O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Cały świat w dzikiej duszy – biografia Stanisława Witkiewicza



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Oeuvre Stanisława Witkiewicza nie jest imponujące, możemy się cieszyć zaledwie pięćdziesięcioma płótnami rozsianymi po kilku muzeach, niemal drugie tyle zostało uznane za zaginione. Wiele pewnie spłonęło w pożarze pracowni w Zakopanem, ale są i takie, które czekają na odnalezienie. Nie ma szczęścia Witkiewicz do wystaw indywidualnych. W powojennej Polsce odbyły się tylko dwie: w 1988 roku w Zamku Książąt Pomorskich w Słupsku i w 1996 roku w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem. Bezustannie mylony jest ze swoim synem, Stanisławem Ignacym Witkiewiczem, częściej rozpoznawalny w Zakopanem, gdzie pamięć o nim przetrwała dzięki stylowi zakopiańskiemu, którego był twórcą.

Stanisław Witkiewicz, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Autoportret, detal | lata 90. XIX wieku, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, Fotografia koloryzacja: Rafał Jabłoński-Zelek

Wychowanie: z Rosji do Monachium

Stanisław Witkiewicz, portret, polski artysta, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz | 1872, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Stanisław Witkiewicz urodził się 21 maja 1851 roku na Żmudzi, w dworku w Poszawszu, jako dziewiąte dziecko Elwiry z Szemiotów i Ignacego Witkiewicza. Po nim urodziły się jeszcze dwie siostry. Rodzina była zamożna, żyła zgodnie, dzieci otrzymywały w domu staranną edukację, wychowywane były w poszanowaniu dla innych, także ubogich mieszkańców okolic oraz służby i włościan. Stanisław, zwany Stalutkiem, dorastał w atmosferze głębokiego patriotyzmu, a za wzór stawiano mu legendarnego stryjka Jana Prospera Witkiewicza, uważanego przez rodzinę za prawdziwego Wallenroda. Stryj jako piętnastolatek został skazany na zsyłkę na Syberię etapami w kajdanach, co opisał nawet Adam Mickiewicz w Dziadach. Po latach został podwójnym agentem i jako carski oficer miał działać przeciwko interesom Rosji na dalekim Wschodzie. Zmarł w podejrzanych okolicznościach w Petersburgu. Rodzina Witkiewiczów była przekonana o tym, że został zamordowany, choć oficjalnie mówiono o samobójstwie.

Po okresie nauki domowej Stanisław Witkiewicz zaczął edukację w szkole w niedalekich Szawłach. Do czasu wybuchu powstania styczniowego zaliczył trzy klasy. W powstaniu brała udział jego rodzina: ojciec, starsi bracia i siostra oraz matka, za co zostali osądzeni i skazani na zesłanie, a majątek w Poszawszu zarekwirowano. To matka, Elwira Witkiewiczowa, przekupiła odpowiednie władze, by załatwić wspólne miejsce zesłania dla wszystkich. Do Tomska zabrała ze sobą młodsze dzieci, w tym Stanisława. Spędzili tam razem cztery lata. To wtedy objawił się talent Stanisława, który rozwijał pod okiem jednego z warszawskich litografów, także zesłańca. To zamiłowanie do rysowania spowodowało, że po powrocie z Tomska w 1868 roku nastoletni Stalutek rozpoczął naukę w petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych, skąd po trzech latach wyjechał do Monachium. Zdał egzaminy do słynnej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych i rozpoczął studia, które przerwał po zaledwie sześciu tygodniach. I choć monachijskich profesorów szanował, szczególnie tych, którzy dopuszczali jakąś wolną myśl, zawsze pozostał wrogiem tradycyjnej edukacji artystycznej. Po latach sformułował swój pogląd krótko:

„Żeby sztuka mogła zjawić się i istnieć, potrzeba, żeby się rodzili ludzie z wielkimi talentami i niezwykłymi, dziwnymi duszami – nic więcej. Nie trzeba tylko ich więzić w ciasnych klatkach szkół, mordować systemami estetycznymi i zabijać nędzą, a sztuka będzie istnieć wszędzie”1.

