O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Władysław Podkowiński o sobie samym



Potrzebujemy Twojej pomocy. Wesprzyj nas »

Artykuł jest częścią projektu:

Nazywam się Władysław Ansgary Podkowiński. Pewnie zapytacie, skąd moje drugie imię? W dzień przed moimi urodzinami, to jest 3 lutego, przypada święto ku czci Św. Ansgarego. Był on średniowiecznym arcybiskupem Bremy i Hamburga. Zapewne to skłoniło moich rodziców, by nadać mi takie imię, bo zawsze dobrze jest mieć swojego patrona. Przyszedłem na świat w Warszawie, w mieszkaniu przy ulicy Wielkiej.

Władysław Podkowiński, Autoportret, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Autoportret , 1887, Muzeum Śląskie

Moja matka, Waleria z Gardowskich, miała wtedy 20 lat, czyli o połowę mniej niż mój ojciec, Antoni. Gdy miałem zaledwie cztery miesiące, na kolei warszawsko-wiedeńskiej miał miejsce wypadek. Na skutek wykolejenia pociągu zginął prowadzący go nadkonduktor – mój ojciec. Od tej pory wychowywałem się tylko z matką. Nasza sytuacja materialna nigdy nie była dobra, ale przywykłem do tego. W 1875 roku, a więc gdy miałem 9 lat, rozpocząłem naukę w gimnazjum, by później kontynuować ją w Szkole Technicznej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. Moja mama liczyła, że dzięki temu uda mi się zdobyć dobry zawód, a wraz z tym polepszy się nasz byt. Ja jednak nie chciałem zostać konduktorem.

Uwielbiałem obserwować rzeczywistość, a później szkicować ją na papierze. Po dwóch latach spędzonych w szkole kolejowej rozpocząłem studia w Warszawskiej Klasie Rysunkowej prowadzonej przez sławnego Wojciecha Gersona. Czułem się tu dobrze, choć nie do końca byłem gotów poddać się uczelnianym rygorom. Szczęśliwie jednak profesor Gerson był dla mnie wyrozumiały. Wiedział również, że nieustannie doskwiera mi brak pieniędzy, dlatego pomógł mi w znalezieniu pracy. Dzięki niemu w 1884 roku zacząłem współpracować jako ilustrator z „Biesiadą Literacką”, „Tygodnikiem Ilustrowanym”, a także z „Wędrowcem”. Wszystkie trzy czasopisma cieszyły się dużą popularnością i zapewniały mi stałe źródło niewielkiego dochodu. Szczególnie ważna była dla mnie współpraca z „Wędrowcem”, którego jednym z redaktorów i kierownikiem artystycznym był Stanisław Witkiewicz. Od początku połączyła nas nić porozumienia w sposobie pojmowania sztuki. Witkiewicz odrzucał skostniały akademizm i był zwolennikiem przedstawiania rzeczywistości taką, jaka jest naprawdę. Stanowisko to określane było pojęciem realizmu. Wśród artystów współpracujących z czasopismem, którzy również byli zwolennikami takiej postawy znaleźli się m.in. Aleksander Gierymski, Józef Chełmoński oraz mój serdeczny przyjaciel poznany w Klasie Rysunkowej – Józef Pankiewicz.

Stanisław Witkiewicz, zadowolony z naszej współpracy przy „Wędrowcu”, planował wydanie książki o współczesnej Warszawie. Do jej zilustrowania oprócz mnie zaprosił między innymi Pankiewicza i Gierymskiego. Dzięki temu często zdarzało mi się bywać u Witkiewicza, a nasze rozmowy wielokrotnie kontynuowaliśmy przy obiadach, na które mnie zapraszał. Niestety projektu książki nigdy nie udało się zrealizować.

