Jan Stanisławski (1860-1907) w zbiorowej świadomości funkcjonuje jako autor kameralnych pejzaży malowanych farbami olejnymi na miniaturowych rozmiarów tekturach, deskach i płótnach. Jego wiejskie chaty i sady, rozlewiska Dniepru i Wisły, widoki łąk i pól z daleką linią horyzontu, nieba z ekspresyjnie skłębionymi chmurami, ale i architektury Krakowa, Kijowa, Paryża czy miast włoskich dobrze znane są każdemu wielbicielowi polskiej szkoły pejzażu, której Stanisławski jest czołowym przedstawicielem, wciąż oddziałującym na wyobraźnię artystów.
Mniej znana, choć równie ważna dla rozwoju polskiej sztuki jest działalność Mistrza na polu grafiki warsztatowej, w której wypracował wiele interesujących rozwiązań stylistycznych, odważnie eksperymentując z kompozycją, walorem i kreską. Doskonałym tego przykładem jest monochromatyczna litografia Zmrok (znana też pod tytułem Sad) z 1900 roku – nastrojowy nokturn łączący w sobie impresyjność z symbolizowaniem przedstawienia oraz finezją secesyjnej kreski.
Mistrz czerni i bieli
Grafiką warsztatową Jan Stanisławski zainteresował się w ostatnim, dojrzałym okresie swojej intensywnej twórczości, kiedy to po zagranicznych wojażach w 1897 roku zamieszkał w Krakowie. Tam też, na zaproszenie Juliana Fałata objął reaktywowaną katedrę pejzażu w Szkole Sztuk Pięknych. Oprócz zajęć ze studentami, wyjazdów plenerowych i indywidualnych podróży po Europie aktywnie włączył się w krakowskie życie artystyczno-towarzyskie, czego jednym z przejawów była współpraca z młodopolskimi czasopismami: tygodnikiem literackim „Życie” oraz miesięcznikiem „Chimera”. Zamieszczał w nich ilustracje, projektował frontyspisy, finaliki, inicjały, winiety, nagłówki, bawiąc się rozwiązaniami typograficznymi i kadrem w obrębie czerni i bieli.
Z czasem jego współpraca rozszerzyła się o realizację autolitografii barwnych, dołączanych w formie luksusowych wkładek zarówno do „Życia” (w latach 1899-1900) jak i do „Chimery” (w latach 1900-1904). Było to pionierskie działanie na gruncie polskim, mające za zadanie zachęcić społeczeństwo do kolekcjonowania dzieł pięknych i wartościowych (w opozycji do powszechnych w mieszczańskich domach oleodruków). Jednocześnie miało to podnieść poziom estetycznego wyrobienia statystycznego odbiorcy. Pomysłodawcą tej szczytnej idei, wpisującej się w secesyjny ruch odrodzenia sztuki i rzemiosła, był redaktor wspomnianych czasopism – poeta, tłumacz, krytyk literacki i wydawca Zenon Miriam Przesmycki. Dzięki zachowanej korespondencji między nim a Stanisławskim wiemy jak burzliwie przebiegał proces powstawania każdej litografii. Mianowicie, przyzwyczajonemu do szybkich szkiców rysunkowych i malowania w plenerze pejzażyście niełatwo było pokonać opór nowej materii, do której musiał przystosować swoje artystyczne wizje, pełne ekspresji, niuansów barwnych i bogactwa szczegółów.
Pierwsze grafiki, takie jak Sad czy Wiejska chata, są bardzo linearne i pomimo dynamicznej kreski statyczne kompozycyjnie. W kolejnych pracach, zapewne dzięki poszerzeniu repertuaru narzędzi o pędzel, piórko czy skrobak, artyście udaje się uzyskać efekty iście malarskie czego koronnym przykładem są słynne Topole nad wodą. Dzieło znane jest w sześciu wersjach kolorystycznych, gdyż Stanisławski, dodatkowo eksperymentował z zestrojami chromatycznymi odbitek.
Jeszcze dalej Mistrz poszedł w litografiach Villa d’Este czy San Marco (praca znana w dwóch wersjach kompozycyjnych: poziomej, ukazującej plac przed wenecką bazyliką z postaciami ludzkimi oraz zbliżony do kwadratu kadr fasady świątyni) spłaszczając przestrzeń i dekoracyjnie syntetyzując kształty w duchu grafiki zachodnioeuropejskiej, którą poznał podczas pobytu w Paryżu w latach 1885-1895. Autor nie należał jednak do twórców jedynie czerpiących z raz wypracowanych osiągnięć własnych lub innych. Jego niespokojna natura i nieposkromiony temperament kazały mu poszukiwać nowych jakości, także w obrębie tego samego tematu – zazwyczaj jego ulubionego. Pod wpływem takiej postawy powstać musiał Zmrok – dzieło sytuujące się na pograniczu kilku stylistyk, niejednoznaczne, tajemnicze i niezwykle klimatyczne.
Jan Stanisławski – słowiańska dusza
Tak jak większość krakowskich modernistów i Jan Stanisławski uległ dekadenckim nastojom obecnym w polskiej sztuce na przełomie XIX i XX wieku. Ich czołowym propagatorem był Stanisław Przybyszewski. Jak to się objawiło w pejzażach Mistrza Jana, dotąd sławiących piękno i witalność przyrody? Artysta pokazywał naturę w momentach skrajnych, chwilach przesilenia, przejścia z jednego stanu w drugi tj. przedwiośniach, jesieniach, schyłkach lata, zmierzchach i świtach. Takie zacieranie granic zjawisk wzmagało wieloznaczność ich interpretacji, sytuując przedstawienia na granicy jawy i snu, podbijając wrażenie ich baśniowości i niesamowitości.
Jak wiemy Stanisławski był zwolennikiem uwieczniania przyrody bezpośrednio w plenerze, a ze swoich licznych podróży przywoził stosy rysunkowych szkiców. Były to niekiedy gotowe malarskie dzieła, pokazujące konkretne miejsca. Wiejskie sady, zwłaszcza ukraińskie, należały do jego ulubionych tematów – malował je w okolicach Śmiły i Korsunia, w Pustowarni, Popówce, Zofiówce i wielu innych nieznanych dziś (i zapewne nieistniejących już) ukraińskich wioskach.
Miejsca te odwiedzał przy okazji częstych wizyt na Ukrainie, gdzie się urodził, spędził dzieciństwo i gdzie mieszkała matka i przyjaciele artysty. Wszystko to każe przypuszczać, że uwiecznione w litografii Zmrok ekspresyjnie powyginane, wiotkie i bezlistne drzewa (zapewne owocowe), nie były fantazją artysty lecz zapisem wrażeń z konkretnego miejsca – wiosennego lub jesiennego sadu oglądanego w chwili zapadania nocy. Ograniczając się do bardzo wąskiej gamy przełamanych szarości, stosując efektowne przetarcia i kontrasty, osiągnął tu nastrój niepokoju i tajemnicy…wręcz uśpionej grozy silnie działającej na wyobraźnię widza.
Tak emocjonalne podejście do natury, postrzeganej jako zapis stanów ludzkiej duszy, decyduje o jej dekadenckim nastroju i symbolicznym przesłaniu. Natomiast finezja ekspresyjnie splatanych gałęzi drzew na pierwszym planie, jak również falista linia horyzontu z półkolistym przejściem w tle, dekoracyjność i elegancja kompozycji każą przypisać to dzieło do nurtu secesji (stylu który około 1900 roku osiągnął na ziemiach polskich swoje apogeum). To również zadecydowało o tym, że grafiką Zmrok zainteresował się jeden z łódzkich kolekcjonerów, wielbiciel i właściciel wielu secesyjnych dzieł, dr Andrzej Papiewski – szczęśliwy posiadacz jednej z niewielu odbitek tej pięknej litografii. O ile bowiem, wcześniej wspomniane kompozycje graficzne często pojawiają się w ofertach domów aukcyjnych, Zmrok oferowany jest rzadko.
Czym ponadto zachwycił się szczęśliwy posiadacz tej pracy? „Prostotą, jednym kolorem kredki litograficznej i doskonale dobranym tłem Stanisławski przedstawił realistycznie zapadający, tytułowy zmrok. Zbliżająca się noc wśród drzew sadu, z wyeksponowanym, jeszcze dobrze widocznym rozłożystym drzewem na pierwszym planie i coraz gorzej widocznym drugim planem jest rzeczywistością. Poplątane gałęzie drzew, ich powyginane konary stwarzają nastrój obaw, strachu? Z jakim się także i obecnie spotykamy o takiej porze dnia, zwłaszcza samotnie przebywając w takim otoczeniu. Proszę zauważyć, iż nie ma tam żadnej postaci, co uwypukla tym bardziej aurę niepewności i tajemniczości. Artysta umiejętnie uwidocznił porę dnia, wykorzystując w bardzo wąskim zakresie możliwości, jakie daje w grafice gra światłem” – uważa Andrzej Papiewski, kolekcjoner.
Praca ta jest przykładem potwierdzającym, iż artysta był znakomitym obserwatorem natury – w końcu uznanym za jednego z najlepszych pejzażystów. O artyzmie tej kompozycji decyduje więc i kunszt warsztatu, i jej impresyjność, którą podbija tak charakterystyczny dla dzieł tego autora liryzm przedstawienia, budujący nastrój melancholii, nostalgii, ukraińskiej zadumy. Nie na darmo przyjaciel artysty z rodzinnych stron, Michaił Niesterow tak pisał o nim w pośmiertnym wspomnieniu: „ (…) W jego sztuce tkwiła taka głębia uczuć, melancholia słowiańska, która tak słodko sączy się w serce – miła i bliska Rosjanom” (Sztuki Piękne 1924 r.)
Mistrz małego i dużego formatu
Litografia Zmrok jest wyjątkowa także z innego powodu – w tym samym 1900 roku Stanisławski wykonał malarską wersję tej kompozycji w nietypowym dla siebie formacie 35 × 60 cm. Stworzył ją, również ograniczając się do wąskiej gamy przełamanych szarości i zieleni, bawiąc się przejściami walorowymi i efektowymi kontrastami.
Trudno dziś stwierdzić, która praca powstała jako pierwsza. Być może obu za pierwowzór posłużył plenerowy szkic? Przypomnijmy, że wersję malarską mają również Topole nad wodą oraz Sad ukraiński (znany też jako Krajobraz o zmroku). Jednakże, to Zmrok był pierwszym tego typu rozwiązaniem, świadczącym o warsztatowej wszechstronności i fantazji autora nie tylko małych obrazków. Jak ważną pozycję w historii polskiej sztuki zajmują obie wersje tego tematu, świadczy ich obecność na dwóch kluczowych wystawach dedykowanych polskiemu modernizmowi.
Litografia ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie otwierała jeden z 13. działów tematycznych (zatytułowany Zmrok) ekspozycji Koniec wieku, zorganizowanej przez muzea narodowe w Krakowie i Warszawie w 1996 roku. Natomiast obraz, podarowany Muzeum Narodowemu w Krakowie w 1910 roku przez żonę artysty, Janinę Stanisławską, znalazł się na głośniej prezentacji Zawsze Młoda! Polska sztuka około 1900 roku, czynnej od września 2012 do września 2013 roku w Muzeum Narodowym w Krakowie. Dobrą wiadomością dla wielbicieli twórczości Mistrza Jana jest informacja, że jedną z odbitek Zmroku, będącą własnością dra Andrzeja Papiewskiego, mogą do 25 czerwca oglądać w Muzeum Miasta Łodzi na wystawie czasowej „Jan Stanisławski – Mistrz młodopolskiego pejzażu”, obok 40 innych dzieł tego autora, w większości użyczonych przez prywatnych kolekcjonerów.
Okazją do tej kameralnej prezentacji jest przypadająca, w 2017 roku, 110. rocznica śmierci wybitnego pejzażysty oraz zbliżający się finał działalności Galerii Mistrzów Polskich w Muzeum Miasta Łodzi. Przypomnijmy, że na tej czynnej od października 2010 roku, stałej wystawie polskiej sztuki przedwojennej z kolekcji Krzysztofa Musiała, znajdują się cztery prace Mistrza Jana, dokumentujące ewolucję jego sztuki od akademizmu, poprzez impresjonizm po młodopolski symbolizm.
Otwarta 29 marca w Aneksie Jednego Mistrza indywidualna wystawa wybranych prac tego autora jest ostatnią z cyklu prezentacji czasowych, dopowiadających ofertę Galerii a zarazem pożegnalnym prezentem dla wielbicieli polskiej sztuki nowoczesnej sprzed 1945 roku. Sztuki wciąż wzbudzającej emocje i dającej estetyczne wzruszenia, intrygującej i fascynującej jak młodopolski Zmrok.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Siedem klejnotów łódzkiej architektury, czyli co wyróżnia Łódź na tle innych metropolii - 3 stycznia 2024
- W salonie i sypialni – o fenomenie malarstwa Franciszka Żmurki - 2 grudnia 2021
- Tadeusz Kokietek. Ku pokrzepieniu serc - 25 sierpnia 2021
- Artur Grottger – wizjoner i romantyczny kochanek - 18 czerwca 2021
- Uroki życia według Feliksa Michała Wygrzywalskiego - 11 października 2020
- Odnalazła się kolejna z poszukiwanych prac Wacława Dobrowolskiego - 19 sierpnia 2020
- Henryk Szczygliński – ulubiony uczeń Stanisławskiego - 15 maja 2020
- Nocne pejzaże Sotera Jaxy-Małachowskiego - 5 lutego 2020
- Soter Jaxa-Małachowski – wybitny marynista, zwany „polskim Ajwazowskim” - 28 lipca 2019
- Wacław Dobrowolski „Portret Heleny Geyerowej”. Poszukiwany, poszukiwana - 25 lutego 2019