O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Witkacy „Portret Stefana Szumana jako dziecka”



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Portret Stefana Szumana jako dziecka, 1932
pastel, papier, tektura, 63,5 × 48,2 cm
Muzeum Narodowe w Warszawie

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Witkacy, Portret Stefana Szumana jako dziecka, sztuka polska, Niezła Sztuka

Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Portret Stefana Szumana jako dziecka | 1932, Muzeum Narodowe w Warszawie

Miłośnikom twórczości Witkacego ta twarz może wydawać się znajoma. Wąskie, nieco zaciśnięte usta, szerokie kości policzkowe, wyrazisty nos i bystre, skupione spojrzenie kierowane spod krzaczastych brwi. Stefan Szuman, bo o nim mowa, pozował Witkiewiczowi parokrotnie. Portrety prezentują rozmaite konwencje – raz twarz mężczyzny stanowiła plątaninę niemal abstrakcyjnych linii, innym razem Szuman wyczarowany białymi i czarnymi kreskami patrzył spod byka, a żółty kołnierzyk świecił na granatowym tle. Moim faworytem pozostaje jednak nietypowy dla Witkacego wizerunek znajomego, upozowanego na rozczochrane i buńczuczne dziecko.

W dossier jednoosobowej Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz znajdziemy wizerunki śmiertelnie poważne, ale też te, w których „wariat z Krupówek” puszcza do odbiorcy oko. Wystarczy przypomnieć, że na portretach wykonanych przez Witkacego Michałowi Choromańskiemu wyrosły skrzydła nietoperza, Maria Nawrocka stała się kardynałem Richelieu, głowa Eugeniusza Lorka szybowała w kosmosie, Michał Krajewski miał pod brodą syreni ogon, a tułów Stefana Glassa zamienił się w filuternie zagiętego penisa. Przy śmiałości inwencji Witkiewicza zabieg przemienienia dorosłego modela w dziecko wydaje się, mimo wszystko, posunięciem dość niezwykłym. Tym bardziej, że mistrz za dziećmi nie przepadał. Żart staje się zabawniejszy, kiedy poznamy biografię portretowanego.

W momencie powstania portretu Stefan Szuman miał już czterdzieści trzy lata i przedszkolaka bynajmniej nie przypominał. Robił międzynarodową karierę naukową, teksty publikował w cenionych zagranicznych czasopismach, jego badania rewolucjonizowały spojrzenie na psychologię dziecięcą i sztukę tworzoną przez małoletnich, a wszystko zaczęło się w Bydgoszczy. 2 stycznia 1889 roku na świat przyszedł wyczekany przez rodziców Stefanek. Matka – charakterystyczna dla tamtych czasów bogini domowego ogniska o kulturalnych zainteresowaniach – mogła być dumna nie tylko z syna, ale i męża, cenionego chirurga, w wolnych chwilach oddającego się pasji ogrodniczej. Podobno – z powodzeniem.

Stefan początkowo za szkołą raczej nie przepadał, ale zgodnie z wolą ojca kształcił się na lekarza. Na studia medyczne wyjechał do Wrocławia, skąd przeniósł się do Würzburga, zaś edukację zakończył w Monachium, gdzie w przededniu wybuchu I wojny światowej obronił doktorat1. Następnie spakował się i pojechał na front. Kto wie jak potoczyłyby się losy Szumana, gdyby nie powołanie do służby wojskowej.

Opatrywał i operował rannych żołnierzy, niejednokrotnie ryzykując własne życie. Mimo ciężkich ran odniesionych pod Cambrai w 1917 roku nie zniechęcił się do walki, a kiedy doszły go wieści o wybuchu powstania wielkopolskiego, zdołał przebić się na stronę polską, wspierając zryw tak bohatersko, że rok później został odznaczony Krzyżem Walecznych. Kiedy mógł zejść z linii frontu, nie objął ojcowskiej kliniki, ale podjął kolejne studia.

W Poznaniu doktor Szuman studiował psychologię i pedagogikę, a do tego uczył się w Szkole Sztuk Zdobniczych, gdzie nie tylko pogłębiał swoją artystyczną wiedzę, ale także poznał Zofię Szczepanowską, czyli przyszłą panią Szumanową2.

Para prędko doczekała się dwóch uroczych pociech. Obserwując swoje potomstwo, Grażynkę i Krzysia, pisał rozprawę o rysunkach dzieci, dzięki której w 1926 roku ponownie został doktorem, tym razem filozofii. Nie minął rok, a – po naukowych wyprawach do Genewy i Wiednia – Szuman obronił habilitację. W kolejnym roku założył na Uniwersytecie Jagiellońskim Katedrę Psychologii Wychowawczej. Kilkanaście miesięcy później Witkacy narysował zaprzyjaźnionego profesora jako dziecko.

Portret jest nie tylko przykładem witkacowskiego poczucia humoru, ale także niewątpliwej sympatii do modela. Żarty żartami, ale konsekwentnym być trzeba. Skoro model zamienił się w kilkulatka, Witkacy zadbał, by oddany został w konwencji właściwej dla takich portretów, czyli w typie B+E, opisanym w regulaminie firmy jako „typ dziecinny”, bowiem „z powodu ruchliwości dzieci czysty typ B jest przeważnie niemożliwy – wykonanie więcej szkicowe”. Świadczy o tym chociażby sposób oddania koronki u bluzki „chłopca”. Witkacy argumentował, że „w ogóle firma nie zwraca wielkiej uwagi na wykonanie ubrań i akcesoriów”. Gdyby ktoś chciał wpłynąć na formę tła, artysta od razu przestrzegał, że w przypadku tego typu wizerunków „żądania w tym względzie nie są uwzględniane”3. Świecąca nad głową młodzieńca gwiazda nie była zapewne pomysłem Szumana.

Witkacy, fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Witkacy, fot. Muzeum Tatrzańskie im. dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

Zgodnie z właściwym sobie zwyczajem Witkacy poinformował oglądających portret o przyjmowanych używkach. W momencie powstawania pracy autor od czterdziestu dwóch dni hołdował alkoholowej abstynencji, mogącej – jak sam pisał – grozić „zidjoceniem i tą specyficzną ponurością stanów”4, co więcej – nie palił od czterech miesięcy, bo „Nikotyna jest […] nudna, ale przynajmniej nic prawie nie obiecuje”5. O żadnych narkotykach nie mogło być mowy – malarz korzystał z nich tylko podczas prac nad portretami w typie C, a rysowanie dzieci w tej konwencji było, jak sam uważał, wykluczone. Poważny naukowiec zamieniony w zbuntowanego kilkulatka nie jest więc wynikiem odmiennych stanów świadomości, tylko rysunkowego figla, spłatanego zupełnie na trzeźwo. Na dole zobaczyć możemy niemiecki dopisek wykonany ręką Witkacego: Zur Stephan Szuman’s Kinderspsychologie – der Verfasser / den als Kind, co tłumaczyć można: „O psychologii dziecięcej Stefana Szumana – autor jako dziecko”.

Szuman przybrał minę dziecka, które – zgodnie z Korczakowskim opisem – „wnioskuje, przeczy, buntuje się w myślach i czynach”6. Dziecka – dodajmy – wyraźnie niezachwyconego żmudnym pozowaniem. Siedzi sztywno, jak inni modele w wieku szkolnym, i podobnie jak oni włosy przycięte ma na ówczesną modłę. Wyróżnia go jednak kilka krnąbrnych kosmyków, zawadiacko odstających od skromnej fryzury. Grzecznego czterdziestotrzyletniego chłopca z tytułem naukowym wyróżnia także szkolna bluza z wykończonym koronką kołnierzem.

Witkacy Portret dziewczynki, 26 IV 1938, pastel, papier, 60 × 45,5 cmMuzeum Pomorza Środkowego w Słupsku

Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Portret dziewczynki | 1938, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku

Model, wzorem innych młodocianych modeli artysty, siedzi za stołem. Żeby na pierwszym planie uniknąć pustej płaszczyzny blatu, Witkacy decydował się na dwa kompozycyjne warianty, zależne podobno od inteligencji portretowanego. Jeśli mistrz dostrzegał w dziecku intelektualny potencjał, rysował przed nim książki; jeśli powątpiewał co do bystrości jego umysłu – dyskretnie zamieniał tomy na martwą naturę z owocami. Biorąc pod uwagę błyskotliwą karierę naukową profesora Szumana, ustawianie przed nim paterki z jabłkami jawi się jako kolejny Witkacowski żarcik. Bardzo podobny sztafaż towarzyszy innym wizerunkom przechowywanym w zbiorach słupskich, a powstałym w tym samym 1932 roku: jedenastoletniego Jerzego Komorowskiego narysowany 15 lutego, cztery dni późniejszy – siedmioletniego Leszka Komorowskiego, niewiele starszej Teresy Głód z maja, ale także Izabeli Zborowskiej z kwietnia roku 1934 czy nierozpoznanej dziewczynki z 26 kwietnia 1938 roku. Tu jednak trudno mówić o żarcie – w momencie pozowania Witkacemu wszyscy oni naprawdę byli dziećmi.