Tymczasem w 1885 roku, po zakończeniu zajęć w Klasie Rysunkowej, razem z Józefem Pankiewiczem podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Petersburga. Obaj wiązaliśmy spore nadzieje z nauką w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych, jednak uczelnia, wciąż hołdująca klasycznemu modelowi nauczania, nie spełniła naszych oczekiwań. Zapisałem się więc dodatkowo na zajęcia do profesora Bogdana Willewaldego, który uczył kompozycji batalistycznych. By móc zarobić na lekcje, jak również na codzienny byt, zacząłem sprzedawać swoje obrazy i pracowałem jako ilustrator dla czasopisma „Wsiemirnaja Illjustracija”. Nie było mi jednak łatwo. Pieniędzy brakowało na wszystko, a do tego zacząłem chorować. Doskwierało mi zimno i głód, sypiałem na podłodze na sienniku i nieustannie musiałem kierować prośby do Akademii o zwolnienie mnie z wszelkich możliwych opłat. Sprzedałem nawet zegarek – jedną z niewielu pamiątek, jaka została mi po ojcu, ale niewielka suma, jaką za niego otrzymałem, szybko rozpłynęła się w morzu codziennych potrzeb. Ostatecznie więc latem 1886 roku podjęliśmy z Pankiewiczem decyzję o powrocie do Warszawy. Wynajęliśmy wspólnie pracownię przy ulicy Kruczej, w której częstym gościem był Aleksander Gierymski. Niedawno wrócił z Rzymu i odwiedzał nas, by nie tylko porozmawiać o sztuce, ale również by malować. W taki sposób zostaliśmy świadkami powstania jego dwóch doskonałych obrazów – Piaskarzy i jednej z wersji Święta trąbek. Ceniłem niezwykle Aleksandra i uwielbiałem obserwować go przy pracy. Wiele się od niego nauczyłem.

Władysław Podkowiński, Portret mężczyzny , 1885, Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku

Władysław Podkowiński, Portret mężczyzny , 1885, Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku

Moja sytuacja stopniowo ulegała pewnej poprawie. Dużo pracowałem. Znów wykonywałem ilustracje dla „Wędrowca” i „Tygodnika Ilustrowanego”, oraz dla „Kłosów”. Odnowiłem znajomości w środowisku, ale także zyskałem nowe w kręgach literatów i artystów współpracujących z czasopismami. Często umawialiśmy się w większym gronie, by wymienić poglądy, a popularnymi miejscami naszych spotkań były kawiarnie Bliklego i Paraviciniego na Nowym Świecie. W 1888 roku wystawiłem nawet po raz pierwszy swoje prace na wystawie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych.

Władysław Podkowiński, Ulica Nowy Świat w dzień letni, malarstwo polskie, polska sztuka, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Ulica Nowy Świat w dzień letni , 1892

Po pewnym czasie udało mi się odłożyć skromną sumę pieniędzy, która pozwoliła nam na wspólny wyjazd do Paryża, na którym tak bardzo zależało Pankiewiczowi. Zresztą i ja byłem złakniony francuskiej sztuki, a po wysłuchaniu licznych opowieści moich kolegów malarzy pragnąłem nareszcie zobaczyć obrazy impresjonistów osobiście. Wiosną 1889 roku nasz plan się ziścił. Zamieszkaliśmy w pracowni przy Place Pereire, w której wcześniej tworzył Józef Chełmoński. Niespełna roczny pobyt w Paryżu był dla mnie czasem niezwykłym. Żyłem tu sztuką – i to niemal dosłownie, bo znów zmagałem się z okrutnym ubóstwem. Moje niewielkie oszczędności stopniały niemal natychmiast, a redakcje czasopism i marszandzi nie chcieli kupować moich rysunków i obrazów. Spędzałem czas w galeriach i muzeach: odwiedzałem je wszystkie i śledziłem doniesienia o kolejnych wernisażach i wydarzeniach artystycznych. Byłem zafascynowany wystawami Claude’a Moneta i Auguste’a Rodina, a także Wielką Wystawą Powszechną.

Władysław Podkowiński, Portret mężczyzny, Sztuka Polska, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Portret mężczyzny , 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie

Sposób interpretowania rzeczywistości przez impresjonistów był dla mnie bardzo inspirujący. Pragnąłem przenieść cenny pierwiastek ich sztuki do swojego malarstwa, nadając mu własny charakter. Rezultatem moich poszukiwań stało się kilka obrazów: Fragment lasu w Fontainebleau, Portret młodego mężczyzny, Krajobraz, Latarnik oraz Jesień. Ten ostatni zdecydowałem się wysłać do Warszawy na konkurs organizowany przez Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. Chciałem zaproponować nową sztukę, niestety mój obraz został odrzucony.

Władysław Podkowiński, Autoportret, sztuka polska, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Autoportret | 1892, Muzeum Narodowe w Warszawie

Odrzucony czułem się również w Paryżu. Wciąż nie udawało mi się sprzedać moich prac, a codzienna egzystencja oznaczała już nie tylko biedę, ale nędzę. Jedynym wyjściem z sytuacji wydawał się powrót do Warszawy.

W styczniu 1890 roku wynająłem pracownię przy Nowym Świecie w Pałacu Kossakowskich. Postanowiłem też podjąć kolejną próbę zaprezentowania moich prac przywiezionych z Paryża. Z zainteresowaniem przyjął je niezależny Salon Artystyczny Aleksandra Krywulta, działający w Hotelu Europejskim przy Krakowskim Przedmieściu. Nie sądziłem, że moje pięć obrazów spotka się z tak dużym zainteresowaniem dziennikarzy, którzy na łamach prasy prześcigali się w pisaniu na przemian pozytywnych i krytycznych opinii. Wielu z nich wciąż nie było gotowych na przyjęcie zmian w sztuce, ale ja nie rezygnowałem ze swoich poszukiwań. Kontynuowałem prace nad obrazem Damy przy bilardzie, który zacząłem malować jeszcze w Paryżu i przyjąłem nowe zlecenie od „Tygodnika Ilustrowanego” na wykonanie rysunków w Górach Świętokrzyskich i okolicach Ojcowa. W czasie wyjazdu malowałem również akwarele, które jesienią zaprezentowałem w Zachęcie.

Na początku 1891 roku obraz Damy przy bilardzie był gotowy do zaprezentowania publiczności. Ponieważ podobnie jak Portret Czesława Jankowskiego obraz został odrzucony przez Zachętę, obie prace wystawiłem w Salonie Aleksandra Krywulta. Ileż uwagi poświęcili im krytycy!

Władysław Podkowiński Portret Czesława Jankowskiego

Władysław Podkowiński Portret Czesława Jankowskiego | 1890, Muzeum Narodowe w Warszawie

Zdawało mi się, że prasa będzie rozpisywać się na temat moich obrazów bez końca, czyniąc je pretekstem do polemiki nad sztuką impresjonizmu. Emocje nie ustawały, a ja potrzebowałem odpoczynku, przyjąłem więc zaproszenie od mojego kolegi malarza Juliana Maszyńskiego i lato spędziłem w jego majątku Mokra Wieś. Często bywałem również w znajdującym się po sąsiedzku majątku Chrzęsne, należącym do rodziny Miłosza Kotarbińskiego. Zażyłość pomiędzy właścicielami obu posiadłości wynikała z pokrewieństwa ich żon – sióstr Ewy i Stanisławy. Czas, który tu spędziłem, był dla mnie wspaniały. Wieś i natura dawały mi nieskończenie wiele inspiracji do tworzenia szkiców i malowania, a moi gospodarze byli znakomitymi kompanami do rozmów o sztuce.

Władysław Podkowiński, W ogrodzie, Muzeum Śląskie, Niezła sztuka

Władysław Podkowiński, W ogrodzie | ok. 1892, Muzeum Śląskie, Katowice

W czasie jednej z przechadzek wpadł mi do głowy pomysł, by namalować portret towarzyszki mojego spaceru – Wincentyny Karskiej, która była siostrą Ewy Kotarbińskiej i Stanisławy Maszyńskiej. Jednak nad portretem postanowiłem pracować nie w moim atelier, ale na świeżym powietrzu. Wśród polskich malarzy byłem pierwszym, który zdecydował się na taki sposób pracy. Wincentyna zapozowała mi w chabrowej sukni i ze słomkowym kapeluszem trzymanym w dłoni. Byłem zadowolony z rezultatów.

Władysław Podkowiński, Portret Wincentyny Karskiej, malarstwo polskie, sztuka polska, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Portret Wincentyny Karskiej | 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie

Wraz z końcem wakacji wróciłem do Warszawy, gdzie jesienią w Zachęcie zaprezentowałem publiczności część moich letnich prac. Udało mi się także uzyskać zgodę na pokaz Portretu Czesława Jankowskiego i Dam przy bilardzie w krakowskim Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Miał on miejsce w grudniu, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, na które zaproszony zostałem przez rodziny Kotarbińskich i Maszyńskich do Chrzęsnego.

Tu w Wigilię ukończyłem prace nad portretem Ewy Kotarbińskiej, który w styczniu 1892 roku zgłosiłem na konkurs w warszawskiej Zachęcie. Jakaż była moja radość, gdy obraz został nie tylko przyjęty, ale również nagrodzony, co wiązało się z gratyfikacją finansową. Otrzymałem aż 300 rubli! Zachęciło mnie to do wzięcia udziału w kolejnej wystawie: Portret Ewy Kotarbińskiej, który nazwałem Portretem damy, wraz z obrazem Łubin w słońcu wysłałem na Międzynarodową Wystawę Sztuki w Monachium.

Władysław Podkowiński, Łubin w słońcu, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Łubin w słońcu , 1891, Muzeum Narodowe w Krakowie

Pragnąłem malować i zbliżające się lato dało mi ku temu wiele okazji. Ponownie spędziłem je w majątkach Chrzęsne i Mokra Wieś. Wychodziłem w plener, a tematy do moich prac pojawiały się same. W taki sposób powstały Chłopiec w stawie (Mokra Wieś), Dzieci w ogrodzie, Poranek, W ogrodzie, Spotkanie.

Władysław Podkowiński, Dzieci w ogrodzie, Muzeum Narodowe w Warszawie, dziecko w sztuce, sztuka polska, Niezła sztuka

Władysław Podkowiński, Dzieci w ogrodzie, Muzeum Narodowe w Warszawie

Władysław Podkowiński, Mokra Wieś, malarstwo polskie ,sztuka polska, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Mokra Wieś, | 1892, Muzeum Narodowe w Poznaniu, wł. Fundacja im. Raczyńskich

Pracowałem dużo, zresztą sztuka zawsze przynosiła mi ukojenie w codzienności, więc poświęcałem się jej z tym większym oddaniem. W rezultacie jesienią byłem gotów pokazać publiczności wiele nowych prac. Wystawiłem je dwukrotnie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych, prezentując najpierw akwarele, a później rezultaty mojej wakacyjnej pracy. Mogłem być zadowolony – wiele z obrazów po wystawie znalazło swoich nabywców, a również krytycy mówili o nich przychylnie. Ja jednak czułem się źle. Bo jak też mogłem się czuć, gdy cierpiała moja dusza? Pragnąłem tylko miłości, a w zamian otrzymałem bezkres cierpienia i odrzucenie… To zbyt trudne by o tym mówić! Pozostała mi jedynie sztuka.

Władysław Podkowiński, Jezioro w parku , 1894, Muzeum Lubelskie (depozyt Muzeum Narodowego w Warszawie)

Władysław Podkowiński, Jezioro w parku , 1894, Muzeum Lubelskie (depozyt Muzeum Narodowego w Warszawie)

Rok 1893 rozpoczął się wystawą zbiorową w Salonie Aleksandra Krywulta. Wziąłem w niej udział, ale myśli kierowałem już ku kolejnemu przedsięwzięciu. Na maj planowana była Powszechna Wystawa Światowa w Chicago, którą w kolejnym roku chciano pokazać publiczności w dwóch innych amerykańskich miastach: San Francisco i Los Angeles. Zgłosiłem na nią pięć prac, wśród których znalazły się m.in. Damy przy bilardzie, W ogrodzie oraz obraz Ulica Nowy Świat w dzień zimowy, który w poprzednim roku malowałem z okna swojej pracowni.

