Mecenasem Muzeum Narodowego w Krakowie oraz tego artykułu jest:
„Ktokolwiek jesteś: wyjdź nad wieczorem
z pokoju twego, w którym wszystko znasz;
już dal przed tobą stanęła otworem,
przed dalą tylko dom twój trzyma straż:
ktokolwiek jesteś”1.
Z miastem w tle
Już w 1952 roku, malując Gimnastyczki, dziewiętnastoletni Jerzy Nowosielski umieścił w tle sceny rodzajowej zwartą pierzeję kamienic. Ich senne okna i bure fasady stoją w jawnej opozycji do krzepkich ciał sportsmenek, a martwota architektury przeciwstawiona jest gibkości gimnastyczek. Trudno traktować w tym obrazie miejski pejzaż jako beznamiętne tło, mające być wyłącznie uzupełnieniem pierwszoplanowej sceny.
Wybiło – posługując się powiedzeniem profesora Andrzeja K. Olszewskiego – samo południe socrealizmu; wśród natchnionych manifestantów i niezmordowanych kołchoźnic wywalczenie sobie prawa do smutku okazywało się dla artystów jednym z trudniejszych zadań. O ile więc dziarskie akrobatki prezentują typowo totalitarną sympatię do tężyzny fizycznej, o tyle architektura zdaje się uchylać kurtynę wymuszonego entuzjazmu, za którą czai się tekturowa dekoracja – prowizoryczna, umowna i dojmująco smutna. Tym sposobem „ideał erotyczny stalinizmu”2 zestawiony zostaje z bynajmniej niepodniecającą rzeczywistością.