Stefan Szuman, Niezła Sztuka

Stefan Szuman, źródło: Wikipedia.org

Komizm portretu polega na zestawianiu rozmaitych formuł i porządków. Dojrzała twarz profesora z dziecięcym grymasem i rozczochranymi włosami; akademickie osiągnięcia i sztubacki kołnierzyk; nieprzeciętny intelekt i paterka z owocami, będąca symbolem – delikatnie mówiąc – sceptycyzmu autora co do poznawczych zdolności modela. Wydany nieco przed powstaniem portretu poradnik pod wiele obiecującym tytułem Co prowadzi do szczęścia domowego przestrzega, że „jeżeli gospodyni musi […] dziecko ostro zganić lub ukarać, to niech zaczeka aż po jedzeniu”7. Sądząc z miny Szumana, właśnie został skarcony. Czy osiągnął szczęście domowe – nie wiemy.

Oprócz sympatii Szumana i Witkacego łączyła wspólna pasja. Obszar badań profesora był także interesujący dla artysty, który z przekąsem pisał: „Dziś dochodzimy do tego, że nie chcemy się już uczyć niczego, w Sztuce oczywiście. Pięcioletnie dziecko bowiem, które nic nie umie, rysuje lepiej od nas”, a to prowadziło go do konkluzji:

„Jeśli jedynem kryterium jest szczerość artysty kiedy tworzy i szczerość widza kiedy patrzy i wypowiada swoje zdanie, to w takim razie nic nie wiadomo”8.

W swoich Szkicach estetycznych dochodził jednak do bardziej konkretnych wniosków, odkrywając, że:

„[…] dziecko, rysując drzewo nie przedstawia tego właśnie danego drzewa, które widziało, lub widzi; […] ono, ma wyobrażenie drzewa ogólne: przedstawia je w postaci symbolu, który jest jakby esencyą wszystkich drzew”9.

Co ciekawe, nie powoływał się przy tym na badania znajomego, tylko wnioski Buszka.

Bruno Schulz, Autoportret, sztuka polska, Niezła Sztuka

Bruno Schulz, Autoportret | 1933, Muzeum Literatury w Warszawie

Witkacy nie był jedynym przyjacielem Szumana z kręgów artystycznych. Do dziś zachowały się ślady znajomości uczonego z Brunonem Schulzem. Dwa lata po powstaniu interesującego nas portretu, „Szuman przesyła Schulzowi właśnie wydany tom wierszy Drzwi uchylone, opublikowany pod pseudonimem Łukasz Flis w wydawnictwie Ferdynanda Hoesicka w Warszawie”10. Po kilkunastu dniach, 22 października 1933 roku, Schulz odpowiedział uprzejmym listem zawierającym przychylną opinię na temat otrzymanego egzemplarza. Miesiąc później na krakowski adres Szumana wysłał opis rozmowy z Zofią Nałkowską, zainteresowaną poznaniem wybitnego naukowca. Pisarka i pedagog poznali się jednak dopiero po wojnie. Co ciekawe, w powojennym liście do Jerzego Ficowskiego Szuman przyznawał, że nie pamięta już, o czym kilkanaście lat wcześniej rozmawiał z Schulzem. Deklarował, że nie wiedział nawet wówczas o plastycznym talencie znajomego11. Na szczęście na talencie Witkacego poznał się w porę.

O sztukach plastycznych Szuman – niegdysiejszy uczeń Szkoły Sztuk Zdobniczych – miał najprawdopodobniej spore pojęcie. W czeluściach magazynów Biblioteki Narodowej znajduje się niewielki prospekt wydany przez poznańską oficynę Fiszera i Majewskiego, zapowiadający, że 1 grudnia 1928 roku ukaże się drukiem bogato ilustrowana pozycja Dawne kilimy polskie i ukraińskie.

„Autorem tego dzieła jest dr. Stefan Szuman, docent Uniwersytetu Poznańskiego, który jest bodaj najlepszym znawcą dawnego kilimkarstwa u nas i za granicą”12.

