O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Dramat Andrzeja Wróblewskiego



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Kiedy socrealistyczny cyrograf staje się anatemą, cała sprawa zatraca swoje racjonalne wyjaśnienie. Ten, kto się związał z socrealizmem, oddając swoje umiejętności i talent w służbę złej sprawie, nie musi być łatwo usprawiedliwiony. Nie tędy droga. Nie tak należy dzisiaj czytać i rekonstruować rozliczne fakty dotyczące socrealizmu. Idzie o co innego, a mianowicie o to, by z należytą empatią pojąć, co się w takiej sytuacji dzieje z człowiekiem i społeczeństwem, którego ten jest cząstką. Dlatego właśnie warto zająć się po latach socrealistycznym okresem biografii i twórczości Andrzeja Wróblewskiego.

Andrzej Wróblewski, Autoportret pogodny, malarstwo, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Autoportret pogodny | 1957, Muzeum Narodowe w Krakowie

W studium tym interesować nas będzie nie „cały” Wróblewski, lecz unikatowa twórczość i meandry jego drogi w kontekście doktryny realizmu socjalistycznego. Być może spośród wszystkich polskich artystów, którzy zgłosili swój akces do socrealizmu, przypadek Wróblewskiego jest jednym z najbardziej ostrych, powikłanych i dramatycznych. Dlatego właśnie rozważania te otrzymały – tyleż wymowny, co w założeniu wieloznaczny – tytuł Dramat Andrzeja Wróblewskiego.

Poeta pamięta, pamięta również badacz. Ten drugi także próbuje dotrzeć do prawdy, odkrywając w indywidualnych przypadkach jej zaskakującą złożoność i komplikację. Nie oskarża, nie osądza, chce zrozumieć. Trzyma się faktów, ale nie feruje wyroków, nie gubi z oczu ludzi i nie oskarża ich przed trybunałem historii. Nie wolno udawać, że stalinizm dotyczył jedynie stalinistów. Dotyczył on wszystkich, którzy znaleźli się w polu jego rażenia. Także artystów.

Czy tamto rzeczywiście się wydarzyło? Było czy nie było? Oczywiście, że było, że miało niegdyś miejsce. Rzeczywistość historyczna zakłamywana bądź postrzegana w aberracyjnym rozdwojeniu rozmywa i rozmazuje obraz. Jednym z objawów chorobowych schizofrenii, dającej o sobie znać w sferze świadomości historycznej, jest obsesja czystych rąk. Wielu nadal nie potrafi pojąć, że przez stalinizm trudno było przejść nietkniętym i nieubrudzonym.

Andrzej Wróblewski, Kobiety i krowa, sztuka polska, malarstwo, Niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Kobiety i krowa | 1957, Muzeum Narodowe w Krakowie

W zawieszeniu

Wróblewski jest artystą zawieszonym między niezwykle aktywną obecnością za życia a czyśćcem wieloletniej marginalizacji w obiegu pamięci kultury polskiej po jego śmierci. W latach twórczej aktywności – niestrudzony poszukiwacz sensu sztuki, człowiek wielu kontekstów, trudny, zamknięty, przez wielu potępiany, odrzucany i źle wspominany ze względu na swój ostentacyjny akces do socrealizmu i towarzyszącą mu ortodoksję. Po śmierci – przez dziesiątki lat sytuowany na dalszym planie, to znów odkrywany jako reprezentant „pokolenia tragicznych” – wybitny artysta, jeden z największych, jakich mieliśmy po wojnie.

Andrzej Wróblewski, fotografia, autoportret, malarz, sztuka polska, XX wiek, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Autoportret z odbiciem w szybie | niedatowane, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | www.andrzejwroblewski.pl

Kim właściwie był Andrzej Wróblewski? I kim jest dla nas dzisiaj: z perspektywy ponad półwiecza, które upłynęło od dnia, kiedy odszedł na zawsze? Oto pytania, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w poniższych rozważaniach. Na znakomicie zaprojektowanej i z pietyzmem przygotowanej retrospektywnej wystawie twórczości Andrzeja Wróblewskiego w stołecznym Muzeum Sztuki Nowoczesnej (zima–wiosna 2015 roku) znalazł się reprezentatywny wybór dzieł artysty: od końca wojny aż do jego śmierci w Tatrach 23 marca 1957 roku.

wystawa Andrzej Wróblewski: Recto / Verso. 1948-1949, 1956–1957, niezła sztuka

Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Andrzej Wróblewski: Recto / Verso. 1948–1949, 1956–1957, widok wystawy, fot. B. Stawiarski, Artmuseum.pl

Szkic do portretu

Im dłużej go poznaję, krok po kroku odkrywając i studiując jego fascynujące obrazy, tym bardziej cenię i uważam za jednego z najwybitniejszych polskich malarzy XX wieku. A zaczęło się ponad pół wieku temu, jeszcze podczas studiów, od znakomitej wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu w 1967 roku.

Odszedł przedwcześnie, nie mając nawet trzydziestu lat. Żył niezmiernie aktywnie. Umierając nocą w śniegu koło Morskiego Oka, zamykał swą twórczość niczym otwartą księgę. Wprost nie do uwierzenia, ile po sobie zostawił. Ponad 200 obrazów, tysiące szkiców, rysunków, akwarel, tuszów i gwaszy; do tego drukowane na łamach prasy artykuły krytyczno-artystyczne – wszystko to powstało w ciągu zaledwie dwunastu lat: pomiędzy rokiem 1945 a feralnym 23 marca 1957 roku.

Nieliczne wizerunki Andrzeja Wróblewskiego można zobaczyć na fotografiach (najbardziej znana przedstawia podwójny autoportret z odbiciem w szybie), a także kilku autoportretach.

Andrzej Wróblewski, Autoportret, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Autoportret | niedatowany, kolekcja prywatna, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | www.andrzejwroblewski.pl

Są one bardzo ważne jako sygnał i trop samoświadomości artysty. Na wszystkich tych podobiznach widzimy lekko przygarbionego bladego mężczyznę o pociągłej twarzy, z którego oblicza emanuje opanowanie, duchowa energia i wewnętrzne skupienie. Równie dobrze jak malarzem mógłby być pianistą, dyrygentem, biologiem, fizykiem, matematykiem, inżynierem, konstruktorem, historykiem sztuki, wynalazcą. Klasyczny młody inteligent okresu powojennego. Szczupły, asteniczny okularnik jak ze słynnej piosenki Agnieszki Osieckiej Okularnicy (1954):

„Taki dzieckiem się nie zajmie,
Tylko myśli o Einsteinie
Itp. itd.,
Itp. itd.,
Itd.”

Andrzej Wróblewski, Autoportret z żoną, fotografia, artysta, sztuka polska, XX wiek, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Autoportret z żoną III | 1954, Archiwum Spadkobierców Artysty, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | www.andrzejwroblewski.pl

W przypadku artysty tak niezwykłego jak Andrzej Wróblewski pierwszorzędnie istotne są rodzinne korzenie. Dopowiedzmy zatem, że urodził się 15 czerwca 1927 roku w Wilnie (odnotowanym w jego dowodzie osobistym jako Wilno, ZSRR). Ojciec, Bronisław Wróblewski, profesor prawa, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego, zmarł w 1941 roku na zawał serca podczas rewizji przeprowadzanej przez gestapo w jego mieszkaniu. Matką Andrzeja była Krystyna Wróblewska (z domu Hirschberg), utalentowana graficzka, uczennica profesora Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu w Wilnie Ludomira Sleńdzińskiego1.

Młody Wróblewski, podobnie jak jego rodzeństwo, wychowywał się i dorastał w wileńskim środowisku inteligenckim – naznaczony za młodu panującą w jego rodzinnym domu atmosferą żywego zainteresowania kulturą, sztuką i różnymi formami twórczości. To matka nauczyła go w dzieciństwie rysować i obudziła w nim pasję do sztuk plastycznych, otaczając na co dzień troskliwą opieką. Andrzej, inaczej niż jego starszy brat, nie działał w konspiracji. Jako kilkunastoletni chłopiec był jednak świadkiem ciągu dramatycznych zdarzeń wojenno-okupacyjnych, które na zawsze wyryły traumę w jego wrażliwej pamięci.

Andrzej Wróblewski, Egzekucja z dzieckiem, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Egzekucja z dzieckiem | 1949, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Wróblewscy repatriowali się z Wilna do Krakowa w 1945 roku. Zamieszkali na Salwatorze. Krystyna Wróblewska utrzymywała kilkuosobową rodzinę, nauczając rysunku na Politechnice Krakowskiej. Maturę Andrzej zdał w Krakowie w 1945 roku, po czym zapisał się jednocześnie na Wydział Malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i na historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Jego niepospolite zdolności, oczytanie, orientacja w bieżącej problematyce intelektualnej, przenikliwość, świetne oko i talent do pisania zwróciły uwagę wykładowców i profesorów. Wkrótce stał się ulubieńcem znawcy dziejów sztuki starożytnej, wczesnobizantyjskiej i wczesnochrześcijańskiej – Wojsława Hermana Molè’a. Echa wykładów profesora na temat malarstwa, rzeźby i dziejów sztuki Bałkanów odezwą się dekadę później w sporządzonych podczas studyjnego pobytu w Jugosławii w 1956 roku,  opublikowanych na łamach „Przeglądu Artystycznego” Notatkach jugosłowiańskich zdolnego studenta.

Powróćmy do lat tuż po wojnie. W 1947 roku Andrzej Wróblewski wraz z grupą studentów na zaproszenie World Student Relief przebywał przez trzy miesiące w Holandii (Amsterdam, Haga, Haarlem, Rotterdam). Niezliczone wizyty w Rijksmuseum i Stedelijk Museum, studia nad obrazami dawnych i nowych mistrzów formują go jako malarza i w konsekwencji przesądzają o wyborze dalszej własnej drogi po powrocie do Polski. Oprócz genialnych Holendrów do kręgu jego fascynacji artystycznych będą odtąd należeć: tak zwana sztuka prymitywna (włącznie z twórczością amatorów), malarstwo nadrealizmu, a zwłaszcza twórczość Marca Chagalla, abstrakcjonizm i konstruktywizm ze szczególnym podkreśleniem malarstwa Pieta Mondriana, grafika oraz malarstwo Meksyku, a w latach 50. również neorealizm. Nieoczywisty wspólny mianownik wymienionych tu różnorodnych zainteresowań i pasji wyznaczy on sam.

Andrzej Wróblewski, abstrakcja geometryczna niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Abstrakcja geometryczna szara | 1948, Muzeum Śląskie w Katowicach, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | Andrzejwroblewski.pl

Dziwny to stop, którego poszczególne składniki zdają się ze sobą nie łączyć, ba, nawet nawzajem wykluczać. A jednak – przefiltrowane przez artystyczną wrażliwość i stale poszerzaną świadomość własnej twórczości – wszystko to da o sobie znać w złożonym procesie inspiracji i kształtowania się języka jego malarstwa. Język Wróblewskiego – jedyny w swoim rodzaju i na pierwszy rzut oka rozpoznawalny w sposobie obrazowania – wykrystalizował się stopniowo w latach 1948–1957, przesądzając ostatecznie o niezwykłej oryginalności prac młodego artysty.

Sztuka ponad wszystko

Nie ulega wątpliwości, że w życiu Andrzeja Wróblewskiego, odkąd stał się człowiekiem świadomym własnej drogi i celu, sztuka stanowiła rzecz najważniejszą. Wszystko, co czynił i czym intensywnie żył, było jej bez reszty podporządkowane. Talent plastyczny łączył się w jego przypadku z wybitnym intelektem i niestrudzoną pracowitością. Nie oglądał się na innych, szukał na własną rękę, choć miał – zwłaszcza po 1948 roku – poczucie braku akceptacji i swoistego odtrącenia ze strony środowiska.

Pójście własną drogą miało wysoką cenę. Tworzył odtąd dla siebie, w poczuciu rosnącego wyobcowania i w podskórnym konflikcie z otoczeniem. Nie tylko jako malarz, ale w ogóle w szerszym gronie ówczesnych młodych polskich twórców, dysponował nieosiągalną dla wielu innych głęboką świadomością tego, co wnosi ze sobą w życie artysty i społeczeństwa twórczość, jeśli jest ona uprawiana w sposób odmienny, śmiały, nowatorski i poszukujący.

Andrzej Wróblewski, recto, verso, Rozstrzelanie na ścianie, Niebo, obraz dwustronny, niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie na ścianie (Rozstrzelanie IV) | 1949, Muzeum Wojska Polskiego, Warszawa © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego / www.andrzejwroblewski.pl // Andrzej Wróblewski, Niebo | 1948, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego / www.andrzejwroblewski.pl

Malować zaczął wkrótce po wojnie, w 1946 roku, lecz wydaje się, że własne powołanie odkrył podczas wspomnianego pobytu w Holandii. Głęboko przeżyte spotkanie i osobiste zetknięcie z dziełami największych malarzy Niderlandów ukształtowało go jako twórcę. Przeszłość historyczna malarstwa i sztuki – nieustannie odkrywana i eksplorowana – stanowiła w jego świadomości jedność artystyczną. Czerpał z niej swobodnie, poszukując własnej drogi i dążąc do wypracowania wyraziście określonych indywidualnych środków ekspresji.

Spośród wszystkich – kursujących dzisiaj w społecznym obiegu – wyznaczników i stylów odbioru jego sztuki jeden wydaje mi się szczególnie nośny i ciągle otwarty na nowe odczytania. Andrzej Wróblewski jako malarz dramatu egzystencjalnego. Temat ten przewija się przez wszystko, co stworzył, organizując i przenikając całą jego twórczość. Nie ma w niej estetycznych śladów patosu – niejako programowo u tego malarza – jest natomiast stale obecna i skupiona obserwacja prozaicznych szczegółów codziennej egzystencji.

Andrzej Wróblewski, Poczekalnia, Ukrzesłowienie, sztuka polska, sztuka XX wieku, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Poczekalnia II (Ukrzesłowienie I) | 1956, Muzeum Narodowe w Krakowie

Skojarzenie Wróblewski-egzystencjalista ma swoisty wydźwięk i sens. Nie chodzi tu bynajmniej o powierzchowne związki z modnym wówczas prądem współczesnej filozofii europejskiej, lecz o stale obecny i czytelny we wszystkich jego dziełach refleks i artystyczny zapis ludzkiego doświadczenia. Klucz ten otwiera – nie tylko w przypadku pojedynczych prac, lecz także w odniesieniu do całej jego twórczości – bodaj najciekawszą perspektywę interpretacji poszczególnych dzieł, włącznie z okresem socrealizmu.

Pisząc „włącznie”, mam na myśli integralny udział dramatycznego doświadczenia z czasów socrealizmu w jego artystycznym rozwoju. W przeciwieństwie do tych opisów i prezentacji, które traktują drogę twórczą Wróblewskiego jako ciągłość tylko pod warunkiem, że przemilczy się i wyeliminuje z pola widzenia lata 1949–1955, uważam, że absolutnie nie powinno się i wręcz nie można tego fragmentu jego artystycznej biografii przemilczać. Ów okres „błędów i wypaczeń” okazuje się bowiem w świetle uważniejszych studiów bardzo istotnym wyznacznikiem i cennym kluczem do całościowego obrazu jego twórczości.

Wróblewski a socrealizm

Zanim jeszcze proklamowano w Polsce na Zjeździe Plastyków w Nieborowie (12–13 lutego 1949 roku) oficjalnie obowiązującą doktrynę realizmu socjalistycznego w sztukach plastycznych, Andrzej Wróblewski był już artystą walczącym: jednym z grupy młodych wyznawców radykalnego podejścia do perspektyw nowoczesnej sztuki polskiej. Świadczy o tym zarówno suma jego poglądów artystycznych głoszonych w publikacjach z lat 1948–1949, jak i wzięcie udziału w ostatniej przed ekspansją socrealizmu Wystawie Sztuki Nowoczesnej w Krakowie. Przede wszystkim jednak przekonują co do tego prace powstałe w tamtym okresie, wśród nich zwłaszcza: Abstrakcja, Ryby bez głów, Treść uczuciowa rewolucji i Zatopione miasto oraz niedoceniony cykl kosmogonii (Ziemia, Niebo nad górami, Niebo–Południe, Słońce i inne gwiazdy i inne), który zaprezentował na wspomnianej wystawie.

Andrzej Wróblewski, Ryby bez głów. Okropności wojny, niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Obraz na temat okropności wojny (Ryby bez głów) | 1948, Muzeum Narodowe w Lublinie, fot. Piotr Maciuk, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego / www.andrzejwroblewski.pl

Przystąpienie malarza do socrealizmu w jego przypadku nie było wyborem konformisty czy też gestem koniunkturalnym. Oznaczało zwrot ku nadziei na lepsze jutro sztuki, jaką od pewnego czasu uprawiali on i jemu podobni. Mówiąc to, zwracam uwagę na osobistą uczciwość zaangażowania artysty w sprawę. Andrzej Wróblewski wchodził w socrealizm z pełnym przekonaniem. Zarazem jednak zgłaszał do niego swój akces z bagażem tego wszystkiego, co go dotąd ukształtowało. Droga, którą obrał w tamtym czasie, oznaczała dramatyczną przemianę wewnętrzną i przebudowę własnego ja.

Zapewne nieprzypadkowo właśnie wtedy powstają dwa autoportrety (1949). Tym, co uderza w nich widza, jest ascetyczna prostota i czystość tonu. Oba (to jest gwasz w jasnej tonacji i obraz olejny w tonacji ciemniejszej) mają ten sam pomysł i zawierają to samo rozwiązanie figuralne.

Andrzej Wróblewski, Autoportret, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Autoportret | 1949, kolekcja prywatna, źródło: Dom Aukcyjny Polswiss Art

Na pierwszy rzut oka oba wydają się nieudolne, dość tuzinkowe, zwyczajne i pozbawione znaczenia. Kim może być ów młody mężczyzna, zdradza w charakterystyczny sposób wyłożony na marynarkę kołnierzyk koszuli à la Słowacki. Siedzący na wprost i wpatrzony w nas młody okularnik prawą rękę – ze złożoną jakby do malowania dłonią – położył nieruchomo przed sobą. Coś intrygującego dzieje się natomiast z jego lewą ręką. Mężczyzna trzyma ją dziwnie nienaturalnie w górze. Brutalnie obcięta ramą obrazu ręka modela sięga poza kadr: w niewidzialną przestrzeń po jego lewej stronie, która na równi z twarzą portretowanego tworzy niewiadomą. Odcięta lewa ręka z wówczas sporządzonych autoportretów artysty okazała się przeczuciem i wizerunkiem zaiste proroczym w swej intuicji.

W 1949 roku Andrzej Wróblewski dokonał osobistego wyboru ideowego, podejmując – z pełnym przekonaniem, naiwną młodzieńczą nadzieją i wieloma złudzeniami – ryzykowną grę z doktryną realizmu socjalistycznego. Wyznając znacznie wcześniej wiarę w sztukę „społecznie użyteczną” (zdolną służyć społeczeństwu), sądził zapewne, że jego akces otwiera nowy rozdział w dalszych artystycznych poszukiwaniach. Jako artysta chciał jednakże w tym uczestniczyć nie na ogólnie przyjętych, lecz na własnych zasadach, co okazało się wkrótce mrzonką i niebezpieczną iluzją. Na Wróblewskiego spadła środowiskowa niechęć nie tylko osób przez niego krytykowanych, lecz także ze strony inaczej myślących.

Andrzej Wróblewski, Sklepikarz, sztuka polska, sztuka XX wieku, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Sklepikarz | 1949, Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu

„Muszę na wstępie powiedzieć, że nie należę do licznego grona entuzjastów tego malarza i uwagi moje są wyrazem sprzeciwu” – napisze w sprawozdaniu z wystawy pośmiertnej Wróblewskiego Zbigniew Herbert. Zaraz jednak doda z szacunkiem:

„Wróblewski był na pewno indywidualnością wybitną. Posiadał ogromny temperament malarski i zdawał się reprezentować «typ twórczości polegający nie tyle na tworzeniu pojedynczych arcydzieł, ile na pewnym następstwie dzieł, które w sumie tworzą odpowiednik arcydzieła». Arcydzieła nie stworzył, ale zostawił po sobie, jak olbrzymi niedokończony fresk, dwa tysiące szkiców, grafik, obrazów”.

Krytyk taktownie przemilcza temat spustoszeń, jakie dokonały się w twórczości artysty w okresie socrealizmu. Z wyjątkiem kilku (Traktor, Na zebraniu, Partyzant radziecki, Zlot młodzieży w Berlinie, Montowanie wielkiego pieca, Fajrant w Nowej Hucie) prace Wróblewskiego stworzone w latach 1949–1954 nie należą do socrealizmu. Nie jest dziełem przypadku, że powstaje wtedy tyle studyjnych kompozycji portretowych, pejzaży i martwych natur. Wszystkie świadczą o głębokim rozczarowaniu i pęknięciu. W ich mrocznej wymowie daje znać osobisty dramat artysty, który, szukając w sztuce wolności, co rusz zderza się ze sztuką doktrynalnie zniewoloną i zuniformizowaną.

Obrazy Wróblewskiego krzyczą, a wedle socrealistycznej doktryny powinny skandować. Nieprzezwyciężalny konflikt. Cała jego twórczość – włącznie z tym, co narysował i namalował w okresie ofensywy socrealizmu w Polsce – jest sztuką niemego krzyku. Bohaterem jego kolejnych obrazów staje się za każdym razem człowiek pogrążony w bólu istnienia – uwięziony w niemym cierpieniu codzienności. W pewnym sensie malował za innych i w imieniu innych. Próby wyjścia poza ten podstawowy imperatyw tworzenia, jakie podejmował, za każdym razem kończyły się fiaskiem.

W 1950 roku, jeszcze podczas studiów na krakowskiej ASP, Andrzej Wróblewski zostaje kandydatem do partii. Najbardziej rozbudowaną charakterystykę artysty kandydata przynosi opinia z dnia 7 grudnia 1953 roku:

„Jest kandydatem partii od 20 grudnia 1950. W latach 1947–1948 był przedstawicielem burżuazyjnych, formalistycznych kierunków w sztuce. Potem przechodzi coraz głębiej na pozycje realizmu socjalistycznego. Był uczestnikiem i inspiratorem przełomów w dziedzinie plastyki. W tym okresie oddał Partii duże zasługi. Brał czynny udział w wystawach młodzieżowych i ogólnopolskich, wystawiając prace o wyraźnym obliczu ideowym. (…) Pracuje i rozwija się pod poważnym naciskiem mieszczańskiego środowiska, z którego wyszedł. Politycznie i ideowo wysoko wyrobiony. Posiada dużą marksistowską wiedzę, zwłaszcza w dziedzinie estetyki – jednak na skutek nacisku środowiska, słabości charakteru i złego stanu zdrowia (często choruje) jego wiedza polityczna i duże uświadomienie ma dość nikły wpływ na pracę wewnątrzpartyjną jako kandydata. Stąd przedłużony staż kandydacki. Artystycznie wysoko uzdolniony i pracowity, reprezentujący wyraźne ideowe stanowisko. Wymaga jeszcze dużo opieki politycznej, gdyż skłonny jest do zniechęcenia i wahań. Nałogów nie posiada. Jest sumienny i koleżeński. Postawa moralna i zachowanie dobre. W dalszym ciągu napotyka na trudności rodzinne. Wpływy obcej ideologii ze strony matki i żony hamują jego aktywny stosunek do pracy politycznej i społecznej na uczelni”.

Jak z tego wynika, Wróblewski socrealista nadal pozostawał dla partii kimś obcym. Bez porównania ważniejsze jest jednak jego zagubienie i poczucie wyobcowania w sferze twórczości. Po kilku latach usilnych zmagań i niepowodzeń jesienią 1953 roku, w liście do swego przyjaciela Andrzeja Wajdy Wróblewski dzieli się gorzkim zwątpieniem w sens własnej pracy:

„Zbyt często wydaje mi się, że ta cała robota na nic się nie zda […] pracuję i przemyśliwam (wybacz niegramatyczność) nad renowacją swojej koncepcji artystycznej w kierunku wprowadzenia momentów surrealistycznych w ujęciu treści i w warsztacie. Kiedy jednak pomyślę o jury i o narodzie, dla którego maluję, oblatuje mnie strach i zaczynam od początku”.

Tęskniący za ideą uprawiania nowoczesnego malarstwa Wróblewski nadrealista i Wróblewski abstrakcjonista nie umarł na progu socrealizmu. Próbował odnaleźć się we własnej sztuce na nowo, sądząc zapewne, iż uda mu się stworzyć dzieła w duchu „nowej wiary”, mocne i oryginalne w wyrazie (Rozstrzelania I–VIII, Zabity mąż, Młoda para z bukietem – wszystkie z 1949 roku).

Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie VIII (surrealistyczne), II wojna światowa, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Rozstrzelanie VIII (surrealistyczne) | 1949, Muzeum Narodowe w Warszawie

Mimo kilku nagród i wyróżnień spotkało go głębokie rozczarowanie. Akwarele i tusze: Demonstracja (1949–1950), 3 razy tak (1953), Obieranie jarzyn (1952–1953), Powódź (1952–1953), Miasto (1953) czy Ryby (1953–1954) – zapewne ze względu na ich toporną estetykę i brutalnie uproszczony kształt – nie miały żadnych szans, by zostać uznane za obrazy reprezentatywne dla kanonów realizmu socjalistycznego.

Na dwie prace z tamtego okresu warto zwrócić szczególną uwagę. Świadczą one bowiem o własnym głosie artysty w czasie „bezgłośnym” i skrajnie nieprzyjaznym dla prawdziwej sztuki. Pierwszą z nich jest kapitalny w swym maksymalnie oszczędnym wyrazie tusz lawowany, noszący tytuł Dążenie do doskonałości (1952).

Andrzej Wróblewski, Dążenie do doskonałości, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Dążenie do doskonałości | 1952, Van Abbemuseum, Eindhoven

Przedstawia trzy postacie ludzkie wspinające się na niczym nieumocowane, niebotyczne drabiny. I dwie inne – po upadku. Miał rację Herbert, pisząc, że klasy artystycznej zmarłego należy szukać w jego skromnych i niepozornych pracach powstających niejako „na marginesie” wielkoformatowych płócien. Nie znaczy to jednak, że nie odnajdziemy jej również w Rozstrzelaniu VI, Szoferze niebieskim, Matce z zabitym synem, cyklu Ukrzesłowieni, Plaży czy Pustkowiu.

Andrzej Wróblewski, Szofer, Szofer niebieski, niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Szofer (Szofer niebieski) | 1948, kolekcja prywatna, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | www.andrzejwroblewski.pl

Drugim znakomitym dziełem Wróblewskiego powstałym w okresie socrealizmu jest kompozycja złożona z sześciu niewielkich obrazów zatytułowana Żałobna wieść (tusz na papierze, 1953). Na pierwszy rzut oka to jeszcze jeden powstały pod presją okoliczności i na doraźne polityczne zamówienie obrazek hołdowniczy. Wrażenie, o którym mowa, okazuje się jednak tyleż powierzchowne co mylne. Autor osiągnął nieporównanie więcej – zdołał w najprostszej formie rysunku uwiecznić dzień 5 marca 1953 roku w zniewolonym kraju.

Wykorzystany sztafaż jest ewidentnie socrealistyczny i dostosowany do okoliczności zgonu Stalina, ale wymowa całego cyklu już nie. Żałobne znieruchomienie ludzi i zbiorowisk – pod mistrzowskim piórkiem artysty – oddaje w porażająco prawdziwy sposób marazm i martwotę peerelowskiej rzeczywistości. Przechodnie na ulicy zastygli w bezruchu, chłopi z traktorem na polu, robotnicy na budowie, wysoko nad dachami Krakowa, grupa ludzi na tle jakiegoś osiedla przy samochodzie z głośnikiem na dachu, obok której stoi pilnujący porządku milicjant na służbie. Inna grupa przechodniów przy ulicznym megafonie. Nikt tu nie czci ani nie opłakuje zmarłego generalissimusa. Wszyscy sportretowani ludzie stoją nieruchomo wpatrzeni i wsłuchani w mglistą niepewność i niewiadomą jutra.

W taki oto sposób publicystyczny temat podjęty przez setki innych twórców zyskuje u Wróblewskiego nieoczekiwaną głębię i metaforyczny sens. Owa magiczna zamiana konkretu w umowny znak czyni tego artystę twórcą niezmiernie bliskim poetyce najlepszych filmów Andrzeja Wajdy. Nie jest dziełem przypadku, że obaj imiennicy ulegli we wczesnych latach 50. fascynacji neorealizmem, co w przypadku Wajdy zaowocowało Pokoleniem (1954–1955), a w przypadku Wróblewskiego – malarskimi reminiscencjami wokół La strady (cykl Zampano, 1956).

Niema sztuka

Wróblewski coraz mniej ufał słowom, coraz bardziej stawiał na język rysunku i malarstwa, na różne sposoby usiłując wyrazić to, co inaczej niewyrażalne. Wiele spośród prac Andrzeja Wróblewskiego nie ma tytułów nadanych im przez samego artystę. Te, które wymieniamy dzisiaj, są na swój sposób potrzebne, pomagają bowiem zidentyfikować dane dzieło. Nie należą jednak do pikturalnej diegesis; doszły spoza niej, nie stanowią przewidzianego z góry odautorskiego komentarza do tego, co widać. Mają często charakter wtórny, pochodzą od osób najbliższych artyście (zwłaszcza od matki, Krystyny, będącej kuratorką wystawy pośmiertnej, prezentowanej zimą 1958 roku w Krakowie i Warszawie).

Wróblewski publicysta i Wróblewski krytyk nie unikał słowa. Co innego w twórczości. Jako malarz dążył do pełnej autonomii środków wyrazu uprawianej przez siebie sztuki, stawiając nie na werbalny komentarz wpisany w tytuł, lecz wyłącznie na jej własne sposoby wyrażania. Twórczość plastyczna Andrzeja Wróblewskiego nawiązuje do rodowodu starego dobrego malarstwa dawnych mistrzów. W sposób niebywale sugestywny wypełnia ona wpisany w tradycję postulat i model malarstwa jako sztuki niemej. Przychodzą na myśl: Bruegel, Goya, Géricault, Courbet… Szok egzekucji, nagie okrucieństwo unicestwienia, krzyk ludzkiej samotności, szok rozdarcia (rozprucia i rozcięcia nie tylko postaci ludzkiej, ale także świata, który ją otacza), dramat granicznego doświadczenia, śmierć.

Andrzej Wróblewski, Człowiek rozdarty, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Człowiek rozdarty, © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego | www.andrzejwroblewski.pl

Obrazy Wróblewskiego niezmiernie często ukazują rozpad. Proces rozpadu człowieka i świata stanowi obsesyjny temat tego artysty. Odkrywany w malarstwie, rysunku i grafice temat rozpadu pociąga za sobą formę i vice versa – forma określa i wydobywa temat. Właśnie w pełnym wewnętrznego napięcia sprzężeniu zwrotnym – łączącym w jedno temat i świadomie zdekonstruowaną ułomną formę, odartą z harmonii kształtów, dochodzą do głosu odwaga i talent oryginalnego twórcy, jakim był.

Nie podzielam obiegowego poglądu, że przystępując do socrealizmu, malarz „odrzucił” na jego użytek bagaż klasycznych środków malarskich i plastycznych, jakimi wcześniej dysponował. Moim zdaniem jest całkiem przeciwnie. Barbarzyński brutalizm Wróblewskiego, za który był on w tamtym czasie niejednokrotnie atakowany, w świetle uważniejszej refleksji okazuje się zjawiskiem zadziwiająco subtelnym. Poszukując własnej nowatorskiej formy, malarz nie zaczął z dnia na dzień malować „źle”. Rozwiązania formalne, które znajdywał dla każdego ze swych obrazów, w gruncie rzeczy kryją w sobie odwieczną tradycję wielkiego malarstwa, przy jednoczesnym eliminowaniu wszystkiego, co mogłoby nasuwać myśl o kopiowaniu cudzych wzorców.

Konsekwentnie unikał tego, co w obiegowym poczuciu uchodzi za malarsko akceptowane i plastycznie ładne. Turpizm autora Rozstrzelań, Ryb bez głów, Rozdartych pleców, Wódy w Polsce, Bólu zęba, Czaszki, Prania, Pustkowia i Kikutów nie jest bynajmniej prymitywny, wprost przeciwnie – okazuje się zaskakująco wyrafinowany i nośny znaczeniowo. Jako turpista Wróblewski okazał się w sztuce polskiej prekursorem, znacznie wyprzedzając nasz rodzimy turpizm poetycki spod znaku Grochowiaka, Bursy i Białoszewskiego.

Andrzej Wróblewski, Pranie, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Pranie | 1956, Muzeum Narodowe w Warszawie

W jego płótnach, gwaszach, akwarelach, monotypiach nieustannie daje o sobie znać stłumienie niewyrażalnym. Przyglądając się tym dziełom, konfrontujemy się z ciągle ponawianymi próbami wyrażenia tego, czego sztuka porażona okrucieństwem totalitaryzmów i wojen wyrazić nie potrafi i nie umie, choć z uporem próbuje. Niemi są bohaterowie tych płócien z ich codzienną udręką i anonimowym męczeństwem, nieme są ukazane w nich dramaty nieludzko-ludzkiej egzystencji, nieme przedstawione przez malarza sytuacje. Niemy także pozostaje widz. Niewidoczny i niewidzialny autor tych dzieł z zasady nie mówi (nie używa słów). Wypowiada się poprzez wstrząsający widzem, porażająco brutalny w swym wyrazie obraz. Obraz niekiedy monumentalny w obranym formacie, kiedy indziej – ledwie zaznaczony, sprowadzony do niepozornych rozmiarów miniaturowego szkicu.

Andrzej Wróblewski, Kolejka trwa, Poczekalnia, sztuka polska, sztuka XX wieku, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Kolejka trwa | 1956, Muzeum Narodowe w Warszawie

Wróblewski tworzył obrazy w cyklach, co jest znamienne, bowiem wydaje się świadczyć o głęboko przeżywanej i z uporem uzewnętrznianej przez niego potrzebie ciągłości w ramach raz podjętych poszukiwań (Abstrakcje, Rozstrzelania, Kolejki, Ukrzesłowienia, Poczekalnie, Nagrobki itp.). Znajdował, a znalezione tematy z pasją studiował i przenikał. Ogromną wagę przywiązywał do plastycznej ekspresji swoich prac. Krzyk, ale nie skandowanie. Niemota nasycona znaczeniem. Okrutne rozdarcie ludzkich sylwetek i rozprutych ciał. Świadomie wydobywany zgrzyt i dysonans formy. Jej bolesne dla oka rozbicie. Wpisywany z rozdzielnika w socrealizm, postrzegany przez wielu jako jego bezkrytyczny wyznawca, nie chce leżeć spokojnie i absolutnie nie daje się zmieścić w tej ciasnej szufladzie.

Andrzej Wróblewski, sztuka polska, niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Prezydium | niedatowana, kolekcja prywatna, fot. © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego / www.andrzejwroblewski.pl

Z punktu widzenia oceniających postawę artysty politruków i nadzorców ideologicznej prawomyślności Andrzeja Wróblewskiego nigdy nie uważano za „swojego”. Mimo zgłoszonego w 1950 roku akcesu do partii był nadal tylko „kandydatem” i kimś obcym. Za swoją ideową konwersję zapłacił słony rachunek. W momencie śmierci Stalina Wróblewski miał zaledwie dwadzieścia sześć lat. Co prawda wziął udział w postrzeganej jako przełomowej słynnej Ogólnopolskiej Wystawie Młodej Plastyki w warszawskim Arsenale (maj–wrzesień 1955 roku). Osobiście jednak zajął w tamtym gorącym czasie postawę zdystansowaną i sceptyczną, pozostając na uboczu i nie angażując się ani w Odwilż, ani w wydarzenia polityczne w październiku 1956 roku.

Istnieje wszelako pewna niedoceniana – a kapitalna w swym wyrazie – praca z tamtego okresu, w której Wróblewski demonstruje w ironicznej formie akt własnego rozstania z „jedynie słuszną” doktryną socrealizmu. Chodzi o karykaturalny autoportret, w którym autor pokazuje martwego siebie, leżącego w otwartej trumnie przy wykopanym grobie, ze skrzyżowanymi rękami i sierpem w jednej dłoni, a czerwoną pięcioramienną gwiazdą w drugiej.

Andrzej Wróblewski, pogrzeb, sztuka polska, Niezła Sztuka

Andrzej Wróblewski, Pogrzeb | 1957, Muzeum Narodowe w Krakowie

Warto uświadomić sobie w tym miejscu zabieg niezmiernie wymownego posłużenia się przewrotnym autocytatem, polegającym na szyderczym nawiązaniu do opisanych przez nas wyżej autoportretów z 1949 roku. Wejście do socrealizmu i wyjście z niego zostają spięte klamrą gorzkiej jak piołun autorefleksji.

Jako awangardowy artysta podchodzący w sposób radykalny do kwestii społecznych zadań sztuki Wróblewski przeszedł – opłaconą wielkim kosztem własnym – tę samą drogę, która stała się udziałem dziesiątków młodych artystów rosyjskich tworzących po wybuchu rewolucji październikowej.

Andrzej Wróblewski, sztuka polska, niezła sztuka

Andrzej Wróblewski, Tron | niedatowana, kolekcja prywatna, fot. © Fundacja Andrzeja Wróblewskiego / www.andrzejwroblewski.pl

Mowa tu o elitarnym gronie najwybitniejszych spośród nich: Meyerholdzie, Eisensteinie, Kuleszowie, Majakowskim, Rodczence, Bablu, Bułhakowie, Prokofiewie, Szostakowiczu. Droga ta wiodła od fascynacji nowym jutrem i oddania sprawie rewolucji do głębokiego rozczarowania i osobistej tragedii wywołanej skutkami zawarcia paktu z Lucyferem.

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Andrzej Wróblewski nieznany, red. J. Michalski, M. Sobczyk, J. Modzelewski, M. Tarabuła, Warszawa 1993.
2. Damasiewicz W., Przedmowa do katalogu: Andrzej Wróblewski, grafika, rysunek, gwasz, Katowice 1958.
3. Herbert Z., Obsesja, widoczki, szukanie, „Tygodnik Powszechny” nr 13, 1958.
4. Juszkiewicz P., Od rozkoszy historiozofii do „gry w nic”. Polska krytyka artystyczna czasu odwilży, Poznań 2005.
5. Kostołowski A., O postawie i zaangażowaniu społecznym Andrzeja Wróblewskiego, w: Andrzej Wróblewski. Katalog wystawy w 10. rocznicę śmierci, Muzeum Narodowe w Poznaniu, Poznań 1967.
6. Madeyski J., Andrzej Wróblewski, „Życie Literackie” nr 6, 1958.
7. Porębski M., Przedmowa do katalogu: Andrzej Wróblewski, Wystawa pośmiertna, Kraków 1958.
8. Przyboś J., Wnioski i propozycje, „Przegląd Kulturalny” nr 40, 1955.
9. Strumiłło A., O Andrzeju Wróblewskim, „Przegląd Artystyczny” nr 5, 1957.
10. Toeplitz K.T., Przed nowym świtem obrazów, „Przegląd Kulturalny” nr 43, 1955.
11. Wojciechowski A., Andrzej Wróblewski, Warszawa 1959.
12. Wróblewski A., Marc Chagall, „Głos Plastyków” nr 9, 1948.
13. Wróblewski A., Jak uczyć ludzkość sztuki abstrakcyjnej, „Dziennik Literacki” nr 22, 1949.
14. Wróblewski A., Plastycy w poszukiwaniu właściwej drogi, „Trybuna Wolności” nr 12, 1950.
15. Wróblewski A., Krakowscy plastycy na drodze do realizmu, „Życie Literackie” nr 6, 1951.
16. Wróblewski A., W sprawie krytyki artystycznej, „Przegląd Artystyczny” nr 2, 1953.
17. Ziółkowska M., Grzebała W., Unikanie stanów pośrednich/Avoiding Intermediary States, Andrzej Wróblewski (1927–1957), Warszawa 2014.


  1. Inne wersje pisowni nazwiska rodowego: Slendziński, Ślendziński, np. Wincenty Ślendziński – zbiory.mnk.pl

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Marek Hendrykowski

Historyk i teoretyk filmu, medioznawca. Badacz dziejów kina i sztuki filmowej, profesor zwyczajny Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, twórca poznańskiej szkoły filmoznawczej, profesor zwyczajny w Katedrze Filmu, Telewizji i Nowych Mediów UAM. Ekspert Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Od 2003 roku redaktor naczelny międzynarodowego czasopisma „Images”.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



One thought on “Dramat Andrzeja Wróblewskiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *