Toruń przywitał mnie przepięknym słońcem i wysoką temperaturą, która z godziny na godzinę pięła się ku górze. Może powzięła sobie za zadanie przebić wysokość, jaka dzieli posadzkę kościoła Najświętszej Marii Panny od gotyckiego sklepienia, a wynosi ona aż 27 metrów. Ten wymiar, to jedna z niewielu informacji, jakie pamiętam ze szklonych wycieczek po tym mieście, utkwiła na tyle mocno, że mój umysł przetrzymuje ją już ponad dziesięć lat.
Nieodzowne skojarzenia prowadzą moje myśli także ku miejscu, gdzie niegdyś mieszkał Mikołaj Kopernik, który siłą swego umysłu „poruszył Ziemię i wstrzymał Słońce”, uzasadniając tezy stawiane już przez starożytnych. Bardziej przyziemne wspomnienia dotyczą toruńskich pierników zapakowanych w zabawne pudełka-kamienice, ale że akurat mój organizm odpoczywa od cukrów, to postanowiłam skwapliwie ominąć i ten stały punkt wycieczek. Co zatem chciałabym zaproponować wszystkim, którzy przybyli do Torunia? Chodźcie ze mną, schrońmy się w cieniu gwiazdy…