Szczęśliwie odnaleziony Portret Heleny Geyerowej, żony łódzkiego przemysłowca Gustawa Adolfa, to doskonały pretekst aby przypomnieć postać i twórczość związanego z Łodzią w okresie międzywojennym Wacława Dobrowolskiego (1890-1969), autora tego interesującego dzieła.
Pochodzący z Kresów malarz i rysownik (a podobno także grafik i ilustrator) kojarzony jest dziś głównie jako antagonista Władysława Strzemińskiego (1893-1952) i zagorzały przeciwnik przyznaniu twórcy unizmu Nagrody Artystycznej Miasta Łodzi w 1932 roku. Tymczasem była to barwna i wszechstronna postać zasłużona dla rozwoju kulturalnego Łodzi w międzywojniu, wręcz nadająca ton ówczesnemu życiu artystycznemu.
Olejny portret na płótnie z 1928 roku nestorki rodu Geyerów, Heleny z domu Weil (1855-1935) to jeden z wielu realistycznych portretów wykonanych przez Wacława Dobrowolskiego w okresie, kiedy mieszkał w Łodzi, czyli w latach 1927-1940. Urodzony w Janówce na Ukrainie, w dawnej guberni chersońskiej w okolicach Winnicy i Krzywego Jeziora, przyszły artysta wychowywał się w majątku Romanówka, a od siódmego roku życia mieszkał w Kijowie. Tam po ukończeniu szkoły realnej rozpoczął studia architektoniczne w Szkole Sztuk Pięknych aby po roku przenieść się na wydział malarstwa i tej dyscyplinie był wierny do końca swojego twórczego żywota. Kijowską uczelnię, dającą uprawnienia wykładania w szkołach średnich, ukończył w 1912 roku i w tym samym roku jesienią rozpoczął studia w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Sankt-Petersburgu – jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w ówczesnej Europie. Tradycyjna petersburska edukacja zaważyła na późniejszych artystycznych wyborach Wacława, dla którego rzetelny, realistyczny warsztat, poparty wrażliwością na światło i kolor, był podstawą sztuki, choć równie ważne dla polskiego artysty były treści romantyczne i narodowe.
Na taką postawę wpłynął zapewne wybitny polski malarz Jan Ciągliński, jeden z profesorów Dobrowolskiego w petersburskiej Akademii, od którego przejął zainteresowanie pejzażem i zdobyczami impresjonizmu, pogłębione późniejszą podróżą do Francji. Jedyną znaną zachowaną pracą z okresu studiów Wacława jest młodzieńczy autoportret, odnaleziony w internecie, malowany świetlistymi, rozwibrowanymi plamami koloru w iście postimpresjonistycznej manierze. Naukę przerwał wybuch I wojny światowej, nic nie wiemy o zaangażowaniu artysty w działania wojenne ale często opowiadał, że był to okres niezwykle burzliwy w jego życiorysie. Od 1920 wystawiał prace w Kijowie i Sankt-Petersburgu, przez jakiś czas mieszkał w Moskwie a w 1924 roku powrócił na uczelnię – już Akademię leningradzką, którą kończył z dyplomem artysty-malarza za zaginiony obraz olejny Na brzegu – być może zachowany w jakimś rosyjskim muzeum? Podobny los spotkał także inne przedwojenne prace Wacława, głównie pejzaże z rodzinnych stron, takie jak znany dziś tylko z reprodukcji Step czy impresyjny widok Romanówki. Ujawniają one kształtujący się talent wrażliwego kolorysty ale i wnikliwego obserwatora otaczającej rzeczywistości, co zapewne przydało się artyście w jego pierwszej zarobkowej pracy ilustratora czasopism, jaką podjął w sowieckiej Rosji. Jednakże nowy system polityczny oraz ukierunkowanie oficjalnej sztuki na abstrakcję i konstruktywizm upewniły Dobrowolskiego, że nie znajdzie dla siebie miejsca w komunistycznej Rosji. Dodatkowo jego bliscy wyjechali do odrodzonej Rzeczypospolitej, osiedlając się w Łodzi, do której Wacław również dotarł w 1927 roku, aby po podróży artystycznej do Francji i Włoch (z których przywiózł widoki włoskich miast oraz mariny z Capri) osiąść tam na stałe i aktywnie włączyć się w rozwój życia kulturalnego przemysłowego miasta.
