To właśnie Henryk Szczygliński przekonał Mistrza Jana, że można nosić cylinder i rękawiczki, a jednocześnie być dobrym malarzem. W młodości czołowy birbant i dandys Krakowa, ułan w Legionach Polskich Józefa Piłsudskiego, kochanek Marii Dąbrowskiej, w końcu społecznik zaangażowany w życie artystyczne międzywojennej Warszawy. Przede wszystkim jednak był kontynuatorem najlepszych tradycji polskiej szkoły pejzażu, które rozwijał w postimpresjonistycznym malarstwie i ekspresyjnej grafice – wciąż czekających na kompleksowe opracowanie i monograficzną ekspozycję.
Szczygieł w Krakowie
Zanim urodzony w Łodzi w 1881 roku Henryk Jan Szczygliński został „stanisławszczykiem”, uczył się w Szkole Rysunkowej Witolda Wołczackiego w rodzinnym mieście a następnie wyjechał do Monachium, gdzie przez rok kontynuował naukę w prywatnych pracowniach Stanisława Grocholskiego i słoweńskiego malarza Antona Ažbego. Stamtąd dopiero, zamiast do Paryża – podobno za namową profesora Ažbego – w 1899 roku przyjechał do Krakowa i wstąpił do zreformowanej przez Juliana Fałata Szkoły Sztuk Pięknych, w 1900 roku podniesionej do godności Akademii. Był to niezwykle płodny i inspirujący okres w naszej sztuce, przez wielu badaczy określany szczęśliwą godziną polskiego malarstwa, którego epicentrum był młodopolski Kraków. To tutaj były bowiem najlepsze warunki do rozwoju kultury i sztuki, przefiltrowanej przez doświadczenia francuskiego impresjonizmu, niemieckiego ekspresjonizmu i wiedeńskiej secesji, wzbogaconych o fascynację rodzimą historią i zakopiańskim folklorem. Na takim właśnie gruncie doszło do odrodzenia polskiego malarstwa krajobrazowego, za sprawą najwybitniejszego bodajże naszego pejzażysty, Jana Stanisławskiego (1860-1907).
Ten wychowanek warszawskiej Klasy Rysunkowej Wojciecha Gersona, po paryskich i berlińskich sukcesach przybył do Krakowa w 1896 roku aby objąć katedrę pejzażu w SSP. Zasilił tym samym śmietankę młodopolskiej bohemy, związanej z tą uczelnią, w której wykładali już m.in. Leon Wyczółkowski, Teodor Axentowicz, Wojciech Weiss, Jacek Malczewski, Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer. To oni wykształcili drugie pokolenie polskich modernistów, którego przedstawicielem był m.in. Henryk Szczygliński. Łodzianin przeszedł przez pracownie Malczewskiego, Wyczółkowskiego i Axentowicza, aby ostatecznie trafić pod skrzydła Mistrza Jana.
Początkowo nie wzbudził jego entuzjazmu, czego powodem była podobno nadmierna elegancja i stylizowanie się na dandysa – dobrze ujmuje to impresjonistyczna rzeźba z brązu z 1898 roku autorstwa Xawerego Dunikowskiego, przedstawiająca Szczyglińskiego w niedbałej pozie, z rękoma w kieszeniach i melancholijnie spuszczoną głową jako typowego przedstawiciela krakowskiej cyganerii przełomu XIX i XX wieku.
Artysta musiał sam siebie również tak postrzegać, gdyż w podobnym klimacie utrzymany jest jego Autoportret z 1905 roku – ekspresyjna czarno-biała litografia o finezyjnej kresce ukazująca wypełniającą kadr zamyśloną twarz wspartą na prawej dłoni.
To ciekawy przykład zdolności graficznych łodzianina, wskazujący na jego skłonności do eksperymentowania z kompozycją, widoczne także w pierwszych pejzażach. Miał też Szczygliński talent karykaturzysty, ujawniający się w secesyjnej grafice użytkowej: zaproszeniach i plakatach projektowanych dla krakowskiego kabaretu „Zielony Balonik” (którego nazwę podobno wymyślił i był z nim związany) oraz rysunkach, niestety szczątkowo zachowanych. Nie dotrwało do naszych czasów także dekoracyjne malowidło ścienne w Jamie Michalikowej, słynnej krakowskiej kawiarni będącej miejscem spotkań młodopolskiej bohemy i występów „Zielonego Balonika”, w którym to malowidle dowcipny Henryk wraz ze Stanisławem Czajkowskim, kolegą ze studiów, uwiecznili Jana Stanisławskiego w otoczeniu uczniów. Podobno dla Jamy Szczygliński zaprojektował też meble, również niezachowane.
Przetrwała za to karykatura z 1905 roku, pędzla Kazimierza Sichulskiego, przedstawiająca Stanisławskiego jako odwróconego zadem do widza wielkiego słonia górującego nad stłoczonymi w rogu jego czterema uczniami, wśród których jest też Henryk – miał to być zapewne wymowny komentarz do silnej osobowości Mistrza Jana, który pomimo wybuchowego charakteru był też znakomitym, oddanym studentom pedagogiem. To dzięki niemu Szczygliński odkrył urodę rodzimego krajobrazu, malowanego bezpośrednio w plenerze, często „pod słońce”, z ciekawym eksponowaniem pierwszego planu i oryginalnym kadrowaniem, początkowo z mocnymi kontrastami walorowymi i w nasyconej kolorystyce.
Stanisławski zabierał bowiem uczniów do Dębnik, Tenczynka, Tyńca, Bronowic, z czasem nieco dalej – do Zakopanego i na Polesie, zwracał też ich uwagę na architekturę i malownicze widoki Krakowa, w tym tak cenione przez siebie nokturny.
Awantury i romanse
Nokturn, czyli nastrojowy pejzaż nocny, był gatunkiem szczególnie cenionym przez młodopolskich modernistów, można mu było nadać znaczenie symboliczne, przyoblec w aurę tajemnicy i melancholii, zarazem wymagał on większej biegłości warsztatowej niż pejzaż dzienny. Złośliwi twierdzą, że Szczygliński tak lubił uwieczniać zmierzchy i świty gdyż często miał je okazję oglądać, prowadząc w Krakowie hulaszczy tryb życia.
Poza spotkaniami w Jamie Michalikowej uczestniczył w różnych imprezach, nierzadko kończących się awanturami. Rozrywkowy charakter młodego artysty nie miał na szczęście negatywnego wpływu na rozwój jego talentu wytrawnego pejzażysty, który po doświadczeniach monachijskich ewoluował pod wpływem młodopolskiego symbolizmu i dekadenckiej ekspresji, widocznych w takich pracach jak Halabardnik, Babia Góra czy Wiosna ku kompozycjom bardziej wyważonym, oddającym refleksję autora nad potęgą, bogactwem i harmonią natury.
Dobrze oddaje to Pejzaż krakowski z chatą z 1902 roku (Muzeum Narodowe w Krakowie), w którym artysta dobrze poradził sobie z wielkim formatem kwadratu 115 × 115 cm celowo wypłaszczając, a tym samym nieco odrealniając kompozycję, przywodzącą na myśl późniejszy o dwa lata Krajobraz z Tobiaszem Jacka Malczewskiego.
Klimat monumentalnej ciszy podkreślającej powagę wiejskiej przyrody odnajdziemy w Pejzażu z 1900 roku, którego główną dominantą jest wielka ciemna plama drzewa przysłaniającego pola i ciągnące się po horyzont lasy.
Tak przedstawiany krajobraz oddawać miał stany duszy i działać na wyobraźnię widza metafizycznym kontekstem, choć w studenckim dorobku Henryka są też kompozycje rodzajowe, odnoszące się do konkretnych miejsc, takie jak Wiosna na Plantach z 1906 roku, znów dzieło dużego formatu, przed którym artysta nie stronił i dobrze sobie z nim radził.
Pewną cezurą w artystycznym życiorysie Szczyglińskiego była przedwczesna śmierć Jana Stanisławskiego w 1907 roku, kończąca zarazem naukę Henryka w krakowskiej Akademii.
W grudniu tego roku zorganizował pośmiertną wystawę dorobku Mistrza i jego uczniów w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, pokazał wówczas sześć swoich obrazów, na krótko objął osieroconą katedrę pejzażu ale nie miał chyba temperamentu pedagoga, gdyż szybko z niej ustąpił oddając pole Ferdynandowi Ruszczycowi.
Mieszkając w Krakowie z sukcesami wystawiał (i sprzedawał) swoje pejzaże w Warszawie, Wiedniu, Łodzi, w 1909 roku pracował jako kierownik Pawilonu Sztuki na Wystawie Przemysłu i Rolnictwa w Częstochowie. W tym samym roku powrócił do rodzinnego miasta, co związane było ze śmiercią ojca Franciszka, skarbnika kasy oszczędnościowo-kredytowej w Łodzi – być może musiał zająć się matką Bronisławą? Pięcioletni pobyt artysty w Łodzi był czasem intensywnym, zarówno pod względem artystycznym jak i społecznym – obok malarstwa Henryk uprawił grafikę użytkową, niestety również szczątkowo zachowaną.
O sile jego talentu graficznego świadczy secesyjny plakat reklamujący bal maskowy artystów z 1911 roku – zapewne tego typu afiszy ulicznych zaprojektował więcej, w lapidarny a zarazem finezyjny sposób łącząc formę i treść przekazu.
Projektował też dyplomy konkursowe dla drukarni Adolfa i Zenona Łubieńskich i malował pejzaże – w jednej z łódzkich kolekcji znajdują się dwa kameralne oleje na tekturze: świetlista i wysmakowana kolorystycznie Zima (podobną choć większą tego typu kompozycję zatytułowaną Krajobraz zimowy z 1911 roku posiada Muzeum Narodowe w Krakowie) oraz nastrojowy nokturn Dworek nocą z ok. 1910 roku – być może pokłosie podłódzkich plenerów?
Prace te odznaczają się bardziej dekoracyjną kompozycją, dążeniem do harmonii, mają też akcenty swojskiej rodzajowości. Nie są znane widoki łódzkiej architektury pędzla Szczyglińskiego, która widocznie nie oddziałała tak na jego wyobraźnię jak krakowska czy ukraińska.
Jak na birbanta przystało Henryk aktywnie uczestniczył w życiu towarzyskim łódzkiej bohemy będąc stałym bywalcem cukierni Aleksandra Roszkowskiego, z której sceny uwieczniał w rysunkach publikowanych na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, organizował wystawy i wykłady (m.in. o Wyspiańskim) a nawet koło artystyczno-literackie, podobnie jak w Krakowie romansował z aktorkami.
Niewątpliwie był barwną postacią w mieście nad Łódką, jednak nie dane było spędzić mu tu reszty burzliwego życia. Kiedy w 1914 roku wybuchła Wielka Wojna został aresztowany przez Rosjan jako poddany austriacki (Szczyglińscy – do XIX wieku Szczygłowie – pochodzili z Żywca w Galicji). Zdołał jednak uciec z niewoli a nawet wykraść listę z osobami wyznaczonymi do internowania, powrócił do Krakowa i tam wstąpił do powstających Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego.
Ułan i kochanek
Henryk Szczygliński otrzymał przydział do 4. plutonu 2. szwadronu ułanów rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza, w którym służył wraz z malarzami Kacprem Żelechowskim i Józefem Ryszkiewiczem. Wraz z Brygadą Podkarpacką walczył w 1915 roku na pograniczu bukowińsko-podkarpackim, następnie uczestniczył w kampanii legionowej na Wołyniu a w 1916 roku los rzucił go do Lublina, wprost w ramiona pisarki Marii Dąbrowskiej, która pracowała tam w redakcji gazety „Polska Ludowa” i była zamężna z legionistą Marianem Dąbrowskim. Szczyglińskiemu najwidoczniej to nie przeszkadzało i, jak wspominała po latach pisarka w swoich Dziennikach:
„(…) połączyło nas kilka miesięcy nieodpowiedzialnego szaleństwa…”.
Wojna nie przerwała jego aktywności artystycznej, uwieczniał sceny z życia legionowego oraz portrety kolegów w szkicowniku a następnie w cyklu nostalgicznych pejzaży o znaczących tytułach: Wigilia żołnierza, Cmentarz nad Styrem, Odpoczynek w Czewlu, kilka z nich pokazał w Lublinie, stąd zapewne taka opinia Dąbrowskiej o twórczości Henryka: „(…) był aż nadto płodny (artystycznie – przyp. MN), zwłaszcza w okresie pierwszej wojny światowej rysował i malował dużo i bardzo dobrze. Był uczniem Stanisławskiego i był przez mistrza ceniony. Zalatywał trochę jego manierą, ale jego pejzaże (zwłaszcza krakowskie i lubelskie) nie ustępują w niczym najlepszym rzeczom ówczesnej szkoły krakowskiej. Miał sobie tylko właściwe błękity, zielenie i granaty. Jego przedwiośnia miejskie i wiejskie, jego wilgocie powietrza, mokre blaski paków kasztanowych, jego pierwsze wiosenne trawy, nie mają sobie równych. Tak samo jego krakowskie noce i przedświty (…) Był rozrzutnikiem i równie prędko sprzedawał swoje obrazy, jak je malował. Uprawiał wyłącznie pejzaż, ludzie mu się nie udawali”.
Ciekawe spostrzeżenia, świadczące o dużej wrażliwości pisarki nie tylko na urodę przystojnego artysty, przyrównywanego przez nią do Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, ale i na sztukę, choć nie do końca sprawiedliwe w kwestii jego umiejętności i wszechstronności twórczej, obejmującej też akty i portrety, chwalone przez ówczesną pracę jak np. nieznany dziś portret kobiecy prezentowany w 1912 roku w Łodzi w lokalu przy ulicy Piotrkowskiej 113 na zbiorowej wystawie łódzkich artystów.
Sukcesem był też udział prac artysty na Wystawie Legionów Polskich w Zachęcie w Warszawie w 1917 roku. W tym samym roku zakończył żywot hulaki, żeniąc się ze swoją miłością ze szkolnych lat, skrzypaczką Felicją Frydlender. Małżonkowie zamieszkali w Warszawie, w domu zamożnego szwagra, Maurycego Spokornego, tam też artysta miał pracownię, dodajmy, niezachowaną, gdyż piękna secesyjna kamienica projektu Dawida Landego, wzniesiona na rogu Alei Ujazdowskich i Chopina, została zniszczona podczas II wojny światowej. Wcześniej, w 1937 roku w pracowni i mieszkaniu Szczyglińskich wybuchł pożar, na czym ucierpiały obrazy Henryka.
Okres międzywojenny, przerwany udziałem artysty w wojnie polsko-bolszewickiej (za udział w obronie Włocławka został odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości oraz medalem polska Obrońcy Swemu) był okresem stabilizacji osobistej i materialnej a przy tym dużej aktywności Szczyglińskiego w życiu artystycznym stolicy. Udział jego prac w wystawach Zachęty i krakowskiego TPSP, prezesura Warszawskiego Towarzystwa Artystycznego i zaangażowanie w reaktywację Związku Zawodowego Polskich Artystów Plastyków, ekspozycje w Poznaniu, Wiedniu, Londynie nie przekładały się jednak na dalszy rozwój twórczy. Artysta bazował na dotychczasowych osiągnięciach warsztatowych, uspakajając kolorystykę i kompozycję pejzaży, które bezustannie malował. Interesowały go widoki Warszawy, czego przykładem jest jeszcze dość ekspresyjne i monumentalne płótno Park Łazienkowski nocą z 1918 roku, ale też nastrojowa rodzajowość – warto przypomnieć tu mało znany i nietypowy dla artysty temat martwej natury w wysmakowanym kolorystycznie obrazie Odbicie w oknie (Mimoza), w którym odnajdziemy nawet zakamuflowany autoportret.
Uprawiał też marynistykę, o czym świadczą dzieła z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Te iście pocztówkowe widoki emanują spokojem i harmonią, tak charakterystycznymi dla dojrzałego malarstwa Henryka, ale też pokazują, jakie wnioski wyciągnął z postimpresjonistycznych doświadczeń.
Henryk Szczygliński zmarł w wieku 63 lat w Warszawie 24 września 1944 roku w końcówce Postania Warszawskiego na nowotwór, pochowany został już po wojnie na Powązkach (w powstaniu walczył jedyny syn artysty, Maciej). Jego dorobek, choć częściowo zaginiony i rozproszony, odnajdziemy w wielu polskich muzeach, prace często pojawiają się na wystawach zbiorowych poświęconych Młodej Polsce, Legionom Polskim, uczniom Stanisławskiego czy polskiemu pejzażowi, co świadczy o znaczącej pozycji tego artysty w historii sztuki. Ostatnia monograficzna prezentacja jego twórczości miała miejsce w Muzeum Okręgowym w Białymstoku w 50-lecie śmierci Szczyglińskiego w 1994 roku. Zważywszy na to, że w polskich kolekcjach prywatnych znajduje się wiele nieznanych a wartych pokazania dzieł tego autora, warto pomyśleć o kolejnej takiej ekspozycji.
Bibliografia:
1. Dąbrowska M., Dzienniki powojenne 1945-1965, Warszawa 1996.
2. Jordan W., W kręgu łódzkiej secesji, Łódź 2006.
3. Krzysztofowicz-Kozakowska S., Jan Stanisławski i jego uczniowie, Kraków 1995.
4. Lipiński E., Wesoło o malarzach, Lublin 1988.
5. Mitarski W., Katalog Wystawy prac Henryka Szczyglińskiego, Warszawa 1918.
6. Nowakowska M., Henryk Szczygliński (1881-1944) – zapomniany łódzki modernista (w) „TECHNE” nr 2014 (4).
7. Nowakowska M., Katalog wystawy Młodopolskie fascynacje. Malarstwo końca XIX i pierwszej polowy XX wieku z kolekcji prywatnej, Łódź 2013.
8. https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/henryk-jan-szczyglinski, dostęp: 30.04.2020.
9. https://www.rp.pl/artykul/948617-Zmierzchy–i-poranki.html, dostęp: 30.04.2020.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Siedem klejnotów łódzkiej architektury, czyli co wyróżnia Łódź na tle innych metropolii - 3 stycznia 2024
- W salonie i sypialni – o fenomenie malarstwa Franciszka Żmurki - 2 grudnia 2021
- Tadeusz Kokietek. Ku pokrzepieniu serc - 25 sierpnia 2021
- Artur Grottger – wizjoner i romantyczny kochanek - 18 czerwca 2021
- Uroki życia według Feliksa Michała Wygrzywalskiego - 11 października 2020
- Odnalazła się kolejna z poszukiwanych prac Wacława Dobrowolskiego - 19 sierpnia 2020
- Henryk Szczygliński – ulubiony uczeń Stanisławskiego - 15 maja 2020
- Nocne pejzaże Sotera Jaxy-Małachowskiego - 5 lutego 2020
- Soter Jaxa-Małachowski – wybitny marynista, zwany „polskim Ajwazowskim” - 28 lipca 2019
- Wacław Dobrowolski „Portret Heleny Geyerowej”. Poszukiwany, poszukiwana - 25 lutego 2019