Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:
Ferdynand Ruszczyc, Stare jabłonie, 1900,
olej, płótno, 85,5 × 167 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie
Elektryzująca, intensywna zieleń wciąga do środka mrocznego sadu, w którym rządzą nagie, bezlistne jabłonie. Ich rachityczne, wręcz konwulsyjnie powyginane gałęzie tworzą sieć gotową osaczyć każdego, kto ośmieli się wkroczyć do ich królestwa. Zielony dywan traw przecina prosta ścieżka prowadząca donikąd, w powietrzu unosi się wilgotny, ziemisty zapach świeżej ziemi z wykopanego dołu. Wszystko wypełnione jest tajemniczą pustką, bezruchem, któremu towarzyszy dreszcz grozy i niepokoju.
Obumarły sad, pełen wewnętrznego napięcia, od którego nie można się oderwać. Przed nami Ruszczyc – filozof natury.
Malarz-ziemianin
Dynamiczne żywioły, ulotne zjawiska i rodzime krajobrazy to ulubiony repertuar malarskich tematów Ferdynanda Ruszczyca. Urodzony w 1870 roku jako syn szlachcica, właściciela ziemskiego, niezwykle mocno przywiązał się do ojczystych terenów. Rodzinny dwór w Bohdanowie (obecnie Białoruś), uwieczniony na jego płótnach, stał się dla artysty enklawą bezpieczeństwa i symbolem ukochanej ojczyzny. Ruszczyc był niezwykle czuły na przyrodę, wnikliwie obserwował jej cykliczność, przez całe życie pozostając malarzem-poetą i niesłabnącym piewcą uroków natury. Natchnieniem było mu najbliższe otoczenie: rodzinny sad i rozległy ogród, pełen ogromnych drzew, zdziczałych zarośli i zagubionych ścieżek. Jak pisał Jerzy Remer, gdy Ferdynand wchłonął już wrażenia na żywo, powracał do swojej pracowni, by „snuć dalszy ciąg oglądanej rzeczywistości lub przeinaczać te widziane obrazy na własne wizje malarskie”1. To właśnie w rodzinnych stronach powstawały jego najlepsze obrazy, inspirowane żywiołowością i zmysłowością przyrody. Swoje malarstwo Ruszczyc wywiódł więc z głębokiego umiłowania natury i fascynacji jej pięknem, a podążył drogą prowadzącą od realizmu do poetyczności i baśniowości.
Z taką właśnie subiektywną wizją malarską mamy do czynienia w obrazie Stare jabłonie. Artysta w charakterystyczny dla siebie sposób przekształca tutaj realistyczny krajobraz i wykracza poza granice naturalizmu. Siła ekspresji objawia się szczególnie we wspaniałym, typowym dla Ruszczyca intensywnym kolorycie i grubo nakładanej farbie, na powierzchni której widać ślady energicznych ruchów pędzla. Poprzez fragmentaryczne ujęcie sadu, dość ciasny kadr oraz podniesioną linię horyzontu, zaburzającą odczucie przestrzeni, artysta osiągnął niezwykłe natężenie wyrazu. Tę specyficzną wycinkowość widoku, a także charakterystyczną poetykę niesamowitości krajobrazu przejął od swojego nauczyciela z Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, Archipa Kuindżego2.
Stający przed płótnem widz zdaje się zespolony z obserwowanym krajobrazem, jest wręcz osaczony przez nagie gałęzie rzucające długie cienie. Tworząca się arabeska fantazyjnie powyginanych konarów zainspirowała Tadeusza Dobrowolskiego do określenia obrazu francuskim terminem art du coup de fouet („sztuka podobna do skrętów bicza”)3. W odbiorze całości niebagatelną rolę odgrywa również tajemnicze światło, będące niczym zwiastun jakiejś mistycznej obecności. Po pobielonych wapnem konarach ślizga się bowiem zielonkawa, niepokojąca poświata. W górze, spomiędzy plątaniny suchych gałęzi przebija się blade światło księżyca oświetlające drzewa na pierwszym planie, dalsza część sadu zaś pogrążona jest w mroku.
Ambasador sprawy wileńskiej
Stare jabłonie powstały jesienią 1900 roku w bohdanowskim sadzie, poprzedzone licznymi szkicami i notatkami wykonanymi ołówkiem. Niecały rok wcześniej miał miejsce przełomowy dla kariery artysty debiut w warszawskim Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych.
Prezentacją swojego najbardziej znanego do dziś dzieła Ziemia dwudziestodziewięcioletni wówczas absolwent akademii petersburskiej wzbudził podziw i uznanie, jawiąc się jako ukształtowana i dojrzała osobowość artystyczna. Niedługo potem stał się członkiem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” i zaczął brać udział w wystawach tego grona. W 1904 roku został profesorem warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych.
Najlepszy okres jego twórczości trwał do 1907 roku, kiedy to po śmierci Jana Stanisławskiego objął katedrę pejzażu na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po roku, zrażony środowiskowymi nieporozumieniami, złożył jednak dymisję i powrócił w rodzinne strony, gdzie osiadł na stałe w Wilnie. Świadomie porzucił wtedy malarstwo sztalugowe na rzecz aktywnej działalności społeczno-kulturalnej. Był to ważny moment szansy dla odnowy wileńskiej kultury. „Odwilż” ta możliwa była dzięki kryzysowi, jakie przechodziło cesarstwo rosyjskie od 1905 roku. Ruszczyc jako znany już twórca o dużym autorytecie stał się więc tamtejszym animatorem życia artystycznego. Zajmował się grafiką użytkową, scenografią teatralną, pracami konserwatorskimi, wystawiennictwem, oprawą plastyczną uroczystości publicznych, a także działalnością charytatywną oraz misją pedagogiczną na Uniwersytecie im. Stefana Batorego, gdzie stworzył Wydział Sztuk Pięknych.
Z jego inicjatywy powstało też Towarzystwo Przyjaciół Wilna, mające na celu niełatwe wówczas ratowanie zabytków przeszłości. Dużą część swojego życia Ruszczyc poświęcił więc sprawie patriotycznej, walczył o niepodległość polskiej sztuki i trudził się, „by na Święto Wolności nie zabrakło kwiatów, by drzewa zakwitły i owoc wydały”4. A owoce były, i to niemałe – dzięki jego zaangażowaniu w trudnych czasach przed I wojną światową w Wilnie zaczęło odradzać się i rozwijać polskie środowisko kulturalne.
Namalować duszę świata
Wróćmy jednak przed nasz obraz i spróbujmy zanurzyć się w wizję artysty jeszcze głębiej. Sad Ruszczyca nie jest miejscem przyjaznym, pod jego jabłoniami nie zaznamy typowego odpoczynku na łonie natury. Wydaje się pogrążony w niemal nabożnej ciszy. Brak obecności człowieka sprawia, że na obrazie dominuje pustka, samotność, poczucie zagubienia i pewnego wyobcowania. Na nastrój niepokoju i wyraźną dramatyczność składa się tu specyficzne połączenie pierwiastka czysto malarskiego z odcieniami patosu i romantyczności. Za pomocą falistej, giętkiej linii, wyraźnie wpisującej się w secesyjną estetykę, malarz zilustrował dramatyczne treści rozgrywające się w przyrodzie. Jego natura, mimo że przesiąknięta liryzmem, nie jest sentymentalna, a tajemnicza i nieco fantastyczna. Świadectwem wyjątkowej wrażliwości na otaczający Ruszczyca świat są notatki z jego Dziennika, z czasu, kiedy powstawały Stare jabłonie. Artysta pisał:
„Jak wszelkie dźwięki, szepty, szelesty najlepiej słychać w nocy, tak te wszystkie tony uwydatniają się, rosną, potężnieją, zgęszczają się, ogłuszają człowieka – w dzień ponury, ciemny, smutny”5.
Malarz bardzo często ukazywał w swoich obrazach momenty cyklicznych przesileń w przyrodzie. Lubił malować ustępującą zimę, roztopy ostatnich śniegów i chmurne nieba przedwiośnia, jak choćby w przypadku Ruczaju leśnego, Ostatnich śniegów czy Przedwiośnia – kompozycji powstałych tuż przed rokiem 1900. W pustym październikowym sadzie przyroda jest jednak obumarła i uśpiona, wszystko zdaje się zastygać w oczekiwaniu na nadejście zimy. Ten nokturnowy, melancholijny nastrój nieuchronnie prowadzi nas od starych, uschniętych drzew jabłoni do refleksji o bolesnym procesie starzenia, a te z kolei do uniwersalnych problemów cierpienia i śmierci6.
Dzieje się tak, ponieważ młodopolski fin de siècle to czas, kiedy kompozycje pejzażowe nabierają sensu symbolicznego. Była to reakcja na rządzący w malarstwie drugiej połowy XIX wieku chłodny, dosłowny realizm i wyczerpanie jego formuły. Teraz pejzaż miał odzwierciedlać emocje twórcy i przekazywać je odbiorcy. Artyści sugerowali własne nastroje i osobiste przeżycia poprzez wybór i ujęcie konkretnego motywu, a także ekspresyjną wymowę krajobrazu. W przedstawieniach przyrody pojawiają się pierwiastki poetyckie, balladowe, wizyjne. W ten sposób natura, pełna życia i własnych niezgłębionych tajemnic, stała się metaforą i tłumaczem ludzkich przeżyć7.
Ruszczyc był jednym z prekursorów tego nowego, świeżego sposobu postrzegania natury. Ożywcze zjawisko zostało przyjęte przez publiczność i krytykę z wielkim uznaniem. Wśród słów pełnych podziwu pisano o przełomie w polskim malarstwie pejzażowym:
„Nie tylko piękną, ale także potężną i wspaniałą jest przyroda w sztuce dzisiejszej. To nie zalotnica, pozująca do portretu w kokieteryjnym przybraniu, to bogini groźna i piękna zarazem, tajemnicza i olbrzymia. Dzisiejsze malarstwo nie odtwarza, lecz przede wszystkim wyraża przyrodę, oddaje nie tylko jej kształty zewnętrzne, lecz także jej duszę – nastrój”8.
Psycholog pejzażu
Różnych słów szukano, by opisać i oddać istotę malarstwa Ruszczyca. Jednym z nich był „intensywizm”, termin stworzony przez młodopolskiego krytyka Cezarego Jellentę. Miał on opisywać twórczość wywołującą silne wzruszenia i odzwierciedlającą mocne stany duchowe artysty. Określenie to do dzisiaj wydaje się niezwykle trafne. Krajobrazy Ruszczyca to zwierciadło niezwykle silnych wewnętrznych przeżyć.
Był nowatorem – wprowadził do polskiego malarstwa pejzażowego zupełnie nowy, psychologiczny sposób przedstawiania żywiołowych sił natury, streszczając je w „wewnętrznej treści danego momentu przyrody”9. Pomijał nieistotne szczegóły i anegdotyczną stronę pejzażu, a dzięki prostocie i szczerości ujęcia tworzył syntetyczne rozwiązania o niesamowitej sile uogólnienia i monumentalizacji. Potrafił przekształcić prosty widok sadu w majestatyczną kwintesencję natury. Współcześni malarzowi krytycy zwracali uwagę, że właśnie ta świeżość i bezpośredniość składają się na szczególny artyzm i główny urok prac Ruszczyca.
Ignacy Witz daje nam jeszcze jedną wskazówkę, słowo klucz przydatne do odczytania istoty malarstwa artysty. Jest nim poufność. O obrazach wileńskiego malarza pisał:
„Są one naprawdę poufne, są jakimś skrajnie osobistym zwierzeniem, pozwalającym nam w intymnym kontakcie z dziełem sztuki nie tylko odgadywać zawarte w nim piękno i poezję, lecz równocześnie wyzwalać piękno i poezję w nas samych tkwiącą”10.
Ruszczyc nieustannie dotyka ponadczasowym pięknem świata. Do dziś potrafi poruszyć w duszy odbiorcy wrażliwe struny, a czyni to przez proste, znane i poufne motywy. Na tym polega jego siła.
Bibliografia:
1. Charazińska E., Kossowski Ł., Koniec wieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890–1914, kat. wyst., Muzeum Narodowe w Warszawie i Muzeum Narodowe w Krakowie, Warszawa 1996.
2. Dobrowolski T., Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat, Wrocław 1976.
3. Krzysztofowicz-Kozakowska S., Malarz żywiołów, w: eadem, A. Kroplewska-Gajewska, Ferdynand Ruszczyc 1870–1936. Życie i dzieło, kat. wyst., Kraków 2002.
4. Majerska A., Ferdynand Ruszczyc (1870–1936). Psychologiczna charakterystyka stylu, „Nike” z. 1, 1939.
5. Popowski S., Krajobrazy Ruszczyca na wystawie Tow. Sztuk Pięknych, w: Teksty o malarzach. Antologia polskiej krytyki artystycznej. 1890–1918, wybór i przedm. W. Juszczak, Wrocław 1976.
6. Remer J., W służbie sztuki. U źródeł twórczości Ferdynanda Ruszczyca, „Alma Mater Vilnensis” z. 5, 1927.
7. Rosales-Rodriguez A., W stronę nowoczesności, w: Polska. Siła obrazu, kat. wyst., Muzeum Narodowe w Warszawie, red. I. Danielewicz, A. Rosales-Rodriguez, Warszawa 2020.
8. Ruszczyc F., Dziennik, cz. 1: Ku Wilnu, oprac. E. Ruszczyc, Warszawa 1994.
9. Witz I., Polscy malarze, polskie obrazy, Warszawa 1970.
Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz tego artykułu jest:
PGE – Polska Grupa Energetyczna od wielu lat wspiera i promuje polską kulturę przez sponsoring ważnych wydarzeń kulturalnych oraz instytucji kultury. Grupa PGE angażuje się w dbałość o polską kulturę i polskie dziedzictwo narodowe, ale też w upowszechnienie wizerunku muzeów jako miejsc otwartych i przyjaznych dla publiczności, proponujących wciąż nowe i interesujące projekty. Podkreśla również niezwykle ważną rolę edukacji w procesie poznawania polskiej sztuki.
PGE jest Mecenasem Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Lublinie, Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz Muzeum Narodowego w Kielcach, a także Mecenasem Edukacji i Nowego Skarbca Koronnego na Zamku Królewskim na Wawelu.
- J. Remer., W służbie sztuki. U źródeł twórczości Ferdynanda Ruszczyca, „Alma Mater Vilnensis” z. 5, 1927, s. 34. ↩
- A. Rosales-Rodriguez, W stronę nowoczesności, w: Polska. Siła obrazu, kat. wyst., Muzeum Narodowe w Warszawie, red. I. Danielewicz, A. Rosales-Rodriguez, Warszawa 2020, s. 83. ↩
- T. Dobrowolski, Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat, Wrocław 1976, s. 137. ↩
- F. Ruszczyc, Dziennik, cz. 1: Ku Wilnu, oprac. E. Ruszczyc, Warszawa 1994, s. 125. ↩
- S. Krzysztofowicz-Kozakowska, Malarz żywiołów, w: eadem, A. Kroplewska-Gajewska, Ferdynand Ruszczyc 1870–1936. Życie i dzieło, kat. wyst., Kraków 2002, s. 61. ↩
- F. Ruszczyc, Tradycje sztuki w Wilnie, Wilno 1922, cyt. za: J. Remer, W służbie sztuki. U źródeł twórczości Ferdynanda Ruszczyca, „Alma Mater Vilnensis” z. 5, 1927, s. 31. ↩
- E. Charazińska, Ł. Kossowski, Koniec wieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890–1914, kat. wyst., Muzeum Narodowe w Warszawie i Muzeum Narodowe w Krakowie, Warszawa 1996, s. 244. ↩
- S. Popowski, Krajobrazy Ruszczyca na wystawie Tow. Sztuk Pięknych, w: Teksty o malarzach. Antologia polskiej krytyki artystycznej. 1890–1918, wybór i przedm. W. Juszczak, Wrocław 1976, s. 219. ↩
- A. Majerska, Ferdynand Ruszczyc (1870–1936). Psychologiczna charakterystyka stylu, „Nike” z. 1, 1939, s. 37. ↩
- I. Witz, Polscy malarze, polskie obrazy, Warszawa 1970, s. 381. ↩
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
A może to Cię zainteresuje:
- Konstanty Laszczka „Zrozpaczona” - 14 listopada 2024
- Ferdynand Ruszczyc „Stare jabłonie” - 30 kwietnia 2024
- Zapomniana perła śląskiego baroku – Opactwo Cystersów w Lubiążu - 10 marca 2024