Witkacy odebrał sobie życie 18 września 1939 roku – w tym czasie Szuman organizował punkty opatrunkowe dla żołnierzy i ludności cywilnej, a kiedy II Rzeczpospolita przestała istnieć, w obawie przed okupantami zamieszkał w Luborzycy, choć Kraków wciąż odwiedzał regularnie. Udzielał studentom tajnych kompletów z psychologii, w równie ścisłej tajemnicy mówiło się także o tym, że profesor był lekarzem partyzanckiego batalionu „Skała”13.

18 stycznia 1945 roku do Krakowa wkroczyli czerwonoarmiści. Szuman natychmiast zaangażował się w życie naukowe. W najbliższych miesiącach lista jego licznych tytułów i osiągnięć znów się powiększyła. Pełnił honory rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej, prężnie działał w Związku Nauczycielstwa Polskiego, natomiast w Towarzystwie Higieny Psychicznej zorganizował pierwszą poradnię psychologiczną. Trudno mi wyobrazić sobie, jakim sposobem Szuman znalazł na to wszystko czas. Czasami podejmował zadania zaskakujące, o czym świadczy wzmianka, że po wojnie został nawet scenarzystą filmu krótkometrażowego (Ręce dziecka).

W powojennej Polsce twarz Stefana Szumana była uwieczniana na oficjalnych wizerunkach, zarówno malarskich, jak i fotograficznych. Nazwisko naukowca pokryło się patyną wielkiego autorytetu i powszechnego szacunku. Ciekawe, kto w powojennej rzeczywistości pamiętał, jak Szuman spacerował w tabaczkowej budrysówce krakowską ulicą Piłsudskiego, żywo dyskutował z Romanem Ingardenem, a w wolnych chwilach współtworzył z Jackiem Pugetem kabaret Różowa Kukułka i eksperymentował z odmiennymi stanami świadomości z Witkacym, który podczas jednego ze spotkań narysował przyjaciela – jako buńczuczne dziecko.

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Bractwo św. Józefa, Co prowadzi do szczęścia domowego, Lwów 1913.
2. Kielar-Turska M., Stefan Szuman, https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/246493/kielar-turska_stefan_szuman_2000.pdf?sequence=1&isAllowed=y.
3. Korczak J., Jak kochać dziecko?, Warszawa–Kraków 1919.
4. Regulamin Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz, w: Słupska kolekcja dzieł S.I. Witkiewicza, Słupsk 2021.
5. Szuman S., Dawne kilimy polskie i ukraińskie, prospekt wydawniczy, Poznań 1928.
6. Szuman Stefan, https://schulzforum.pl/pl/osoby/szuman-stefan.
7. Witkiewicz S.I., Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia, Warszawa 1919.
8.  Witkiewicz S.I., Szkice estetyczne, Kraków 1922.
9. Witkiewicz S.I., Nikotyna – alkohol, kokaina – peyotl, morfina – eter + appendix, Warszawa 1932.


  1. M. Kielar-Turska, Stefan Szuman, https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/246493/kielar-turska_stefan_szuman_2000.pdf?sequence=1&isAllowed=y.
  2. Ibidem.
  3. Regulamin Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz, w: Słupska kolekcja dzieł S.I. Witkiewicza, Słupsk 2021, s. 14–15.
  4. S.I. Witkiewicz, Nikotyna – alkohol, kokaina – peyotl, morfina – eter + appendix, Warszawa 1932, s. 64.
  5. Ibidem, s. 67.
  6. J. Korczak, Jak kochać dziecko?, Warszawa–Kraków 1919, s. 102.
  7. Bractwo św. Józefa, Co prowadzi do szczęścia domowego, Lwów 1913, s. 144.
  8. S.I. Witkiewicz, Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia, Warszawa 1919, s. 107.
  9. S.I. Witkiewicz, Szkice estetyczne, Kraków 1922, s. 113–114.
  10. Szuman Stefan, https://schulzforum.pl/pl/osoby/szuman-stefan.
  11. Ibidem.
  12. S. Szuman, Dawne kilimy polskie i ukraińskie, prospekt wydawniczy, Poznań 1928.
  13. M. Kielar-Turska, op. cit.

Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl


Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Paweł Bień

Urodzony w 1994 roku, poeta, historyk sztuki, kulturoznawca. Absolwent Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych (MISH) na uniwersytetach Wrocławskim i Warszawskim. Pracownik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i Muzeum Narodowego w Warszawie. Autor książki poetyckiej „Światłoczułość” (Łódź 2021).


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *