Najwięksi kolekcjonerzy wszech czasów — Durand-Ruel, Kahnweiler, Duveen, Wildenstein

Na krętej i ryzykownej drodze między artystą a kolekcjonerem stoi marszand. Marcel Duchamp nazywał ich bezpardonowo „wszami na plecach artystów”. Czy to brutalne określenie jest uzasadnione i czy odnosi się do wszystkich przedstawicieli profesji? Historia pokazuje, że bywało też odwrotnie.

Gustave Caillebotte Ulica paryska Deszczowy dzień

Gustave Caillebotte Ulica paryska; Deszczowy dzień | 1877, Art Institute of Chicago

Nowoczesny rynek sztuki to zjawisko, które zaczyna kształtować się w połowie XIX wieku. Jego źródła należy upatrywać w działalności grupy marszandów odznaczających się wyjątkową osobowością, skutecznością i wiarą w sens swoich poczynań. Dzięki ich wizjonerstwu i pomysłowości relacje z artystami, klientelą i prasą zyskały nowatorski charakter, nowe kierunki zaczęły się cieszyć popularnością, a sztuka europejskich twórców znalazła uznanie również za oceanem. Warto więc przypomnieć sylwetki choćby czterech marszandów spośród grona tych najbardziej zasłużonych nie tylko po to, by zobaczyć, co im zawdzięczamy, ale i przekonać się, jak bardzo różnił się styl ich pracy.

Paul Durand-Ruel (1831-1922)

Człowiek, o wyglądzie „prowincjonalnego notariusza”, „uosobienie prostoty”, „schludny burżuj, dobry mąż i ojciec, lojalny monarchista i praktykujący chrześcijanin” całe swoje życie poświęcił sztuce i artystom.

Pierre-Auguste Renoir Paul Durand-Ruel, Niezła sztuka

Paul Durand-Ruel, fot. pinterest.com

Jego nazwisko związało się na stałe z historią impresjonizmu. Ustawicznie i niezłomnie promował malarzy tego kierunku, na długo wcześniej, zanim zostali rozpoznani i docenieni na rynku sztuki. Kochał malarstwo, wierzył w twórców do tego stopnia, iż ryzykował dla nich całym swoim majątkiem. Wspierał malarzy finansowo i emocjonalnie, biorąc na siebie odpowiedzialność za życie twórców i losy ich dzieł. Artyści byli mu za to wdzięczni i dawali temu często wyraz, mówiąc o nim serdecznie i z szacunkiem. Tylko tyle i aż tyle! Cierpiąc nędzę, ofiarowywali mu bowiem to, co mieli najcenniejszego: swoją lojalność, zaufanie, przyjaźń, ale wraz z tym także swoje kłopoty…
Czytaj dalej