Wicehrabia Henri de Toulouse-Lautrec. Malarz z powołania, z wyboru i z temperamentu

Mecenasem artykułu jest:
siedlisko blanki

Zmierzcha się. Nierównymi chodnikami przemykają ludzie. Młode kobiety, starsi panowie. W ciągnących się po obu stronach ulicy nocnych lokalach Montmartre’u „najwytworniejsze towarzystwo miesza się z najmniej wytwornym”1. Stali bywalcy doskonale znają drogę i nawet w ciemności odnajdują swoje ulubione lokale. Niektóre bardziej rzucają się w oczy, gdyż mają już elektryczne szyldy. Neony przywołują nazwami Tabarin, Rat-Mort, Moulin Rouge, Mirliton. Na razie przesiaduje w nich niewielu ludzi, zapełnią się dopiero za kilka godzin.

Henri de Toulouse-Lautrec, W Moulin Rouge, sztuka francuska, malarstwo francuskie, Art Institute of Chicago, Niezła Sztuka

Henri de Toulouse-Lautrec W Moulin Rouge | 1892/95, Art Institute of Chicago, Chicago

Kiedy ktoś nowy otwiera drzwi i przestępuje próg, ze środka dobiega skoczna muzyka, która po chwili głuchnie. Na ulicy słychać stukot końskich podków uderzających o bruk. Pod jednym z lokali zatrzymuje się dorożka. Wysiada z niej bardzo niski, elegancko ubrany mężczyzna. Utykając i wspierając się na lasce wchodzi do baru. Zamawia szklaneczkę absyntu. Przygląda się trunkowi i — nie wiadomo czy do kogoś z otoczenia, czy do siebie samego — mówi coś w stylu: „Wiesz, co to znaczy być prześladowanym przez kolory? Dla mnie w kolorze zielonym jest coś z diabelskiej pokusy”.

Wyruszmy śladem tego legendarnego artysty, którego nazywano najwierniejszym kronikarzem Paryża. Sprawdźmy gdzie bywał ów ekstrawagancki modniś, arystokrata z pochodzenia, a przede wszystkim wybitny malarz. Przespacerujmy się po dzielnicy Montmartre okresu fin de siècle’u. Odwiedźmy kabarety i bary, w których bawiła się cyganeria artystyczna. Przyjrzyjmy się nietypowemu człowiekowi, który zdaje się nie pasować do tej scenerii… O kim mowa?

Czytaj dalej


  1. J.P. Crespelle, Montmartre w czasach Picassa, przeł. M. Bibrowski, Warszawa 1987, s. 24.