Wszyscy wiemy jak wyglądamy. Każdy z nas zna swoją twarz tak dobrze, że w ogóle nie zastanawiamy się nad faktem, że nigdy nie oglądamy jej bezpośrednio. Żeby spojrzeć sobie w oczy potrzebujemy medium: lustra, zdjęcia, portretu… Siłą rzeczy obraz nas samych jest zawsze trochę zniekształcony. Kiedy się nad tym zastanowić, to dość fascynujące zjawisko. Na tyle fascynujące, że przez wieki inspirowało artystów do rozmaitych wizualnych gier z wymienionymi pośrednikami, najczęściej zwierciadłami. Zapraszam więc na przegląd malarskich wygibasów przed lustrem (czasem intelektualnych, a czasem zupełnie fizycznych). Optyczne zabawy były na ogół niezłym pokazem umiejętności artysty. Chyba najsłynniejszy przykład takiego popisu to Autoportret w wypukłym lustrze Parmigianina z ok. 1524 r.
Młodziutki (mniej więcej 21-letni) malarz zrobił sobie doskonałą autoreklamę, pokazując, że zasady perspektywy miał w małym palcu i radził sobie nawet z jej zakrzywioną wersją. Zwróćcie uwagę, jaką część ciała powiększa lustro: dłoń, czyli narzędzie pracy artysty. Jakby tego było mało, Parmigianino zadbał o odpowiednio korzystne ukazanie twarzy. Patrząc na jego obraz Giorgio Vasari uznał, że „zdaje się być raczej aniołem niż człowiekiem”. Taki autoportret był doskonałą wizytówką, którą można było się pochwalić przed potencjalnym zleceniobiorcą. Nic dziwnego, że malarz zabrał go ze sobą wyjeżdżając na podbój Rzymu.
Cel Parmigiana został osiągnięty z nawiązką, bo obraz na stałe wszedł do kanonu historii sztuki. Można znaleźć sporo nawiązań do niego, na przykład w wykonaniu XX-wiecznego mistrza optycznych iluzji, M. C. Eschera. Inną grę z mediami i odbiorcą podjął Johannes Gumpp – malarz znany w zasadzie tylko z jednego hitu: stworzonego w dwóch wersjach Potrójnego autoportretu z ok. 1646 r.
Artysta pokazał tu swój warsztat pracy. Widzimy go odwróconego tyłem i malującego swoje oblicze, które obserwuje w zawieszonym obok lustrze. Gumpp konfrontuje nas nie bezpośrednio ze swoją twarzą, ale z jej wizerunkiem zapośredniczonym przez dwa media, jakby demaskując ułudę wszystkich autoportretów. Ani widok w lustrze, ani na malowanym obrazie nie jest prawdziwy. Tego rzeczywistego, dostępnego tylko bez pośredników, zobaczyć nie możemy, dlatego artysta odwrócony jest tyłem.
W nieco odmienny sposób medium zaakcentowała jedna z pierwszych słynnych kobiet-malarek, Sofonisba Anguissola. Około 1559 r. stworzyła swój autoportret w portrecie (bo jak to inaczej określić?).
Na obrazie widzimy jej nauczyciela, Bernardino Campi, malującego swoją uczennicę. Po raz kolejny oglądamy więc nie „prawdziwą” twarz artystki, a jedynie jej – z definicji niedoskonały – wizerunek. Co więcej Anguissola podkreśla tę różnicę: porównajcie jej dość płasko namalowaną twarz z o wiele staranniej wymodelowanymi rysami Campiego.
Malarski popis może być także rodzajem podpisu, na przykład kiedy do obrazu o innej tematyce artysta wprowadza swój „przypadkowo” odbity autoportret. Najsłynniejszy przykład to chyba Portret małżonków Arnolfinich Jana van Eycka z 1434 r., na którym autor jest jedną z osób widocznych w niewielkim, wypukłym lustrze.
Mistrzynią takich „mimochodem” odbitych autoportretów była niderlandzka malarka Clara Peeters, która specjalizowała się w martwych naturach. Wielokrotnie wprowadzała do nich swój wizerunek, ukryty w refleksach metalowych naczyń. Poniżej tylko jeden, ale za to zwielokrotniony przykład.
Dużym kunsztem popisał się Caravaggio malując w 1597 r. Bachusa. Swoją miniaturową podobiznę artysta umieścił na karafce z winem – w wypukłym szkle odbija się postać mężczyzny przy sztalugach.
Co ciekawe, szczegół ten przez lata nie był widoczny. Prawdopodobnie początkowo był wyraźny, ale kompletnie zamazały go zabrudzenia, a także liczne renowacje. Po raz pierwszy zauważono go w 1922 r. podczas konserwacji, nie było jednak pewności, czy to na pewno portret, czy może przypadkowe plamy farby. Ponieważ nie istniała wówczas technologia pozwalająca na dokładniejsze zbadanie sprawy, temat porzucono. Dopiero wykonane w 2009 r. zdjęcia w podczerwieni pozwoliły potwierdzić istnienie wizerunku.
To nie jedyny ukryty autoportret Caravaggia, który użyczał swoich rysów na przykład uciętej głowie Goliata. Ciekawym i mniej znanym dziełem jest malowidło na suficie alchemicznego gabinetu w rzymskiej Villa Ludovisi.
Jest to jedyny znany przykład ściennego malarstwa Caravaggia, który tworzył z reguły obrazy sztalugowe. Wykonany w 1597 r. na zlecenie kardynała Francesco Maria Del Monte, przedstawia antycznych bogów: Jowisza, Neptuna i Plutona dookoła sfery niebieskiej, która symbolizuje kosmos. Wybór tematu nie był przypadkowy, wiązał się z alchemicznymi zainteresowaniami kardynała. W ciasnej przestrzeni gabinetu Caravaggio zdecydował się zastosować śmiałe skróty perspektywiczne, tworząc iluzję spoglądania na postacie od dołu. Modelem do prawdopodobnie wszystkich trzech bogów był on sam. Przypuszczalnie malował się stojąc na zwierciadle (to są dopiero wygibasy przed lustrem!). Dodajmy, że sportretował się w całej okazałości – konserwacja z początku lat 90. XX w. odsłoniła wszystkie części ciała, wstydliwie zakryte w XIX w.
Artykuł pierwotnie ukazał się na blogu autorki: wycinkiblog.wordpress.com
Bibliografia:
1. Jagla J., Autoportret w przebraniu, czyli jak artyści ukrywali w dziełach swoje autoportrety, http://niezlasztuka.net/o-sztuce/autoportret-w-przebraniu.
2. Kowalczykowa A., Świadectwo autoportretu, Warszawa 2008.
Squires N., Tiny Caravaggio self-portrait revealed by technology, https://www.telegraph.co.uk/culture/art/art-news/6468623/Tiny-Caravaggio-self-portrait-revealed-by-technology.html.
3. Hoakley, The Riches of the Table, and the Futility of Life: Clara Peeters’ still lifes, https://eclecticlight.co/2017/05/27/the-riches-of-the-table-and-the-futility-of-life-clara-peeters-still-lifes.
4. Wallis M., Autoportret, Warszawa 1964.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Fryderyk Pautsch „Portret Leopolda Staffa” - 20 września 2024
- Józef Pankiewicz „Dziewczynka w czerwonej sukience” - 18 kwietnia 2024
- Mela Muter „Autoportret w świetle księżyca” - 4 kwietnia 2024
- Japoneczki, czyli kobiety w kimonach w polskiej sztuce - 8 stycznia 2024
- Skandal, konflikt, pojedynek, zabójstwo, czyli o wybuchowej naturze polskich artystów - 17 grudnia 2023
- Kolorowy ptak. O tragicznych losach niezwykłej malarki – Teresy Roszkowskiej - 29 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Nasturcje” - 6 października 2023
- Stanisław Wyspiański „Portret pani Solskiej” - 12 września 2023
- Twarzą w twarz z Wyspiańskim, czyli o autoportretach artysty - 1 września 2023
- Jan Matejko „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” - 16 lutego 2023
Clara Peters, wsrod wielkiej grupy malarzy-Protestantow polnocnej Flandrii nie mogla malowac symboli religijnych.
W analizie martwej natury, brakuje rozwiniecia ukrytych symboli – tulipan (smierc), mak (wieczny sen), zlote monety (bezsens bogactwa – Vanitas!), kosztowne muszle,
– kute metalowe puchary, stanowiły luksus. Wszystkie te “swiecidelka” w istnieniu ludzkim byly tylko chwilowym zdarzeniem wobec wiecznosci i smierci.