Aleksander Gierymski, Stanisław Witkiewicz, Antoni Sygietyński, Niezła Sztuka

Jan Mieczkowski, Portret Aleksandra Gierymskiego, Stanisława Witkiewicza i Antoniego Sygietyńskiego oglądających obraz | 1884, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Znudzony i sfrustrowany latami spędzonymi w Petersburgu, gdzie kazano mu rysować kopie antycznych rzeźb, w Monachium odżył, a to za sprawą atmosfery panującej w mieście – ośrodku sztuki europejskiej i centrum działalności polskich malarzy. W tym okresie od kilku lat malowali lub studiowali w bawarskiej stolicy m.in. Józef Brandt, Maksymilian Gierymski i jego brat Aleksander, Adam Chmielowski, Henryk Siemiradzki i Ludomir Benedyktowicz. Razem z Witkiewiczem przyjechali Jan Owidzki, Julian Maszyński, Henryk Piątkowski i wreszcie Józef Chełmoński, którego z Witkiewiczem połączy wspólna pracownia i długoletnia przyjaźń. I coś jeszcze: „nędza, cygaństwo i dziwactwo”. Głodowali, bo często nie było ich stać nawet na talerz zupy, choć nie przeszkadzało im to w gorących dyskusjach. To właśnie na ich skutek Witkiewicz zmienił zdanie na temat sztuki. Dotąd był wierny Matejce i historyzmowi w służbie narodu. Zetknięcie ze sztuką Maksa Gierymskiego, a także malarstwem Böcklina, którego wiele prac zobaczył w monachijskiej galerii, oraz ferment, jaki zasiał w nim Adam Chmielowski, spowodowały, że Witkiewicz zaczął cenić w sztuce zupełnie nowe wartości i skierował się w stronę realizmu.

„Europa” i „Wędrowiec”: nieważne co, ale jak

W Monachium polskie salony przyjmowały polskie malarstwo wyłącznie wtedy, gdy było wierne historycznej anegdocie. Wartość dzieła sztuki mierzono tematem: preferowano wielkie wydarzenia historyczne. Tymczasem Polacy, którzy wrócili z Monachium do Warszawy i zamieszkali w pracowni w Hotelu Europejskim, wyrażali siebie w obrazach, którymi krytyka warszawska gardziła.

Hotel Europejski, Warszawa, fotografia, Niezła Sztuka

Hotel Europejski | 1881, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

W „Europie”, jak w skrócie nazywano pracownię, przygotowywano prawdziwą rewolucję w sztuce. Stanisław Witkiewicz, Józef Chełmoński, Antoni Piotrowski i Adam Chmielowski stanowili trzon tej grupy, swego rodzaju komuny artystycznej, gdzie panowała wolność myśli i wzajemna inspiracja. Ich obrazy powieszone obok Matejki, Gersona, Rodakowskiego czy Brandta były szokujące dla krytyków, którzy za prowodyra tych nowości uważali najbardziej z całej grupy płodnego Chełmońskiego. To jego obrazy były przyjmowane najczęściej przez Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych na kolejne wystawy i powoli zaczynały być chwalone. Płótna Witkiewicza spotykały się przeważnie z bezlitosną krytyką. Malował realistyczne sceny w „monachijskich sosach”, a więc w brązach i szarościach, tak cenionych przez niemieckich nabywców. O Orce, obrazie, którym Witkiewicz zadebiutował latem 1875 roku w Zachęcie, pisano tak:

„[…] para chudych i nędznych szkap ciągnie pług, który prowadzi dość także chuda i nieciekawa figura parobka. Ani tu uderzającej realizmem prawdy, ani tu głębszej jakiej myśli nie dopatrzysz, bo krajobraz żaden”2.

