„Z tego ułamka skarpy, podpierającej ongi zamek krzemieniecki, jest najosobliwszy pejzaż, jaki mi się kiedykolwiek trafiło spotkać. Nie podobna sobie po prostu zdać sprawy z proporcji tych setek małych domków, z których się składa miasteczko, w stosunku do ogromu gmachów licealnych. Małe, białe i kremowe pudełeczka, nakryte kolorowymi daszkami srebrno-niebieskimi i pomarańczowymi. Nasypane to biedactwo jak orzechy w miskę, a miska jest głęboka i gorąco zielona. Jej brzegi — to góry: zielone, lesiste, ciężkie od zieleni”1.

Władysław Skoczylas, Fragment miasteczka Krzemieniec | ok. 1927, Muzeum Narodowe w Warszawie
W taki oto sposób malarka i graficzka Leokadia Bielska-Tworkowska opisała wspaniały widok, który rozciągał się przed II wojną światową z krzemienieckiej Góry Bony. Nie była ona jedyną obserwatorką, która przeciwstawiała monumentalizm gmachu Liceum Krzemienieckiego drewnianej zabudowie miejscowości. Jeszcze barwniejszą relację nakreśliła swoim piórem Zofia Kossak-Szczucka:
„miasto Krzemieniec, oglądane z góry, wydaje się bezładnym zbiegowiskiem domków-zabawek, wypełniającym ciasno cały wąwóz, piętrzących się aż na stoki. Domki, stłoczone, ścieśnione, niskie, krzywe, o łamanych czerwonych dachach, z pięterkiem «facjatką» obrzeżoną galeryjką, z podcieniami, słupkami, domki bielone, z okiennicami zielonymi, pomarańczowymi, wiśniowymi, niebieskimi”2.