Władysław Podkowiński, Nowy Świat, Warszawa, Niezła sztuka

Władysław Podkowiński, Ulica Nowy Świat w Warszawie | 1892, Muzeum Narodowe w Krakowie

Znów oddałem się całkowicie pracy i tuż przed czerwcową wystawą w Zachęcie ukończyłem Portret Feliksa Jasieńskiego. Znaliśmy się od niedawna, ale nasza relacja była niezmiernie serdeczna. Jasieński martwił się o moje zdrowie, bo cierpiała nie tylko moja dusza, ale również chorowało ciało, przez co coraz częściej brakowało mi sił. Męczył mnie uporczywy kaszel, niejednokrotnie odbierający oddech, a jego ataki stawały się coraz częstsze. Z wdzięcznością przyjąłem więc zaproszenie do Sobótki, majątku rodziny Ośniałowskich, krewnych Feliksa Jasieńskiego, gdzie wraz ze swoją żoną spędzał lato. Świeże powietrze dodało mi sił, a sandomierskie krajobrazy zaowocowały licznymi pejzażami. Zresztą malowałem również wiele portretów, co znacznie polepszyło moją sytuację finansową. Jesienią, po powrocie do Warszawy, udało mi się sprzedać kilka letnich krajobrazów po zaprezentowaniu ich w Zachęcie. Radość z drobnych sukcesów przysłaniały mi jednak zupełnie inne myśli.

Władysław Podkowiński, Portret Feliksa Jasieńskiego, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Portret Feliksa Jasieńskiego , 1893, olej, płótno, 72 x 59, Muzeum Narodowe w Krakowie

W mojej wyobraźni rodził się obraz, który całkowicie mnie obezwładniał i przejmował nade mną kontrolę. Wciąż nad nim pracowałem, przygotowując szkice i studia niczym w transie, traciłem siły, lecz nie mogłem przerwać pracy. Bywało i tak, że malowałem praktycznie z łóżka, leżąc, całkowicie osłabiony, ale nie mogłem wypuścić palety i pędzla z dłoni. Wreszcie obraz był gotowy, minął jednak termin zgłaszania prac na wystawę organizowaną przez Zachętę. Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych zgodziło się jednak zaprezentować mój nowy obraz Szał uniesień w ramach wystawy jednego obrazu, która została otwarta 18 marca 1894 roku.

Władysław Podkowiński, Szał uniesień, sztuka polska, malarstwo XIX-wieczne, malarstwo polskie, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Szał uniesień | 1894, Muzeum Narodowe w Krakowie

Minął miesiąc, a czas prezentacji Szału uniesień powoli dobiegał końca. Czas niespokojny, pełen wrzawy krytyków i publiczności, głosów skrajnych, pełnych emocji. Apogeum miało jednak dopiero nastąpić. Wywołałem je sam, choć nie taki był mój zamiar, wszak w tej chwili liczyły się dla mnie tylko moje emocje.

23 kwietnia poszedłem do Zachęty i stanąwszy przed moim obrazem, zadałem mu przeszywający na trzy łokcie cios nożem. Z galerii wyszedłem bez słowa.

Wieść o moim czynie rozeszła się po Warszawie błyskawicznie. Wieczorem u Bliklego spotkałem mojego kolegę malarza, Henryka Piątkowskiego. Spojrzał na mnie i zapytał:
– „Ty musisz być bardzo nieszczęśliwy…?”
– A myślisz, że nie? – odpowiedziałem. I na tym zakończyła się nasza rozmowa, bo wyszedłem z kawiarni. Cóż więcej mogłem mu powiedzieć? Lecz na tym pytania nie ustały. Wciąż dziennikarze chcieli poznać przyczyny mojego zachowania, a ja nie chciałem ich tłumaczyć. „Zrobiłem ofiarę z rzeczy, która była mi najdroższą (…) [i] było to wyższe nad wolę moją…”.

Trwałem dalej, bo bardziej trwaniem niż życiem mógłbym nazwać moją egzystencję. Gdy nastało lato, wyjechałem, jak rok wcześniej, do Sobótki, a jesienią kilka z letnich plenerów pokazałem w Zachęcie. Nie pragnąłem rozgłosu, więc sześć swoich prac wystawiłem pod pseudonimem Andrzej Ansgary. Moje drugie, obco brzmiące imię wybrałem jako nazwisko, ale nie udało mi się zmylić tym krytyków. Moje prace i tak szybko zostały rozpoznane.

Władysław Podkowiński Krajobraz z zielonym strumykiem

Władysław Podkowiński, Krajobraz z zielonym strumykiem , 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie

Słabłem, wpadając coraz mocniej w sidła obezwładniającej melancholii, malowałem jednak dalej. Rozpocząłem pracę nad przepełnioną smutkiem kompozycją Marsz żałobny Chopina. Choroba coraz częściej nie pozwalała mi wstać z łóżka. W końcu mogłem jedynie obserwować mój obraz stojący na sztaludze…

Władysław Podkowiński, Marsz żałobny Chopina, Polska Sztuka, Niezła Sztuka

Władysław Podkowiński, Marsz żałobny Chopina | 1894, Muzeum Narodowe w Krakowie

fleuron niezła sztuka pipsztok

Władysław Podkowiński umiera na gruźlicę nocą 5 stycznia 1895 roku. Dwa dni później zostaje pochowany w grobie swojego ojca na warszawskim cmentarzu powązkowskim. W chwili śmierci Podkowiński miał niespełna dwadzieścia dziewięć lat, ale legenda o nim trwa dalej. Wiele prac artysty uległo zniszczeniu bądź zaginęło w czasie II wojny światowej. Aktualnie za ocalałe uważa się około 200 dzieł, ale liczba ta wciąż ulega zmianie, wraz z ujawnianiem kolejnych prac w kolekcjach prywatnych. Choć w czasach współczesnych artyście jego malarstwo budziło liczne kontrowersje – dziś uważane jest za fundamentalne dla rozwoju nowoczesnej sztuki polskiej. Podkowiński transponował impresjonizm na grunt polski, przetwarzał go, nadając mu indywidualny charakter. Zaproponował również zupełnie nową odsłonę malarstwa symbolistycznego. Szał uniesień należy do kanonu malarstwa polskiego XIX wieku i jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych obrazów w dziejach sztuki polskiej w ogóle. Nie ustają próby jego interpretacji, jak również kontrowersje związane ze spektakularnym zniszczeniem pracy przez samego artystę. Najczęściej zdarzenie to tłumaczy się jako akt rozpaczy nieszczęśliwie zakochanego malarza, odrzuconego przez swoją wybrankę.

Władysław Podkowiński Portret damy

Władysław Podkowiński Portret damy (Portret Ewy z Koskowskich Kotarbińskiej) | 1891, obraz zaginiony

Miała nią być Ewa, żona Miłosza Kotarbińskiego, w majątku u których Podkowiński wielokrotnie gościł. Zawiedziona miłość, a w jej konsekwencji depresja, nasilająca chorobę płuc, miały się przyczynić do przedwczesnej śmierci artysty. W jakim stopniu jest to jednak romantyczna legenda, nie można jednoznacznie stwierdzić. Historia Władysława Podkowińskiego wciąż skrywa wiele zagadek, podobnie jak jego sztuka, co czyni ją jeszcze ciekawszą i zachęca do podejmowania kolejnych prób jej interpretacji.


Redakcja: Anna Skurska


Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Maria Milanowska

Absolwentka historii sztuki, zawodowo muzealnik. Uwielbia sztukę epoki średniowiecza oraz sztukę polską drugiej połowy XIX wieku. Zakochana we Włoszech pod każdą postacią.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Wszystkie publikacje finansowane są dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *