Można uznać, że od momentu, kiedy w starożytności w przestrzeni publicznej pojawiły się pomniki, zaczęły się też kłopoty. Bo pomnik, jak sugeruje nazwa, jest stawiany po to, by pamiętać o kimś bądź o jakimś wydarzeniu. Tego rodzaju upamiętnienie związane jest zazwyczaj z pozytywnymi postaciami historycznymi, które mają wejść do kanonu i stanowić punkt odniesienia dla budowania zbiorowej tożsamości. Kłopotliwość całej sytuacji polega na tym, że trudno znaleźć w historii postacie, które nie budziłyby kontrowersji.
Pomniki zazwyczaj stawiane są przez tych, którzy aktualnie sprawują władzę i są one wyrazem panujących w danym momencie hierarchii oraz narracji historycznych – te jednak są zmienne. Dlatego na przestrzeni wieków mamy do czynienia z ich wznoszeniem, kontestowaniem oraz obalaniem. Niegdyś ważne monumenty popadają często w zapomnienie, stając się miejscami nie-pamięci. Rzadziej bywa tak, że pomnik jest aktywnym uczestnikiem zmian politycznych, ideowych, światopoglądowych czy religijnych. Do pomników będących żywymi świadectwami zmian historycznych należy bez wątpienia rzymski pomnik Marka Aureliusza. Przyjrzenie się jego burzliwym dziejom jest jak przeglądanie kart historii.
W kulturze materialnej niewiele pomników przetrwało w nienaruszonej formie dwa burzliwe tysiąclecia. Wedle historyków sztuki pomnik ku czci Marka Aureliusza wykonano z okazji triumfu Cezara nad ludami germańskimi w 175 lub w 180 roku, zaraz po śmierci imperatora Rzymu. W pierwotnej wersji postumentu, najprawdopodobniej pod podniesionym przednim kopytem, umieszczona była figura pokonanego barbarzyńcy z rękami związanymi za plecami – tak bowiem wygląda jedna z płaskorzeźb należących do łuku wzniesionego ku czci Marka Aureliusza na Forum Romanum. Niestety nie wiadomo, kto jest autorem pomnika wykonanego z pozłacanego brązu. Nie jest też do końca jasne, gdzie pierwotnie był umieszczony.
Jak wskazują nieliczne źródła (głównie numizmatyczne), pomnik stał na Forum Romanum lub na piazza Colonna, gdzie stoi reliefowa kolumna dedykowana imperatorowi. Jedno jest pewne: wizerunek cesarza na koniu był jednym z wielu, które zdobiły antyczny Rzym. Dlaczego zatem tylko ten pomnik zachował się do dzisiejszych czasów? Jak to bywa w historii, zdecydował o tym zbieg okoliczności, który wynikał ze zwykłej pomyłki.
Gdy zmieniał się charakter cywilizacji zachodniej, która kształtowała się na podwalinach chrześcijaństwa, zmieniły się też wartości, które kształtowały przestrzeń societas. Mówiąc wprost, wszystko to, co miało pogański charakter, zostało albo zmienione i zaadoptowane na potrzeby chrześcijaństwa (jak na przykład rzymski Panteon), albo po prostu zniszczone. Pomnik Marka Aureliusza ocalał, gdyż dopatrzono się w nim podobieństwa do Konstantyna Wielkiego, proklamującego swobodę wyznawania chrześcijaństwa. Tego rodzaju pomyłka wzięła się stąd, że pomnik w III wieku był usytuowany na terytorium należącym do rodu Lateranów, do którego należała Fausta, żona cesarza Konstantyna. Wystarczyło, że ktoś raz orzekł, że pomnik to Caballus Constantini i tak, pod fałszywą tożsamością, pomnik Marka Aureliusza nie tylko nie został przetopiony, ale awansował do tego stopnia, że decyzją papieża w VIII wieku został umieszczony na Lateranie w miejscu, w którym Konstantyn kazał wybudować pierwszą bazylikę. Ta pomyłka trwała aż do czasów renesansu, gdy przywrócono pomnikowi jego prawdziwą tożsamość. W styczniu 1538 roku, na polecenie papieża Pawła III, posąg został usunięty z Lateranu i przeniesiony na Wzgórze Kapitolińskie, które od 1143 roku było siedzibą władz miasta. Papież ustanowił też honorową funkcję „opiekuna konia”, którą za każdym razem powierzano innemu szlachcicowi w zamian za sowitą wypłatę. Zadania „opiekunów konia” polegały wyłącznie na pilnowaniu pomnika przed zdewastowaniem.
Rok po przeniesieniu dwutonowego pomnika senat rzymski zlecił Michałowi Aniołowi odrestaurowanie posągu Marka Aureliusza. Jednak ambicje Michała Anioła sięgały dużo wyżej. Nie chciał być on sprowadzony do rangi konserwatora zabytków. Dlatego zamiast ograniczyć się do prac konserwatorskich, artysta zaprojektował też specjalny plac (piazza del Campidoglio), na którym pomnik Marka Aureliusza miał być centralnym punktem.
Oddziaływanie pomnika w renesansie było tak wielkie, że rzeźba stała się inspiracją dla wielu późniejszych realizacji konnych posągów. W 1834 roku Carlo Fea przeprowadził renowację pomnika, która polegała głównie na opróżnieniu zbierającej się wewnątrz postumentu wody. Konserwator wykonał nacięcie na nogach konia, dzięki czemu zbierająca się wewnątrz woda mogła swobodnie odpływać. Dwutonowy posąg spoczywa tylko na trzech nogach konia, które są jedynymi podporami rzeźby, dlatego wraz z nacięciami Carlo Fea wzmocnił również wsporniki tylnych nóg, które zostały skorodowane przez wodę.
Podczas II wojny światowej, w 1940 roku, rzeźbę przewieziono do podziemnych magazynów, aby uchronić ją przed bombardowaniami. Poza epizodem wojennym pomnik stał nieprzerwanie do 1979 roku, kiedy to po raz drugi ocalał z zawirowań historii. 20 kwietnia 1979 roku na piazza del Campidoglio wybuchła podłożona pod ratuszem bomba. Uszkodzeniu uległy marmurowa podstawa pomnika i nogi konia. Specjalna komisja mająca oszacować straty zauważyła, że w posągu zachodzą poważne procesy korozyjne, a w nogach konia pojawiły się głębokie pęknięcia. Dwa lata później zapadła decyzja o przeniesieniu pomnika do Muzeów Kapitolińskich.
8 stycznia 1981 roku pomnik Marka Aureliusza został zdjęty z cokołu i odbył kolejną podróż do pracowni Centralnego Instytutu Restauracyjnego. Jednak przepiękny plac zaprojektowany przez Michała Anioła nie mógł być pozbawiony centralnego obiektu. Nie obyło się, co prawda, bez długiej debaty o przyszłości tego miejsca. Na szczęście nie chciano posłuchać Anny Sommelli, dyrektor do spraw archeologii w Muzeach Kapitolińskich, która obstawała przy tym, by pozostawić pusty postument, tak by przypomnieć społeczeństwu o cenie, jaką płaci się za zanieczyszczone powietrze. Nie wyobrażano sobie placu ogołoconego z pomnika.
Zapadła decyzja o wykonaniu kopii w skali 1:1. Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie. Z powodu kruchości resztek złocenia i jego słabej przyczepności do brązu nie można było zastosować tradycyjnych technik bezpośredniego odlewania. Zastosowano więc nowatorską technikę laserowego skanowania i na podstawie cyfrowej makiety wykonano odlew.
Po dziewięciu latach, 11 kwietnia 1990 roku, konny postument imperatora został przewieziony z Centralnego Instytutu Restauracyjnego w San Michele na Kapitol. Posąg transportowały dwie specjalnie przygotowane ciężarówki z płaską lawetą. Cesarz zaś trafił do klimatyzowanej szklanej klatki w Muzeach Kapitolińskich. Od tego czasu jest chroniony przed wpływami warunków atmosferycznych.
Posąg konny Marka Aureliusza zadziwia maestrią wykonania. Łączy w sobie dwie skrajności: z jednej strony jest niezwykle dynamiczny (podniesiona noga konia, napięcie, władczy gest imperatora), z drugiej zaś wizerunek cezara jest jakby bierny i wycofany, z ogromnym dystansem spogląda on z wysokości postumentu. Oczywiście z pomnikiem związane są liczne legendy. Jedna z nich mówi, że jeżeli spojrzymy na pomnik pod pewnym kątem, to między uszami konia dostrzeżemy dziwny kształt przypominający siedzącą na głowie konia sowę (w rzeczywistości jest to fragment końskiej grzywy), a w zagłębieniach i fałdach tkaniny dostrzec możemy resztki ciemnego złota, którym kiedyś pokryty był pomnik. Legenda głosi, że kiedy złocenia posągu obejmą cały pomnik, to sowa odleci i Rzym przestanie istnieć. Tak więc koń (a raczej jego grzywa w kształcie sowy) obwieścić ma koniec świata.
Pomnik podziwiany jest nie tylko z powodu legend. Gdy patrzymy na pomnik konny Marka Aureliusza, widzimy w nim autorytet władcy, jego siłę i niemal boski charakter. Wrażenie to wzmacnia ponadnaturalna wielkość rzeźby, gdyż ma ona prawie pięć metrów wysokości. Imperator w geście adlocutio (wniesiona dłoń podczas uroczystego przemawiania) zdaje się przypominać odwiedzającym Muzea Kapitolińskie, że istnieją w historii postacie wyjątkowe, które niezależnie od zawirowań historycznych potrafią przetrwać każdą burzę.
Ta nieuzbrojona postać imperatora, pozbawiona insygniów władzy, zdaje się też przypominać, że każda władza, jeżeli nie idzie w parze z mądrością, będzie jedynie skarlałą atrapą dyktatury. Ponadto pomnik przypomina nam o ważnej roli sztuki w kształtowaniu się tożsamości. Pomnik Marka Aureliusza jest dziś jak most przerzucony między antykiem a współczesnością: mimo upływu dwóch tysiącleci nie tylko nas zachwyca, ale i uczy.
A może to Cię zainteresuje:
- Pomnik Marka Aureliusza na Kapitolu. Wieczny pomnik w wiecznym mieście - 8 października 2021
- „Ecce homo” Adama Chmielowskiego. Obraz malowany z serca - 4 sierpnia 2021
- Leon Wyczółkowski – portret malarza - 30 czerwca 2021
- Statua Wolności. Wolność Opromieniająca Świat – francuski symbol Ameryki, który po stu latach zzieleniał - 21 marca 2021