Łódź w latach 20. XX wieku była już wprawdzie siedzibą władz wojewódzkich ale w efekcie wyniszczającej polityki niemieckiego okupanta podczas I wojny światowej przemysł włókienniczy, który, przypomnijmy, do 1914 roku był osią napędową rozwoju i bogactwa miasta, znalazł się w opłakanym stanie, co w połączeniu z utratą rosyjskich rynków oznaczało ciężką sytuację ekonomiczną 300-tysięcznej metropolii. Nowe władze z trudem nadrabiały braki w infrastrukturze, powoli odradzało się też życie artystyczne – pomimo braku wyższych uczelni i profesjonalnych instytucji kultury, co, jak nietrudno się domyślić, zniechęcało artystów do pozostawania w mieście nad Łódką. Jaskółką zmian było utworzenie w 1924 roku przez łódzki Magistrat pierwszej publicznej placówki promującej sztukę współczesną: Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi, kierowanej przez gruntownie wykształconego w uczelniach Monachium, Florencji i Paryża historyka sztuki i dziennikarza Mariana Dienstla-Dąbrowę (1882-1957). Organizował on w galerii wystawy sztuki polskiej i zagranicznej, pokazywał też osiągnięcia lokalnych twórców. Nic zatem dziwnego, że miejsce to zainteresowało także Wacława Dobrowolskiego, który wystawiał w galerii prace od 1928 roku a z Dienstlem-Dąbrową łączyły go przyjacielskie stosunki. W tym okresie artysta zaczął specjalizować się w portretach i aktach, malowanych na zamówienia łodzian i to było prawdopodobnie jego główne źródło dochodów, takie prace prezentował też na wystawach oraz w dodatku do Kurjera Łódzkiego Łódź w Ilustracji. Najprawdopodobniej to właśnie dzięki wystawie w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi dostał zlecenie namalowania portretu Heleny Geyer od jej starszego syna Gustawa Wilhelma (1886-1968), który musiał interesować się sztuką będąc prezesem Towarzystwa Sztuk Pięknych w Łodzi.
Obraz został namalowany przez Wacława Dobrowolskiego na płótnie o wymiarach 106 na 86 cm i oprawiony w drewnianą, pozłacaną ramę tradycyjnie rzeźbioną i podkreślającą oficjalny, wręcz salonowy charakter portretu. Seniorka zasłużonego dla Łodzi rodu Geyerów miała wówczas 73 lata i była stateczną matroną (podczas 20-letniego pożycia małżeńskiego urodziła dziewięcioro dzieci), której nieobce były też trudy kierowania rodzinnym przedsiębiorstwem, czyli Towarzystwem Akcyjnym Fabryk Bawełny L. Geyer po śmierci ukochanego męża Gustawa Adolfa w 1893 roku.
Pamięć o małżonku podkreśla medalion z jego podobizną na czarnej kokardzie (malowany prawdopodobnie na podstawie zachowanego zdjęcia Gustawa, na co wskazuje ujęcie głowy, choć w medalionie ubrany jest ona na czarno) oraz ciemny strój Heleny, która nie wyszła ponownie za mąż a swoje przywiązanie i miłość do Gustawa opisała we wspomnieniach „Z mojego życia”, wydanych dopiero w 2002 roku pod redakcją profesora Krzysztofa Pawła Woźniaka z Uniwersytetu Łódzkiego. Ta interesująca lektura pokazuje mniej znane oblicze codziennego życia łódzkiej burżuazji przemysłowej: życie skromne, toczące się w zaciszu domowego ogniska i wypełnione codziennymi troskami o zdrowie rodziny, obok radości obfitujące też w tragedie, takie jak śmierć trojga dzieci Geyerów. Nie znajdziemy tam wiele wzmianek o sprawach zawodowych czy finansowych spekulacjach, choć Helenie przyszło po śmieci męża prowadzić rodzinne interesy, w tym fabrykę koronek i firanek – jeden z największych sukcesów jej męża.
Stąd zapewne obszyta biała koronką chustka, trzymana w jej prawej dłoni, oddana z wielkim poszanowaniem struktury materii przez autora portretu. Realistycznie odmalowane zostały także pozostałe niuanse stroju, jak czarny szal na ramionach, korale na szyi, pierścionki na werystycznie potraktowanych dłoniach czy pozłacana laska w lewej dłoni – podkreślająca wiek seniorki. Najbardziej interesująca jest jednakże twarz zwrócona wprost na widza, okolona nobliwymi siwymi lokami.
Spogląda na nas bowiem osoba pogodna, sympatyczna, która wiele w życiu przeszła ale i zdobyła tak zwaną mądrość życiową. – Artysta musiał dobrze spojrzeć w jej oczy bo doskonale oddał charakter mojej prababki – uważa Agnieszka Szczęsna, prawnuczka Heleny, właścicielka dzieła. Co ciekawe, obraz cały czas znajdował się w rękach rodziny, która po II wojnie światowej musiała opuścić rodzinny dom, czyli kamienicę usytuowaną naprzeciwko Białej Fabryki, dziś siedziby Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Z Łodzi dzieło powędrowało najpierw do Gliwic a następnie do Warszawy aby po prawie 70 latach powrócić do miejsca, blisko którego powstało – od stycznia tego roku płótno można bowiem oglądać w dawnej fabryce Geyerów przy ulicy Piotrkowskiej 282 w Łodzi, dokładnie zaś w kotłowni, gdzie będzie eksponowane do 31 marca br. dzięki życzliwości państwa Szczęsnych, potomków Heleny.
To praca wyjątkowa także w dorobku portretowym Wacława Dobrowolskiego, przez lata znana tylko z czarno-białej reprodukcji zachowanej w rodzinnym albumie, znajdującym się w posiadaniu syna artysty, łodzianina Wacława Bogdana Dobrowolskiego. Obraz był prawdopodobnie jednym z pierwszych i to jakże prestiżowych zleceń, jakie trafiły się artyście na łódzkim gruncie, niewykluczone, że ugruntował jego sławę dobrego portrecisty wśród łodzian.
Dzieło było bowiem wystawiane publicznie w okresie międzywojennym o czym świadczy nalepka na odwrociu płótna, co ciekawe obraz zatytułowano wówczas: portret p. H.G. – być może Helena nie życzyła sobie podawania nazwiska? Podobnie dwuznaczny opis obrazu pojawia się w katalogu „retrospektywnej wystawy Mistrzów Malarstwa Polskiego” wydanym przez Miejską Galerię Sztuki w Łodzi: Portret p. G. Oznaczałoby to, że ten wyborny warsztatowo portret podwójny eksponowany był w 1929 roku w towarzystwie dzieł Wojciecha Weissa, Leona Wyczółkowskiego czy Stanisława Wyspiańskiego w siedzibie Galerii w parku Sienkiewicza. Warto dodać, że obok wizerunku Geyerowej Dobrowolski pokazał wówczas inne swoje szczęśliwie zachowane płótno, ekspresyjną Cygankę z 1929 roku, obecnie w posiadaniu syna artysty. Co ciekawe, obie prace zostały zreprodukowane w suplemencie do numeru 3 czasopisma GIEWONT z 1930 roku przy artykule o Wacławie Dobrowolskim, którego tajemniczy autor, podpisany inicjałami T.H. tak chwali artystę: (…) Talent to tęgi, rzetelny, świadomy swoich dróg i celów. (…) drobiazgowość w wykończeniu szczegółów, śmiały rozmach, a równocześnie filigranowa subtelność linji, stanowi najważniejszą cechę artystyczną Dobrowolskiego. Artysta zbliża się tem samem – mimo widocznych wpływów impresjonizmu – do włoskich klasyków (…). Nie sposób się z tym nie zgodzić oglądając a zarazem porównując obie prace, obok imponującego realizmem warsztatu dokumentujące indywidualny stosunek artysty do modela – Dobrowolski poza podobieństwem potrafił oddać także charakter, osobowość, temperament malowanej postaci.
Nic zatem dziwnego, że chętnie portretowali się u niego łodzianie z różnych warstw społecznych, ale też żołnierze 100. pułku artylerii polowej w Łodzi jak porucznik Nowak czy występujący w Łodzi gościnnie aktorzy Zbyszko Sawan i Maria Malicka. Artysta uwieczniał również międzywojennych oficjeli: starostę łódzkiego Aleksego Rżewskiego, prezydenta RP Ignacego Mościckiego (1934) a nawet marszałka Józefa Piłsudskiego (1934) – te dwa ostatnie malowane były prawdopodobnie ze zdjęć, wyróżnia je bardziej oficjalny charakter i całopostaciowe ujęcia na płótnach w formacie 190×111 cm. W dorobku Wacława są też przejmujące, werystyczne wizerunki przedstawicieli proletariatu, takie jak Ulica czy zaginiony Chłop z 1936 roku, obraz, za który artysta dostał brązowy medal na wystawie w Zachęcie w Warszawie. Najwięcej namalował chyba jednak portretów przedstawicieli łódzkiej klasy średniej, często małżeństw np. Czesławy i Bolesława Bończyków (1937) oraz wielu bezimiennych dziś pań S. i L., panien J., panów J. – ludzi uśmiechniętych, pogodnych, elegancko ubranych, uwiecznionych na neutralnych tłach choć wiele wskazuje na to, że artysta malował i rysował ich w swoim atelier przy ulicy Wólczańskiej 35, gdzie od 1929 roku prowadził też Szkołę Rysunku Malarstwa Rzeźby i Przemysłu Artystycznego im. Cypriana Kamila Norwida co upamiętnia tablica odsłonięta 15 listopada 2018 roku na murze posesji.
Artysta często prezentował publicznie swoje prace (poza malarstwem olejnym także akwarele, pastele, rysunki węglem) w okresie międzywojennym w Łodzi, również na wystawach pokazujących dorobek jego szkoły, funkcjonującej do 1939 roku, czy na ekspozycjach członków Grupy Artystów Plastyków „Ryngraf”, której był założycielem w 1932 roku. Był postacią znaną i cenioną w lokalnym środowisku artystycznym (dodajmy, że prace wystawiał także w Warszawie, Poznaniu i Krakowie), o propaństwowych poglądach, które ujawniał w artykułach publikowanych na łamach ogólnopolskiego pisma Polska Druga, którego był wydawcą i redaktorem w latach 30. Promował sztukę rzetelną warsztatowo (choć swoim uczniom nie narzucał podobno żadnej stylistyki, dlatego też reprezentowali różne, niekiedy biegunowo odmienne postawy twórcze, jak Lech Kunka i Zygmunt Hyży), bogatą w treści, zwłaszcza narodowe i patriotyczne. Nic zatem dziwnego, że nie tolerował działań awangardowych a zwłaszcza konstruktywistycznych, kojarzących mu się – jako przybyszowi z Rosji sowieckiej – z bolszewizmem. Wyrazem tego było zakłócenie ceremonii wręczenia Strzemińskiemu w sali łódzkiego Magistratu wspomnianej na początku nagrody, w znaczącej wówczas kwocie 10 tysięcy złotych. Dla Dobrowolskiego i jego uczniów było to (…) frymarczenie publicznymi pieniędzmi na promocję postaw bezideowych, obcych polskiej myśli narodowej (…) dodajmy – na twórczość mającą marginalne wówczas znaczenie, mało znaną i nierozumianą wśród odbiorców sztuki, w przeciwieństwie do cenionych i zamawianych u Wacława prac.
Dziś, po niemal stu latach od tamtych wydarzeń, warto byłoby poznać dorobek bohatera wspomnianego skandalu, zwłaszcza, że musiał to być dorobek także ilościowo imponujący, niestety rozproszony i częściowo zaginiony podczas wysiedlenia artysty do Limanowej w 1940 roku. Okupację hitlerowską spędził w Radomiu zajmując się edukacją artystyczną (jego uczniem był m.in. Andrzej Wajda), zamieszkał tam po wojnie organizując lokalne życie artystyczne, tam też zmarł w 1969 roku. W radomskim Muzeum Sztuki Współczesnej, oddziale Muzeum im. Jacka Malczewskiego, znajduje się duża część jego powojennego dorobku – pejzaże i portrety.
Bibliografia:
Kat. wystawy red. Włodzimiera Drewniewska „XXXV lat pracy artystycznej. Wystawa zbiorowa Wacława Dobrowolskiego”, wyd. centralne Biuro Wystaw Artystycznych, Radom 1955.
Kat. wystawy „I-sza retrospektywna wystawa Mistrzów Malarstwa Polskiego urządzona staraniem Tow. Przyjaciół Sztuk Pięknych w Łodzi”, Wyd. Miejska Galeria Sztuki w Łodzi, Łódź 1929.
T.H. „Nasi artyści”, w: Zeszyt 1 styczeń-luty 1930 suplement do „Giewontu” s. 8-9.
Skorowidz osobowy ikonografii łódzkiej do Łódź w Ilustracji z lat 1927-1938, oprac. Wojciech Źródlak.
POLSKA DRUGA Pod redakcją członka grupy art. plast. „Ryngraf” W. Dobrowolskiego, NR 2/1935 Łódź.
M. Nowakowska, Hańba wywrotowcom!, w: „Kalejdoskop” nr 6 s. 46-47, Łódź 2016.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Siedem klejnotów łódzkiej architektury, czyli co wyróżnia Łódź na tle innych metropolii - 3 stycznia 2024
- W salonie i sypialni – o fenomenie malarstwa Franciszka Żmurki - 2 grudnia 2021
- Tadeusz Kokietek. Ku pokrzepieniu serc - 25 sierpnia 2021
- Artur Grottger – wizjoner i romantyczny kochanek - 18 czerwca 2021
- Uroki życia według Feliksa Michała Wygrzywalskiego - 11 października 2020
- Odnalazła się kolejna z poszukiwanych prac Wacława Dobrowolskiego - 19 sierpnia 2020
- Henryk Szczygliński – ulubiony uczeń Stanisławskiego - 15 maja 2020
- Nocne pejzaże Sotera Jaxy-Małachowskiego - 5 lutego 2020
- Soter Jaxa-Małachowski – wybitny marynista, zwany „polskim Ajwazowskim” - 28 lipca 2019
- Wacław Dobrowolski „Portret Heleny Geyerowej”. Poszukiwany, poszukiwana - 25 lutego 2019