Była nie tylko jedną z pierwszych kobiet zajmujących się profesjonalnie malarstwem, ale też pewną swego talentu artystką, która za pomocą sztuki dokonała zemsty na swoim gwałcicielu. O jej odwadze i wyjątkowości świadczy fakt, iż wytrwała przy swoim artystycznym powołaniu, pomimo życiowych perturbacji, a zwłaszcza procesu sądowego, który wytoczyła swojemu oprawcy.
W XVII-wiecznej Europie kobiety zajmujące się malarstwem można było policzyć na palcach jednej ręki. W ówczesnych realiach malarstwo postrzegano jako rzemiosło, niekoniecznie utożsamiając je ze sztuką. I jak każde rzemiosło, także i znajomość tego fachu było domeną mężczyzn. Tym większe zdumienie budzi los i spektakularna kariera żyjącej w pierwszej połowie XVII wieku malarki pochodzenia rzymskiego – Artemisii Gentileschi. Dzisiaj uważana jest za wybitną artystkę pokroju Caravaggia, ale jej obrazy i freski budziły podziw już wśród ówczesnych władców, kardynałów, a nawet papieża.
Kim była Artemisia Lomi Gentileschi?
Urodziła się w Rzymie w 1593 roku w rodzinie wybitnego i cenionego malarza, Orazia Gentileschiego. Od najmłodszych lat pomagała ojcu w pracowni i jako dziecko przejawiała niezwykły talent, dużo większy niż jej trzej młodsi bracia. Matka Artemisii zmarła, gdy dziewczynka miała 12 lat. Od tej pory więź córki z ojcem stała się nierozerwalna. Już jako trzynastolatka Artemisia objawiła wielki talent, malując pierwszy obraz przedstawiający Matkę Boską.
Całe dnie pomagając ojcu w pracy, dziewczyna nie nauczyła się ani czytać, ani pisać, klęła jak szewc, była pyskata, pozbawiona znajomości dobrych manier i zaniedbana, a przy tym niezwykle piękna. Jej wybujała kobiecość i ponętne kształty sprawiły, iż zazdrosny o córkę i potencjalnych amantów malarz zamykał ją w domu i w pracowni, przez co asystująca i pozująca ojcu Artemisia w wieku szesnastu lat znała już doskonale fach malarski. Jej umiejętności stanowiły powód do dumy, ale i zazdrości ojca, który, ciesząc się wielką sławą w bardzo konkurencyjnym środowisku rzymskich artystów, bał się, jak życie miało pokazać – słusznie – iż kiedyś córka prześcignie go w artyzmie malowanych dzieł.
Droga ku malarstwu
Około 1610 roku powstał pierwszy obraz olejny, którego autorstwo przypisywane jest córce i ojcu. Biblijna scena na płótnie Zuzanna i starcy, ukazującym mężczyzn podglądających młodą dziewczynę została przedstawiona w wyjątkowy sposób.
Mężczyźni nie wydają się zbyt starzy, a sama Zuzanna jest naga, ma rysy Artemisii (także widoczne na wielu płótnach miedziane, bujne loki) i wyraźnie broni się przed zainteresowaniem adoratorów. Podobnie mogła wyglądać młoda malarka w czasie, gdy doszło do wydarzeń, które zaważyły na całym jej życiu. Jak twierdzą niektórzy badacze, płótno celowo antydatowano, a faktycznie powstało już po 1610 roku, na obrazie zaś przedstawiony został oprawca malarki (czarnowłosy mężczyzna z lewej strony).
Agostino Tassi
Gdy Orazio całe dnie poświęcał malowaniu fresków w Kwirynale, jego siedemnastoletnią córką zainteresował się przyjaciel i współpracownik Gentileschiego, znany w Rzymie malarz, mistrz iluzji, Agostino Tassi. Ten awanturnik o skomplikowanym życiu osobistym (zapłacił mordercy za zasztyletowanie swojej zbiegłej żony, żył z zamężną szwagierką), korzystając z odosobnienia dziewczyny, wykorzystał przyjaźń z Oraziem i dostał się do jego domu. Zgwałcił Artemisię, po stosunku obiecując jej małżeństwo. Nieświadoma przeszłości Tassiego dziewczyna przez kilka miesięcy pozwalała się odwiedzać Agostinowi w swojej sypialni, czekając na obiecany ślub i urzeczywistnienie śmiałych wizji wspólnej pracowni malarskiej, jaką roztaczał przed nią Tassi.
Jednak gdy czas mijał, a obietnica małżeństwa nie została spełniona, Artemisia wyznała prawdę ojcu, który odebrał gwałt i romans jako osobistą zniewagę. Nakłaniany przez innych, chcących zaszkodzić Tassiemu rzymian, Orazio zdecydował się wytoczyć w imieniu dziecka proces o pohańbienie córki. Gwałciciel został aresztowany, natomiast w trakcie procesu to Artemisia musiała udowodnić, iż została pozbawiona dziewictwa. Zgodnie z ówczesną procedurą wartość zeznań musiała być potwierdzona katuszami – trzykrotnie poddano malarkę torturze miażdżenia palców, która polegała na włożeniu między jej palce linki i zaciskaniu ich kołowrotkiem. Na szczęście zabiegi te nie spowodowały kalectwa, które uniemożliwiłoby jej malowanie.
Proces
W sądzie podważano dziewictwo Artemisii w momencie popełnienia czynu, jednak poparte torturami zeznanie ofiary przeważyło szalę na jej korzyść. Uznany za winnego Tassi nie mógł już pracować w Rzymie i musiał szukać innego miejsca do życia. Wywołany procesem skandal i skalana cześć Artemisii uniemożliwiały również jej pozostanie w stolicy Państwa Kościelnego. Znaleziono dla niej męża, który za odpowiednią opłatą w 1612 roku wziął ją za żonę i wywiózł do Florencji.
W trakcie trwania procesu Artemisia namalowała jeden z najsłynniejszych swoich obrazów. Zainspirowana dziełem Caravaggia, przedstawiającym biblijną scenę mordu dokonanego przez Judytę na ciemiężącym Żydów Holofernesie, malarka stworzyła własną wersję tej słynnej kompozycji. Płótno Artemisii szokowało wtedy swoim realizmem i okrucieństwem. Oto Judyta w skupieniu podrzyna gardło znienawidzonemu wodzowi.
Łatwo dostrzec w jej rysach samą autorkę obrazu, zaś mordowany Holofernes ma rysy gwałciciela Tassiego. Nie otrzymawszy zadośćuczynienia za krzywdę, za pośrednictwem sztuki Artemisia dała upust swoim emocjom wobec wiarołomnego Agostina. Na swoich płótnach „mordowała go” zresztą jeszcze wielokrotnie, co pokazuje, jak wielką traumą był dla niej związek z gwałcicielem.
Motyw biblijny ze sceną mordu był wielokrotnie podejmowany przez malarkę. Obraz zemsty kobiety na mężczyźnie intrygował malarkę przez kolejne dziesięciolecia. Jedną z wersji Judyty zakupił na swój dwór sam książę Cosimo II (do dzisiaj obraz znajduje się w Palazzo Pitti we Florencji).
Ślub z Pietrantonio Stiattesim
Mąż malarki – Pietrantonio Stiattesi – był synem krawca na dworze Medyceuszy, lichym malarzem (uczniem Tassiego), pięknym młodzieńcem zainteresowanym wygodnym życiem i wspaniałymi strojami. Wziął Artemisię za żonę za stosowną opłatą, jednak małżeństwo w pierwszych latach układało się znakomicie. Kobieta-malarka szybko stała się sensacją we Florencji. Dzięki protekcji możnych rzymskich Artemisia weszła w kręgi dworskie, stała się malarką podziwianą przez kardynałów i książęta. Nabrała też ogłady, w zawrotnym tempie nadrabiała braki w edukacji i etykiecie. Zyskana sława oznaczała pieniądze, te zaś pozwoliły małżonkom na utrzymanie okazałego domu, służby i na wykwintne stroje. Malarka stała się prawdziwą damą przyjmowaną na dworach i cieszącą się wielkim powodzeniem. Zawarła znajomość z Buonarrotim młodszym i samym Galileuszem.
Mąż nie pracował, skupił się na szukaniu zleceń dla żony i trwonieniu zarobionych przez nią pieniędzy, ta zaś mogła skoncentrować się na tym, na czym najbardziej jej zależało – malowaniu i osiągnięciu biegłości technicznej, która przewyższałaby kunszt ojca. Zgodnie z nowymi trendami w sztuce, Artemisia przykładała niezwykłą wagę do kompozycji, która miała być jak najbardziej zbliżona do rzeczywistości. Jej obrazy zachwycały kolorystyką i rysunkiem, a znakiem rozpoznawczym stały się stany emocjonalne malujące się na twarzach modeli. Malarka często portretowała samą siebie pod postaciami świętych, szczególnie podkreślając ich ludzkie oblicze – jak na słynnym obrazie Ekstaza Marii Magdaleny.
W szczęśliwym okresie florenckim na świat przyszły dzieci, które Artemisia bardzo kochała. Z czwórki potomków wieku dziecięcego doczekało tylko dwóch chłopców.
Pierwsza kobieta w Accademii del Disegno!
Sława zdobyta na dworze Medyceuszy przyniosła malarce pieniądze i wielki prestiż. W 1616 roku została przyjęta jako pierwsza kobieta do Accademia del Disegno, elitarnej instytucji florenckiej skupiającej najwybitniejszych artystów i uczonych. Dzięki temu członkostwu zyskała też wolność – w wieku 28 lat Artemisia stała się niezależną osobą w obliczu prawa, mogła samodzielnie posiadać nieruchomości i dokonywać transakcji finansowych bez zgody męża.
Będąc członkinią prestiżowej Akademii Rysunku, Artemisia konkurowała ze swoim ojcem jak równa z równym, uważnie śledząc jego poczynania i sukcesy w Rzymie. Chcąc podkreślić swoją niezależność, podpisywała w tym okresie płótna jako „ARTEMITIA LOMI”:
Wieści o sławie córki dotarły do Orazia i bardzo go niepokoiły, tym bardziej że jego pozycja zawodowa znacznie się pogorszyła i musiał szukać zleceń poza Rzymem. Gdy ojciec w końcu dał się nakłonić na wizytę we florenckim domu córki, doszło między nimi do scysji zakończonej zerwaniem kontaktów na kilka lat. Ojciec zarzucał Artemisii, iż ta kopiuje jego styl i korzysta z jego kompozycji. Jej Grająca na lutni miała być kopią jego Lutnistki, wywołując wielki gniew malarza.
Rok 1616 obfitował nie tylko w sukcesy. Na malarkę spadło też wielkie nieszczęście osobiste – jednego dnia zmarli z powodu zarazy obaj mali synowie malarki. Cios ten sprawił, że małżeństwo Artemisii zaczęło się rozpadać i nie uratowało go nawet przyjście na świat córeczki Prudencji.
Własna droga
Zazdrość i rozrzutność męża sprawiła, iż malarka postanowiła samodzielnie spróbować szczęścia w Rzymie. Wynajęła tam wielki dom, w którym zamieszkała z córką. Starała się też przekazać dziewczynce swój malarski fach, zapewniała edukację i wszystko to, czego jej samej brakowało.
W Rzymie od razu otrzymuje zlecenia z dworu papieskiego. Jest sławna, bogata i wolna. Bywa na najświetniejszych dworach, portretuje kardynałów i sprzedaje swoje autoportrety. Na podstawie jednego z nich wykonano nawet grafikę, na której napisano, iż łatwiej zazdrościć Artemisii, która jest cudem malarstwa, niż ją naśladować.
Bez nadzoru męża malarka swobodnie nawiązuje liczne romanse z przedstawicielami wyższych sfer. Jeden z jej protektorów, ambasador Hiszpanii, książę Alcalla był ojcem jej drugiej córki, Franceski. Artemisia urodziła ją w 1627 roku poza Rzymem i przekazała wynajętej rodzinie na wychowanie.
Malarka podróżowała też do Genui i Wenecji, nieustannie śledząc na odległość poczynania swojego ojca, który spędził kilka lat na dworze francuskim i zaczął pracę na dworze króla Anglii, Karola I. W Wenecji zaangażowała się w romans z kapelmistrzem angielskiego króla, Nicolasem Larnierem, który pośredniczył w zakupie na królewski dwór arcydzieł malarstwa europejskiego. Ale wielka miłość i błagania kochanka o rozpoczęcie wspólnego życia w Londynie nie poskromiły artystycznych ambicji Artemisii. Widząc, że uczucie nie sprzyja jej sztuce (poświęcając czas kochankowi malowała mało i źle), bała się tego, iż ceną za związek z ukochanym będzie rezygnacja ze sławy, odrzuciła więc propozycję Larniera i, wybierając malarstwo, osiedliła się w Neapolu.
W Neapolu stosunki między artystami cechowała mordercza rywalizacja. Konkurenci malarki próbowali ją zastraszyć, aby zrezygnowała z pobytu w mieście. Artemisia jednak się nie poddała i przez kilka lat z powodzeniem funkcjonowała w tamtejszym światku malarskim, pozyskując prestiżowe zlecenia na freski.
Oto ja
W 1639 roku stworzyła słynny obraz Autoportret jako alegoria malarstwa, na którym ukazała siebie w bardzo nietypowy i oryginalny sposób – w trakcie pracy przy sztalugach. Zgodnie z konwencją epoki na płótnie znalazły się alegoryczne atrybuty malarstwa: złoty łańcuch, maska i suknia mieniąca się kolorami.
Kiedy niespodziewanie w Neapolu pojawił się brat Artemisii z listem od ojca, który prosił córkę o pomoc przy freskach malowanych w pałacu królowej Henrietty Marii, malarka natychmiast wsiadła na statek do Anglii. Przybyła tam ze swoją młodszą córką, Franceską, i została na dwa lata.
Stary Orazio miał kłopoty z dokończeniem zlecenia. Po latach niesnasek i wyrzutów o kopiowanie jego dzieł wezwał córkę, aby ta uratowała jego reputację. Ojciec i córka Gentileschi stworzyli plafon siedziby królowej w Greenwich. Niedługo po skończeniu prac Orazio zmarł i został pochowany z wielkimi honorami jako jeden z najwspanialszych malarzy swojej epoki.
Portrety malowane przez Artemisię w Londynie nie zachowały się, podobnie jak obrazy tworzone w ostatnim okresie jej życia w Neapolu, do którego wróciła, by być w pobliżu starszej córki. Wiadomo jednak, że zarabiała na życie malarstwem, a także wydała Franceskę za mąż.
Gdy Artemisia zmarła w 1653 roku w wieku 60 lat, pochowano ją prawdopodobnie w parafii florentczyków w Neapolu. Archiwa wymieniają tylko jedną inskrypcję, która może wskazywać grób malarki „Heic Artemisia” („Tu spoczywa Artemisia”). Dokładne miejsce jej pochówku do dzisiaj nie jest znane. Jej wspaniałe, wibrujące kolorami dzieła można obejrzeć w największych galeriach malarskich świata.
Bibliografia:
1. Lapierre A., Artemisia, Poznań 2002.
Artykuł pierwotnie ukazał się na nieistniejącym już blogu autorki: http://zientek.blog.pl/
Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Vincent van Gogh w Auvers-sur-Oise. Ostatnie miesiące życia - 5 listopada 2023
- Kobiety z portretów Modiglianiego - 23 stycznia 2023
- Alice Neel. Kolekcjonerka dusz - 26 listopada 2022
- Pracownie polskich malarek w Paryżu - 22 maja 2022
- Sztuka jako terapia. Barokowa malarka Artemisia Gentileschi i jej niezwykłe losy - 9 marca 2016
Bardzo dziękuję za ten esej biograficzny. Daje do myślenia.
Niecałe dwa miesiące temu sprzedano Lukrecję na aukcji w Wiedniu za prawie 1.9 miliona Euro.
https://www.dorotheum.com/en/auctions/current-auctions/kataloge/list-lots-detail/auktion/13462-old-master-paintings/lotID/56/lot/2457918-artemisia-gentileschi.html
Jest w Wikipedii
https://goo.gl/images/aJcWeQ
Podziwiam siłę charakteru i talent,który w niesprzyjających dla kobiet czasach lśnił jak diament.Chętnie poznałabym właśnie historię malarstwa opowiedzianą przez dzieła kobiet.
Nie jestem uprzedzona do mężczyzn,miarą powinien być talent i to co ma się” do powiedzenia”,ale oni mieli często łatwiej ,szczególnie w przeszłości.Dlatego historie kobiet w sztuce są takie ciekawe.Sztuka męska i damska jest bardzo ciekawa
Artykuł fantastyczny jednak brakuje mi kluczowej pracy. Otóż, wydaje mi się, że bardziej w tragiczny życiorys artystki, wpisany jest los innej rzymianki, którą Artemizja również ukazała na swoim płótnie (nie wiem czy poświęciła jej więcej prac). Była nią Lukrecja, rzymska heroina, która także została zgwałcona. Chciałam jedynie zauważyć zależność, która nie jest moją jedynie obserwacją, a została prze zemnie zauważona podczas lektury pracy Iana Donaldsona, poświęconej właśnie antycznej bohaterce, Lukrecji.
To bardzo trafna uwaga, niestety z obrazami Artemizji jest często tak, że są eksponowane w małych Palazzo, gdzieś w Rzymie czy Genui i znalezienie zdjęcia graniczy z cudem o załatwieniu praw do ich pokazania nie wspomnę 🙂 Lukrecja była jednym z pierwszych dzieł, które chciałyśmy pokazać w tym artykule, ale chyba trzeba będzie jechać do Genui po zdjęcie 🙂