Stanisław Witkiewicz, Orka, Niezła Sztuka

Stanisław Witkiewicz, Orka | 1875, Muzeum Pałac Herbsta (Oddział Muzeum Sztuki w Łodzi)

Dla warszawskich krytyków realizm polskiej wsi nie był niczym atrakcyjnym i na pewno nie czymś ważnym. Witkiewicz był jednak na taką tematykę wrażliwy, o czym świadczą inne płótna z tego okresu. Wspólne z Chełmońskim i innymi wycieczki za miasto zaowocowały nowym bohaterem: „chłopem rzeczywistym”, jak mawiał. Ten, który wyrywa słup od wrót, aby mógł przez nie przejechać pan w Wąskich wrotach, albo ten chłop smarkający na śnieg przed karczmą, do której wchodzi pan w zaginionym obrazie Przed karczmą.

Stanisław Witkiewicz, wąskie wrota, malarstwo polskie, sztuka polska, zima w sztuce, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Wąskie wrota | 1877, Muzeum Narodowe w Warszawie

Portret Stanisława Witkiewicza, Stanisław Witkiewicz, polski artysta, sztuka polska, niezła sztuka

Portret Stanisława Witkiewicza | między 1870 a 1875, źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie

Trzeba przyznać, że Witkiewicz świetnie realizował założenia francuskich realistów, według których poezja mieści się w prawdziwym życiu. To życie podpatrywał i ze szczegółami oddawał. W obrazie Na jarmarku, namalowanym ze szkiców, które powstały podczas krótkiego pobytu w Kazimierzu Dolnym, z dużą wrażliwością pokazał zbiorową scenę na rynku. Chwila zupełnie przypadkowa, nic ważnego się tu nie dzieje, najzwyklejsza codzienność najzwyklejszego życia w małym miasteczku: jarmark. Z pietyzmem i uważnością oddał typy ludzkie, ich stroje, gesty, twarze. Równie ważne co ludzie są martwe natury koszy z owocami i detale architektoniczne budynków ujętych w ciasnym kadrze. I w ten sposób „obraz powszedni zmienia się w niepowszedni”3 – jak to opisał Henryk Sienkiewicz.

Wydaje się, że Witkiewicz właśnie wtedy bardziej niż malowaniem zaczął interesować się pisaniem, na co prawdopodobnie miały wpływ wizyta rzeźbiarza Cypriana Godebskiego w Warszawie i drukowane w „Gazecie Polskiej” jego Listy o sztuce. Godebski piętnował w nich środowisko Towarzystwa Zachęty, które uważał za zacofane w stosunku do tego, co działo się w tym czasie w sztuce europejskiej. Kibicował za to młodym z „Europy”. Witkiewicz także chwycił za pióro i próbował najpierw odpowiedzieć sobie i Chmielowskiemu na pytanie, czym jest sztuka. Pisał tak:

„Sztuka to ja, może śmiało zawołać artysta! Patrzcie na mój obraz, widzicie barwy, linie, które was weselą, smucą lub wprowadzają w ten stan, co nie jest smutkiem ani weselem, [w] to coś, co nazywacie zachwytem, to moja dusza do was mówi, to ja płaczę, śmieję się, szaleję, rozpaczam, jestem w zachwycie lub apatii”4.

Uważał, że sztuka to indywidualna i szczera wypowiedź artysty wyrażająca się w stylu. Wiele lat później powtarzał, walcząc o indywidualizm i o niezależność sztuki:

„To, co ma być w sztuce żywym, wszystko to musi przejść przez duszę twórcy. […] Dusza artysty musi mieć w sobie cały ten świat, który ma się w jego dziełach objawiać”5.

Wkrótce areną walki o tak zwaną nową sztukę stał się tygodnik „Wędrowiec”, którego początkowo Witkiewicz miał być tylko kierownikiem artystycznym. Razem z Antonim Sygietyńskim postanowili stworzyć gazetę nowoczesną, która będzie miała rolę edukacyjną dla polskiego społeczeństwa, propagując myśl o nowej sztuce i literaturze. Tu narodził się Witkiewicz krytyk, którego misją stała się zmiana dotychczasowej krytyki artystycznej w dziedzinę traktowaną poważnie i profesjonalnie.

„Krytyk to sumienie artysty, samowiedza sztuki, wielka, otwarta źrenica prawdy”

– wołał.

Od krytyka wymagał obiektywizmu, znajomości historii sztuki oraz warsztatu malarza, a także środków artystycznych, poprzez które artysta może się wyrazić. Zaprzeczał naczelnej dotąd wartości oceniania dzieła: prymatu tematu. Temat i idea są nieważne, mówił, najważniejsza jest forma, a więc zespół barw, kształtów i świateł, których konstrukcja stanowi wyraz artystyczny duszy malarza. Miał przy tym Witkiewicz język cięty, zaczepny i z łatwością przychodziło mu formułować opinie bezwzględne, o czym przekonali się czytelnicy cyklu artykułów zatytułowanych Sztuka i krytyka u nas.

Wojciech Piechowski, Stanisław Witkiewicz, Zła wróżba, fotografia, sztuka polska, malarstwo polskie, pracownia Witkiewicza, artysta przy pracy, niezła sztuka

Wojciech Piechowski, Stanisław Witkiewicz przed obrazem Zła wróżba | 1883, źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie

Życie osobiste: fascynacje i małżeństwo

Helena Modrzejewska, Romeo i Julia, Szekspir, aktorka, teatr, Niezła Sztuka

Helena Modrzejewska jako Julia w sztuce Romeo i Julia Szekspira, fot. Szubert Awit | 1870, źródło: Muzeum Krakowa

Czasy warszawskie to nie tylko walka o nową sztukę, ale i okres ważny w życiu uczuciowym Stacha. Najpierw wybucha fascynacja wielką aktorką, ówczesną gwiazdą scen teatralnych, Heleną Modrzejewską. Ta zaprasza młodych artystów z „Europy” do swojego salonu, gdzie bywają literaci, aktorzy, ale i bankierzy. We wspomnieniach Modrzejewska opisze ich malowniczy wygląd i napomknie o swoich intencjach: chce, aby młodzi ubodzy malarze nawiązali odpowiednie kontakty w stolicy. Wkrótce ta znajomość i wzajemna ciekawość przemieni się w długoletnią przyjaźń. Na razie Warszawa plotkuje o ekscentrycznych adoratorach Modrzejewskiej: Chmielowski i Witkiewicz bywają nie tylko w salonie, ale i na każdym niemal spektaklu, a wtóruje im młody i nieznany jeszcze Henryk Sienkiewicz. Razem rozmawiają, znowu o sztuce, o tym, jak swobodnie żyć i dokąd wyrwać się z zacofanej i rozplotkowanej Warszawy.

Witkiewiczowi, Chmielowskiemu i Sienkiewiczowi podoba się wysunięty przez starszą od nich aktorkę pomysł wyjazdu do Ameryki i stworzenia tam komuny artystycznej. Postanawiają wdrożyć ten pomysł w życie. Wybór pada na Kalifornię: będą hodowcami i rolnikami, będą jeść to, co zasieją, a w wolnych chwilach będą tworzyć. Sienkiewicz jedzie pierwszy, potem Helena z mężem czekają na Stacha i Chmielowskiego w porcie w Bremen, skąd mają wyruszyć już wszyscy razem. Nie dojeżdżają. Nie mają za co. Witkiewicz z tęsknoty za tym ideałem kobiety, jakim jest dla niego Modrzejewska, pisze wiersze, których nigdy nie opublikuje. Ona będzie do niego pisać:

„I tylko brakuje tu Pana, brakuje mi owych pogadanek, przy których zawsze godziny zmieniały się w minuty i po których zawsze jakby echo zostawało w duszy”6.

Helena Modrzejewska, polskie aktorski zagranicą, Niezła Sztuka

Helena Modrzejewska | ok. 1870, źródło: Biblioteka Narodowa, Polona.pl

Będą się spotykać, ile razy ona przyjedzie na gościnne występy, będą do siebie pisać; dla niego Modrzejewska stanie się wzorem artystki, człowieka żyjącego sztuką. Podobnie jak Chełmoński i on poprosi ją o to, by została matką chrzestną jego pierworodnego dziecka, Stanisława Ignacego. Bo w końcu Stach się ożeni.

Narzeczeństwo z Marią Pietrzkiewiczówną trwało aż sześć lat. Była siostrą kolegi ze Żmudzi, studiowała w warszawskim konserwatorium, a po ukończeniu nauki udzielała lekcji gry na pianinie. Sympatyczna, dowcipna dziewczyna, która rozumiała Stacha doskonale i podobnie jak on nie przywiązywała wagi do spraw materialnych. Ślub wzięli 5 stycznia 1884 roku, a do kościoła św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży z Hożej, gdzie mieszkali, poszli pieszo. On w byle jakim garniturze, ona w brązach. Z gości byli tylko świadkowie i jej matka, siostra i brat. Od Witkiewiczów nikogo, wszyscy żyli poza Warszawą. Potem wrócili do domu, zaparzyli herbaty i tyle było świętowania. Na drugi dzień poszli do pracy: ona na lekcje, on do pracowni. 24 lutego 1885 roku urodził się Witkiewiczom syn, Stanisław Ignacy, znany później jako Witkacy.

Staniwsła Witkiewicz z synem Stanisławem Ignacym w Lovranie, Witkacy, artyści polscy, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz z synem Stanisławem Ignacym w Lovranie | ok. 1913, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

Stanisław Ignacy Witkiewicz, fotografia, Niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz w swojej pracowni w Zakopanem, fot. Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), źródło: Muzeum Tatrzańskie im. T. Chałubińskiego w Zakopanem

Mniej więcej wtedy zaczęły się kłopoty ze zdrowiem Stacha. Odezwała się gruźlica, którą zaraził się od kuzyna. Zaatakowała najpierw płuca, które leczył w popularnym wtedy uzdrowisku w Meranie, gdzie poznał przyszłą żonę Sienkiewicza i odegrał ważną rolę w procesie swatania tych dwojga. W prezencie ślubnym podarował im obraz Ranny powstaniec, który zresztą Sienkiewicz sprzedał, zanim do niego dotarł. Nie ze złośliwości, lecz z troski o biedującego przyjaciela, bo przecież jemu może Stach namalować drugi, a pieniądze mu są koniecznie potrzebne.

Sporych rozmiarów płótno przedstawiało scenę powstańczą: oto ranny zostaje wniesiony do chałupy, wokół niego kilkanaście osób w rozmaitych pozach, a każda jest reakcją na sytuację. Dramatyzm wypisany na twarzach, ukryty w gestach. Białą ścianę chaty oświetla zachodzące słońce, zabarwiające kałuże na żółto. To jeden z najbardziej znanych obrazów Stanisława Witkiewicza, ale scen powstańczych namalował kilka, każdą bez patosu, intymnie, kameralnie. Stach był oburzony czynem Sienkiewicza, ich stosunki trochę się ochłodziły, obraz zresztą po latach do pisarza wrócił.

Stanisław Witkiewicz, Noc ukraińska, malarstwo polskie, sztuka polska, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Noc ukraińska | 19 lipca 1895, Muzeum Narodowe w Krakowie

Artysta maluje coraz mniej, coraz częściej za to choruje. Gruźlica zaatakowała węzły chłonne. Ropne guzy na szyi wymagające chirurgicznej interwencji nawracają przez kolejne lata, powodując wielkie cierpienia. Wkrótce dojdą do tego artretyzm i osłabienie serca. Druga połowa życia Witkiewicza naznaczona jest coraz bardziej dokuczliwym bólem i nawracającymi okresami słabości, ale minie sporo czasu, zanim Witkiewicza pokona. Na razie jest wciąż przystojnym mężczyzną z bujnym zarostem i błękitnym hipnotyzującym spojrzeniem; w głowie ma mnóstwo pomysłów.

Stanisław Witkiewicz Autoportret niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Autoportret | koniec XIX wieku, Muzeum Narodowe w Warszawie

Tatry: jak namalować śnieg

Rok po urodzinach syna Stanisław Witkiewicz za namową przyjaciół, Bronisława i Marii Dembowskich, którzy zamieszkali na stałe pod Tatrami, po raz pierwszy wyruszył do Zakopanego. Zachwycił się góralami, zdrowym powietrzem i atmosferą wolności. Po paru kilkumiesięcznych pobytach w 1890 roku postanowił razem z rodziną zamienić Warszawę na Zakopane.

Stanisław Ignacy Witkiewicz zdjęcia, fotografia, Tatry, Giewont, Niezła sztuka

Stanisław Ignacy Witkiewicz, Giewont z ganku z posesji domu Ślimaka, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

To państwo Dembowscy zainteresują Witkiewicza oryginalnym zdobnictwem podhalańskim. W swojej „Chacie”, jak nazywano ich dom, zgromadzili pokaźną kolekcję zbiorów etnograficznych. Także oni poznali go z Sabałą i zakopiańskim środowiskiem: miejscowym góralskim i tym przyjezdnym.

Leon Wyczółkowski, Portret Stanisława Witkiewicza z Wojciechem Rojem, Wojciech Roj, Stanisław Witkiewicz, sztuka polska, malarstwo polskie, niezła sztuka

Leon Wyczółkowski, Portret Stanisława Witkiewicza z Wojciechem Rojem | 1902, Muzeum Narodowe w Krakowie

Wkrótce Stanisław Witkiewicz stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób pod Tatrami, cieszył się szacunkiem i podziwem, gromadząc wokół siebie osoby z przeróżnych kręgów. Każdy chciał go poznać, porozmawiać, pobyć w aurze jego niezwykłej osobowości. Mały Staś rósł, żona Marysia udzielała lekcji i hodowała gołębie oraz ozdobne kury, on malował, pisał i rozprawiał.

Co malował? To, co widział. Natura zawsze była dla niego najważniejszą inspiracją. Zanim poznał Tatry, malował morze, zapatrzony w ruch fal Bałtyku starał się oddać ich zmienną naturę. Teraz malował Tatry, rysował je i pisał o nich.

Jego rysunki pojawiają się najpierw w warszawskich gazetach, potem w książce Na przełęczy wydanej w 1891 roku. To eksperyment literacki, bogato ilustrowany esej, który przynosi mu popularność, choć niestety nie pomaga poprawić sytuacji finansowej. W swojej pracowni na Krupówkach maluje górskie pejzaże, najczęściej zimowe, fascynuje go światło odbijające się na śniegu, cienie rzucane w zimową jasną noc.

„Życiem dla malarza […] jest ta ciągła, nieustanna, zmienna gra barw i świateł – to ciągłe chwianie się równowagi świetlnej – harmonii koloru”

– pisze i maluje Las, który zaprasza nas do nocnego spaceru po skrzącym się w świetle gwiazd mroźnym śniegu.

Tworzy Czarny staw – kurniawa, który wieje w oczy, ledwo odsłaniając nieprzyjazne skały. Wreszcie maluje swój najsłynniejszy obraz, Wiatr halny, w którym mistrzowsko oddaje grozę nadchodzącą z kłębem niskich chmur pożerających szczyty gór. Samotne świerki uginające się od podmuchu uwidaczniają dramatyzm. Nad nimi jeszcze spokojne nocne niebo, za chwilę świat ogarnie niszczycielska siła wiatru. Niektórzy mówili, że ten widok to obraz duszy artysty przeżywającego pełną dramatyzmu miłość do przyjaciółki, owdowiałej pani Dembowskiej. Witkiewicza coraz rzadziej można było spotkać w domu, coraz częściej za to w „Chacie”, gdzie czekała zapatrzona w niego muza, z którą łączyło go coraz więcej. Między innymi styl zakopiański.

Zakopane: sprawy stylowe

Zygmunt Gnatowski Willa Koliba

Zygmunt Gnatowski w Willi Koliba | 1899, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

Pierwszy artykuł dotyczący stylu zakopiańskiego Witkiewicz napisał w 1890 roku. Nie mógł znieść tego, że w Zakopanem buduje się, korzystając ze zdobnictwa charakterystycznego dla uzdrowiskowego stylu szwajcarskiego. „Czy na miejscu nie ma ciekawszych inspiracji? Czy nawet w budownictwie musimy być zależni od kultury zaborcy?” – pytał. Styl zakopiański nie był dla Witkiewicza tylko formą architektury, był czymś znacznie więcej: ideą. Według niego posiadał cechy pradawnego stylu narodowego, który przetrwał na tych terenach i jako taki miał ogromne znaczenie dla polskiego narodu rozbitego pomiędzy trzy zabory. Misją było zjednoczenie Polski, a mogło się to według niego stać właśnie dzięki sztuce, konkretnie dzięki architekturze. Pierwszą realizacją stylu zakopiańskiego była Willa Koliba zbudowana dla Zygmunta Gnatowskiego, ziemianina z Ukrainy, który przyjeżdżał do Zakopanego i chciał postawić sobie prostą letnią chałupę.

Witkiewicz przekonał go do swojego pomysłu i Gnatowski zaakceptował projekt Stacha. Gnatowski zresztą sam był zbieraczem etnograficznych artefaktów, w swoim nowym domu zgromadził ich sporo, a Witkiewicz dodatkowo zaprojektował mu meble, korzystając z podhalańskiej ornamentyki, a nawet takie drobiazgi jak zasłony, które haftowała w parzenice jego żona. Trzeba w tym miejscu dodać, że Witkiewicz nie miał odpowiedniego wykształcenia, był architektem amatorem.

Stanisław Witkiewicz styl zakopiański

Stanisław Witkiewicz z góralami obok drewnianego modelu Domu pod Jedlami, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

Domy wznosili doświadczeni w ciesielce górale, i to oni pilnowali odpowiednich proporcji. Przy kolejnych realizacjach Stach swoje projekty dawał do oceny zaprzyjaźnionym architektom, którzy przygotowywali rysunki techniczne. Kolejno powstały w Zakopanem wille Pepita, Oksza, Zofiówka i oczywiście najsłynniejsza z nich Willa pod Jedlami zbudowana dla Jana Gwalberta Pawlikowskiego. „Mam zamówienie na pałac” – pisał uradowany Witkiewicz do matki.

Jednocześnie pracował nad wnętrzem nowego kościoła parafialnego na Krupówkach. Jego projektu jest kaplica Matki Bożej Różańcowej, w której uwieczniona została twarz Stacha jako św. Dominika klęczącego przed Maryją o rysach pani Dembowskiej. W kaplicy św. Jana Chrzciciela uwiecznił siebie jako proroka – to jedyny autoportret Witkiewicza. Niestety nie powiodły się jego zamiary, aby całe wnętrze kościoła zbudowane było w stylu zakopiańskim, sprzeciwił się tym planom ówczesny proboszcz.

Marzeniem Witkiewicza było przebudowanie w stylu zakopiańskim całej Polski. Wierzył, że jest to możliwe, tym bardziej że rzeczywiście otrzymywał dziesiątki zamówień na domy i wille.

Jacek Malczewski, Portret Stanisława Witkiewicza, Stanisław Witkiewicz, malarstwo polskie, sztuka polska, niezła sztuka

Jacek Malczewski, Portret Stanisława Witkiewicza | 1902, Muzeum Narodowe w Krakowie

Projekty wykonywał całkowicie za darmo. Uważał się bowiem za proroka, który za taką misję wynagrodzenia pobierać nie powinien. Jego idea była całkowicie utopijna, choć wpisywała się w europejski nurt „stylów narodowych”, ale dzięki niej Zakopane posiada swój całkowicie odrębny styl regionalny.

Stanisław Witkiewicz, Jesieniowisko, Zakopane, Tatry, sztuka polska, malarstwo polskie, niezła sztuka

Stanisław Witkiewicz, Jesieniowisko | 1894, Muzeum Narodowe w Krakowie

Zajęty „sprawami stylowymi” Witkiewicz coraz mniej malował, coraz więcej pisał. Powstawały monografie artystyczne: Juliusz Kossak, Aleksander Gierymski, Dziwny człowiek, Matejko. Poświęcał się sprawom społecznym, podejmował także tematy religijne i polityczne.

Stanisław Witkiewicz, Niezła Sztuka

Stanisław Witkiewicz, źródło: Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem

W 1905 roku z powodu pogarszającego się stanu zdrowia wyjechał na kilka miesięcy do Lovranu nad Adriatyk. Musiał tam wrócić trzy lata później. Opiekowała się nim Maria Dembowska. Żona, z powodu braku funduszy, nie odwiedziła go przez kolejne lata ani razu. Zmarł w Lovranie 5 września 1915 roku. Ciało zostało sprowadzone do Zakopanego, a pogrzeb odbył się 17 września. Do dzisiaj na jego grobie stoi tradycyjny drewniany żmudzki krzyż – „smuktalis”.

fleuron niezła sztuka pipsztok

Więcej o losach tego niezwykłego artysty Natalia Budzyńska pisze w książce Witkiewicz. Ojciec Witkacego »

Witkiewicz, ojciec Witkacego, Stanisław Witkiewicz, Witkacy, wydawnictwo Znak, biografia, niezła sztuka

bibliografia, artykuły o sztuce, niezła sztuka

Bibliografia:
1. Kędziora A., Orzechowski E., Modrzejewska/Listy. Korespondencja Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego, t. 1, Warszawa 2015.
2. Sienkiewicz H., Wystawa Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Dwa obrazy Witkiewicza, „Słowo” nr 149, 1882.
3. Witkiewicz S., Aleksander Gierymski, w: idem, Pisma zebrane, t. 2.
4. Witkiewicz S., Jan Matejko w: idem, Dzieła zebrane, t. 2.
5. X.B., „Przegląd Tygodniowy” nr 39, 1895.
6. Co to jest sztuka, Dział Rękopisów Ossolineum, sygn. 12429/III.


  1. S. Witkiewicz, Aleksander Gierymski, w: idem, Pisma zebrane, t. 2, s. 292.
  2. X.B., „Przegląd Tygodniowy” nr 39, 1895.
  3. H. Sienkiewicz, Wystawa Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Dwa obrazy Witkiewicza, „Słowo” nr 149, 1882.
  4. Co to jest sztuka, Dział Rękopisów Ossolineum, sygn. 12429/III k. 21–26.
  5. S. Witkiewicz, Jan Matejko w: idem, Dzieła zebrane, t. 2, s. 135.
  6. Modrzejewska/Listy. Korespondencja Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego, red. A. Kędziora, E. Orzechowski, t. 1, Warszawa 2015, s. 558.

Artykuł sprawdzony przez system Antyplagiat.pl


Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Natalia Budzyńska

Ukończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dziennikarka, pisząca teksty dotyczące głównie religii, kultury i sztuki. Autorka książek: „Matka męczennika”, „Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska", „Brat Albert. Biografia” oraz „Dzieci nie płakały. Historia mojego wuja Alfreda Trzebinskiego, lekarza SS”. „Dzieci nie płakały..." były nominowane do nagrody literackiej „Juliusz”, a za książkę „Brat Albert. Biografia” otrzymała nagrodę Feniks przyznawaną przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *