Pieter Bruegel starszy, Chłopskie wesele, 1568,
olej, deska, 124 × 164 cm,
Kunsthistorisches Museum, Wiedeń
W bogatej tematycznie twórczości Pietera Bruegla temat wsi i portret życia wiejskiego stanowiły jej wysoce ważną część. Artysta jak żaden inny twórca przed nim przedstawił czule, uważnie, intymnie, a czasami z rozmachem życie chłopów, ich łączność z naturą, codzienny znój, ciężar dźwigania na swoich barkach niełatwego losu… Jednak portretując biedę, nie skupiał się wyłącznie na snuciu smutnej refleksji o społecznej niesprawiedliwości, ale z wielką wirtuozerią uwieczniał również chwile radości, zapomnienia, ucieczki. Ukazał więc wir tanecznej zabawy, tłumny krajobraz wiejskich kiermaszy, chłopskie wesele, ucztowanie pod gołym niebem. W pracach takich jak Taniec weselny, Chłopskie wesele czy Taniec chłopski artysta zaprasza widza do uczestnictwa w radosnym, choć ubogim świętowaniu, w bezrefleksyjnym byciu „tu i teraz”, zaprasza do poznania świata pozornie dzikiego, opartego na prostych instynktach. Chłopi, jak każda inna warstwa społeczeństwa, mają prawo do miłości, szczęścia, odpoczynku; jest w nich wrażliwość, dobro i potrzeba wiary w lepszy los.
Przyjrzyjmy się zatem najsłynniejszemu obrazowi Bruegla, portretującemu „wiejską rzeczywistość”. Dziełem tym jest Chłopskie wesele, które wszak miało swój pierwowzór w grafice Pietera van der Borchta. W 1560 roku Pieter van der Borcht stworzył akwafortę Chłopskie wesele, w której kulturowo i ikonograficznie zdesakralizował tę wzniosłą uroczystość, prezentując ją jako wydarzenie dzikie, szalone, obfitujące w incydenty obnażające ludzkie słabości. W centrum kompozycji, za tkaniną sugerującą velum oddzielające sacrum od profanum, zasiada panna młoda o wątpliwej urodzie, otoczona starymi kobietami. Ku niej nachyla się młody mężczyzna – czy to on jest oblubieńcem? Przy stołach biesiadują goście, a cała uroczystość wydaje się jednym wielkim chaosem. Jest głośno, wędrowni muzykanci zagłuszają nie tylko słowa pana młodego, ale również bezmiar rozpusty i nieumiarkowania w jedzeniu i piciu.
Biesiadnicy zdają się straszliwym konglomeratem przypadków skrajnych: jakaś kobieta karmi dziecko piersią, pijany mężczyzna zasnął już na dobre, opierając głowę na złożonych rękach, ktoś inny wymiotuje, trwa bełkot pijackich rozmów, niezaopiekowane dziecko krzyczy przeraźliwie, psy obgryzają rzucone na ziemię kości. W tle, z lewej strony niezżęte jeszcze zboże porasta łanami bezkres, dając dogodne miejsce dla pary kochanków. Z prawej strony trwa akt miłosierdzia: karmienie ubogich i żebraków. Jest dla nich chleb i zupa, oni zaś, zatopieni (jak owady w słoju) w swoim upiornym kalectwie, będą w podzięce modlić się za młodą parę… Artysta pokazał świat taki, jaki jest, tkając z epizodycznych zlepków obraz karykaturalny, a przez to wielce prawdziwy.
Rycina ta wydaje się bardzo bliska obrazowi Pietera Bruegla, który namalował Chłopskie wesele około 1568 roku1. O ile Pieter van der Borcht z niejaką wyższością pokazał nam ów temat z perspektywy artysty, który ma prawo do krytyki, o tyle Bruegel pozwala nam, widzom, wejść w obraz, uczestniczyć w wydarzeniu, jednocześnie zaś nie ocenia, zwłaszcza negatywnie. Tworzy własną opowieść o prostych ludziach, którym dane jest czasami zapomnieć o trudzie życia, o przemijaniu – a zapomnieć jest najłatwiej, gdy człowiek nie jest samotny chociaż przez chwilę…
A zatem wesele wypełniają gwar, rozmowy ciche i te najgłośniejsze, szepty i sprośne dowcipy kierowane z przymrużeniem oka ku nowożeńcom. Mlaskanie, oblizywanie łyżek, smak twardego chleba, siorbanie rzadkiej zupy, przełykanie cierpkiego piwa i ochota na więcej wraz z każdą kolejną godziną. A wszystko to okraszone muzyką i słodkawym zapachem zboża, które uprzednio zwiezione i równo ułożone, stało się inscenizowaną ścianą, tłem dla wesela mocno niebogatych młodych ludzi.
Scena odbywa się w przestronnej stodole; uroczystości takie miały dawniej miejsce na wsi w domu panny młodej lub w gospodzie. W tym przypadku liczba biesiadników i koszty poczęstunku skłoniły zapewne rodziny nowożeńców, by wykorzystać przestrzeń gospodarską, co chyba okazało się nie najgorszym pomysłem. W pierwszym ulotnym spojrzeniu zboże tworzące ścianę jest praktycznie niezauważalne, zaś o fakcie, że znajdujemy się w stodole, świadczą grabie z zawieszonymi na nich snopkami, być może symbolizujące szczere życzenie dobrobytu i pomyślności dla świeżo poślubionej pary. Skromność tej dekoracji wraz z ciemnozielonym dywanem, umieszczonym za plecami panny młodej, ogromnie wzruszają, trzeba bowiem pamiętać, iż izbę weselną starano się zawsze ozdabiać radośnie, gęsto, bogato, m.in. kwietnymi tkaninami, zielonymi girlandami, żywymi kwiatami, w bogatszych domach pojawiały się też świece, woskowe anioły, lustra, wykonane z kolorowego papieru ozdoby przystrajały krzesła, na których zasiadali małżonkowie… Wesele namalowane przez Bruegla wydaje się nadzwyczaj skromnie udekorowane, jedyny nieco barwny element stanowią dwie symboliczne korony, wykonane z kartonu (?) i zawieszone nad głową panny młodej. Jest w owej skromności niezwykła prawda i czułość, brak wystawności nie razi, a bieda zdaje się stanowić o prawdzie życia, które wygląda pięknie tylko w opowieściach lub które dane jest wybrańcom losu…
Artysta stworzył scenę grupową, z rozmysłem nie czyniąc panny młodej i pana młodego głównymi bohaterami obrazu. By odnaleźć oblubienicę, trzeba mocno wytężyć wzrok i zatrzymać go na dłużej z niejakim trudem, bowiem ponownie zostajemy skonfrontowani z wyobrażeniem młodej, pięknej kobiety, ubranej wystawnie, z roześmianą twarzą pełną marzeń i dobrych myśli. Panna młoda Bruegla to dziewczyna nieco korpulentna, o okrągłej twarzy, wydatnym podbródku, małych ustach i grubym nosie. Jest już nieco znużona, w półprzymkniętych powiekach daje się zauważyć zmęczenie, ale też pogodę ducha. Jej bujne brązowe włosy ściska ślubna korona – w tym przypadku prosty wianek z małymi białymi kwiatuszkami (symbol dziewictwa). Ubrana jest w ciemną suknię z zielonym kołnierzem i białą spodnią koszulę – skromnie, ale też nie najskromniej, bowiem najbiedniejsze dziewczęta do ślubu ubierały się często w prostą suknię w kolorze czarnym lub białym, gdyż w przyszłości stanowiła ona również „śmiertelną koszulę” na dzień pogrzebu2. Dziewczyna nie rozmawia z nikim, tkwi w szczególnej alienacji, otoczona kobietami z rodziny. Co interesujące, nie ma obok niej męża, nie ma także pustego miejsca świadczącego o jego chwilowej nieobecności. Trudno również na obrazie odnaleźć postać, którą można by wskazać jako oblubieńca. Niekiedy próbowano rozpoznać go kolejno: w mężczyźnie w czerwonej czapce, który na stole układa talerze z zupą, mężczyźnie nalewającym piwo, ukazanym z lewej strony kompozycji, czy w mężczyźnie przybranym w błękitny kubrak i czerwoną czapkę zdobną we frędzel z jasnej tkaniny. Żaden jednak z nich nie wydaje się ostatecznie poszukiwanym panem młodym…
Wesele powinno być wydarzeniem tłocznym i takim też przedstawił je Bruegel. Przy stołach jest już gęsto od biesiadników, w większości zajętych jedzeniem, zajętych sobą i na sobie skupionych, wśród zaproszonych gości widać i dzieci. Ubrane grubo, w czapkach naciśniętych mocno na oczy, wkładają palce do buzi, zlizując resztki tego, co dobre, są szczęśliwe i pełne ekscytacji, bo dopuszczone do świata dorosłych, w którym wiele się dzieje i w którym można się najeść. Poczęstunek zdaje się dość skromny: składają się na niego głównie chleb i owsianka, a także piwo.
Niderlandczycy, nawet ubodzy, jedli dużo, nie tylko podczas uroczystości, ale i w dzień powszedni. Biedniejsi spożywali często zupę ze słoniny i jarzyn gotowanych na mleku, pili rozcieńczone wodą piwo, jedli smażoną cebulę czy suchy chleb. Chleb ten Francuzi uważali za pieczywo nienadające się do spożycia, gdyż był to „czarny, lepki, zbity, ciężkostrawny, chleb zwykły pieczony […] z mąki żytniej, jęczmiennej, hreczanej, owsianej, a nawet bobowej. Chleb pszenny, bardzo drogi, uchodził za przysmak, którym raczono się w niedzielę i święta, ale na który na co dzień mogli sobie pozwolić tylko bogacze”3.
Mieszkańcy Niderlandów spożywali ogromne ilości jarzyn, takich jak groch, fasola, kapusta, marchew, rzepa czy brukiew. Podstawą pożywienia ludzi ubogich były także: śledzie, nabiał4 i jajka (co potwierdzało ówczesne przysłowie „Jedno smażone jajko to pociecha dla biednego człowieka”)5. Kochano również słodycze: bogaci gustowali w tortach, marcepanach czy lukrowanych kasztanach, zaś najubożsi raczyli się biszkoptami „wszelkich kształtów i gatunków, z anyżkiem, na maśle, na słoninie, na cukrze, na melasie, z konfiturami, z czereśniami, z rodzynkami”6.
Wspomniano już, że ukazane wesele obfituje w gości siedzących już przy stole, choć spory tłum przedziera się przez drzwi, próbując uszczknąć coś dla siebie. Twarze postaci cechuje indywidualizm: rysy pospolite, zwykłe, nalane, okrągłe, niezbyt urodziwe, czasami zmęczone życiem, wyniszczone biedą i ciężką pracą. Jak zauważa Paul Zumthor, opisując ówczesnych niderlandzkich chłopów: „często wysocy i ciężcy, bardzo silni, wybitną świeżość cery zawdzięczają temu, że żywią się po wegetariańsku i spożywają dużo nabiału. Umysłu prymitywnego, dość prostaccy […]”7. W bogatym katalogu portretów ludzi obecnych na weselu Bruegel przedstawił kilka postaci, które wyróżniają się strojem i fizjonomią. Są to: zamyślony starszy mężczyzna siedzący niedaleko panny młodej, otulony w płaszcz z futrzanym kołnierzem – być może miejscowy urzędnik; ubrany w habit mnich franciszkański, o bladej cerze i wydatnym długim nosie, rozmawiający z intrygującym, niemłodym brodatym mężczyzną w czerni, siedzącym na skraju stołu. Postać ta odziana wykwintnie, dostojnie, z szablą u boku i rasowym psem myśliwskim być może stanowi portret szlachcica, właściciela tutejszych dóbr, zaproszonego na uroczystość z uniżeniem i estymą. Jego przybycie na wesele stanowi zaszczyt dla młodej pary. Odrębną, wielce frapującą postacią jest niewątpliwie ukazany z lewej strony obrazu młody mężczyzna o urodziwej, szlachetnej twarzy, nalewający piwo z większego dzbana do mniejszego. Przypuszczenia, iż to on jest panem młodym, wydają się chyba jednak zbyt mgliste. Postać ta całkowicie nie pasuje do malarskiego kadru, zbyt piękna, subtelna, skupiona na czynionym zadaniu, frapująca – czy jest to służący obecnego na weselu szlachcica?
Bruegel, tworząc zbiorowy portret osobowości, skupia się jednocześnie na detalach, przedstawionych artefaktach, subtelnych przedmiotach, które przecież dopełniają ludzki świat, stwarzając scenerię, w której żyjemy, z którą obcujemy. Nie można zatem nie zachwycić się kawałkiem ugryzionego chleba z masłem spoczywającym na fartuszku dziecka; mini martwą naturą stworzoną przez gliniane dzbany na piwo; uczynioną naprędce i z wielkim pomysłem, dźwigającą talerze z zupą tacą, która w rzeczywistości jest starymi drewnianymi drzwiami wyjętymi z zawiasów; fantazyjnymi białymi czepkami siedzących przy stole kobiet; spojrzeniem myśliwskiego psa o nieco zmierzwionej fakturze sierści; postawą mężczyzny, który z wirtuozerią próbuje przedrzeć się przez tłum, niosąc z trudem tacę z dzbanem i plackami; dłońmi gości, których ciemna oprawa paznokci sugeruje życie w znoju itd.
Wszystko to dodatkowo dopełnia i wyraża ogromne zainteresowanie artysty przestrzenią życia wiejskiego, co wynikało z ogólnego nurtu, który narodził się w latach 40. XVI wieku w Niderlandach i doprowadził do powstania ikonografii obrazu chłopskiego i pejzażu wiejskiego. Jak zauważa Jan Białostocki: „ciekawość «świata» właściwa w XV i pierwszej połowie XVI w. ustępuje ciekawości skierowanej ku własnym sprawom, ku własnemu krajowi”8.
Bruegel w wielu swoich dziełach portretował świat chłopski organicznie złączony ze światem natury, wyrażając mimowolnie i podskórnie swoisty pesymizm, wierząc, że „życie ludzkie podporządkowane jest potężnemu nurtowi natury, przypadkowe i pełne tragizmu […]”9.
Obraz Chłopskie wesele również niesie w sobie podskórny, nieoczywisty tragizm. Pozorna radość zaślubin, chwilowa ucieczka od ciężkiej pracy, radość z udanych żniw i oczekiwanie jesieni jest jak oczekiwanie śmierci – wszak nieprzypadkowo strój pana młodego i suknia panny młodej stawały się zazwyczaj śmiertelnym odzieniem, suknią ostatnią, odświętną szatą ubraną na zaślubiny ze śmiercią…
Bibliografia:
1. Białostocki J., Bruegel – pejzażysta, Poznań 1956.
2. Roberts-Jones Ph. i F., Pieter Bruegel starszy, tłum. I. Badowska, Warszawa 2000.
3. Zumthor P., Życie codzienne w Holandii w czasach Rembrandta, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 1965.
- Ph. i F. Roberts-Jones, Pieter Bruegel starszy, tłum. I. Badowska, Warszawa 2000, s. 264. ↩
- P. Zumthor, Życie codzienne w Holandii w czasach Rembrandta, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 1965, s. 119. ↩
- Ibidem, s. 71. ↩
- Ibidem, s. 71 ↩
- Ibidem, s. 72. ↩
- Ibidem, s. 73. ↩
- Ibidem, s. 217. ↩
- J. Białostocki, Bruegel – pejzażysta, Poznań 1956, s. 11. ↩
- Ibidem, s. 13. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Pieter Bruegel starszy „Chłopskie wesele” - 23 stycznia 2025
- Danse macabre. Taniec śmierci - 31 października 2024
- Kobieta i jej pies(ek). Kilka słów o ikonografii motywu w malarstwie XIV–XVII wieku - 25 sierpnia 2024
- O jednorożcu, dziewicy i śmierci - 9 sierpnia 2024
- Jean Fouquet „Madonna w otoczeniu serafinów i cherubinów” - 10 grudnia 2023
- Hieronim Bosch „Ogród rozkoszy ziemskich” - 29 października 2023
- Rogier van der Weyden „Św. Łukasz malujący Madonnę” - 14 października 2023
- Domenico Ghirlandaio „Portret starca z wnuczkiem” - 4 września 2023
- Peter Paul Rubens „Meduza” - 9 czerwca 2023
- Albrecht Dürer „Autoportret z kwiatem mikołajka” - 31 maja 2023