pareja, niewolniczego asystenta i ucznia Diego Velázqueza, któremu artysta dał wolność niedługo po namalowaniu portretu, w 1654 roku. Według relacji historyka Palomina (opartej na relacji z pierwszej ręki flamandzkiego malarza Andreasa Schmidta) obraz miał absolutnie zachwycić środowisko rzymskich artystów, kolekcjonerów i miłośników sztuki. Czy ten portret istotnie miał być wprawką przed ważnym zleceniem, próbą dowiedzenia swoich umiejętności? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Portret Juana de Pareja jest jednak ważną częścią twórczości Velázqueza – jest to jedyny portret osoby, z którą łączyły go intymne, przyjacielskie relacje, a nie oficjalne zobowiązania.
W Portrecie papieża Innocentego X ten oficjalny chłód uderza na pierwszy rzut oka, choć nie jest to zupełnie standardowy portret. Papież siedzi rozparty w fotelu, przesunięty trochę na lewo od centrum obrazu. Jego fotel, zdobiony złotymi ornamentami, obity krwistoczerwoną tkaniną, wydaje się twardy, swoją konstrukcją wymuszający na użytkowniku pozycję na baczność. Wyprostowany papież, na tle czerwonego adamaszku, z rękoma ułożonymi na oparciach fotela wydaje się czuć pewnie i na swoim miejscu. I słusznie – w momencie malowania portretu Giovanni Battista Pamphilj był głową Kościoła od sześciu lat i miał nią pozostać przez kolejne pięć. Na portrecie papież jest ucieleśnieniem władzy.
Mucet i camauro
Ubrany jest w tradycyjną białą komżę, na nią ma narzucony czerwony mucet, a na głowie – czerwone camauro. Czerwień to przecież kolor władzy, nie tylko w Kościele. Dominująca poza papieża i spojrzenie sprawiają, że nie śmiemy wątpić w jego autorytet i wpływy. Jego czoło i brwi są zmarszczone, policzki zaróżowione, a przenikliwe spojrzenie skierowane prosto na widza. Czy nie macie wrażenia, że on próbuje przejrzeć was na wylot? Wydaje się prawie zezłoszczony (a źródła historyczne mówią nam, że Innocenty X wcale nie był dobrym człowiekiem), zniecierpliwiony, gotowy, aby jak najszybciej przystąpić do czekających na niego obowiązków. Czy papież ma już dość żmudnego pozowana? Czy zdenerwowała go wiadomość na kartce papieru, którą trzyma w lewej ręce?
Portret to świadectwo pewności siebie i świadomości malarskich zdolności Velázqueza. Na trzymanym przez papieża liście malarz zamieścił swój podpis, a malując portret, cytował, jak miał w zwyczaju, sztukę włoskich mistrzów renesansu – w Portrecie papieża Innocentego X odbija się echem Juliusz II Rafaela i Portret kardynała Filippa Archinto, świadectwo mistrzowskich umiejętności Tycjana.
Nieliczni, którym dane było ujrzeć obraz kilka wieków temu, dostrzegli mistrzostwo Velázqueza. Brytyjski malarz XVIII-wieczny, sir Joshua Reynolds nazwał ten portret „the finest picture in Rome” – „najwspanialszym obrazem w Rzymie”.
Dlaczego tylko nieliczni mieli szansę go ujrzeć? Papież początkowo nie wystawiał obrazu na widok publiczny, udostępniając go tylko swojej rodzinie i gościom. Ciężko stwierdzić, jaki stosunek miał do swojego portretu. Czy tak przeraził go realizm i prawdziwość wizerunku, że postanowił go zachować tylko dla siebie? A może obraziła go oddana na obrazie prawda o jego trudnym charakterze? Bo przyznać trzeba, że Velázquez z łatwością osiągnął swój cel: poprzez wygląd oddał cechy charakteru papieża i uczynił portret władcy, głowy Kościoła, tym, czym każdy taki portret powinien być – ucieleśnieniem władzy, siły i dominacji.
Bibliografia:
1. Gombrich E., O sztuce, tłum. M. Dolińska, Poznań 2009.
2. Fahy E., A History of a Portrait and Its Painter, „The Metropolitan Museum of Art Bulletin” 29, nr 10, Nowy Jork 1971, s. 449–451.
3. Rousseau T., Juan de Pareja by Diego Velázquez: An Appreciation of the Portrait, „The Metropolitan Museum of Art Bulletin” 29, nr 10, Nowy Jork 1971, s. 449–451.
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Gdy nie politykuję, maluję. Winston Churchill jako artysta - 4 sierpnia 2023
- Suzanne Valadon. Modelka, która została malarką - 16 września 2022
- Sofonisba Anguissola „Gra w szachy” - 6 czerwca 2022
- Paul Signac „Opus 217” (Portret Félixa Fénéona) - 29 kwietnia 2022
- Ostatnie obrazy genialnych artystów - 6 lutego 2022
- Czy można powąchać obraz? Zapach w sztuce - 29 sierpnia 2021
- Sandro Botticelli „Portret Simonetty Vespucci jako nimfy” - 20 sierpnia 2021
- Zdrada inspiracją dla sztuki – historia Louise Bourgeois - 6 lipca 2021
- Lucas Cranach starszy „Madonna pod jodłami” - 21 lutego 2021
- Kordegarda, na straży sztuki - 10 grudnia 2020