Ona. Teodora Teofila Pytko. Prosta chłopka, urodzona we wsi Konary pod Tarnowem. Wychowana na gospodynię domową i dobrą żonę, nie wyróżniała się niczym szczególnym, a artystyczne zachwyty i rozterki były jej całkiem obce.
On. Stanisław Wyspiański. „Najjaśniejsza gwiazda Młodej Polski”, wykształcony, niezwykle inteligentny. Syn rzeźbiarza Franciszka Wyspiańskiego już w okresie studiów uczęszczał na spektakle operowe, interesował się tragedią antyczną i dramatami Szekspira. Wyróżniał się na tle innych studentów, nic więc dziwnego, że został dostrzeżony przez Jana Matejkę.
Tak naprawdę do dziś nie wiemy w jakich okolicznościach Stanisław poznał Teodorę. Kiedy po raz pierwszy się spotkali? Co sprawiło, że uczucie połączyło tych dwoje, tak odmiennych od siebie ludzi?
Niektóre źródła podają, że Teodora i Wyspiański spotkali się w bazylice franciszkanów w Krakowie, gdzie ona była… pomocnikiem murarskim, on zaś projektował dekoracje wnętrza świątyni. Tadeusz Seweryn, etnograf, znający rodzinę Teodory, jest autorem niezwykle romantycznej wersji historii poznania artysty i jego przyszłej żony:
„Pytkówna wcześnie wyjechała do miasta na służbę. Przeżywała w Krakowie jakąś tragedię, bo myślała o samobójstwie. Na moście wiślanym, gdy rzucać się miała do wody, przytrzymał ją młody człowiek. Wtedy po raz pierwszy ujrzała swego przyszłego męża”.
Brzmi poetycko, jednak mało wiarygodnie. Najbardziej prawdopodobna jest wersja, że Stanisław poznał swoją przyszłą żonę w domu ciotki Joanny Stankiewiczowej. Wychowywała go ona po śmierci matki, a po powrocie artysty z Paryża udostępniła mu pokój w swoim domu. Zatrzymał się tam aż do 1898 roku. Teodora była tam służącą i kucharką. Jednak nie podawała gościom filiżanek herbaty i ciasteczek. Stankiewiczowa nie uważała jej za reprezentacyjną służącą. Teodora miała cicho, nie rzucając się w oczy, wykonywać obowiązki, które niejednokrotnie były ciężkim zadaniem dla kobiety. Zajmowała się trzepaniem dywanów, przynoszeniem węgla i rozpalaniem w piecu.
„Jego pokój na Zaciszu, wydzielony z kuchni, ma ściany zawieszone rysunkami i piec, na którym stoją zabawki ludowe z drewna i gliny. Zimą każdego ranka ogień w piecu rozpala Teosia z podtarnowskich Konar”1.
Kiedy między artystą i służącą rozkwitło uczucie, Teodora była już samotną matką. Dziecko z nieprawego łoża było świadectwem dawnej relacji z krakowskim adwokatem, u którego pracowała zanim rozpoczęła służbę u Stankiewiczowej. Po pewnym czasie Wyspiański usynowił małego Teodora Tadeusza. Stanisław i Teodora pozostawali przez dość długi czas w nieformalnym związku. Artysta mocno wahał się, zanim podjął decyzję o małżeństwie. W międzyczasie Teodora zaszła w kolejną ciążę – tym razem ojcem dziecka był Stach. W 1895 roku urodziła się ich jedyna córka – Helenka, a cztery lata później Teodora powiła kolejne dziecko, tym razem syna – Mietka. Dopiero wówczas Wyspiański, zważając na dobro dzieci, zdecydował się na małżeństwo z Teosią.
Ślub odbył się 18 września 1900 roku w kościele świętego Floriana w Krakowie2. Małżeństwo artysty z kobietą ze wsi spotkało się z ogromną dezaprobatą. W czasie, gdy chłopomania wśród elit krakowskich kwitła na dobre, wydawałoby się, że ślub Wyspiańskich nie różnił się niczym od małżeństwa na przykład Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną – córką gospodarza z Bronowic. Jednak zdaniem krakowskiego towarzystwa Teodora psuła mieszczańską wizję cudnej, eterycznej panienki ze wsi. Określano ją jako „kobietę bez czci”, a Maria Waśkowska opisała ją w następujący sposób: „Była dziewczyną zupełnie ordynarną, bosą, brudną, rozczochraną, brzydką, niezgrabną”3. Sama Stankiewiczowa nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Ślub bratanka z wieśniaczką traktowała jak hańbę dla całej rodziny.
Wbrew temu, co twierdziło wielu biografów ślub nie był utrzymywany w ścisłej tajemnicy. W tamtych czasach funkcjonował już bowiem obowiązek wygłoszenia zapowiedzi przedślubnych. W związku z tym dobra nowina o ślubie Wyspiańskiego z Pytkówną ujrzała światło dzienne aż trzykrotnie w kościele Mariackim. Bez wątpienia rodzina i przyjaciele byli poinformowani o decyzji pary młodej. Mimo to nie wszyscy zostali zaproszeni na ślub. Wyspiański nie życzył sobie obecności ciotki Joanny Stankiewiczowej podczas uroczystości. Fakt ten nie był wielkim zaskoczeniem, kobieta ta nie znosiła Teodory. Nasyłała na nią policję, a gdy narodziła się pierwsza córka Wyspiańskiego, ciotka rozpowiadała w towarzystwie plotki podważające jego ojcostwo. Nic więc dziwnego, że nie była mile widzianym gościem na ślubnej uroczystości. Świadkami Teodory i Stanisława byli wuj Kazimierz Rogowski (brat matki) i Włodzimierz Tetmajer.
Każdy ceremonię interpretował po swojemu. Goście życzliwi Wyspiańskiemu i jego żonie twierdzili, iż Pan Młody wzruszył się podczas przysięgi, a gdy „skończył się obrzęd, oczom naszym ukazała się jego twarz – twarz rozpromieniona naprawdę nieziemskim uniesieniem”4. Inni twierdzili, że płakał z rozpaczy.
Fakt, że Wyspiański wziął sobie za żonę niepiśmienną chłopkę tłumaczono na wiele sposobów. Jedni podejrzewali, że artystą kierowały wyrzuty sumienia i poczucie odpowiedzialności za wychowanie dzieci w pełnej rodzinie. Inni uważali decyzję Wyspiańskiego za podjętą pod wpływem lektury Zmartwychwstania Lwa Tołstoja. Tak naprawdę tylko nieliczni dostrzegli w związku przedstawiciela krakowskiej inteligencji i prostej kobiety ze wsi prawdziwe uczucie. Wśród nich znalazł się Jan Bartosiński, który tak wspominał ten czas:
„W okresie ślubu bywałem u Wyspiańskiego często. Po ślubie zauważyłem – i chcę to podkreślić – wielką zmianę w jego usposobieniu na korzyść. Jakby pełnym płomieniem rozbłysła jego dusza. Pogoda – jasność – ciepło. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, ale tłumaczyłem sobie tę wielką przemianę spełnieniem obowiązku: z kobietą, którą poślubił, miał dzieci. Kochał je i ją także. Że mu nie dorównywała umysłem… Mój Boże – ale to nie było łatwe przebywać na wyżynach, które były jego codziennym poziomem”5.
Teodora w zasadzie do końca życia nie została zaakceptowana przez rodzinę i bliskich Wyspiańskiego. Uważano, że ożenił się z nią z litości i traktowano go jako ofiarę, która dobrymi uczynkami chce odpokutować swoje winy. Kobiecie wytykano wiele wad, jednak każdy doceniał jej niezwykłą zaradność. Mimo różnic charakteru, para pod wieloma względami niezwykle zgrabnie się uzupełniała. Żona Wyspiańskiego dbała bowiem o wszystkie przyziemne sprawy, które w artystycznym życiu męża często były zaniedbywane. Była dobrą matką i świetnie radziła sobie z prowadzeniem gospodarstwa domowego, co nie było prostym zadaniem przy dość ograniczonym budżecie rodziny.
Autoportret z żoną wydaje się pewnego rodzaju manifestem wolności wobec sztucznych zasad obowiązujących w społeczeństwie. Wyspiański ukazuje swoją niezależność i odwagę w dokonywaniu własnych wyborów w życiu prywatnym, jak i artystycznym. Na obrazie przedstawia siebie i żonę patrzących wprost na widza. Ich spojrzenia przepełnione są dumą i pewnością siebie. Teodora ubrana jest w odświętny strój, zaś malarz w zwyczajny chłopski serdak. Być może Wyspiański chciał w ten sposób pokazać swój dystans do modnej wówczas chłopomanii i przedstawić siebie oraz żonę jako równorzędnych sobie bohaterów obrazu.
W Teofili Pytko wszyscy widzieli dobrą matkę i zaradną kucharkę, która nie szczyciła się urodą ani błyskotliwością. Jednak kim była w oczach swojego męża, Stanisława Wyspiańskiego? Prawdopodobnie nikt nie przypuszczał, że prosta chłopka stanie się dla malarza prawdziwą muzą, a wspólne życie będzie dla niego źródłem inspiracji, z którego czerpał do coraz to kolejnych utworów literackich oraz dzieł plastycznych.
„Wczoraj przy kołysaniu słyszałem tak piękne melodie i piosenki ponuro smutne, że mi zaczynają historie nowe po głowie chodzić” – pisze do Henryka Opieńskiego. Artysta notował słowa, zapamiętywał ludowe przyśpiewki i nastrojowe melodie nucone przez Teosię. Wykorzystywał je niejednokrotnie w swoich dziełach, m.in. piosenka A jak będzie słońce i pogoda, wprowadzona do Wesela, była zainspirowana melodią szczególnie lubianą przez jego żonę.
„Pani Wyspiańska umiała bardzo dużo pieśni i opowieści ludowych i zupełnie dobrze je opowiadała. Wyspiański nieraz słuchał jej całkiem nieładnego i nieuczonego, ale bardzo charakterystycznego głosu. Jestem pewien, że zdołał odczuć charakter naszego ludu w jego najmocniejszych cechach w znacznej mierze dzięki swojej żonie” – pisał Michał Siedlecki6.
Po ślubie Wyspiańscy wraz z dziećmi – Teodorem, Helenką i Mietkiem, przeprowadzili się do siedmiopokojowego mieszkania w kamienicy przy ul. Krowoderskiej 157. W tym właśnie domu, 2 grudnia 1901 roku przyszło na świat ostatnie dziecko – Stanisław. Narodziny synka stały się inspiracją dla artysty do wykonania wielu portretów żony z dziećmi. W 1905 roku opierając się na dawnych szkicach namalował pełne czułości Macierzyństwo, znajdujące się obecnie w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Podobno gdy Wyspiański zaczął rysować ten portret, Teosia protestowała. Jak to, taka nieuczesana, nieubrana ładnie, dlaczego akurat teraz? Ale on chciał właśnie tak, bo w tej chwili nad wyraz dobrze widać było siłę macierzyństwa, rozczulającą bliskość dziecka i matki. „Niech ci będzie Stasicku, jeżeli tak uważasz. Żona usiadła na stołeczku i wzięła malutkiego Stasia na kolana. Chłopiec kaprysił, popłakiwał, trzepał rączkami. Ale gdy matka mu podsunęła do rozwartych ust pierś, uspokoił się w jednej chwili. Przymrużył oczki, paluszki u nóżek kurczy z wielkiego zadowolenia. Ojciec sięgał po blok i pastele”7.
Z końcem 1905 roku stan zdrowia artysty zaczął się pogarszać. Lata temu, podczas pobytu w Paryżu, zaraził się syfilisem. Choroba weneryczna postępowała i robiła spustoszenie w jego organizmie. Stanisław, w trosce o przyszłość rodziny, chcąc zapewnić im stabilniejszy byt, postanowił zakupić wiejską posiadłość pod Krakowem. W Kasie Oszczędności miał zamiar zastawić trzydzieści pięć swoich prac, by pozyskać środki na zakup domu w Węgrzcach. Ostatecznie rodzina Wyspiańskich przeprowadziła się tam dzięki pożyczce mecenasa Józefa Skąpskiego. Ostatni rok spędzony w nowym miejscu był czasem zmagania się z chorobą malarza. Niestety wiejska aura, świeże powietrze i pełen spokoju i ciszy kąt nie poprawiły stanu jego zdrowia.
„Z Krakowa Teosia przywoziła beczułki kawioru i wina od Hawełki. Kawior zalecił lekarz na wzmocnienie. […] Kupuje po pięć kilogramów mięsa. Wyciska krew i podaje Wyspiańskiemu z rosołem”8.
W tym czasie Wyspiański prawie nie ruszał się z sypialni. Jego warsztatem stało się łóżko, zasypane książkami i kartkami papieru. Bezwładną już dłoń przymocowano mu do deseczki, która ją usztywniła, a pomiędzy palce wtykano ołówek, by jakkolwiek mógł rysować. W łóżku zainstalowano dzwonek, którym Wyspiański potrząsał, gdy chciał przywołać domowników do swojej sypialni.
Tak jak przez całe swoje życie Teosia i w tym czasie była krytykowana. W liście do Juliana Nowaka z dnia 14 lutego 1906 roku, ciotka Joanna Stankiewiczowa przedstawia postać Teodory w jak najgorszym świetle, oskarżając ją o złośliwość, nieczułość i brak opieki nad cierpiącym mężem: „(…) jest pozbawiony wszelkiej opieki tak w dzień, jak i w nocy, ona wprost jest niegodziwa – całą noc nie zajrzy do pokoju, w którym leży, nie poda lekarstwa – nie zmieni lekarstwa – krzyczy i dokucza mu, że nic nie robi, tylko choruje – potrąca go – jest tak nieszczęśliwy”.
To prawda, Teodora już od dawna nie miała siły, aby dbać o Wyspiańskiego. Nie wynikało to jednak ze złośliwości, lecz z przemęczenia. Kochała go, ale coraz częściej traciła cierpliwość – opieka nad czworgiem dzieci, zajmowanie się gospodarstwem i czuwanie nad chorym od lat mężem wysysały z niej wszelką energię. Dodatkowo Teosia nieustannie spotykała się z niechęcią krakowskiego otoczenia, prowadziła zaciekłe kłótnie z ciotką Stankiewiczową i wierzycielami.
Ludwik Tomanek tak zapamiętał żonę artysty:
„(…) Biedna staruszeczka, która nigdy nie zrozumiała wielkości swego męża, tak że nawet nie czuła się nią przygnieciona… A jednak, gdyby to była inna kobieta, wykształcona i światowa, kto wie, czy Wyspiański byłby z nią tak szczęśliwy. Potrzebował Teosi. – Teosia nie przynosiła idei, tylko ołówki i papier”9.
Ona wspierała go w chorobie i porażkach, które boleśnie przeżywał. On odnajdował w niej prostotę, prawdę i brak zakłamania, które doskwierało mu u wykształconych odbiorców swojej sztuki. Dał temu wyraz w jednym ze swych wierszy, który zaczyna się słowami:
„Niech nikt nad grobem mi nie płacze,
krom jednej mojej żony,
za nic mi wasze łzy sobacze
i żal ten wasz zmyślony”10.
Związek Wyspiańskiego i Teosi naznaczają różnorodne emocje: pożądanie, wstyd, żal, poczucie winy i wdzięczność. Jednak paradoksalnie najważniejszym elementem, który ich połączył, jest kontrast. Ona, tryskająca zdrowiem wiejska dziewucha, niczym matka ziemia rodząca mu zdrowe dzieci, była najczystszą metaforą życia dla artysty, który już od studenckich lat zbliżał się z pełną świadomością do rychłej, nieuniknionej śmierci. To właśnie swojej żonie – prostej chłopce– malarz wyznaczył metafizyczną rolę. To ona miała ocalić go przed aniołem śmierci. Niestety bezskutecznie. Artysta zmarł 28 listopada 1907 roku.
Teodora po jego śmierci wyszła ponownie za mąż, za Wincentego Waśkę, wieśniaka z Węgrzec. Tam też mieszkała prawie do końca życia. Drugie małżeństwo nie należało do szczęśliwych, a najsmutniej ułożyły się losy dzieci Wyspiańskich. Za sprawą Joanny Stankiewiczowej, Teodorze odebrano sądownie prawa do opieki nad całą czwórką. Dzieci umieszczono na prywatnych stancjach, mimo że u matki zapewnione miały dobre warunki materialne. Tęskniły za domem rodzinnym i jeszcze boleśniej odczuwały swoje sieroctwo. Teodora Teofilia umarła w roku 1957, przeżyła swego męża o całe półwiecze.
Bibliografia:
1. Gaweł Ł., Stanisław Wyspiański. Na chęciach mi nie braknie…, Kraków 2017.
2. Śliwińska M., Wyspiański. Dopóki starczy życia, Warszawa 2017.
3. Wyspiański. Katalog wystawy, Muzeum Narodowe w Krakowie, Kraków 2019.
4. Wyspiański nieznany. Katalog wystawy, Muzeum Narodowe w Krakowie, Kraków 2019.
- M. Śliwińska, Wyspiański. Dopóki starczy życia, str. 432. ↩
- Co prawda ślub okazał się nieważny i było trzeba ponowić ceremonię – odnowienie małżeństwa odbyło się 17 listopada 1900 roku. ↩
- List Marii Waśkowskiej do Jana Dürra-Durskiego, 1934. ↩
- A. Grzymała-Siedlecki, O twórczości Wyspiańskiego. ↩
- J. Bartosiński, Wspomnienia o Stanisławie Wyspiańskim, w: Wyspiański w oczach współczesnych, t. 1, s. 274. ↩
- A. Grzymała-Siedlecki, O twórczości Wyspiańskiego, str. 198. ↩
- Jadwiga Stępniowa, Krajobraz z tęczą. ↩
- M. Śliwińska, Wyspiański. Dopóki starczy życia, str. 444. ↩
- D. Bartik-Osikowicz, Czy Wyspiański mógł ją kochać?, https://blog.mnk.pl/czy-wyspianski-mogl-ja-kochac. ↩
- S. Wyspiański, Niech nikt nad grobem mi nie płacze, (wiersz pisany do Leona Stępowskiego). ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Istota impresjonizmu w rzeźbach Auguste’a Rodina - 29 stycznia 2021
- Na przekór. O miłości Stanisława Wyspiańskiego i Teodory Pytko - 6 września 2020
- Egon Schiele i Denis Sarazhin. Różne spojrzenia na cielesność - 28 czerwca 2020
- Józef Chełmoński i jego nieastronomiczne niebo - 21 kwietnia 2020
- Wielkie zauroczenie. Jacek Malczewski i Maria Balowa - 18 marca 2020
- Tahiti oczami Gauguina – wyspa rozkoszy czy wyspa lęku? - 21 lutego 2020
- Victorine Meurent – ulubiona modelka Édouarda Maneta - 25 października 2019
Ze współczesnej perspektywy ich związek wydaje się dość oczywisty – niepraktyczny geniusz gardzący powierzchownością i obłudą elit oraz rozsądna, zaradna, opiekująca się nim ciepła kobieta, która kochała go szczerze i lojalnie. Robi mi się niedobrze od podkreślania w poszczególnych źródłach jak brzydką i niezgrabną była osobą. Otóż nie była, w oczach mężczyzn swojej epoki była pociągająca. W dzisiejszych czasach również znalazłaby wielbicieli. Tego typu retoryka przedstawia się bardzo boleśnie i żenująco w czasach body positivity. Dziękuję za ten artykuł, często biografowie artysty (częściej mężczyźni) zupełnie sucho i obojętnie przedstawiają fakt odebrania dzieciom matki i umieszczenia ich w stancjach. To potworne…
Niektóre fotografie są błędnie podpisane. Nie ma Muzeum Historii Krakowa. Prawidłowa nazwa to Muzeum Historyczne Miasta Krakowa.